Poniedziałek, 29 Kwiecień
Imieniny: Hugona, Piotra, Roberty -

Reklama


Reklama

Łukasz Mamiński: szczytnianin, trener personalny, były funkcjonariusz, muzyk i marzyciel, który mundur zamienił na atlasa


- Sport to moja wielka pasja – mówi Łukasz Mamiński. - Chciałbym nią zarazić innych. Szczytnianin, trener personalny, były wykładowca WSPol, funkcjonariusz, muzyk ale przede wszystkim tata i mąż. Od kilku miesięcy współwłaściciel klubu Steel Factory. - Nasz wspólny cel to odczarować siłownię z wizerunku miejsca dla wysportowanych na miejsce dla każdego – zaznacza.



Łukasz to zdecydowanie postać nietuzinkowa. Dosłownie oaza spokoju. Dlatego kiedy mówi, że zaledwie kilka miesięcy temu odszedł ze służby w policji trochę nas zaskakuje. Ostatnie osiem lat był wykładowcą w Wyższej Szkole Policji. Wcześniej pracował w służbach specjalnych. A sam mundur założył gdy miał tylko 19 lat. - Po maturze musiałem podjąć decyzję co dalej. Wybrałem policję. To była słuszna decyzja.

 

Sport, muzyka, czy...

 

Urodził się w Szczytnie i tu zaczął swoją edukację. Zakochał się w sporcie. Na początku w piłce nożnej.

 

- Chyba jak każdy chłopak chciałem grać na największych stadionach świata. Okazało się, że mam potencjał i szkołę średnią rozpocząłem w Olsztynie, gdzie trenowałem w klubie – wspomina. - Jednak świat piłki mnie rozczarował. Nie był dla mnie. Wielu rzeczy w systemie nie potrafiłem zrozumieć i zdecydowałem się na powrót do Szczytna – wspomina. - To była dobra decyzja.

 

Rozpoczął naukę w „Sobiechu”. Zrezygnował z uprawiania sportu wyczynowo, a boisko zamienił na... mikrofon. Z przyjaciółmi założył punkowy zespół Marazm.

 

- To była wielka przygoda. Chociaż w zespole punkowym wokal jest najmniej ważny to i tak postanowiłem się rozwijać w tym kierunku. Przez długi czas uczyłem się śpiewu u pani Agaty Dowhań, znanej z zespołu Alibabki – opowiada. - Przez pewien czas śpiewałem także w chórze gospel. Zdecydowanie była to jedna z największych przygód w moim życiu.

 

Szkoła średnia była dla niego dobrym czasem sprawdzania siebie i odkrywania nowych pasji. - Życie dopadło mnie po maturze. Musiałem podjąć decyzję co dalej. Wiedziałem, że muzyka nie będzie sposobem na zarabianie, więc wybrałem mundur – mówi. - Zdecydowałem się na roczną służbę zastępczą za wojsko, by później przejść na służbę zawodową.

 

Służba i rodzina

 

Pracę rozpoczął w warszawskim wydziale prewencji. Później zetknął się z pracą służb specjalnych.

 

- Wtedy zrozumiałem, że to jest to, co chciałbym robić. Wiele się nauczyłem i pracowałem z niesamowitymi ludźmi – wspomina. - W tego typu jednostkach chodzi przede wszystkim o osobowość i charakter. Fizyczność można wykształcić, ale zbudować zaufanie kolegów i dopasować się do zespołu można tylko posiadając pewne cechy.


Reklama

 

Po pięciu latach zaproponowano mu dołączenie do kadry wykładowców Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Zdecydował się.

 

- Uczyłem sztuk walki, samoobrony, pomagałem słuchaczom i studentom rozwijać się fizycznie, bo w przypadku policjantów to bardzo ważne – wyjaśnia.

 

Nowe miejsce pracy pozwoliło mu na założenie rodziny, o której zawsze marzył.

 

- Normowany czas pracy ma swoje zalety – uśmiecha się.

 

Dzisiaj jest mężem i tatą dwóch chłopaków: rocznego Aleksandra i trzyletniego Roberta.

 

Zawsze zależało mu, aby być aktywnym tatą. Mieć czas dla rodziny, która dzisiaj jest dla niego najważniejsza.

