Środa, 14 Maj
Imieniny: Agnieszki, Magdaleny, Serwacego -

Reklama


Reklama

Wpuszczeni w niezłe szambo


Mieszkańcom Orżyn gmina położyła kanalizację. Tyle że teraz nie każde domostwo stać, by zrobić przyłącze do wybudowanej sieci. Gmina ostrzega jednak, że to obowiązek właścicieli domów.

Miało być nowocześnie, ale do tego jeszcze długa droga. I kosztowna. Gmina poł...


  • Data:

Mieszkańcom Orżyn gmina położyła kanalizację. Tyle że teraz nie każde domostwo stać, by zrobić przyłącze do wybudowanej sieci. Gmina ostrzega jednak, że to obowiązek właścicieli domów.

Miało być nowocześnie, ale do tego jeszcze długa droga. I kosztowna. Gmina położyła mieszkańcom Orżyn sieć kanalizacyjną. Z kolei do sieci każde z domostw miało już na własny koszt robić tzw. przyłącze. Krótko

ujmując: rurą ściekową podłączyć dom do kanalizacji. Konkretnie do studzienki. Mieszkańcy dziwią się jednak, dlaczego wykonawcy studzienki wybudowali tylko na części posesji. - Nasi sąsiedzi studzienkę mają, my już nie - Dorota Grzywińska z Orżyn pokazuje pas zapadłej ziemi, czyli ślad po zakopanej na jej posesji nitce kanalizacyjnej.

Co takie montowanie studzienek w kratkę oznacza? Otóż teraz właściciele domów muszą na własny koszt zrobić przyłącze do studzienek. Każdy metr takiej instalacji kosztuje ponad 100 zł. Pani Dorota wyliczyła, że do nitki kanalizacji ma około 20 metrów. Ale problemy piętrzą się dalej. Bo gdyby chcieć przyłączyć się do

sieci w miejscu gdzie studzienki nie ma, należy przebrnąć przez dokumentację budowlaną i jeszcze większe koszta (sama studzienka to około 1000 zł). Dlatego zgodnie ze sztuką budowlaną, każdy właściciel domu musi się wpiąć do najbliższej studzienki. A jak usłyszeliśmy w gminie, przepis dopuszcza rozmieszczanie studzienek co 50 metrów. Niektórzy muszą więc szykować się z wydatkiem nawet kilku tysięcy złotych.


Reklama

Kto jest winny?

We wsi wrze. Mieszkańcy czują się oszukani, bo liczyli, że - tak jak obiecane było im na etapie projektowania - na każdej posesji będzie studzienka, do której się podłączą. - Mieszkańców nie stać na takie wielkie wydatki – mówi Dariusz Lepczak, sołtys Orżyn. - Ktoś tu nie pomyślał. Co innego mówiono przed inwestycją, a co innego dzieje się, gdy inwestycja już dobiega końca. Mamy prawo czuć się oszukani. Zresztą podobne kwiatki są w innych sołectwach, nie tylko w Orżynach.

Wójt nie jest skory do komentowania samego projektu sieci, bo wykonana ona była przez jego poprzednika. Ale mieszkańcom gmina zaproponowała złożenie wniosków o dofinansowanie przyłączy. Dołoży aż 45 proc. poniesionych kosztów. Czy w ogóle można zrezygnować z przyłącza? Prawo dopuszcza taką możliwość gospodarstwom leżącym dalej niż 100 m od sieci. To żadne pocieszenie dla około 20 domów leżących w samej wsi. - Na 300 gospodarstw wnioski o dofinansowanie przyłącza złożyło ledwie 40 - mówi Czesław Wierzuk, wójt Dźwierzut.

Dziwne oszczędności

Pozostałych gmina straszy, że przyłącza zrobi wynajęta firma, zaś kosztami i tak obciąży właściciela domu. Czas na to minie w maju. Ale też nie każdemu gospodarzowi uśmiecha się podłączenie do kanalizacji. To bowiem oznacza systematyczne płacenie za ścieki. Lepiej więc im zostać przy dotychczasowym, nieszczelnym szambie, które tym samym rzadko jest opróżniane. Problem z kanalizacją ominął za to mieszkańców z kolonii Orżyn. Tam bowiem nitki nie dociągnięto. Choć akurat ci mieszkańcy wyczekują jej.

Reklama

Nitka skończyła się dokładnie 66 metrów wcześniej. Co dziwne, w miejscu, gdzie nie ma żadnych zabudowań. - To jest dopiero paranoja. Jeśli już oszczędzali na pieniądzach, to mogli skończyć tę sieć dużo

wcześniej, a nie przed naszymi domami. Poza tym te 60 metrów, to jaki to jest procent inwestycji przy kilometrach sieci? - pyta zirytowany mieszkaniec Orżyn.

Rafał Radzymiński

Fot. Tomasz Mikita



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama