Środa, 15 Październik
Imieniny: Alany, Damiana, Liwii -

Reklama


Reklama

Aneta Krzyszkowska, sołtys Łatanej Wielkiej: - „Nie ufamy już na słowo”


W Wielbarku odbyła się debata o planach budowy farmy wiatrowej na terenie gminy. W czwartek, 25 września, mieszkańcy spotkali się z organizatorami z Fundacji Nowej Wspólnoty, by rozmawiać o korzyściach i zagrożeniach związanych z inwestycją. Po debacie o sprawie porozmawialiśmy z Anetą Krzyszkowską, sołtysem Łatanej Wielkiej i pełnomocnikiem komitetu „Stop wiatrakom w Wielbarku”.



Po debacie burmistrz i przewodniczący rady ogłosili: „temat wiatraków zamknięty”. Wystarczy?

To krok, ale nie pewność. Pewność da plan ogólny gminy, w którym będzie konkretny zapis, że w naszej gminie nie można budować wiatraków. Do uchwalenia planu wciąż mamy daleką drogę. Dlatego prosimy radnych o uchwałę intencyjną: krótki, konkretny dokument „rezygnujemy z farm wiatrowych”, przegłosowany na najbliższej sesji. Taki ruch odbuduje nieco nasze zaufanie do pana burmistrza i radnych.

 

Jak pani ocenia samą debatę?

Potrzebna i spokojna. Emocje były, ale bez ataków osobistych. Ludzie usiedli, powiedzieli: korzyści, koszty, ryzyka. Szkoda, że tak późno. Debata powinna pojawić się na początku tematu wiatraków. Być może nikt nikogo tu nie przekonał, ale spojrzeliśmy na problem szerzej, poznaliśmy wzajemną argumentację. Rozmowa zawsze jest dobra.

 

W sali GOK Wielbark, gdzie odbyła się debata był obecny jedynie burmistrz Jerzy Szczepanek, przewodniczący Dariusz Szepczyński, radna powiatowa Barbara Pac, nie było innych radnych...

To bardzo zły sygnał dla mieszkańców. Dodam, że żaden z samorządowców nie miał odwagi usiąść w miejscu dla osób debatujących, siedli na widowni. To pokazuje brak gotowości do rozmowy. Stąd utrata zaufania do burmistrza, przewodniczącego i radnych. Stąd nasz postulat uchwały intencyjnej.

 

Zwolennicy wiatraków mówili o energii, podatkach, nowych projektach. Przekonują?

Prosimy o liczby, harmonogramy, umowy, mechanizmy kontroli. Bez dokumentów to marchewki. Patrzymy na realny bilans: wiatraki nie dadzą skali zatrudnienia jak IKEA (około 1500 etatów). Dla społeczności klucz to miejsca pracy, wpływy realne, a nie obietnice. My bronimy środowiska, naszych domów. Wiatraki naprawdę popsułyby krajobraz, życie zwykłym ludziom nie dając w zmian kompletnie nic.


Reklama

 

Przeciwnicy wiatraków słyszą zarzut: „zablokujecie każdą inwestycję”. Czy nie boi się pani, że teraz mieszkańcy pójdą waszym przykładem i rzeczywiście będą blokować „wszystko”. Do tej pory Wielbark był „otwarty”, dlatego przyciągnął wielu inwestorów. Mówili – tu jest klimat. Samorząd pomaga. Mieszkańcy wyrozumiali. Dzięki temu Gmina Wielbark stała się gospodarczym sercem powiatu...

Nie mamy takiej intencji. Wielbark przyjmował inwestorów i na tym zyskiwał. Doskonale to wiem. Problem pojawia się, gdy koszty uciążliwości spadają na mieszkańców, a gmina „umywa ręce”. Rola samorządu to mediacja i egzekwowanie ustaleń. Inwestor nie może przerzucać kosztów na mieszkańców. Musi tu być dialog i korzyść dla mieszkańców, gminy.

 

Co konkretnie zawiodło przy wiatrakach?

Informacja i kolejność. Najpierw konsultacje, potem decyzje. Nikt nie lubi, gdy coś dzieje się za jego plecami. A tak to wyglądało. Najpierw rozmowy z tymi, którzy żyją najbliżej planowanych masztów.

 

Władze mówią: „nie będziemy działać wbrew mieszkańcom”. Wierzycie?

Chcemy wierzyć, ale potrzebujemy narzędzi. Uchwała intencyjna teraz. Plan ogólny bez wiatraków – docelowo. To przywróci spokój i współpracę.

 

Podczas debaty padł wątek „miasto kontra wieś”. Co Pani miała na myśli?

Cel mamy wspólny: klimat i środowisko. Styl życia różni się. Wieś żyje oszczędniej, zużywa mniej, dba o otoczenie codziennie. Gdy „miasto” chce naprawiać planetę kosztem wsi, rodzi się opór. Zamiast narracji winy – proponuję rozmowa o realnym wpływie, marnotrawstwie, nadkonsumpcji.

Reklama

 

Co dalej z OZE w gminie?

Nie mówimy „nie” dla OZE. Mówimy: „pokażcie dane, warunki, kontrolę, korzyści i koszty dla mieszkańców”. Biogazownia? Data center? Inne technologie? Rozmawiajmy na dokumentach, nie na slajdach. Wtedy można uzgadniać i budować zgodę.

 

Jeden postulat na dziś?

Uchwała intencyjna rady o rezygnacji z farm wiatrowych. Jedna strona, jedno głosowanie. A potem szybka praca nad planem ogólnym bez wiatraków. Zaufanie wraca przez czyny, nie deklaracje.

 

Więcej takich ciekawych informacji, i to dużo szybciej niż w internecie,

przeczytasz w papierowym wydaniu "Tygodnika Szczytno". Zachęcamy do lektury.



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama