W kwiatki, świnki, lisy czy monstery… kosmiczne, różowe, czerwone, zielone, niebieskie, wzorzyste, na szyję, na spacer czy do spania… a może z GPS, specjalistycznym krętlikiem, szeklą, torebką, wodoodporne, z pluszu, a może stylówka na oficjałki: mucha, krawat czy kokarda - psia moda nie musi być typowa, a Nikola Czerniewicz pokazuje, że twój czworonożny przyjaciel też może wyróżniać się z tłumu, mieć swój styl i modową kolekcję. Tym się właśnie na co dzień zajmuje - tworzy spersonalizowane akcesoria dla psów - na indywidualne zamówienie pańci lub pańcia już z całej Europy. Oto kreatorka psiej mody z Dzierzek - jej miłość, pasja i fach...
Przejeżdżając przez Dzierzki nie spodziewam się napotkać billboardu, czy jakiejś tablicy z reklamą lokalnego biznesu - no chyba że w trakcie wyborczej gorączki. A jednak taki stały element krajobrazu w Dzierzkach jest i to już od dłuższego czasu. To niewielka reklama “Akcesoriów dla psów” - smycze, obroże, adresówki i takie tam. Zwykle po prostu przy niej przejeżdżałem nie zastanawiając się głębiej, co i kto tak naprawdę się za tym szyldem kryje.
Do czasu, kiedy z usług tej firmy skorzystała moja żona. Zamówiła obrożę z imieniem naszego psa i numerem telefonu, gdyby się gdzieś szczeniak zabłąkał. Z przekazu Gosi wywnioskowałem, że w sprawie z obrożą ukryta jest fajna historia młodej kobiety, która pasję i miłość do psów zamieniła w sposób na życie, więc odwiedziłem pracownię i ja. Stoi tuż za wjazdem na posesję. To przystosowany do całorocznej pracy kontener.
W środku pełne regały z tekstyliami, na ścianie przy wejściu gotowe produkty: smycze, obroże, szarpaki. Uderzają po oczach wyszukanymi wzorami i kolorami. Niektóre mają wyszyte imiona… Leżą też na stole za laptopem, z którego “leci” muzyka. Wszędzie tego pełno. Przy profesjonalnej maszynie Nikola, na legowisku obok jej suczka Cynka i puste miejsce po Nutce…
Odeszła ponad trzy miesiące temu - pod koniec maja, ale bez niej nie byłoby też tej historii… To właśnie dzięki Cynce i Nutce Nikola, wówczas 21- letnia młoda kobieta zaczęła szyć psie akcesoria… Ich imiona są też ukryte w nazwie firmy: C&N - Accessories for Dogs… Ale niech Nikola opowie Wam sama:
Nikola, dlaczego zaczęłaś szyć te wszystkie rzeczy dla psów? Sklepy zoologiczne są tego pełne, nawet u weta idzie kupić…
Jest tego sporo. Ale to masówka, taka dość nudna na dłuższą metę. Owszem, te rzeczy lepiej lub gorzej działają, ale chciałam, żeby moje sunie miały coś wyjątkowego, indywidualnego, coś ekstra, bo na to zasługują. Szukałam, ale nie mogłam niczego znaleźć. Dlatego postanowiłam uszyć im sama. Zaczęłam szukać materiałów w pasmanteriach w Szczytnie, ale wyboru praktycznie na takie produkty nie było. Dopiero po przeszukaniu chyba wszystkich pasmanterii w Olsztynie znalazłam coś, co by mi odpowiadało. Znalazłam jakieś okucia kaletnicze, też w Olsztynie. Przyjechałam do domu i siadłam do maszyny do szycia, którą mieliśmy w domu… Było ciężko, ale się udało. Zrobiłam kilka rzeczy. Potem wstawiłam je do internetu na swojego facebook’a. I tak to się zaczęło.
Który to był rok?
2018.
Wtedy zaczęły się pierwsze zlecenia?
Tak. Kilka drobnych zamówień, głównie od znajomych. Ale poczułam wtedy, że to jest coś, co sprawia mi ogromną radość. Pomyślałam: czemu nie? (wskazuje na upamiętniającą tamtą chwilę tablicę, która wisi na ścianie pracowni): 01.12.2018 r. “Szyjemy dla psów… z sercem”.
C&N … skąd nazwa? Od Twoich inicjałów czy jednak psich?
Dobre pytanie. Większość osób myśli, że to pierwsze litery mojego nazwiska i imienia, ale tak naprawdę to od imion Cynki i Nutki…
Bo to dla nich zaczęłaś tworzyć…?
Tak. Bez nich by tego w ogóle nie było. Kocham psy, zawsze były w moim życiu i nie wyobrażam sobie, by było inaczej. W maju odeszła Nutka, chorowała. Serce mi pękło, ale tak naprawdę zapisała się już na zawsze w moim życiu. Mam dzięki niej i Cynce swoją firmę i robię to, co lubię. Uważam, że to dar.
A jak z szyciem? Jesteś zawodową krawcową?
(śmieje się) W ogóle nie miałam z tym nic wspólnego. Jestem po technikum hotelarskim, które ukończyłam w “dwójce” (Zespół Szkół nr 2 w Szczytnie - red.). Mało tego. Wtedy, kiedy zaczynałam szyć, zajmowałam się robieniem paznokci - wykonywałam manicure hybrydowy. Więc doświadczenia krawieckiego nie miałam.
Zrobiłaś jakiś kurs z szycia?
Nie. Wszystkiego uczyłam się sama. Przychodziło samo w miarę pracy. Metodą prób i błędów. Po prostu bardzo chciałam zrobić to, co wymyśliłam dla moich psów. Ale z czasem, jak zaczęłam robić rzeczy z twardszych materiałów, musiałam pomyśleć o profesjonalnym sprzęcie, bo na domowej maszynie to była już zbyt ciężka praca.
Widzę. Masz dziś profesjonalny sprzęt…
Tak, dwie maszyny przemysłowe. Jedna do średnich i lekkich materiałów. Druga do ciężkich. Praca na nich nie ma w ogóle porównania z maszyną “domową”. To czysta przyjemność.
Mówiłaś, że kiedy zaczęłaś szyć, robiłaś paznokcie. Słowem miałaś wybór, ale zostałaś przy akcesoriach dla psów…
Miałam dylemat, bo po prostu lubię pracować manualnie. Za akcesoriami przemawiało kilka czynników. Jednym z nich był czas. Umówienie z klientką na konkretną godzinę ustawia rygor i termin. Kiedy doszło szycie, sprawy z czasem mocno się skomplikowały. Latałam od roboty do roboty. Musiałam wybrać. I wybrałam akcesoria. Tutaj mam większą swobodę organizowania sobie czasu. Inną sprawą jest to, że po prostu uwielbiam widzieć radość klientów kiedy odbierają moje produkty. Kiedy przymierzają je swojemu zwierzakowi oboje się cieszą… To w tej pracy dla mnie najprzyjemniejsza część. Czysta radość.
Co szyjesz? Wiem, że na zamówienia, ale czy masz jakąś stałą ofertę, kolekcję?
Mam wzory rzeczy, które produkuję, można powiedzieć, seryjnie. Oprócz internetu można je kupić w sklepie zoologicznym Kapibara na Redykajnach w Olsztynie. Niekiedy zdarza się, że klient zamówi coś, na co nigdy bym nie wpadła, to wtedy wprowadzam ten produkt do oferty. W ten sposób sprawdzam co się sprzedaje, a co mniej. Co się podoba. Staram się po prostu odpowiadać na potrzeby rynku.
Jak się teraz zaopatrujesz? Mówiłaś że pasmanterie nie mają za dobrej oferty dla Twojej działalności. Z okuciami jest podobnie?
Tkaniny zamawiam w drukarni, która robi nadruki. Kupuję materiały na metry. Okucia zamawiam w hurtowniach kaletniczych nawet z Czech. Stawiam na elementy najwyższej jakości.
Zamówienia zbierasz głównie przez profil firmy na facebooku… ale pokazujesz się też gdzieś ze swoimi produktami fizycznie?
Oczywiście. Jeżdżę na wystawy psów, na różne targi i imprezy. Ostatnio byłam ze swoim stoiskiem na Jarmarku Jakubowym w Olsztynie. Mam namiot. Baner na niego też zrobiłam sama. Co mogę to robię sama, by zaoszczędzić na kosztach.
Myślałaś mieć swój własny sklep internetowy?
To byłoby fajne, ale sprawa jest skomplikowana przy moich produktach. One są personalizowane, to znaczy, że każdy klient może zażyczyć sobie, co chce. Takie profilowanie ciężko uzyskać za pomocą sklepu, bo jest problem z prezentacją finalnego produktu. No i jest jeszcze sprawa kosztów… Jest za drogo. Taki sklep trzeba jeszcze utrzymać.
Co oprócz modowych stylizacji wyróżnia twoją firmę?
Przede wszystkim chyba to, że robię pełną gamę akcesoriów, zarówno dla psów małych, jak i tych największych. Zdarzyło mi się nawet zrobić kantar dla konia na zamówienie klientki z Pasymia. Inne firmy mają raczej specjalizację. Albo robią dla małych i średnich albo dla dużych psów. U mnie tego nie ma, bo nie ma masówki. Każdy produkt robię własnoręcznie.
Jak dziś wygląda u Ciebie sprawa zamówień? Głównie przez internet? Polska? Czytałem, że na niektóre produkty klienci muszą zdjąć z zwierzaka miarę…
Co do miary, to oczywiście - bez tego się w większości przypadków nie da. Szyję po prostu na miarę. Dlatego to ważne, by wszystko pasowało i miało wygląd. Można zamawiać przez profil mojej firmy na fb wysyłając prywatną wiadomość. Jestem niemal cały czas online. Moja działalność to głównie internet. Ze Szczytna czy z okolic nie ma tego zbyt wiele. Może dlatego, że się słabo reklamuję (śmiech). Ale nie mogę narzekać. Wysyłam swoje produkty już niemal po całej Polsce i Europie. Ostatnio dla klienta ze Szkocji…
Wiem już, że to, co robisz zawodowo sprawia Ci ogromną radość, zwłaszcza finał… W ogóle jest coś, co daje Ci więcej satysfakcji niż to?
Czas który spędzam z moimi psami, znaczy… teraz już tylko z Cynką. Uwielbiam chodzić z nią na spacery do lasu. Nie trzeba mi więcej.
włodarze najpierw oddali prawie darmo, a teraz wydadzą 18 mln - mistrzowie zarządzania i gospodarności na skalę światową. No ale kto komu zabroni wydawać lekką ręką nie swoje pieniądze.
Profesor
2025-10-22 12:32:08
No niby fajnie, ale co to ma wspólnego z Kulturą?
ciekawa
2025-10-22 10:06:41
Mnie się chce, aby nad Wisłą zawitał zdrowy rozsądek! Mnie się chce i hariri i pizzy i kebabu, sajgonek, sushi i tam innych potraw tzw. egzotycznych. Nie wspominając o kiełbaskach z jajkiem na śniadanie, a jeszcze grillowany halumi. A co nie wolno? A skąd się to bierze? Stąd, że ludzie są różnych światów kulturowych i dzielą się z tym, co mają najbardziej smakowite. A my zawsze z tymi pierogami i gołąbkami, a zwłaszcza z bigosem. Co do tych potraw nic nie mam, ale jak mogę w Szczytnie skosztować czegoś ciekawego z innych kultur (aby nie napisać z innych światów) to chętnie! No to tak - aby nie napisać wprost. Pozdrowienia.
Szczytnianin po podróżach
2025-10-22 04:12:51
Panie Szepczyński, naprawdę czas na trochę wiedzy, zanim zacznie Pan mówić ludziom, że „opór był zbyt duży”. Wielbark to nie pustynia, tylko spokojna, zielona gmina Warmii i Mazur, gdzie ludzie chcą po prostu normalnie żyć. A Pan chciał im postawić jedne z największych wiatraków w Polsce, a może i w całej Europie, dosłownie kilkaset metrów od domów. Proszę nie mówić, że to „czysta energia”. W Niemczech, które przez lata były wzorem zielonej transformacji, farmy wiatrowe są masowo rozbierane. Okazały się mało rentowne, hałaśliwe, niszczące krajobraz i nieprzewidywalne. Produkują prąd tylko wtedy, gdy wieje wiatr,a kiedy nie wieje, sieć musi być zasilana z gazu albo węgla. To nie ekologia, tylko drogi, niestabilny i dotowany interes. Zamiast niszczyć warmińsko-mazurski krajobraz, powinniśmy inwestować w geotermię, biogazownie, fotowoltaikę dachową i małe reaktory jądrowe (SMR). To są źródła energii przyszłości… czyste, przewidywalne i naprawdę opłacalne. A nie wielkie turbiny, które po 15 latach będą bezużyteczne i których łopat nikt nie potrafi zutylizować. Ludzie z Wielbarka mieli rację, protestując. To nie oni potrzebują edukacji to Pan powinien zrozumieć, że Warmia i Mazury to nie przemysłowy poligon dla cudzych interesów, tylko miejsce, gdzie powinno się chronić przyrodę i zdrowie mieszkańców.
Potok
2025-10-22 00:42:04
Szkoda, że nie padło pytanie o Huntera. Przez krótki czas był jego członkiem ;)
NIetzsche
2025-10-21 17:34:41
40 lat w samorządzie czyli zero wytworzonej wartości przez całe życie. Rzeczywiście jest czego gratulować
Dobre
2025-10-21 16:18:12
już sie nie wroci, teraz jedno dziecko i psiecko. może 2, 3 wnuki albo żadnego. po co robić dzieci na wojne????
Marcel
2025-10-21 11:49:30
Mnie się zawsze wydawało, że lekarze szpitalni, ale i nie tylko, maja przeszkolenie wojskowe. Chociaż wiadomo, że pole walki się zmienia, o czym świadczą doniesienia lekarzy działających na Ukrainie. Ale to wszystko dobrze. Tylko co z pacjentami cywilnymi? W zasadzie wiadomo, co nas czeka. Szpital w Szczytnie jest wzbogacany o różnego rodzaju sprzęt i możliwości (tomografy, rezonanse, oddział rehabilitacji). Tylko czy będzie to dostępne dla mieszkańca powiatu. Bo to może tylko pod kątem operacji \"W\"? No proszę, aby ktoś na to pytanie odpowiedział. Czy to ma być tylko lazaret? Ja wojsku nic nie żałuję, ale cywile, jako zaplecze wojska też muszą mieć jakieś zabezpieczenie...
Taki sobie czytelnik
2025-10-20 20:29:59
Ale o co chodzi z tym szyldem? Bo nie rozumiem. Czy coś się zmieniło?
Zdumiony
2025-10-20 19:17:13
Nareszcie ktoś pomyślał!
Marek
2025-10-20 16:38:45