 

- Proszę się nie śmiać, ale zdarzyło mi się czytać poradniki dla ojców i śledzić różne blogi. To dlatego, że chciałem się chociaż trochę przygotować do roli ojca – zapewnia. - Okazało się, że nie wszystko da się przewidzieć.

 

Łukasz jest zdecydowanie perfekcjonistą i zadaniowcem. Stawia sobie cele, do których z determinacją dąży.

 

- Nie poddaję się, bo wiem, że z odpowiednim podejściem człowiek może wszystko. Tylko my możemy być dla siebie ograniczeniem.

 

Nowa droga

 

Decyzję o odejściu ze służby w policji podjął rok temu. Czuł, że czas na nowe wyzwania.

 

- Chciałem zająć się sportem w inny sposób, dzielić się swoją wiedzą z innymi – mówi. - To jest tak, że kształcisz się w pewnym obszarze, cały czas zwiększasz swoją wiedzę po to, by ją wykorzystać.

 

Oprócz tytułu magistra Łukasz ma na swoim koncie szereg szkoleń i uprawnień. Jest instruktorem sportów walki, ukończył kurs trenera personalnego, a także szkołę trenerów przygotowania fizycznego oraz kurs treningu w podwieszeniu na taśmach typu trx. Zanim zdjął mundur wiedział, że chce pracować w sporcie. Wtedy na jego drodze pojawił się Kamil Saluszewski ze Steel Factory.

 

- Znaliśmy się wcześniej, ale nigdy nie byliśmy przyjaciółmi. Kiedy powiedziałem mu o moich planach na życie okazało się, że mamy wiele wspólnego. Tak narodził się pomysł współpracy – opowiada. - Zanim jednak ją zaczęliśmy, musieliśmy przekonać się czy to zadziała. Okazało się, że klub, który stworzył, ma taką atmosferę jakiej szukam. Zaczęliśmy działać razem.

Reklama

 

 

Być dla wszystkich chętnych

 

Panowie chcą wspólnie odczarować siłownię, a takie przybytki często postrzegane są jako miejsca dla ludzi wysportowanych, ładnych i bogatych. Ta szczycieńska ma być przestrzenią do aktywności fizycznej dla każdego. Bez względu na rozmiar, wiek i inne czynniki. Promującą sport jako sposób na zachowanie zdrowia.

 

- Trenowałem w wielu siłowniach i często spotykałem się z kultem pokazywania wysportowanego ciała, niektórzy się wstydzą i nie czują dobrze w takim miejscu. U nas ma być dobra atmosfera. Do każdego trzeba podejść indywidualnie, skupić się na jego celach, potrzebach i możliwościach. Jesteśmy po to, aby pomóc. Po to zdobywamy wiedzę, aby się nią dzielić. Czuwamy nad bezpieczeństwem osób, które u nas trenują – zapewnia.

 

Atmosfera w Steel Factory jest dla Łukasza najważniejsza. Tam nie ma miejsca na ocenianie, a zespół do każdego stara się podchodzić indywidualnie.

 

- Każdy ma inną specyfikę. Jeden musi wzmocnić siłę, drugi szybkość, trzeci wytrzymałość. To wymaga różnego planu treningowego.

 

Dzisiaj w ich siłowni trenują dzieciaki od 4 roku życia, młodzież, dorośli i seniorzy. Okazało się, że można stworzyć tam przestrzeń przyjazną różnym osobom, w której mogą dbać o rozwój fizyczny.

 

- W tej chwili pracujemy z dzieciakami nad sprawnością ogólnorozwojową, seniorom pomagamy dbać o formę zgodnie z ich potrzebami, a młodszym wyrzeźbić sylwetkę i poprawić sprawność. Do tego cały czas pracuję z osobami, które przygotowują się do testów sprawnościowych do służb mundurowych – mówi Łukasz.

 

Trener planów ma sporo na najbliższy czas i głowę pełną pomysłów. Chociaż jest pragmatykiem i twardo stąpa po ziemi, to marzy mu się stworzenie wokół ich klubu społeczności ludzi, dla których aktywność fizyczna jest ważna i którzy będą się wspierać i dopingować w osiąganiu kolejnych celów.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama