W tym roku, po raz pierwszy, akcja „Szlachetnej Paczki” obejmie również gminę Wielbark. Liderem jest Katarzyna Maluchnik. - Los obarczył mnie poważną chorobą, ale na szczęście udało się ją pokonać. I tym swoim szczęściem, a także w ramach wdzięczności, chcę się podzielić – mówi.
Katarzyna Maluchnik to 30-latka, mama trójki dzieci, obecnie opiekująca się też schorowanym dziadkiem. W trakcie rozwodu, który sam w sobie był traumą, z ust lekarzy pani Kasia usłyszała wyrok: rak.
- Oczywiście wiem, że nie należą do rzadkości przypadki wyleczenia, ale to pierwsze uderzenie, fala zalewającej trwogi, gdy się słyszy taką diagnozę, jest straszne, nie do opisania – mówi.
Straszna była też półtoraroczna walka o życie, wielotygodniowe pobyty w szpitalach, gdy w domu na mamę wyczekiwały maluchy.
- Natan miał wówczas 2 lata, Antoś - 4, a Maja była już 9-latką – opowiada pani Kasia. - To chyba przeświadczenie, że jestem im potrzebna i strach, że mogłabym nie widzieć jak rosną, dorastają... wzmagały tę moją walkę z chorobą. I najbliżsi, rodzice, starsi bracia, bardzo mnie wspierali, pomagali we wszystkim. Wiele im zawdzięczam. Dziś, gdy postanowiłam zająć się organizacją Szlachetnej Paczki w gminie, to nawet nie wiem do końca, czy mobilizuje mnie to, żeby tak wiele rodzin potrzebuje wsparcia, czy też moja wewnętrzna potrzeba dzielenia się z innymi własnym szczęściem. Pokonałam śmierć, a to zmienia nastawienie do ludzi, do życia, uczy pokory i... miłości.
Błyskawiczna ekipa
Organizator, czyli krakowska Fundacja „Moja Wiosna”, zaakceptował panią Katarzynę jako liderkę, gdy wystapiły trudności organizacyjne. - Trochę wcześniej zgłosiłam się jako wolontariuszka, a gdy zabrakło na Wielbark lidera, ludzie z Fundacji zadzwonili do mnie i spytali, czy się podejmę. Zgodziłam się od razu – opowiada.
- To było niecały miesiąc temu. Obecnie wspomaga mnie aż 12 wolontariuszy, mamy wytypowane rodziny, które bezwzględnie potrzebują wsparcia. Udało nam się w tak krótkim czasie zrobić to, czym w innych rejonach grupy zajmują się już z pół roku.
Wolontariusze chętni do pracy zgłosili się nadspodziewanie szybko. Jak podkreśla wielbarska liderka, wszyscy są stosunkowo młodymi ludźmi, których łączy to, że już mają różne doświadczenia w zakresie społecznej działalności, jak też i to, że każda z tych osób ma za sobą niebagatelne problemy osobiste.
Tak jak i mnie, każdego z nich los w jakiś sposób doświadczył – mówi Katarzyna. - Być może właśnie to, podobnie jak w moim przypadku, stanowi impuls, tę wewnetrzną potrzebę pomagania innym. Wśród wolontariuszy są np. młodziutkie dziewczyny: Kornelia i Hania, które od dawna zajmują się ratowaniem bezpańskich zwierząt w gminie. Oni wszyscy są naprawdę wspaniałymi ludźmi. Większość z nich, a może i wszystkich, znałam od urodzenia, ale właściwie... nie znałam. Dopiero wspólne działania w ramach „Szlachetnej Paczki” nas połączyły. Wydaje mi się, że nigdy wcześniej nie miałam przyjaciół, a teraz mam ich liczną grupę.
Ogrom społecznych potrzeb
Do wsparcia, na terenie gminy, wytypowano aż 12 rodzin. Warto przypomnieć, że występujące w rodzinach potrzeby, ich sytuacja życiowa i materialna, nie są jedynym kryterium kwalifikacji. Ideą „Szlachetnej Paczki” jest niesienie pomocy tym, którzy przede wszystkim sami podejmują próby, by swój los poprawić.
- To nigdy nie jest łatwe, a często wręcz niemożliwe. W trudne sytuacje rodziny wpadają z najróżniejszych powodów: brak pracy, śmierć, samotność, choroby... Wiele osób znosi swoj los w milczeniu, kryją się ze swoimi problemami, mają w sobie jednocześnie dużo takiej osobistej godności, która nie pozwala im prosić o pomoc. I zadaniem nas, wolontariuszy „Szlachetnej Paczki”, jest znalezienie takich właśnie osób, takich rodzin, w przypadku których udzielona pomoc może sprawić, że ich życie zacznie się toczyć lepszymi torami, że łatwiej im będzie wyjść z przysłowiowego dołka – podkreśla pani Katarzyna. - Każdą z tych rodzin musieliśmy odwiedzić, przeprowadzić wywiad, a to też nie było proste. Trzeba było zdobyć ich zaufanie, bo w wielu przypadkach to osoby skrzywdzone przez innych, przekonać, że przyjmowanie pomocy w sytuacjach skrajnych nie jest niczym hańbiącym, przełamać ich pesymizm, często przekonanie, że nic dobrego już ich w życiu nie czeka.
Wolontariusze docierali do potrzebujących w różny sposób. Najczęśniej z „polecenia” czy to GOPS-u, czy innych instytucji i osób. - Zgłoszeń było więcej, ale nie wszystkie rodziny zgodziły się na udział w tej akcji. Nie w każdym przypadku udało nam się przełamać ich wstyd, bo często to właśnie wstyd jest takim hamulcem, który powstrzymuje przed szukaniem pomocy. To hamulec, który ma jeszcze dużą moc, szczególnie w środowiskach wiejskich.
Ogrom dobrych ludzi
Działania wolontariuszy „Szlachetnej Paczki” idą zwykle dwutorowo. Poszukiwani są nie tylko ci, którzy pomocy potrzebują, ale i ci, którzy jej udzielą. Formalnie polega to na tym, że na stronie internetowej Szlachetnej Paczki zarejestrowane są rodziny zakwalifikowane do wsparcia. Każdy chętny darczyńca może się zapoznać z ich opisem, zawierającym także zakres najpilniejszych potrzeb, wybrać tę, której chce pomóc. Na tej samej stronie taki darczyńca się zgłasza z chęcią pomocy, pozostawia swoje dane. Wtedy kontaktują się z nim wolontariusze.
- Zasadą jest, że darczyńcy mają pozostać anonimowi. Nie kontaktują się bezpośrednio z rodzinami, które wspierają, chyba że ta rodzina wyrazi na to zgodę. Taki wspierający może zrealizować potrzeby wybranej rodziny sam albo też zebrać grupę np. znajomych i zrobić to wspólnie. Wspierającymi mogą być nie tylko osoby fizyczne, ale też firmy – omawia zasady pani Katarzyna. - Naszym zadaniem, wolontariuszy, jest przekonanie osób i firm, by tymi darczyńcami zostali. I przyznać muszę, że naprawdę jest takich osób sporo, nie tylko z naszej gminy. Na przykład wśród już zgłoszonych naszych darczyńców jest pani z Warszawy. To bardzo budujące. Zachęca do działania, pokazuje, że jest w tej akcji głęboki sens.
To właśnie darczyńcy, samodzielnie, przygotowują paczki. W tzw. „weekend cudów”, czyli w tym roku 11-12 grudnia, dostarczają te paczki do magazynu.
- Ten w Wielbarku znajduje się w centrum miasta, w pustym obecnie lokalu po sklepie. Punkt ten jest wyraźnie oznaczony, łatwo trafić – zapewnia liderka. - W tym roku, jak już mówiłam, ruszyliśmy z tą akcją w Wielbarku po raz pierwszy i dość późno. Dlatego wiele jest jeszcze do zrobienia, dlatego wciąż jeszcze potrzebni są darczyńcy – mówi Katarzyna Maluchnik. - Zachęcam do udziału, do wspierania naszych rodzin. Naprawdę tej pomocy potrzebują i na nią zasługują.
Wielkie gratulacje dla Państwa! Być razem ponad 50lat to wspaniały wzór do naśladowania! Wydaje mi się, że słowa krytyki, które uwidoczniły się w komentarzach zostały stworzone przez pracowników ratusza, którzy czują się winni i stosują taktykę obrony przez atak i tu należałoby zacytować klasyka \"Nie idźcie tą drogą!\"
Gość
2025-07-10 00:27:32
Urząd dał ciała i tyle, zwłaszcza, że Połukord jest znanym - w stanie spoczynku - wieloletnim pracownikiem i szefem Rejonu Dróg w Szczytnie. Nie wiem w jakich mediach społecznościowych funkcjonuje p. Połukord, ale może jak nie ma go w tik toku - to go po prostu nie ma. Taka ta sztuczna inteligencja (dawniej tzw. pracująca) w urzędzie. A co do w miłości i małżeństwie nie czeka się na medale, to skoro \"Senior\" i \"Seniora\" niech odstąpią na łamach lokalnej prasy z odmową przyjęcia medalu z 50 - lecie pożycia, a przede wszystkim niech nie składają o ten medal wniosku. Namawiajcie także swe dzieci, czy też wnuki, o odstąpienie od pobierania 800 plus, bo dzieci się ma z miłości - a nie dla pieniędzy.
Zdumiony
2025-07-09 13:26:14
Proszę o ocenę wiarygodności: udział w badaniu, to 2/3 mieszkańcy samych Dźwierzut, a tylko 1/3 to mieszkańcy z terenu gminy. We wsiach poza Dźwierzutami mieszka 3/4 ludności gminy.
mieszkanka
2025-07-09 11:14:53
Cieszę się, że jeszcze są w Polsce ludzie, którzy myślą jak Pan, którzy nie dają sobie mydlić oczu i dyktować, co jest dobre, a co złe, tylko sami potrafią ocenić, że coś jest uczciwe lub nie, bez względu na to, czy dotyczy to kogoś, kogo się popiera czy nie. Obawiam się jednak, że takich ludzie nie jest już wielu i jest to zła wiadomość dla nas wszystkich, bez względu na to, w co wierzymy i na kogo głosujemy.
Kowal
2025-07-08 22:54:44
Te żarciki niech zatrzyma dla własnej żony. Ciekawe, czy taki mądry jest w domu.
Julita
2025-07-08 20:27:35
Mam Stare auto audi 80 b 4
Marcin Wilczewski
2025-07-08 19:58:37
Czy dla medali składa się przysięgę małżeńską? Liczy się szczera miłość, która nie szuka poklasku i jakiś odznaczeń. Najważniejsze szczera miłość.
Seniora
2025-07-08 18:35:26
pewnie mamusia malowała się i nie dostrzegła mrugajacego czerwonego światła
konrado
2025-07-08 09:00:57
Za czasów burmistrzów Bielinowicza, ś.p. Kijewskiego i Żuchowskiego - to ludzie dostawali telefony, lub korespondencję \" w związku z tym, iż z dokumentów wynika...\", czyli informację o trybie organizacji uroczystości i zgłaszania chęci w niej udziału. Ale wtedy to urzędnicy wiedzieli do czego służą. Było się świadkiem takich jubileuszów. Nigdy nie było takiej poruty. Ale w biurze obsługi interesanta niejedno pismo ginie. Bez obrazy - trafi się jakiś stażysta bez opieki - i problem gotowy. Ale już o takie sprawy trzeba się w sposób szczególny troszczyć. I rzeczywiście - co to jest - masz 50-lecie małżeństwa i z tego honorowe odznaczenie, urzędową fetę, ale odkładają ci to wszystko na następny rok, a wiadomo, czy dożyjesz? Ty, albo twoja połowa? Zawsze jest aktualne: myślałem, że sięgnąłem dna, a tam usłyszałem pukanie z dołu. Może jednak Pan Połukord z Małżonką - postacie w Szczytnie powszechnie znane - zasłużą na odpowiednie potraktowanie przez p. burmistrza. Ale na końcu się wyzłośliwię - tak to jest z inoziemcami. Pływają po cudzych wodach i błądzą.
Śmieszek
2025-07-07 17:44:24
Daleko do Szczytna ale pomysł przedni. Zamiast tracić pieniądze na rozrywki iść do lasu po spokój.
Kuba
2025-07-07 15:41:44