Środa, 14 Maj
Imieniny: Agnieszki, Magdaleny, Serwacego -

Reklama


Reklama

Komendant Bogdalski „legalny” czy nie?


Kolejne zamieszanie wokół Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. I ponownie w roli głównej dziennik „Rzeczpospolita” i kierownictwo policyjnej uczelni. Tym razem dziennikarze zarzucają złamanie prawa ministrowi spraw wewnętrznych, który rzekomo powołując na komendanta-rektora Piotra Bogdalskiego złamał przepi...


  • Data:

Kolejne zamieszanie wokół Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. I ponownie w roli głównej dziennik „Rzeczpospolita” i kierownictwo policyjnej uczelni. Tym razem dziennikarze zarzucają złamanie prawa ministrowi spraw wewnętrznych, który rzekomo powołując na komendanta-rektora Piotra Bogdalskiego złamał przepisy ustawy o szkolnictwie wyższym.

Panie komendancie czy jest pan komendantem-rektorem WSPol legalnie, czy nie?

To pytanie raczej do dziennikarzy „Rzeczpospolitej”, bo to oni wywołali to całe zamieszanie. Według mnie i mojego poprzednika tak. Zostaliśmy powołani legalnie zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Komendant Główny Policji zaproponował moją osobę na funkcję komendanta-rektora, a minister powołał. Są opinie radców prawnych WSPol. w tej sprawie.

Skąd więc to całe zamieszanie?

Według stanowiska prawnego WSPol ani minister wyznaczając mnie na stanowisko komendanta-rektora, ani komendant główny składając ministrowi taką propozycję, nie naruszyli prawa. Warto zaznaczyć, iż problem sygnalizowany przez „Rzeczpospolitą” nie dotyczy tylko obecnego komendanta. W takich samych okolicznościach 13 sierpnia 2008 roku na kierującego WSPol został wyznaczony mój poprzednik. Przed objęciem stanowiska nie ukrywałem, że jestem zatrudniony na innej uczelni w charakterze nauczyciela akademickiego. W policji na taką pracę konieczna jest zgoda przełożonego, w moim przypadku komendanta głównego. I taką zgodę miałem. Zawsze jest to dodatkowe zajęcie zarobkowe względem służby, a udzielenie zgody jest uzależnione od możliwości jego wykonywania bez szkody dla policyjnych obowiązków. Co istotne, cofnięcie zgody może nastąpić w każdym czasie. Wszystko to jednoznacznie wskazuje, że najważniejsza dla policjanta jest służba w policji.

Wobec tego, jak traktować zatrudnienie pana na Uniwersytecie Warmińsko Mazurskim w Olsztynie. Podał pan, że to podstawowe miejsce pracy. Zdaniem „Rzeczpospolitej” ten fakt uniemożliwiał wyznaczenie pana na komendanta-rektora.

I to jest waśnie clou problemu, które pozwala zrozumieć całe zamieszanie. Pojęciem „podstawowego miejsca pracy” nie posługuje się ani kodeks pracy, ani pragmatyka służbowa, która reguluje stosunek służbowy policjanta. Jest to pojęcie właściwe wyłącznie dla ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym” i tam także zdefiniowane (art. 2 ust. 1 pkt 33 tej ustawy). Zgodnie z nią „podstawowe miejsce pracy” oznacza „uczelnię albo jednostkę naukową, w której nauczyciel akademicki lub pracownik naukowy jest zatrudniony w pełnym wymiarze czasu pracy, wskazaną w akcie stanowiącym podstawę zatrudnienia jako podstawowe miejsce pracy; w tym samym czasie podstawowe miejsce pracy może być tylko jedno”. Problem w tym, że komendant-rektor nie jest w WSPol nauczycielem akademickim i nie jest pracownikiem naukowym.

Kim jest zatem komendant-rektor?

Najprościej rzecz ujmując kadrą kierowniczą jednostki policji, czyli komendantem-rektorem. To stanowisko, a nie funkcja, jak w wypadku uczelni „cywilnych”. Jeżeli w uczelni cywilnej nauczyciel akademicki zostaje wybrany rektorem, nadal pozostaje na stanowisku adiunkta albo profesora, co znajduje odzwierciedlenie w jego akcie zatrudnienia. Jedyne co zmienia się w jego sytuacji, to że nie tracąc statusu nauczyciela akademickiego, dodatkowo przez okres kadencji pełni funkcję rektora. Jako nauczyciel akademicki nadal może firmować w swojej uczelni kierunki studiów i prowadzić badania naukowe. Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja w wypadku WSPol. Oficer policji, który zostaje komendantem-rektorem przestaje być jednocześnie nauczycielem akademickim. Jest to bowiem policyjne stanowisko, a nie dodatkowa funkcja, jak w wypadku uczelni cywilnych. W konsekwencji, komendant-rektor nie będąc nauczycielem akademickim, nie może w WSPol firmować kierunków studiów, prowadzić seminariów dyplomowych, czy przedstawić swojego dorobku naukowego przy ocenie parametrycznej jednego ze szczycieńskich wydziałów. Tak na marginesie, to samo dotyczy również zastępcy komendanta, dyrektorów instytutów oraz kierowników zakładów.


Reklama

To chyba niekorzystna sytuacja dla WSPol., bo „pozbywacie” się doświadczonej kadry naukowców. Są w uczelni, pracują, ale nie mogą dzielić się wiedzą ze studentami.

Zdecydowanie tak. W ten sposób ponad dziesięć osób, które mają stopnie naukowe nie może być uwzględnianych podczas akredytacji kierunków studiów czy oceny parametrycznej wydziałów. Trzeba podkreślić, że staramy się to zmienić ale, niestety, bez rezultatu. W marcu 2012 roku wystosowałem w tej sprawie pismo do Przewodniczącej Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Chodziło o to, aby w trakcie prac prowadzonych nad nowelizacją ustawy o szkolnictwie wyższym wprowadzić do niej odpowiednie zmiany. Wystarczyłoby dodać do niej przepis, według którego do osób zajmujących kierownicze stanowiska w uczelniach służb państwowych stosowane byłyby odpowiednio przepisy dotyczące nauczycieli akademickich. Podobna korespondencja była również prowadzona z Departamentem Prawnym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Wprawdzie otrzymaliśmy z tego departamentu interpretację przepisów opierającą się na wykładni celowościowej, według której kadrę kierowniczą WSPol. należy traktować tak, jak nauczycieli akademickich, jednak została ona odrzucona przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Nie przyjęło ono argumentów Departamentu Prawnego MSW i odmówiło zgody na wpisanie kadry kierowniczej szczycieńskiej uczelni do prowadzonej przez siebie bazy nauczycieli akademickich.

Czy brak statusu nauczyciela akademickiego w wypadku komendanta-rektora ma jakieś znaczenie z punktu widzenia zarzutów „Rzeczpospolitej”?

Według stanowiska WSPol ma i to podstawowe. W tym celu warto odwołać się do treści przepisów, na które powołuje się „Rzeczpospolita”. Zgodnie z art. 72 ust. 2 ustawy o szkolnictwie wyższym „Rektorem uczelni może być osoba posiadająca co najmniej stopień naukowy doktora. Warunkiem pełnienia funkcji rektora jest zatrudnienie w uczelni jako podstawowym miejscu pracy”. Z kolei art. 74 ust. 1 tej ustawy stwierdza, że „Rektora uczelni służb państwowych jako jednostki organizacyjnej właściwej służby wyznacza minister właściwy do spraw wewnętrznych spośród funkcjonariuszy właściwej służby państwowej, spełniających warunki określone w art. 72 ust. 2”, zaś ust. 2 tego przepisu „W szczególnych przypadkach minister właściwy do spraw wewnętrznych może wyznaczyć rektora uczelni służb państwowych spośród oficerów, niespełniających warunków określonych w art. 72 ust. 2, posiadających stopień we właściwej służbie państwowej odpowiadający co najmniej stopniowi generała brygady”. Zatem powstaje pytanie, jak należy interpretować te przepisy? Odpowiedź brzmi: odpowiednio do tego, jak w danym czasie kształtuje się „zewnętrzne otoczenie” normy prawnej. W tej chwili komendant-rektor jest policyjnym stanowiskiem kierowniczym, wobec czego WSPol. nie może być jego podstawowym miejscem pracy jako nauczyciela akademickiego. Tak stanowi wprost przytoczona wcześniej definicja ustawowa podstawowego miejsca pracy. Ten fakt nie uległby zmianie nawet wówczas, gdybym w chwili wyznaczenia na to stanowisko nie pracował w żadnej innej uczelni. Wobec tego należy przyjąć, iż aby obecnie zostać komendantem-rektorem WSPol należy być przynajmniej doktorem, który jest zatrudniony w tej uczelni. Chyba że jest się nadinspektorem Policji (odpowiednik generała brygady). Wtedy nie trzeba być zatrudnionym w uczelni. Oczywiście powyższa sytuacja może w przyszłości ulec zmianie. Wystarczy, że w ustawie znajdzie się sugerowany przez WSPol zapis o odpowiednim stosowaniu przepisów o nauczycielach akademickich do kadry kierowniczej uczelni służb państwowych. Wtedy treść art. 72 ust. 2 prawa o szkolnictwie wyższym będzie mogła być stosowana w pełnym zakresie. Podobna metamorfoza miała już miejsce w wypadku dziekanów i prorektora. Jeszcze niespełna dwa lata temu były to policyjne stanowiska kierownicze, teraz są to jedynie dodatkowe funkcje, które pełnią pochodzący z wyboru nauczyciele akademiccy.

Reklama

Gdyby jednak przyjąć odmienną interpretację przepisów.

Oczywiście można pominąć najbardziej podstawowe rodzaje wykładni prawa, jakimi są wykładnia językowa i logiczna. Wtedy należałoby się posłużyć wykładnią rozszerzającą i to z dyskryminującym wobec komendanta-rektora skutkiem.

Czyli?

Jeżeli przyjmiemy, że według prawa o szkolnictwie wyższym WSPol ma być podstawowym miejscem pracy komendanta-rektora, uniemożliwi to jego rozwój naukowo-dydaktyczny. Bez statusu nauczyciela akademickiego nie będzie on mógł w WSPol wchodzić w skład minimów kadrowych dla prowadzonych w tej uczelni kierunków studiów, nie będzie mógł prowadzić dyplomantów, nie będzie mógł ubiegać się o granty badawcze. Nauczycielem akademickim mógłby być jedynie poza WSPol. Jak widać na takiej wykładni nie zyska WSPol, a jedynie straci osoba zajmująca stanowisko komendanta-rektora.

Stąd zatrudnienie insp. Bogdalskiego w UWM ?

Tak. Jedynie tam byłem zatrudniony jako nauczyciel akademicki. Było to też moje podstawowe miejsce pracy jako nauczyciela akademickiego. Z punktu widzenia ustawy o policji, dodatkowe miejsce zatrudnienia, na które uzyskałem zgodę komendanta głównego.

Było?

Cóż. Komendant-rektor powinien być jak żona Cezara. Aby uniknąć niepotrzebnych spekulacji zrezygnowałem z pracy w UWM.

WSPol. od kilku lat nie ma dobrej prasy. Jak pan myśli z czego to wynika?

Pytanie, na które trudno znaleźć odpowiedź, to czemu po ponad pięciu latach stosowania stabilnej i, wydawałoby się, jasnej wykładni prawa, ktoś podejmuje próbę jej kwestionowania. Biorąc pod uwagę dotychczasową aktywność publicystyczną Rzeczpospolitej w odniesieniu do Policji, może wcale nie o rektora tu chodzi….

 

 

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama