40 lat w samorządzie, jedna kadencja w fotelu burmistrza, życie w rytmie Pasymia i rodzinnych podróży. Lucyna Kobylińska, była burmistrz, dziś emerytka i fanka motocykli, mówi wprost: uśmiech nic nie kosztuje, a daje więcej niż niejeden projekt inwestycyjny. Co powiedziała o sobie Ewie Lubińskiej? Sprawdź w tej rozmowie.
- Cieszy mnie to, że młode pokolenie, na które stawiałam, ma w sobie werwę, czuje samorząd i udaje mu się odbudowywać naszą gminę – mówi była burmistrz Pasymia Lucyna Kobylińska.
Zrezygnowała z pracy w samorządzie, ale cały czas czuwa, obserwuje, stara się wesprzeć swoim doświadczeniem i wiedzą gminę, z którą jest związana od urodzenia.
- Postanowiłam przejść na emeryturę z kilku powodów - mówi Lucyna Kobylińska. - Decydującymi były te, które są w życiu najważniejsze, czyli zdrowie i rodzina.
40 lat w samorządzie
Pasymianka ma za sobą 40 lat doświadczeń w samorządzie. Zaczynała jako referent odpowiedzialny za realizację zadań związanych z rozwojem kultury w gminie. W krótkim czasie awansowała na stanowisko kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Pasymiu. Była aktywna, a pracę traktowała jak służbę. Ta aktywność została zauważona.
- Kiedy powstawały powiaty, zostałam zgłoszona do kandydowania na radną rady powiatu szczycieńskiego i uzyskałam w wyborach jedno z najlepszych poparć społecznych - wspomina.
Radną powiatową Lucyna Kobylińska była aż 12 lat, i to radną aktywną (a wiadomo, nie każdy radny taki jest). Przede wszystkim słuchała ludzi. Żadna z osób, które potrzebowały wsparcia nie wyszła ze spotkania bez pomocy.
- Praca w radzie była bardzo dobrą szkołą samorządności i przydatną w zdobywaniu wiedzy przydatnej m.in. na stanowisku burmistrza i w Urzędzie Marszałkowskim, gdzie zajmowałam się Programem Wsparcia dla Ochotniczych Straży Pożarnych w naszym województwie – mówi pasymianka, która do OSP należy już od 1979 roku i dodaje: - Bardzo dobrze wspominam czas pracy w Urzędzie Marszałkowskim. Nie tylko zdobyłam ogromne doświadczenie z zakresie finansów i bezpieczeństwa, ale też poznałam wspaniałych, kreatywnych ludzi. Niektóre przyjaźnie trwają do dzisiaj.
To była praca na całą dobę
Pani Lucyna była burmistrzem Pasymia od 2002 do 2006 roku.
- To był bardzo trudny czas dla samorządu - wspomina. - Kiedy zaczynałam urzędowanie, nasza gmina była w trudnej sytuacji finansowej. Nie wykorzystała swoich możliwości, ażeby sięgnąć po środki przedakcesyjne. Skupiłam się na przygotowywaniu zadań inwestycyjnych, infrastrukturze (drogi, wodociągi, stacja uzdatniania wody i inne newralgiczne rzeczy). Ważnym dla mnie celem było przystąpienie do uchwalenia planu zagospodarowania przestrzennego. To była furtka wyjścia z kryzysu. Dokument ten dawał możliwość zapewnienia ładu przestrzennego i zrównoważonego rozwoju gminy.
- Wspomnę, że wstąpiliśmy do UE 1 maja 2004 r. Lata 2004-2006 to okres wspierania nowych państw członkowskich i rozwoju regionalnego. Dlatego ważne było przygotowanie gminy do środków zewnętrznych – kontynuuje Lucyna Kobylińska. - Przyznam, że moja kadencja, jako burmistrza była trudna, ponieważ gmina zaciągnęła kredyt w euro i w tym niełatwym okresie dla kredytobiorców bankowych, dług wzrósł dwukrotnie. W przypadku nadmiernego zadłużenia wkracza komisarz. Walką o przetrwanie było oszczędzanie. Po dwóch latach gmina wyszła na prostą. Teraz obserwuję z zadowoleniem, jak nasza gmina powoli się odbudowuje. Nowy burmistrz Marcin Nowociński już pozyskał sporo środków na inwestycje. Rozmawiałam z panią sekretarz Barbarą Trusewicz, przybliżyła mi plany inwestycyjne. Cieszę się, że będzie realizowany duży projekt turystyczny: nowe pomosty, plaża i plac zabaw dla dzieci, bo o tym marzyłam. Powstają nowe drogi, ulice. Widzę, jak aktywny stał się po ostatnich wyborach Miejski Dom Kultury. Ma nowy, bogaty w wydarzenia kalendarz. To cieszy, a w sercu budzi się nuta samorządowca.
Lucyna Kobylińska była również wicewójtem Gminy Jedwabno, jednak po pewnym czasie postanowiła odejść, mimo że jej praca w urzędzie gminy bardzo dobrze się układała. Spotkała się z życzliwością i sympatią ze strony współpracowników, radnych i mieszkańców. Jednak postanowiła odejść i skupić się na swoim zdrowiu i rodzinie.
- Trzeba pamiętać o tym, że jeśli się pełni funkcje publiczne, to jest to praca 24 godziny na dobę i nawet w nocy może zadzwonić telefon. To nie jest tylko praca, ale pasja, której poświęca się dużo czasu i energii – tłumaczy była burmistrz.
Ważny czas dla rodziny
Mama pani Lucyny mieszkała w Niemczech, a jej córka w USA. Wiele czasu poświęcała więc podróżom. Dzięki odejściu z pracy ma wreszcie czas dla siebie. Miała go też dla swojej mamy, która zaczęła podupadać na zdrowiu i potrzebowała pomocy.
Czas emerytury przydaje się także pani Lucynie na radosne chwile z wnukami. Pierwszy z jej wnuków, Franciszek, urodził się w 2019 roku i już poszedł do szkoły. Drugi, William, przyszedł na świat w roku 2022 i właśnie zaczął przygodę z przedszkolem.
- Trochę mi żal, że mieszkają tak daleko, bo tęsknię za nimi bardzo, ale dzięki temu, że jestem na emeryturze, mogę do nich latać i cieszyć się towarzystwem rodziny.
Uśmiech nic nie kosztuje
Przy okazji odwiedzin pasymianka ma możliwość obserwowania życia w USA i chętnie je porównuje do tego w naszym kraju.
- Przede wszystkim podoba mi się tamtejsza tolerancja i to, że obcy ludzie się do siebie uśmiechają, pozdrawiają się radośnie, także ci najmłodsi. Kiedy się na co dzień widzi te uśmiechy, to rodzi się zupełnie inna energia do życia. W moim Pasymiu też się ludzie do siebie uśmiechają, ale kiedy pojedzie się w Polsce do innej miejscowości lub większego miasta np. do Olsztyna jest już inaczej. Jeśli pozdrowisz na ulicy kogoś obcego, to zrobi zdziwioną minę i nawet nie zawsze ci odpowie, nie mówiąc już o uśmiechu. A przecież taki uśmiech nic nie kosztuje.
Pani Lucynie podoba się w USA także to, że w codziennych rozmowach nikt nie mówi o polityce.
- Kiedy osoby się tam spotykają towarzysko, to bardzo rzadko wchodzą na tematy polityczne - opowiada. - Dla mieszkańców Stanów poglądy polityczne to prywatna sprawa. Ujawniają je przy głosowaniu, a nie przy grillu, czy podczas rodzinnych uroczystości. U nas, niestety, coraz częściej nie tylko dyskutujemy, ale też sprzeczamy się, kłócimy, nawet przy stole świątecznym.
Co jeszcze przeniosłaby pasymianka z USA do Polski? Zauważyła, że przy kościołach funkcjonują centra, w których można zostawiać pod opieką dzieci, podczas mszy świętych. Kościoły organizują też miejsca integracji, gdzie można się spotykać poza nabożeństwami, zjeść przyniesione przez siebie ciasta, wypić herbatę, czy kawę, porozmawiać.
Osiedlowe centra rekreacji
Kolejnym spostrzeżeniem pani Lucyny są miejsca sportu i rekreacji, które funkcjonują na osiedlach mieszkaniowych. Właśnie takie powstało niedaleko miejsca zamieszkania jej rodziny.
- Córka przysłała mi zdjęcia z tego centrum. Jestem pod wrażeniem. Można tam nie tylko popływać w basenach, czy na przykład poćwiczyć na siłowni. Można również zostawić dzieci w miejscu zabaw dla nich przeznaczonych i spokojnie uprawiać swój ulubiony sport. Przyznam, że mam żal do byłego prezydenta Olsztyna, że pozwolił na blokowiska, nie uwzględniając w planach miasta takich miejsc dla społeczności. Mam też żal do poprzedniego burmistrza Pasymia, który sprzedał najpiękniejszy teren nad Kalwą (dawne boiska sportowe) i pozbawił społeczność lokalną miejsca, gdzie powinno powstać takie centrum integracji społeczności lokalnej i dla turystów - amfiteatr. Inną część nabrzeża Kalwy, w centrum miasta, z którego korzystały dzieci i Miejski Ośrodek Kultury, wydzierżawił, pozbawiając mieszańców terenu. Dziś stoi tam pustostan i straszy miasto.
Pani Lucyna bywa nie tylko w Stanach Zjednoczonych Ameryki, ale też odwiedza inne kraje. Zwiedza również Polskę, bo lubi podróże. Wędrując po świecie, stara się myśleć o tym, co przeniosłaby na nasz polski, a głównie pasymski grunt.
Z tych podróży wnioskuje, że Polska jest bardzo dobrym krajem do mieszkania.
- Przede wszystkim, wbrew pozorom, mamy bardzo dobry socjal – mówi pasymianka. - Mamy też coraz lepsze warunki do życia, tanią opiekę medyczną, lepszą z roku na rok infrastrukturę, czystsze miasta i piękne tereny. Naprawdę, mamy powody do radości, tylko trzeba to zauważyć.
O czym marzy pani Lucyna?
I to dla wielu może brzmieć dziwnie. Marzy ona bowiem o... motocyklach.
- Chciałabym kupić SHL lub WSK. Na razie jeżdżę czeską jawą, ale marzą mi się większe prędkości. Co prawda drogi na naszych Mazurach nie są zbyt bezpieczne: wąskie, mało ścieżek rowerowych, asfalt na obrzeżach ma wyższy poziom od przydrożnego gruntu, co dla jednośladów nie jest komfortem, ale do szybkiej jazdy ciągnie mnie i doskonale rozumiem motocyklistów.
Pani Lucyna jest fanką motocykli zabytkowych, np. polskiego Sokoła, produkowanego w latach 1935-1939. - Nie udało mi się go kupić. Byli lepsi. Nad czym ubolewam do dziś - nadmienia.
Motocykle to rodzinna pasja. Wuefemką jeździł jej ojciec, fascynują jej syn i męża, który jako młody chłopak przyjeżdżał z Pomorza na zloty zabytkowych motocykli do Olsztyna. Tak się przyszli małżonkowie poznali.
Pierwsze lekcje nauki jazdy na jednośladach pani Lucyna brała będąc młodą dziewczyną. Szlify jako motocyklistka zdobywała u swoich kolegów.
- Chętnie mnie uczyli jak prowadzić motocykl. Tak wyglądały nasze randki – opowiada. - Te wspomnienia z młodzieńczych lat są miłe. Chociaż zdarzyło się, że o mało nie wpadłam w ręce drogówki. Wtedy było mniej patroli na drogach, ale i tak musiałam być bardzo ostrożna, kiedy koledzy pożyczali mi swoje motocykle.
Rodzinna pasja motocyklowa sprawia, że wspólnie, niegdyś tylko z mężem, a teraz i z synem, jeżdżą na zloty motocyklowe, czy giełdy dla miłośników zabytkowych pojazdów. Nawet prezenty bywaj „tematyczne”: na Dzień Matki dostała od syna… kask.
Pani Lucyna też morsuje, ale to już opowieść na inną porę roku.
Prezes do wymiany! Potrzeba kogoś kreatywnego.
Rafał
2025-10-15 08:07:01
Tak przy okazji, jak Krzynowłoga Mała to \"Z kąt przybywacie ?\" Pamięta ktoś jeszcze?
qwerty
2025-10-14 18:34:23
Eko, kaucje, sratytaty a co się dzieje na stoliku? Jakieś tam władze odgórnie wprowadzają obowiązek przytwierdzania nakrętki do butelki a co widzimy? Ktoś przy tym stole zerwał nakrętkę. Mowia o finansowaniu czegoś z ekosreko a sami niszczą na butelce przepisy, które wprowadzono. Proszę przyjrzeć się tej butelce. Oczywiście ten przepis jest debilny ale gdzie konsekwencja?
Jan
2025-10-14 06:32:25
To tylko po to, aby móc skoczyć na główkę do - basenu pustego - jak się to wszystko roztopi. Nie wiem, co komu po głowie się snuje - ale głupota nie boli. Sezonowo - i owszem. Ale zawsze pamiętam o lodowisku nad jeziorem przy Zaciszu. Teraz to idiotyzm. Komuś nieźle odwaliło.
Już nic mnie nie dziwi
2025-10-13 22:53:09
Takie informacje w innych miastach są naklejane na wszystkie drzwi to zasrany obowiązek sanepidu !!! A nie dowiaduje się człowiek z internetu przez przypadek Ruszyć dupę z biur i przejść się . Jakoś w miastach innych to nie problem
Lukasz Lukasz
2025-10-13 15:53:49
Mają rozmach, nie ma co!
wolf
2025-10-13 13:05:29
W końcu, szkoda tylko że nie ujawnił imienia i nazwiska to by trafiło pod rozpatrywanie urzędowe. Może ten ktoś jeszcze nie miał odwagi .
Ktoś ma dość Pani dyrektor
2025-10-13 12:30:19
Szkoda że większość mieszkańców Szczytna dopiero po zakończeniu uroczystości dowiedziała się co to było.
Były
2025-10-13 09:01:20
Idealne miejsce do driftu dla wyborców ochmana
KrytykaKrytyczna
2025-10-12 13:00:58
No proszę jak to pijany myślał, że sobie spokojnie przejedzie przez miasto i dopadła go długa ręka sprawiedliwości nieprawidlowo jadącego kierowcy...
Kamil
2025-10-12 05:32:25