Środa, 14 Maj
Imieniny: Agnieszki, Magdaleny, Serwacego -

Reklama


Reklama

Odwołanie z posmakiem skandalu


Ani podczas sesji, ani później nie udało mi się uzyskać sensownego i w pełni satysfakcjonującego uzasadnienia tego odwołania. Trudno mi jednak uwierzyć, że takie uzasadnienia nie padły podczas gabinetowych rozmów.

Już w grudniu zaczęły do mnie docierać info...


  • Data:

Ani podczas sesji, ani później nie udało mi się uzyskać sensownego i w pełni satysfakcjonującego uzasadnienia tego odwołania. Trudno mi jednak uwierzyć, że takie uzasadnienia nie padły podczas gabinetowych rozmów.

Już w grudniu zaczęły do mnie docierać informacje, że w starostwie pojawiają się głosy, że czas zmienić skarbnika, ale w nie nie wierzyłem. Na początku tego roku dowiedziałem się, że były prowadzone rozmowy z wójtem Dźwierzut, by mnie przyjął tam do pracy na skarbnika. Od razu rozmawiałem o tym ze starostą, ale powiedział mi wówczas, że to plotki. Uwierzyłem i zająłem się codziennymi zadaniami, a tych nie brakowało, tym bardziej, że planowałem już w lutym urlop, bo miałem zaległy za poprzedni rok.

Te ważne zadania z początku roku, to co na przykład?

Budżet został uchwalony 30 grudnia, więc natychmiast trzeba było go rozpisać na jednostki, by mogły one funkcjonować. A jak każdy inny, ten też był ambitny i nieco na wyrost, ale dlatego mobilizujący do szukania środków z zewnątrz. Jeszcze przy końcu ubr. wystąpiła awaria w budynku szkolnych warsztatów przy ZS nr 1, a nie były to kwestie, ujęte wcześniej. Trzeba więc było szybko podjąć decyzje, by znaleźć pieniądze na te dodatkowe prace, a trzeba było 500 tysięcy. Dopilnowałem, by przygotowane zostały odpowiednie dokumenty, dzięki czemu powiat może starać się o zwrot tych pieniędzy ze specjalnej rezerwy subwencji oświatowej, którą dysponuje mnisterstwo edukacji. W połowie stycznia sam zawiozłem wniosek o tę refundację do MEN i wiele wskazuje na to, że te środki powiat otrzyma. Inną sprawa była kontrola Izby Skarbowej w Olsztynie dotycząca inwestycji ul. Leyka i Konopnickiej, zlecona przez Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju Regionalnego. Kontrola wykazała nieprawidłowości w procedurach przetargowych. Chodziło o to, że Zarząd Dróg dokonał zmiany w specyfikacji, ale nie powtórzył tej zmiany w ogłoszeniu o przetargu. Na początku stycznia ze starostą pojechaliśmy na rozmowę do Urzędu Marszałkowskiego. Powiedziano nam, że musi być dokonana korekta finansowa, która w istocie jest karą za naruszenie przepisów. Nakładana jest w wysokości od 2 do 5 procent całych kosztów inwestycji i że ta korekta może kosztowac powiat ponad 300 tysięcy złotych. Pogrzebałem w przepisach i znalazłem wyjaśnienia i uzasadnienia, które dawały możliwość „uratowania” tych pieniędzy. Jeździłem do RIO, konsultowałem zapisy ustaw z tamtejszymi specjalistami, uzyskałem opinię od prezes RIO, że racja jest po stronie powiatu. Załączyliśmy tę opinię do naszego stanowiska i wszystko wskazuje na to, że tej korekty nie trzeba będzie płacić. To najgłówniejsze sprawy, chociaż było też sporo innych. Bo skarbnik ma dwa główne zadania: jak najwięcej pieniędzy zdobyć i jak najkorzystniej je wydać.

Czyli niejako na koniec, zaoszczędziłeś starostu lekko licząc około 800 tysięcy złotych i za to spotkała cię taka „nagroda”?

Niczego nie oszczędzałem. Po prostu wykonywałem to, co do mnie należało. A „nagroda”? Nie warto już chyba się nad tym zastanawiać. Stało się, minęło. Chociaż w największych koszmarach nie sądziłem, że tak się moja praca w samorzadzie powiatowym zakończy.

Wielu ludzi zadaje sobie pytanie: jak to możliwe, że starosta współpracował z toba właściwie przez osiem lat, a teraz nagle zrobiłeś się niedobry?

Nie wiem. Też jestem zdziwiony. Mi się akurat z panem starostą Jarosławem Matłachem współpracowało bardzo dobrze. Jeszcze 19 stycznia, w dniu moich imienin, starosta wraz z panią wicestarostą jako pierwsi przyszli z kwiatami i wzajemnie sobie życzyliśmy, by nasza współpraca była nadal taka, jak dotychczas. Podobnie się zdarzyło dwa dni później, gdy z kolei ja z pracownikami wydziału finansowo-budżetowego składaliśmy życzenia imieninowe staroście.


Reklama

Powiada się, że radni pomylili Henryków. Miał polecieć Wilga, a poleciał Samborski. Słyszałam jednak, że to tobie dyrektor DPS zawdzięcza ochronę, a krytyczna ocena, której był poddawany, dzięki tej ochronie nie skutkowała żadnymi konsekwencjami. Zresztą różnych uzasadnień i przyczyn słyszałam już wiele, oczywiście tych nieoficjalnych.

Nie zamierzam komentować tego rodzaju domysłów. Być może będą się one nasilać, bo brak jest oficjalnego stanowiska starosty. Podczas rozmowy, ostatniej przed odwołaniem, jaką odbyłem ze starostą, dowiedziałem się jedynie, że kierownicy jednostek uskarżają się na to, że źle się ze mną współpracuje, ale nie uściślił, czego te skargi dotyczą ani też o których kierowników chodzi. Uskarżać się też mieli pracownicy wydziału finansowego, ale po odwołaniu, gdy poszedłem do wydziału, oni żegnali się ze mną ze łzami w oczach i nie wyglądali na radosnych.

Ale może jednak kierownicy jednostek mieli podstawy, by się uskarżać?

Możliwe. Jeśli na przykład do ulic Leyka i Konopnickiej trzeba było dodatkowo dołożyć 550 tysięcy z budzetu powiatu tylko dlatego, że projektanci źle wykonali kosztorys inwestorski, a prowadzący inwestycję czyli Zarząd Dróg Powiatowych nie dostrzegł mankamentów, nie pociągnął do odpowiedzialności tych, co skrochmalili robotę, ale im zapłacił, a później lekką ręką wydaje się pół miliona dodatkowo, żeby tylko wszysto wyglądało ładnie, to trudno, żebym się na takie działania zgadzał bez komentarzy. A podobnie się działo przy kilku innych inwestycjach, w tym np. przy modernizacji ZS nr 2. Trzeba było dołożyć do nich nieplanowane około miliona złotych. Z tego powodu zwiększył się deficyt, który trzeba było pokryć kredytem. Ale i tak udawało się powiatowego budżetu pilnować na tyle, że zadłużenie jest minimalne. Sporo trudu kosztowało zarządzanie środkami, szczególnie w przypadku inwestycji dotowanych, ale tu starostwo powiatowe miało doskonałą współpracę z Urzędem Marszałkowskim, dzięki czemu na refundację czekaliśmy 3-4 tygodnie, a nie np. pół roku. Nie znam samorządu, który wykonałby takie wielomilionowe inwestycje, jak powiat w ubiegłym roku, bez kredytów za prefinansowanie, a nam się udało. To oczywiście nie tylko moja zasługa. Tu trzeba było zespołowej pracy całego wydziału finansowego, ciągłej, bieżącej, często nie tylko „na już”, ale „na wczoraj”. Każdy wiedział, co ma robić i robił to dobrze. Przy okazji więc serdecznie dziękuję wszystkim pracownikow wydziału i kierownikom jednostek organizacyjnych powiatu, z którymi dobrze mi się pracowało przez te lata

Ale cztery osoby mają wyroki za podpisanie „lewych” dokumentów w tzw. aferze trampkowej. Mimo że ty zostałeś uwolniony od zarzutów, to jednak pokutuje przekonanie, że podpisały protokół zniszczenia na twoje polecenie.

Nie mam nic wspólnego z tą sprawą. Żadnych zarzutów mi nie przedstawiono, nie było mnie więc z czego uwalniać. Sprawa została już zakończona, wyjaśniona i niczego więcej dodać się nie da. Wielokrotnie mnie przesłuchiwano i chyba moje wyjaśnienia były przekonujące, skoro nie zostałem pociągnięty do odpowiedzialności. Gdy postępowanie przejęły olsztyńskie organy ściagania, sam do nich dzwoniłem, że może jestem do czegoś potrzebny. Usłyszałem wtedy, że po analizie dokumentacji tam uznano, że w tej sprawie żadnego mojego udziału nie ma.

Trudno jednak nie odnosić się do pogłosek, skoro brak jest konkretów. Mówi się więc i o tym, że główną twoją winą był protest przeciwko wypłaceniu staroście ekwiwalentu za urlop z poprzedniej kadencji.

Reklama

Nie było konfliktu. Brakowało po prostu odpowiednich dokumentów, które tę wypłatę uzasadniały. Przyniesiono mi tylko do podpisu dyspozycję wypłaty, a dokładniej lista płac, a nie było np. wniosku starosty o ten ekwiwalent. Poprosiłem naczelnik wydziału finansowego o wyjaśnienie moich wątpliwości. To zostało uczynione. Ustaliła i przedstawiła mi stan prawny. Przepis stanowi, że tu właściwie decyduje wola starosty: może wnioskować o ekwiwalent albo o zaliczenie urlopu do kolejnego okresu zatrudnienia. Ale musi być jego wniosek i tylko o to uzupełnienie mi chodziło. Kiedy dokumentacja została uzupełniona, podpisałem listę płac.

W wystąpieniu, które ostatecznie wygłosiłeś podczas sesji wspominasz o tym, że aktualnie kończysz studia podyplomowe z zakresu kontroli i audytu wewnętrznego. Kilkakrotnie, podczas rozmów ze mną starosta wspominał, że powiatowi i jego jednostkom bezwzględnie potrzebny jest audytor. Czy więc nie byłoby przyzwoiciej, jeśli już z jakichś przyczyn starosta i Zarząd Powiatu chcieli się ciebie pozbyć, poczekać i przesunąć cię na ten audyt? Zgodziłbyś się na to?

Nie zastanawiałem się nad tym, ale prawdopodobnie tak. To odpowiedzialny zakres zadań. Audyt ma na celu dbałość o oszczędność, gospodarność i racjonalność wydatków. O zarządzaniu finansami publicznymi i racjonalizacji wydatków pisałem zresztą jedną z prac podyplomowych. Tak, myślę, że funkcja audytora byłaby do przyjęcia.

A kiedy te studia kończysz?

14 marca mam ostatnie egzaminy.

Czy starosta wiedział o tych nowych kwalifikacjach, które nabywasz?

Chyba tak, niejednokrotnie o tym mówiłem i żartowałem, że na stare lata przyszło się jeszcze uczyć. Ale wcześniej, przez osiem lat pracowałem w Regionalnej Izbie Kontroli i takich audytów, choć ich wówczas tak nie nazywano, dokonywałem bardzo wiele. W ostatnich latach takie czynności kontrole i audytorskie też przeprowadzałem w innych samorządach.

Na stare lata – powiadasz. Czy nie czas na emeryturę?

Niektórym się udało, ale mi niestety, nie. Gdyby przepisy się nie zmieniły, a ja gdybym urodził się pół roku wcześniej – byłoby po sprawie. Ale niestety, muszę jeszcze przepracować cztery i pół roku.

To właściwie jedna kadencja. Skoro więc starosta wytrzymał z tobą dwie, to pewnie wytrzymałby i tę jedną.

Może by i wytrzymał, ale nie mi to osądzać. Trudno. Nikt nie jest na trwałe powiązany ze stołkiem, ja też nie. Mam za sobą wieloletnie doświadczenie i sporo wiedzy, więc nie sądzę, bym do emerytury nie dotrwał. Szkoda tylko, i z tego powodu jest mi zwyczajnie przykro, że za dwanaście lat w moim przekonaniu uczciwej pracy na rzecz powiatu i jego rozwoju, otrzymałem takie „podziękowanie”. Jeśli już naprawdę komuś bardzo się moja osoba i praca nie podobały, niechby miał przynajmniej tyle cywilnej odwagi, by o tym publicznie powiedzieć. Zostałem wystawiony z ratusza „kuchennymi drzwiami”, jak zużyty śmieć: wykorzystany i już niepotrzebny. W taki sposób z ludźmi się nie postępuje i żadne okoliczności tego nie usprawiedliwiają.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama