Z popularnością nie mam problemu, bo o moim istnieniu mało kto wie, jak mawiał Janusz Głowacki - pisarze są do czytania, a nie do oglądania, więc nie dość, że mało kto wie, jak wygląda scenarzysta, to jeszcze często myli go ze scenografem.
W Szczytnie i okolicach, gdzie żyję od lat, jestem pewnie na swój sposób rozpoznawalny, ale raczej z powodu felietonów w „Tygodniku Szczytno”, gdzie jest moja fotografia. Kłaniają mi się czasami z uśmiechem osoby, których nie znam, ale nie ma pewności, czy to nie dzieci znajomych, które poznałem pół metra temu albo po prostu pamięci.
Wielu jest ludzi, którzy chcieliby się wyróżnić czymś, co by ich czyniło rozpoznawalnymi, ale większość nie zdaje sobie sprawy, że jest to przyjemność wielce problematyczna, bo ogranicza prawo do prywatności. Oczywiście, przyjemność sprawia, kiedy jesteś ceniony i lubiany, ale też stajesz się publiczną własnością, a odmowa dostępu jest źle widziana przez różnego rodzaju wielbicieli.
Ukłoniłem się kiedyś jakiejś pani pod „Kauflandem”, bo mi się wydawało, że spogląda na mnie wyczekująco, więc być może jest jakąś moją znajomą, a ona wzruszyła ramionami z irytacją. Patrzyła zapewne w zamyśleniu gdzieś ponad moją głową i mój ukłon uznała za nieuprawniony. Zapewne nie czułaby się też najlepiej, gdyby wszyscy na nią patrzyli i próbowali ją zaczepiać.
Są różne rodzaje popularności. Najmniej pożądana jest popularność duża, ale niepogłębiona. To znaczy, wszyscy wiedzą, że jesteś znany, ale niewielu sobie zdaje sprawę, co w istocie zrobiłeś. Dochodzi wtedy do kłopotliwych kolizji, kiedy się okazuje, że znany aktor jest znany z innej roli, niż ta, o którą podejrzewa go powierzchowny wielbiciel, a nawet zaprzeczając prawdzie upiera się przy swojej wersji. Albo wręcz się myli co do tożsamości sławnego człowieka.
- Serdecznie panu gratuluję ostatniej roli, panie Krzysztofie. Zapamiętam ją na zawsze jako niezapomnianą.
- Bardzo dziękuję w imieniu kolegi, bo mam na imię Janusz.
- No co pan!?...
Oczywiście inaczej to wygląda, jeżeli mamy do czynienia z wersją celebryty, który jest znany wyłącznie z tego, że jest znany i pewnie sam nie pamięta, jaki był tego początek, więc nikt nie podejrzewa, że odgrywa jeszcze jakąś rolę. Ale nawet i on zapewne nie chciałby zaznawać sławy pod cudzym imieniem.
Sława zredukowana też może być dolegliwa. Znam dwóch aktorów, których publiczność zredukowała do ról, które zapewniły im wprawdzie ogromną popularność, ale nie dały artystycznej satysfakcji. Janusz Gajos najpierw się zmagał z wizerunkiem Janka z „Czterech pancernych” a potem z kreacją Tureckiego w telewizyjnym kabarecie Olgi Lipińskiej.
- Panie Turecki, niech pan się obudzi – zachęcał go anestezjolog po operacji, a Gajos nie chciał się do tego koszmaru budzić i znosić pijackich zachęt, żeby w charakterze młynka do kawy przegryzał kawę, z czego zasłynął w kabarecie.
Dużo czasu upłynęło, zanim Krzysztofowi Stroińskiemu zapomniano rolę Leszka w serialu „Daleko od szosy”. Musiano zapomnieć o samym serialu.
To już jednak za nami. Kiedyś sławę zapewniała telewizja, ale jej czas mija bezpowrotnie. Sława przeniosła się do Internetu i przylgnęła do patostreamerów, których działania pretendują najczęściej do nagrody Darwina. Przypomnijmy, że to Polak otrzymała jedną z pierwszych tych nagród, kiedy przelicytował kolegę, który pozbawił się nogi piłą łańcuchową, i sam obciął sobie głowę. Oczywiście otrzymał ją pośmiertnie.
Ryzykowne zachowania stały się najkrótszą drogą do sławy. Nie wymaga to umiejętności i kwalifikacji. Wystarczy stracić głowę.
Czyli jest to szybka ścieżka na cmentarz. Żeby zaistnieć i zostać najpopularniejszym na świecie idiotą, trzeba przestać istnieć. Światowej sławy laureaci doznają pośmiertnie, jednak chętnych, żeby brać udział w tym konkursie głupoty, nie brakuje.
Jerzy Niemczuk
Wieża ratuszowa dobrze \"brała\" jako obiekt atrakcji turystycznej jak była pod opieką muzeum w Szczytnie. Bo się zajmowali nią ludzie, którzy się na tym znali. Ale jak to amatorzy - wywalają otwarte drzwi..
Taki sobie czytelnik
2025-12-18 15:58:52
nawet okna mają zabytkowe
że tak powiem
2025-12-17 23:18:26
A co z rewitalizacja Parku Andersa???
Ja
2025-12-17 22:12:37
Nie jestem fanem nowego włodarze z Myszynca ale skoro już radni wydali na to zgodę niech robią. Pewnie będzie ładniej niż jest. Kwestia na jak długo nie zrobimy przez to innych inwestycjo bo to nam turystów na pewno nie przyniesie. Takie wieże są w innych miejscach i tłumów tam nie ma. Nikt z Wloszczowej nie przyjedzie gapic się na Szczytno z lotu ptaka. Poza tym mamy wieże w ratuszu ktora jakoś slabo funkcjonuje a ma te same walory. Noji kwestia odrapanej obok szkoły...
Jan
2025-12-17 05:02:18
Jak zwykle to jest potrzebne tylko nie przy moim domy. To niech Ci wlasciciele domów dojeżdżają autobusami elektrycznymi do pracy i nie smrodzą miasta, w którym mieszkam. Swego czasu powstawał pewien zakład pogrzebowy na Niepodległości. Ileż to było hałasu o to. I co? Wszyscy żyją? Da się żyć? W Rudce też były protesty ze market powstaje, market powstał, pięknie się prezentuje i służy ludziom bo mają blisko.
Kamil
2025-12-17 04:56:25
A co będzie z orlikiem, czy też zniknie bez wieści jak plac zabaw z plaży? Korzysta z niego dużo osób. Wydano dużo pieniędzy na jego wybudowanie. Kto się z tego rozliczy?
Zaniepokojona
2025-12-16 11:58:26
Jestem pod wrażeniem naszego ,, zamku\'\' - coś pięknego.
Już
2025-12-16 11:37:29
Czy przekształcanie okolic wieży w \"uporządkowaną przestrzeń publiczną\" bedzie polegać na zaoraniu ponad stuletniej szkoły i zamiana w nowy deptak?
Taka ciągle tutejsza
2025-12-15 19:25:16
Wyśmienite spotkanie Gratuluję p Ambroziakowi pomysłu sposobu prowadzenia spotkania. Wójt byl dobrze przygotowany Duża dawka wiedzy Piękny koncert
Joanna
2025-12-15 18:56:49
Karolina Piechowicz (mam nadzieję, że nie pomyliłem nazwiska), była topową pływaczką wśród juniorów i jakoś słuch po niej zaginą po tym jak wyjechała do Ameryki. Ktoś coś wie, co znią? Teraz ma pewnie ok. 22 lata.
Olek
2025-12-15 07:10:40