W Popowej Woli dawna stajnia pańska stała się sercem wsi – świetlicą, gdzie spotykają się panie z Koła Gospodyń Wiejskich. To tutaj pachnie historią, świeżym ciastem i… muzyką, która czeka, by znów zabrzmieć. Wszystko za sprawą pianina kupionego na pchlim targu, które wymaga renowacji. – To nie tylko instrument, ale symbol wspólnoty. Chcemy, żeby dzieci, młodzież i my – starsze panie – miały w świetlicy coś, co żyje i łączy ludzi – mówi Kazimiera Klobuszeńska, wieloletnia sołtyska i obecna prezeska KGW w Popowej Woli. Dzięki zbiórkom i życzliwości mieszkańców udało się zebrać już połowę potrzebnej kwoty. Reszta to kwestia dobrej woli tych, którzy uwierzą, że muzyka potrafi zmieniać codzienność.
Pani Kazimiero, skąd to pianino wzięło się w Popowej Woli?
To pianino nie ma rodowodu z filharmonii, tylko z mieszkania w Wólce Targowskiej. Babcia jednego z mieszkańców zostawiła po sobie tyle rzeczy, że człowiekowi trudno uwierzyć. Były tam kredensy, talerze, siodła, maszyny do szycia… i pianino. Kupiliśmy je na pchlim targu w Dźwierzutach. Nie grało pięknie, raczej skrzeczało, ale pomyśleliśmy – a nuż da się uratować.
I udało się?
Na początku nowa mieszkanka, muzykalna pani ze Świętokrzyskiego, powiedziała, że jest „rozstrojone na nic”. Organista dodał, że nawet jak nie będzie grało, to przynajmniej będzie ładnym meblem. Ale zaryzykowaliśmy. Stroiciel z Filharmonii Olsztyńskiej przyjechał, zajrzał do środka i powiedział wprost: mole zjadły wiele elementów, ale da się naprawić. Koszt? Dwa tysiące złotych.
Jak szukacie pieniądze na tę naprawę?
Ostatnio w Stajni Pańskiej odbył się występ aktorów z Teatru Jaracza. Wykorzystaliśmy ten czas. Nie sprzedajemy biletów, nie pobieramy opłat. Upiekłyśmy ciasta, zrobiłyśmy barszczyk – kto chciał, wrzucał datek. Występ Teatru Jaracza bardzo nam pomógł, dzięki życzliwości ludzi mamy już tysiąc złotych. Ale brakuje drugiego tysiąca.
I każdy może pomóc?
Oczywiście. Mamy konto Koła Gospodyń Wiejskich w Popowej Woli. Mogę je każdemu zainteresowanemu podać – 21 8838 1031 2006 0318 9700 0001. Każda złotówka ma znaczenie, bo chodzi o to, żeby dzieci, młodzież, a i my – starsze panie – miały w świetlicy instrument, który żyje i brzmi.
Wspomniała pani o świetlicy. To szczególne miejsce.
Kiedyś to była stajnia dla dworskich koni. W latach 60. część spłonęła, reszta niszczała. Jeździłam do agencji tak długo, aż w końcu zgodzili się na remont. W 2013 roku, z projektu, odnowiono dół budynku. Ale góry nie chcieli nam zrobić – więc zrobiłyśmy same. Sprzedając pierogi, organizując festyny. Po groszu, po złotówce, aż dziś mamy swoją salkę, w której w każdy czwartek spotykamy się jako Koło.
Pani Kazimiero, była pani sołtysem przez czterdzieści lat. Jak patrzy pani na dawną i dzisiejszą wieś?
Zmieniło się. Kiedyś ludzie byli bardziej razem. Byli dla siebie uczynni, życzliwi. Szyliśmy poduszki dla Centrum Zdrowia Dziecka, zbieraliśmy ziemniaki na wykopkach – za to fundowano nam wycieczki. To była wspólnota. Dziś trudniej wyciągnąć ludzi z domów. Każdy ma swoje sprawy, mniej integracji. Ale my próbujemy. Świetlica, teatr, pianino – to są preteksty, żeby się spotkać, być razem. To pianino to nie tylko drewno i struny. To pretekst, żeby ktoś przyszedł, usiadł, zagrał. Żebyśmy mieli w naszej wsi odrobinę muzyki, radości i wspólnoty.
Gość
Jak widać, to pianino z czasów dawnego ZSRR. Ale żeby od razu z historią? I żeby do gazet...?