Mieszkańcy gminy Wielbark dopięli swego. Pod naciskiem protestów burmistrz Jerzy Szczepanek ogłosił, że budowa farm wiatrowych nie zostanie wpisana do Planu Ogólnego Gminy. Samorząd miał na tej inwestycji zarobić nawet 100 mln zł w ciągu 30 lat.
Decyzję burmistrz ogłosił podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej.
– Zostaliśmy wybrani, aby reprezentować mieszkańców, a nie realizować własne wizje – podkreślił Szczepanek. – Z informacji od radnych i sołtysów wynika, że niemal 90 proc. mieszkańców naszej gminy jest przeciwko wiatrakom.
Mieszkańcy przyjęli deklarację burmistrza z ostrożnym optymizmem.
– To dla nas ważna zapowiedź, ale nie sukces – komentuje Aneta Krzyszkowska, sołtys Łatanej Wielkiej i pełnomocnik Komitetu Społecznego „STOP wiatrakom w Gminie Wielbark”. – Sukcesem będzie podjęcie uchwały, w której ten zapis się znajdzie.
Komitet zapowiada dalsze działania.
– Będziemy monitorować sytuację i wciąż zbierać podpisy pod petycją przeciwko budowie wiatraków – mówi Krzyszkowska. – Mamy już około 600 podpisów, ale akcja dopiero się zaczęła. Chcemy, by burmistrz miał silny mandat i nikt nie zarzucił mu, że działa dla garstki mieszkańców.
Sprawa budowy turbin wiatrowych w Wielbarku od miesięcy budzi ogromne emocje. Odbyły się spotkania informacyjne w kilku sołectwach. Przeciwko inwestycji najmocniej protestują mieszkańcy: Łatanej Wielkiej, Lejkowa, Lesin, Zieleńca, Kołodziejowego Grądu i Stachów. Na terenie gminy miało stanąć 14 ogromnych turbin.
– Wiatraki to zagrożenie dla ludzi, zwierząt i przyrody. Nasza akcja nie jest przeciwko komuś, ale w obronie tego miejsca – zaznacza Aneta Krzyszkowska.
Inwestorem planowanej budowy jest spółka Piotra Arenta z Mławy, która chce w Wielbarku uruchomić zakład produkcji zielonego wodoru. Do jego działania konieczna jest energia z farm wiatrowych. Jak dotąd firma uzyskała zgody na siedem turbin. Dla gminy inwestycja oznaczałaby milionowe wpływy z podatku od nieruchomości.
Odmienne zdanie mają jednak mieszkańcy. Obawiają się hałasu, degradacji krajobrazu i negatywnego wpływu na środowisko. Swoje zastrzeżenia wyrazili już podczas komisji rady pod koniec marca, w której uczestniczył także przedstawiciel inwestora.
Burmistrz przyznał, że w podjęciu decyzji pomogły mu głosy mieszkańców, również te wyrażane w mediach społecznościowych.
– Jeden z wpisów brzmiał: „Uwierzyliśmy w niego w 2024 roku, dając 78,82 proc. poparcia – najlepszy wynik w powiecie szczycieńskim. Mamy nadzieję, że burmistrz na to poparcie zasłużył”. To do mnie trafiło – przyznał Szczepanek. – Nie chciałbym, żeby mieszkańcy wybrali Szczepanka, a on im pomnik z wiatraków postawił – mówił w rozmowie z dziennikarzem „Tygodnika Szczytno”.
Decyzja została ogłoszona podczas sesji, która odbyła się 16 kwietnia.
Julka
W artykule jest napisane 90 procent mieszkańców jest przeciwko wiatrakom a mają 600 podpisów.Nikt mnie nie pytał czy jestem za czy przeciw .Dlaczego osoby krzyczące mają decydować czy mają być czy nie.Powinni wypowiadać się w tym temacie młodzi bo to powinno być ich przyszłość ale w naszym społeczeństwie jest dużo krzykaczy którzy nic nie robią tylko narzucają swoje zdanie . Proszę poczytać o wiatrakach a nie słuchać że ten ma takie zdanie .Panie Burmistrzu dużo pan obiecał ale nie jest to wykonywane.Dilerow narkotykowych przybywa młodzieży uzależnionej też u nic nie jest robione w tym kierunku.Szaniwny panie Burmistrzu i Rado Gminy nic nie robicie też pozamiatane pod dywan.Troche zaczęto zajmować się schroniskiem dla piesków ale jakieś zgrzyty są w tym temacie.Moze czas się wziąć za robotę za to dostajecie kasę my was wybraliśmy od nas dostajecie kasę.Wszystkim nie dochodzicie ale czas mniej mówić a więcej robić Czasami oglądam radę jak obraduje to słabo to wszystko wygląda.
Mariusz
Uważam, że to zły pomysł z kilku powodów. Turbiny wiatrowe mogą zaszkodzić lokalnym zwierzętom, szczególnie ptakom. Hałas z turbin może również zakłócać życie dzikich zwierząt i wpływać na zdrowie mieszkańców. Koszt budowy farmy wiatrowej jest ogromny, a nie jest jasne, kto pokryje te wydatki. Miasto może otrzymywać pieniądze z farmy, ale koszty inwestycji i utrzymania mogą przewyższać korzyści finansowe. Żywotność turbin wynosi około 20-25 lat, a łopaty wirników, które są trudne do przetworzenia, muszą być wymieniane co 10-15 lat, co generuje dodatkowe koszty. Budowa farmy wiatrowej wiąże się z dużą ingerencją w naturalne środowisko, w tym wycinką drzew i zmianą krajobrazu. Proces produkcji i instalacji turbin wiatrowych generuje również emisje CO2, co może negatywnie wpływać na środowisko. Energia wiatrowa jest jedną z najdroższych form energii odnawialnej, a koszt budowy instalacji wiatrowych w Polsce wynosi od 5 do 7 milionów złotych za 1 MW. Po 30 latach, kiedy turbina już nie nadaje się do użytku, właściciel gruntu zostaje z problemem sam. Jak można zauważyć u naszych sąsiadów, firmy odpowiedzialne za farmy wiatrowe często przestają istnieć po 30 latach, pozostawiając właścicieli gruntów z problemem utylizacji turbin. A jak ktoś nie daje wiary w to, co mówię, to proszę kliknąć w link poniżej. Jest tam wykład profesora Bartoszewicza, proszę obejrzeć do końca i samemu wyciągnąć wnioski. I teraz proszę się zastanowić, co po 30 latach zostawiamy dla swoich dzieci... https://www.facebook.com/wolna.brama.morawska/videos/941672928092394/ Jak link nie diala, to prosze skopiowac i wkleic w Goole.
Gosc
Dziwne, że w Tygodniku w dniu 8 maja nie odnotowuje się najpopularniejszych imienin - Stanisława
Jan
Odciąć prąd, niech przy lampach naftowych siedzą, wtedy będzie ekologicznie!!!!!!!