W środę wierni, rodzina i przyjaciele pożegnali księdza Józefa Dziwika, byłego proboszcza parafii w Farynach. Ksiądz Józef zmarł w piątek, 15 stycznia w szpitalu w Szczytnie. Przegrał walkę z koronawirusem. Miał 83 lata, z czego 59 spędził w stanie kapłańskim.
Takiego księdza to ze świecą szukać, kochał ludzi i oni byli dla niego najważniejsi – opowiada nam jeden z mieszkańców Faryn. - Księdza Józefa nigdy nie interesowały pieniądze, a zawsze człowiek. Pamiętam dwie historie, które to doskonale to obrazują. Kiedyś księdza okradli ministranci. Gdy ludzie i dziennikarze dopytywali, co z tym zrobi, on ze spokojem i uśmiechem odpowiedział: „Nic. Najwyraźniej były im potrzebne bardziej niż mi”. Niejednokrotnie bywało tak, że chodząc po kolędzie od zamożniejszych mieszkańców dostawał jakieś datki, które później zostawiał u uboższych mieszkańców swojej parafii. Taki to właśnie był poczciwy ksiądz i proboszcz. Wiedział o swoich parafianach niemal wszystko. Zawsze służył radą i pomocą. Był dla ludzi...
Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się we wtorek, 19 stycznia różańcem za duszę zmarłego. Główne uroczystości pogrzebowe odbyły się się jednak w środę. Mszy żałobnej, przewodniczył metropolita warmiński ksiądz arcybiskup Józef Górzyński. Ciało księdza Józefa, zgodnie z jego wolą, spoczęło na cmentarzu w Rozogach.
Ksiądz Józef Dziwik urodził się 30 sierpnia 1938 r. w Ulanicy. Ukończył liceum ogólnokształcące w Dynowie. Maturę zdał w 1957 roku. Jest absolwentem WSD "Hosianum" w Olsztynie. Święcenia kapłańskie przyjął w 1962 roku z rąk bp. Tomasza Wilczyńskiego. W 2000 roku uzyskał magisterium z teologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jako wikariusz pracował w Bartoszycach, Mikołajkach i Jedwabnie. Od 1972 r. był administratorem samodzielnego wikariatu w Farynach. Od 28 listopada 1982 do 2013 roku był proboszczem utworzonej w Farynach parafii Matki Bożej Królowej Polski.
W 1988 r. odznaczony został godnością kapelana honorowego Jego Świątobliwości. Były dziekan dekanatu Rozogi. 1 września 2013 roku odszedł na emeryturę i związał się z Rozogami, gdzie właściwie do samego końca pomagał miejscowemu proboszczowi w posłudze duszpasterskiej.
Jeremi Brzostowski
Jeśli słyszałem ,że nie ma prawdziwych księży bo wszyscy podejmują się kapłaństwa nie z powołania,ale z chęci wygodnego życia,czy życiowych uciech,to zawsze będę mówił,że to nieprawda!Nie wszyscy!Księże Józefie trafiłeś do Ojca,zawsze będę Ciebie pamiętał jako prawdziwego kapłana i tak zwyczajnie bardzo dobrego,bezinteresownego człowieka,który wszystkim pomagał.
AtagA
To był najlepszy z duchownych jaki zaistniał w moim życiu, gdy mieszkałam w Jedwabne. Niech mu ziemia lekką będzie. Do zobaczenia dobry człowieku.