Poniedziałek, 12 Maj
Imieniny: Igi, Mamerta, Miry -

Reklama


Reklama

Koniec z mandatem


Adam Krzyśków zapowiada, że o kolejną sejmową kadencję najprawdopodobniej nie będzie się ubiegał. Rozmawiamy o procesie lustracyjnym oraz blaskach i cieniach sprawowania poselskiego mandatu.

Adam Krzyśków zapowiada, że o kolejną sejmową kadencję najprawdopodobniej nie będ...


  • Data:

Adam Krzyśków zapowiada, że o kolejną sejmową kadencję najprawdopodobniej nie będzie się ubiegał. Rozmawiamy o procesie lustracyjnym oraz blaskach i cieniach sprawowania poselskiego mandatu.

Adam Krzyśków zapowiada, że o kolejną sejmową kadencję najprawdopodobniej nie będzie się ubiegał. Rozmawiamy o procesie lustracyjnym oraz blaskach i cieniach sprawowania poselskiego mandatu.

 

Lustracja... czy każda z osób publicznych powinna się tego bać?

 

Tylko te osoby, które urodziły się w niewłaściwym czasie. Może nie tyle powinny się bać, co nie być zbyt pewnymi. Nie wiadomo, jak ocenią lustratorzy IPN każde, rzeczywisty lub domniemany, a często zupełnie niewinnny kontakt z dawnymi służbami. O ile w „cywilnym” procesie karnym istnieje coś takiego jak domniemanie niewinności, o tyle w praktyce IPN jest odwrotnie: każda wątpliwość tłumaczona jest na niekorzyść kontrolowanego. Lustratorzy żyją w swoistym matrixie, posługują się schematami i wpasowują kolejne lustrowane osoby w gotowe scenariusze.

 

Jakie w pana przypadku wystąpiły takie „wpasowania”?

 

 

Na przykład jeden świadek w mojej sprawie został przesłuchany już po mnie, co nie powinno mieć miejsca. Zwykle dzieje się odwrotnie. Świadek ów, po 26 latach, na podstawie moich zeznań, „dodawał” swoje. Jego przesłuchanie wyglądało następująco. Śledczy: - To wszystko jest w papierach. Świadek: - No, jeśli jest w papierach, to pewnie tak było. Jednak co dokładnie w tych papierach miało się znajdować, ani czego „potwierdzenie” dotyczyło, nie miało znaczenia, bo tę część „zeznań” lustratorzy już odpowiednio wcześniej dopasowali. Przy takim systemie prawie nie ma szans na to, by udowodnić swoją niewinność, bo winę już i tak ma się przypisaną.

IPN wypracował swoistą manierę wydawania wyroków przed sądową rozprawą. Procedury śledcze są tak prowadzone, że osoba jest winna jeszcze zanim sprawa trafi do sądu powszechnego.

 

Ale jednak to on ostatecznie orzeka o tej winie?

 

 

To też ciekawa część tego postępowania. Decyduje tu sąd okręgowy, mimo że to „przestępstwo” czyli kłamstwo lustracyjne skutkuje co najwyżej krótkotrwałym zakazem pełnienia funkcji publicznych. Stawiane jest jednak w jednym szeregu z poważnymi zbrodniami: wielkimi aferami, wielokrotnymi zabójstwami itp., bo te leżą w gestii sądów okręgowych. Można by przyjąć, że te właśnie sądy są po prostu, z racji swoich dotychczasowych kompetencji, przyzwyczajone do sądzenia zbirów, więc każda osoba, które przed ich oblicze trafia, zbirem jest.

W IPN brak jest jasnych procedur, nagminnie manipuluje się tam aktami, korzystając z tzw. ich utajniania. To powoduje, że Polska przegrywa przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, co miało miejsce w przypadku byłego już posła Matyjka. A takie wyroki są już cztery. Zaistniał więc paradoks: IPN miał wyławiać grube ryby: agentów, szpiegów, osoby wyjątkowo niezasłużone dla obecnego ustroju, a tymczasem chwyta jedynie drobne rybki, a właściwie tylko plankton.


Reklama

 

 

Na tę chwilę w pana sprawie co się dzieje?

 

Kolejne bezterminowe odroczenie do czasu odtajnienia wszystkich dokumentów, które IPN był uprzejmy utajnić. Są to akurat takie akta, na podstawie których można by bez większego wysiłku podważyć wiarygodność świadków, a właściwie jednego. Bo za świadków robi dwóch byłych oficerów, z którymi jakoby miałem mieć kontakt. Jeden mówi, że po tylu latach to on nie jest w stanie stwierdzić, czy ze mną akurat rozmawiał, ile razy i o czym. Drugi natomiast to ten, który potwierdza w „ciemno” Dla IPN jest on wygodny, więc utajnił dokumenty, z których wynika, że wiarygodność tego akurat dawnego oficera jest bardzo wątpliwa. Co prawda, ja te akta widziałem, moi adwokaci też i sędziowie, ale zasadniczo nie można w procesie z nich korzystać, ani się odnosić do ich treści. Żeby było śmieszniej, to np. zeznania tegoż oficera może odtajnić lustracyjny oddział w Rzeszowie, bo tam był przesłuchiwany, a jego akta osobowe, to jeszcze jakieś wyższe formacje tajno-wojskowe. W kwestii odtajnienia, kompetencje są tak rozrzucone i rozmydlone, że nikt nie wie, kto, co i jak powinien. Ten galimatias stanowi podstawę orzeczeń Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości

 

To postępowanie jest też podstawą pana wstrzemięźliwości wyborczej przed następną kadencją?

 

Wygląda na to, że tak. Nie czuję się winny i nie przypuszczam, bym został skazany, ale jeśli proces nie zakończy się przed wyborami, to mój udział w kampanii będzie – w moim osobistym przekonaniu – niewskazany. Przeciwnicy polityczni PSL z pewnością to wykorzystają, a ja nie chcę i nie mogę w jakiś tam sposób, nawet jeśli niewielki, negatywnie oddziaływać na wynik wyborczy mojej partii.

 

Jeśli nie Krzyśków, to jakie inne nazwisko z naszego powiatu pojawi się na listach wyborczych PSL?

 

Oficjalnie nazwiska kandydatów zostaną zaprezentowane na Konwencji Wojewódzkiej PSL 25 czerwca. Nie jest tajemnicą, że toczą się dyskusje nad tym, by nasz powiat tym razem reprezentowała kobieta.

 

Poseł Żelichowski nawet już wyszedł przed orkiestrę i w wywiadzie radiowym wskazał na burmistrz Górską. Ona jednak, z tego co wiem, nie chce wejść na parlamentarną ścieżkę. Czyli chodzi o jakąś inną niewiastę?

 

Gwiazda Szczytna, w osobie pani burmistrz, jasno świeci na wojewódzkim firmamencie, więc nic dziwnego, że utkwiła w pamięci posła Żelichowskiego. Stąd być może i jego wypowiedź. Nic więcej na razie niemogę powiedzieć. Należy zachować cierpliwość do następnej soboty.

 

Cztery lata minęły szybko. Pana szczególne sukcesy i porażki w roli parlamentarzysty to...

Reklama

 

Musiałem się przede wszystkim nauczyć zasad funkcjonowania polskiego parlamentu i poruszania się w gąszczu nie tylko skomplikowanych procedur, ale i po budynku. Z racji zawodowych i zainteresowań zajmowałem się przede wszystkim sprawami środowiska i jego ochrony, pracując w tematycznej komisji. Za sukces uznaję odblokowanie inwestycji infrastrukturalnych poprzez uchwalenie nowych przepisów o ochronie przyrody. To dostosowało polskie przepisy do unijnych, bo ten brak groził cofnięciem finansowania unijnego. Jako poseł przyczyniłem się też do „rewolucji” śmieciowej, czyli ustawy, która daje samorządom pełne władztwo nad odpadami komunalnymi.

Niestety, nie udało się natomiast ustalić rekompensat z tytułu ograniczenia prawa własności przy tworzeniu różnych form ochrony przyrody. Tereny objęte ochroną ograniczają ich właścicielom i państwu sposoby i zakres gospodarowania, a mechanizmów, które by te ograniczenia kompensowały – nie ma. Mieliśmy obowiązek ustanowienia obszarów ochrony Natura 2000 np. po to, by zagraniczni turyści mieli możliwość przyjechać i popatrzeć na ptaszki, które u nich już wyginęły, ale nie mamy niczego w zamian, za zachowanie możliwości tego oglądania.

 

No niby korzyść będzie, z samych turystów...

 

Ale dla państwa to za mało. Można by na tym „wygrać” więcej, negocjując odpowiednie ulgi czy uprawnienia, zasięg inwestycyjny itp.

 

Jakieś praktyczne porady dla ewentualnego następcy bądź następczyni?

 

Specjalizacja. W parlamencie należy zajmować się sprawami, na których człowiek naprawdę się zna, bo nikt nie jest omnibusem. Lepiej być człowiekiem od załatwiania spraw, a nie od publicznych wystąpień. Nie można zapominać, że polityka jest grą zespołową i wymaga współdziałania z koalicjantami i poszanowania tych z opozycji. Początkowo pracowałem w kilku komisjach, ale ostatecznie zająłem się wyłącznie sprawami, na których merytorycznie się znam. Kiedy w gronie kolegów z komisji ochrony środowiska rozeszło się, że nie będę, najprawdopodobniej, kandydował ponownie, usłyszałem sporo głosów, i to z różnych stron sceny partyjnej, że szkoda, bo w tej akurat komisji mój udział i wiedza były przydatne. To był miły akcent z czysto ludzkiego punktu widzenia, ale też i dowodził, że mimo wszystkich opinii, w polityce ważna jest i oceniana nie tylko polityka.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama