Z pewnym rozbawieniem a nawet sympatią przyjąłem informację o mieszkańcu jednej z naszych gmin, który prowadził samochód bez prawa jazdy. Policjantom przyznał się od razu, że nigdy takiego dokumentu nie posiadał i nie ma zamiaru wygłupiać się z jego żmudnym niewątpliwie zdobywaniem. Mieszka bowiem na zapadłej wsi skąd nie ma żadnej możliwości skorzystania z komunikacji publicznej, piechotą daleko, a do miasta dotrzeć trzeba. Stosowną karę oczywiście poniesie, a z jazdy samochodem nie zrezygnuje i już. I co mi zrobicie?
Zapomniałbym może o tym gdyby nie to, że wieczorem w telewizji usłyszałem wypowiedź złotoustego polityka PiSu p. Cymańskiego. Osoba to publiczna, powszechnie znana. Komentował przypadek kolegi posła z tej samej partii, który po sylwestrowych szaleństwach był uprzejmy w swoim mieszkaniu potraktować nożem znajomego. O przyczynach tej akcji pisać nie będę, by plotek nie rozpowszechniać.
W każdym razie rok już prawie upłynął i prokuratura zwróciła się do Sejmu z wnioskiem o uchylenie krewkiemu posłowi jego poselskiego immunitetu. I co rzecze pan poseł Cymański? Cytuję: „wolnoć Tomku w swoim domku”, nie ma sprawy, po co się prokurator miesza, gdzie nie musi. Czyli kolega poseł w swoim mieszkaniu może robić co mu się żywnie podoba i co mu zrobicie?
Czym lepszy poseł nawet najważniejszej partii w tysiącletniej historii naszego kraju od rolnika z Mazur? Wiele w życiu widziałem i jestem raczej tolerancyjny dla niekonwencjonalnych, delikatnie mówiąc, zachowań. Tyle, że tego typu traktowanie prawa od pewnego czasu staje się coraz częściej akceptowaną normą. Kalemu ukraść źle, Kali ukraść – dobrze, nie obrażając szlachetnych mieszkańców Afryki.
Odwracanie kota ogonem, czyli wciskanie kitu otumanionemu oficjalną medialną dezinformacją suwerenowi stało się już czymś zupełnie oczywistym. Nic dziwnego, że tenże suweren, z lekka spłycając płynący zewsząd przekaz, przetwarza go sobie w sposób taki, jak nasz niewątpliwie sympatyczny rolnik. Państwu wolno to i mnie też, a co! W swej naiwności myślałem, że kompromitacja naszego kraju, jaka zdarzyła się przy okazji pamiętnego wiekopomnego sukcesu w unijnym głosowaniu 1:27 parę lat temu już się nie powtórzy.
Tymczasem możemy odnotować nowy gigantyczny sukces. Tym razem znów stanęliśmy tyłkiem do Europy, a wynik głosowania był 1:26, bo wsparli nas potężnie Brytyjczycy nie biorąc już w nim udziału. I nie chodziło tym razem o wybór tego lub innego polityka, ale o sprawę wiele ważniejszą. Europejczycy poszli po rozum do głowy i zdając sobie sprawę, że gałąź, na której siedzimy, jest już mocno podcięta, postanowili doprowadzić do neutralności klimatycznej w ciągu 30 lat czyli do 2050 r. To znaczy, że do tego czasu przestaniemy zatruwać samych siebie i jest niewielka szansa, że jako ludzkość przetrwamy.
Europejczycy, ale nie my. Radośnie rozjarany pan premier zakomunikował o kolejnym wiekopomnym sukcesie! Cała Europa będzie czysta, a my nadal będziemy się skutecznie truć i naszych sąsiadów także. Bo wstaliśmy z kolan i nie będą nam jakieś żabojady, makaroniarze czy inni naiwniacy dyktować, co mamy robić. Mówiąc zaś poważnie – samobójcza decyzja naszej (?) władzy z pełną premedytacją skazuje mieszkańców naszego kraju na kolejne lata zatruwania się rakotwórczymi pyłami i innymi substancjami. Mojemu pokoleniu to już nie bardzo zaszkodzi, ale swoich wnuków będę bronił w każdy możliwy sposób.
Kto dał prawo polskim władzom do skazywania na szybką degenerację kolejnych pokoleń?! Paniczny strach przed protestem górników odciął dopływ resztek rozsądku do rządowych makówek. Była to jedna z ostatnich niepowtarzalnych okazji do uzyskania wielkich środków na transformację energetyczną Polski. Mógłby to być wielki program jednoczący wszystkich niezależnie od politycznych poglądów. Nie mam najmniejszych powodów, aby sympatyzować z francuskim prezydentem, w końcu to my ich uczyliśmy operować widelcem.
Tylko akurat Francja ma w Unii dużo więcej od nas do powiedzenia w sprawach dysponowania kasą, a Macron zapowiedział to, czego przywódcom innych krajów łącznie z wielkim przyjacielem prezesa niejakim Orbanem nie wypadało. Nie chcecie ostro wziąć się za środowisko, wasza sprawa. Tylko zapomnijcie o forsie, jaką możecie dostać na energetyką odnawialną, na wiatraki, fotowoltaikę, elektrownie pływowe i inne cuda. Także na pieniądze dla regionów górniczych, na zapewnienie ich mieszkańcom nowych miejsc pracy poza kopalniami. Chcecie to macie, wolnoć Tomku w swoim domku. I tak wróciliśmy do naszego kierowcy bez prawa jazdy, któremu, jak i wszystkim Czytelnikom życzę Wesołych Świąt.
Wiesław Mądrzejowski (wiemod@wp.pl)
wiesław mądrzejowski
Pokornie więc proszę osobę ukrywającą się pod ksywą \"max\" aby mnie oświeciła w oparciu o światowe autorytety o co chodzi w tym poście. Czyżby utrzymanie dominacji energetyki opartej o źródła kopalne było tak korzystne dla klimatu? Właśnie na własnej skórze przekonują się o tym Australijczycy. Z ukłonami od pokornego sługi.
max
Radzę zapoznać się z publikacjami uznanych światowych autorytetów z zakresu ochrony środowiska i energetyki a nie udawać wszechwiedzącego we wszystkich dziedzinach. Trochę pokory, szanowny panie.