Instytucje takie jak schroniska dla bezdomnych zwierząt zawsze wzbudzały wiele kontrowersji. Schronisko w naszym mieście nie jest wyjątkiem. Kilka lat temu głosy oburzonych wolontariuszy skutecznie uciszono. Czy słusznie? Czy rzeczywiście nie mieli Oni racji? Jak zwykle to bywa, prawda leży gdzieś pośrodku.
Całkiem niedawno w prasie lokalnej ukazał się artykuł poświęcony naszemu schronisku i osobie, która je stworzyła, Pani Krystynie Lis. Pochwałom i zachwytom nie było końca... Bynajmniej nie zamierzam umniejszać zasług tej Pani, niewątpliwie są one duże, jednak czy aby na pewno wszystko to jest takie cudowne?
Jeżeli chodzi o teren i zabudowania to niezaprzeczalnie pani Lis zrobiła ogrom pracy. Z niczego powstało COŚ! Rozmiarów działki zajmowanej przez schronisko niestety nie potrafiła rozciągnąć, ale rzeczywiście dokonała tam niemal rzeczy niemożliwych jeżeli chodzi o ilość boksów i zaplecze socjalne. Jednak, jeżeli mowa o opiece nad zwierzętami, ta pozostawia wiele do życzenia.
Oczekiwania kontra rzeczywistość...
Jeżeli ktoś zachwyca się naszym schroniskiem to chyba nie widział innego na oczy. Rzeczywiście, zdarzają się miejsca dużo gorsze, ale czy powinniśmy porównywać się ze słabszymi? Brudne i przepełnione boksy, resztki jedzenia na ogrodzeniu kojców, niemyte miski, słoma w budzie o ile jest, to w ilości minimalnej. Psy nieczesane, często z kołtunami... Słowem obraz nędzy i rozpaczy. Sytuacja kotów nie wygląda lepiej.
Czego nie zobaczy zwykły człowiek?
Aby dostrzec więcej niedociągnięć trzeba przyjrzeć się funkcjonowaniu tej instytucji "od kuchni". Kwarantanna... Maty dezynfekujące w postaci szmat leżących na wejściu, bez środka odkażającego. Do sprzątania pomieszczeń psiej kwarantanny używa się tych samych sprzętów co do sprzątania reszty kojców bez ich wcześniejszego czyszczenia. Wszystkie kocie klatki czyści się jedną szmatą przy użyciu wody z... płynem do mycia naczyń!
Urodzenia szczeniąt w schronisku nie są wykazywane. W odpowiednim momencie zakłada się kartotekę szczeniaczkowi "znalezionemu" pod bramą schroniska. Nie jest ich dużo, bo większość nie przeżywa za sprawą parwowirozy lub innych tajemniczych okoliczności. Większość kotów, która trafia do schroniskowej izolatki umiera. Tu swoje żniwo zbiera panleukopenia.
A w papierach porządek musi być!
Schroniskowych zgonów nie widać, bo źle by to wyglądało. Większość szczeniąt, które umierają nie ma jeszcze kartoteki, więc problem nie istnieje. W przypadku kotów jest jeszcze łatwiej. Na miejsce tego, który nie przeżył przyjmowany jest inny, bez zakładania nowej kartoteki. Jeżeli w jakimś momencie stan kartotek nie zgadza się z ilością kotów, przeprowadza się fikcyjną adopcję. Nic prostszego. Wizyt poadopcyjnych u kotów się nie robi.
Proces adopcyjny
Wizyta przedadopcyjna, pomoc w doborze psa, wizyta poadopcyjna, pomoc behawiorysty... nic z tego. Tu nikt się w to nie bawi. Idziesz, pokazujesz palcem na psa, który wpadł Ci w oko i po dziesięciu minutach wychodzisz z nim ze schroniska. To, gdzie trafił psiak, zostanie sprawdzone może za miesiąc i to o ile mieszkasz na terenie miasta. Jakiekolwiek problemy z zaadoptowanym zwierzątkiem? Radź człowieku sobie sam!
Dużą popularnością cieszą się zagraniczne adopcje, z których schronisko jest dumne... Około stu psów rocznie wyjeżdża do naszych niemieckich sąsiadów. Gdzie tak naprawdę trafiają? Można się tylko domyślać.
Smacznego piesku, smacznego kotku
Lokal gastronomiczny na terenie schroniska serwuje swoim pensjonariuszom wykwintne dania. Podstawą psich posiłków jest tu makaron gotowany na wywarze z odpadów z ubojni (często w powalającym zielonym kolorze), niejednokrotnie wzbogacony gotowanymi kośćmi i spleśniałym chlebem, który ktoś łaskawie powiesił na płocie schroniska. Suche kulki marketowe to prawdziwy rarytas. Koci rezydenci mogą liczyć na gotowany ryż z dodatkiem mięsa i integracyjne jedzenie z jednej miski.
Wolontariat
Brak tu jakiejkolwiek organizacji. W wyznaczonych godzinach możesz przyjść, zabrać wszystkie pieski z danego boksu na wybieg na tyłach schroniska. I to na tyle.
Pracownicy schroniska
Co tu dużo pisać... Nikt nie ma jakiegokolwiek przygotowania zawodowego do pracy ze zwierzętami. Brak jakichkolwiek kursów i szkoleń. Brak podstawowej wiedzy. Mało tego, wiedzy tej nikt nie pragnie, a raczej uważają, że mają jej aż nadto. Część z osób tam pracujących czuje się na tyle kompetentnie, że samodzielnie podaje leki zwierzętom i ustala ich dietę. Przerażające.
Schronisko wizytówką miasta? O zgrozo! Oby nie!
W rzeczonym już numerze "Kurka Mazurskiego" dało się przeczytać słowa jednej z wolontariuszek: "Nasze schronisko to wizytówka miasta. Ma swoją markę i renomę". Aż strach pomyśleć, co myślą o nas przyjezdni patrząc na taką wizytówkę.
Kontrole, kontrole...
Te przeprowadzane do tej pory w schronisku nic nie wykazały i każda następna także nie znajdzie tu nic. Urzędnicy kontrolują papiery, które dzięki czujności pracowników Urzędu Miasta zawsze są w porządku. Aby stwierdzić jak w rzeczywistości funkcjonuje schronisko, trzeba być jego pracownikiem...
* * *
Nie sposób opisać tego, co się czuje patrząc na umierające kocięta, leżące w boksie i łapiące z ogromnym wysiłkiem każdy oddech. Nie sposób wyrazić złości na ludzi, którzy za Twoimi plecami zabierają martwego kotka, a w jego miejsce umieszczają kolejnego wpierając Ci, że to ten sam. Jak przejść obojętnie obok chłodni, w której razem z odpadami z rzeźni leżą martwe ciała psów i kotów (część trafiała bezpośrednio do kontenera na odpady komunalne). Jak można siedzieć cicho w obliczu takich zaniedbań i braku kompetencji? Jak można godzić się na coś takiego i udawać, że nic złego się nie dzieje? Niestety, to tylko przysłowiowy "wierzchołek góry", zaniedbań jest dużo więcej. Widzą to pracownicy i uczestniczą w tym bez słowa sprzeciwu. Widziałam to i ja, chociaż wszyscy bardzo się starali, abym nie zauważyła.
Szkoda, że zamiast korzystać z wiedzy wykształconego pracownika, szybko się go pozbywa... Każdy, kto próbował wprowadzić tam jakiekolwiek zmiany, natychmiast zostawał usuwany, nie ja pierwsza. Ktoś może zarzucić mi brak obiektywizmu i wylewanie żali sfrustrowanej baby, której kariera w schronisku nie wyszła. Zapewniam, moja kariera zawodowa ma się bardzo dobrze.
Praca w schronisku nie należy do najłatwiejszych i przyjemna na pewno nie jest. Jednak przy odrobinie chęci, dobrej woli i zaangażowaniu, miejsce jakim jest schronisko, może stać się bardziej przyjazne. Nie można zapominać, schronisko ma chronić!
Dorota Myślak
ksj
Cieszę się, że mieszka w Szczytnie ktoś odważniejszy, kto nie boi się skrytykować jakiejś grupy, narażając się na odwety. \"Nie jest pani dobrym człowiekiem\", to typowa obrona przez atak. Bardzo potrzeba takich ludzi, żeby nasz świat, czy mały lokalny światek nie zamienił się w nieznośne do wytrzymania bagienko, w którym nie da się funkcjonować, w którym pogłębia się hipokryzja i patologia, niepotrzebny stres i absurd.
Magdalena
Chyba czytanie ze zrozumieniem to nie najmocniejsza strona większości komentujących tekst. W naszym schronisku byłam kilkakrotnie. Zawsze śmierdziało, czasami brakowało wody w miskach. Faktycznie, przy takiej ilości zwierząt można się nie wyrobić. Autorka tekstu pisze o rzeczach, których nie widać. Takich rzeczy nie zauważy przeciętny Kowalski odwiedzając schronisko. Wolontariusze robią co mogą, a mogą niewiele, zabrać wszystkie psy z jednego boksu na duży wybieg. Nie wolno zabierać psów na spacery. Smycze na których wyprowadza się psy są brudne i lepiące. Moim zdaniem przydałyby się jakieś zmiany. Ja chętnie bym przychodziła spacerować z psami. Ciekawa jestem co będzie dalej.
Z Krakowa
Ponad miesiąc temu wybrałem się na Mazury i spędziłem trzy dni w Szczytnie. Każdego dnia dzięki uprzejmości wolontariuszki Sylwi byłem w schronisku wyprowadzając psy z geriatrii na wybieg. Poznałem historię prawie każdego psa w każdym boksie na terenie całego schroniska! Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony jak w detalach opowiedziana została mi historia każdego z psiaków a co za tym idzie jakie podejście i opiekę mają tam pieski. Schronisko to nie hotel. To miejsce gdzie zwierzęta powinny czuć się bezpiecznie czekając na prawdziwy dom u boku człowieka. I tak tam właśnie jest! Te psiaki były żywe, biegające, chętne do interakcji z człowiekiem. Bardzo dobrze dobrane w klatkach. Same klatki w porządku, pieski mają swój kąt. A to że zrobi jeden czy drugi kupę to normalne. Najważniejsze że jest to sprzątane, widziałem na własne oczy. Mało tego! Ilość adopcji stamtąd i ich destynacji mnie zaskoczyła. Holandia, Niemcy, Anglia. Ludzie zgłaszają się po psy do Szczytna z miejsc oddalonych nawet o ponad 1200km i więcej. Kto by zaryzykował jechać taki kawał drogi albo wynajmować transport do schroniska gdzie zwierzaki były by w złym stanie?! Tak, podczas mojej wizyty poznałem psy które wyruszyły w tak daleką drogę do ich nowych domów. Biurokracja mnie nie interesowała. Wystarczył mi widok piesków które w godny sposób czekają na swój nowy dom a to świadczy o wszystkim. Dziś niestety w wielu miejscach schronisko to biznes z korzyścią tylko dla kieszeni prowadzącego. Tu jest z korzyścią zdecydowanie dla zwierzaków. Ps. Miejsce dla kotów również mijałem co dzień jako że leży tuż obok geriatrii i każdy kociak miał swoje miejsce i nic im się złego nie działo. Schronisko nie jest przepełnione. Jest balans. Oby miasto zadbało i przypilnowało odpowiednio tego miejsca żeby nie zaszły tam jakieś drastyczne zmiany po tym pseudo artykule. Pozdrawiam. Trzymajcie się \"Cztery łapy\" :)
Śmieszek
JAK JEST COŚ NA RZECZY - to sam idź i sprawdź. Jak ta pani tak dzielnie walczyła o poprawienie stanu schroniska - to dlaczego nie złożyła zawiadomienia do prokuratury! Opluwać publicznie coś, nad czym parę lat pracowano - bardzo łatwo - zawsze się coś \"przylepi\". Nie mam nic wspólnego ze schroniskiem, ale osobiście to mnie wk...a, jak jakiś nieudacznik swoje kompleksy wyładowuje w paszkwilach, które nie służą niczemu dobremu. Był czas i była okazja dla tej osoby, by wykazała się heroizmem - ale teraz to za późno - teraz to tylko jest jakaś zemsta i małomiasteczkowy magiel. Ta pani robi szkodę nazwisku, które nosi parę fajnych osób w mieście.
Shogun58
Przypadkowo natknąłem się na ten artykuł i komentarze. Przeczytałem, bo też mam adoptowanego pensjonariusza tegoż schroniska. Ale coś jest na rzeczy. Na pierwszy rzut oka (bez fachowej analizy kryminalistycznej tekstów - idiolektu) widać, że pierwsze komentarze pisze ta sama osoba pod różnymi nickami. Owe „komentarze” pełne emocji, obszerne, pozbawione logiki oraz będące obroną przez atak (na autorkę), potwierdzają jedynie fakty opisane w artykule. Odniosłem wrażenie, że odezwały się przysłowiowe „nożyce” po uderzeniu w stół. Dlatego jeszcze raz z uwagą i zainteresowaniem przeczytałem artykuł i uważam, że ta Pani opisując zaobserwowany przez siebie stan faktyczny na łamach Tygodnika, przyczynić się może jedynie do poprawy warunków zwierząt żyjących w schronisku. (Pamiętam, że „zapach” w schronisku był tragiczny). Należy jej się raczej pochwała za odwagę i za postawę w obronie naszych braci mniejszych.
Aleksandra Sajdak
Szanowna Pani. Mysle, ze tak , ma Pani racje. W mojej opinii kieruje Pania frustracja. Zdecydowanie. Zastanawiam sie tylko co chce Pani osiagnac. Wypromowac swoja osobe, zaszkodzic schronisku czyli zwierzetom, ktore tam przebywaja. Zwyczajnie nie rozumiem. Pisze Pani, ze nie skorzystano z Pani wiedzy i wspolpraca zostala z Pania przerwana. Nie znam dokladnych przyczyn, ale po przeczytaniu Pani wynurzen ,jako osoba zarzadzajaca ta placowka, zrobilabym to samo. Jak nam wszystkim wiadomo Polska jest krajem , w odroznieniu od innych panstw Unii Europejskiej, ktora daleko odbiega od standardow opieki nad zwierzetami. Nie ma na to funduszy, odpowiednich ustalen prawnych etc. Bylam w wielu schroniskach w Polsce i sytuacja jest wszedzie podobna. Pisze Pani ..czy na pewno wszystko jest cudowne? Cudowne, droga Pani, to jest jak pies jest w domu ze swoja rodzina. Tylko kompletny ignorant moze okreslic schronisko dla zwierzat cudownym. Najbardziej uderzyla mnie Pani opinia na temat adopcji zagranicznych. Schronisko jest dumne z tych adopcji, i powinno byc!!!! bo to sa adopcje psow , ktore w Polsce nigdy nie znalazlyby domow. Glownie psow starych i chorych. Sama mam u siebie w Holandii 2 psy ze schroniska w Szczytnie. I zapewniam Pania, ze odbyla sie wizyta przedadopcyjna i musielismy spelnic wiele wymogow zeby do tej adopcji doszlo. Nie wiem czego Pani sie domysla albo nie domysla a propos adopcji zagranicznych, ale komentarz ..gdzie tak naprawde trafiaja jest absolutnie nie na miejscu i uderza nie tylko w schronisko ale rowniez rodziny adoptujace. Mocno sie zastanawiam, czy nie porozmawiac w sprawie Pani oskarzen ze swoim prawnikiem. Ale wtedy to juz bedzie Pani problem. Tylko i wylacznie. Mam ogromna prosbe. Prosze zajac sie wlasnym zyciem, podworkiem, swoja, jak Pani okresla, bardzo dobra kariera zawodowa. A jesli ma Pani gorszy dzien, czuje sie Pani niedoceniona , niedowartosciowana i tak bardzo kocha Pani zwierzeta...to prosze wziac psa na spacer i przemyslec. Nawet psa sasiada.
Izabela Nagalewska
Czytając artykuł przecierałam oczy ze zdumienia.... Nie mogę uwierzyć, że autorka artykułu mogła postąpić tak chaniebnie, że opisała kłamliwe, wymyślone w niewidomym celu kłamstwa tak brawurowo i naprawdę dziwię się, że miała odwagę wprowadzać ludzi świadomie w błąd i nie bała się konsekwencji swojego czynu. Otóż schronisko w Szczytnie to najlepsze schronisko jakie widziałam, a proszę mi wierzyć, widziałam bardzo, bardzo wiele schronisk. Tych lepszych i gorszych. Z bardzo wielu adoptowalam psy. Ale takiej atmosfery, takiego zadowolenia tych psów ze Szczytna nie spotkałam. Te psy są tam szczęśliwe, są wspaniale zaopiekowane, takie zadbane. Mają i spacery i zabawy i wybieg, boksy tak obszerne. Czyste. Wolontariat... Pierwsza liga.... Oddanie Pani Sylwi po prostu całkowite, bez reszty kosztem swojego czasu, pracy, wpływające z ogromnej, bezwarunkowej miłości do tych cudownych istot, z miłości na którą nie można nic poradzić. Wielkie ukłony dla Pani Sylwii i Pani Krystyny stworzyłyście w Szczytnie raj dla Nich i widzę że są szczęśliwe u Was, to naprawdę widać w Ich oczach. Dzięki Wam za to
Śmieszek
Cieszę się, że nie jestem sam w tym, jak odebrałem ten okropny list. Osoba, która go pisała na pewno nie nadaje się do opieki nad zwierzętami. Jej ponadprzeciętne EGO nie pozwalało jej współpracować z personelem schroniska, a co dopiero nawiązać kontakt z jego pensjonariuszami. Chyba,że chodziło o autopromocję, o to, żeby mówili - byle jak - ale żeby mówili. To tym bardziej zasługuje na pogardę.
Śmieszek
Śmieszek do Anki: CIEKAW JESTEM NADAL, dlaczego TA PANI PRACUJĄC W SCHRONISKU NIE ZGŁOSIŁA TEGO WŁAŚNIE DO PROKURATURY I DLACZEGO PRZESTAŁA TAM PRACOWAĆ? Człowiek, któremu naprawdę zależy - będzie walczył do końca - a tu po latach wyciągane są takie fakty. Czekam tylko na stosowną kontrolę zewnętrzną schroniska. Jeśli, cytuję p. Dorotę Myślak: \"Jak przejść obojętnie obok chłodni, w której razem z odpadami z rzeźni leżą martwe ciała psów i kotów (część trafiała bezpośrednio do kontenera na odpady komunalne). Jak można siedzieć cicho w obliczu takich zaniedbań i braku kompetencji? Jak można godzić się na coś takiego i udawać, że nic złego się nie dzieje?\". To pytam się jeszcze raz! Co pani Myślak z tym zrobiła!? W UM mogą zamiatać, ale w prokuraturze - to już nie tak bardzo! Co z opieką weterynaryjną - zgłosiła Pani, że są nieprawidłowości? Jest Pow. Insp. Weterynaryjny, jest lekarz weterynarii, który schroniskiem się opiekuje - i co - CO PANI ZROBIŁA POZA WYLANIEM HEJTU PO LATACH!!!???
Marzena
Zacznę od tego, że nigdy nie byłam w schronisku w Szczytnie. Jednak prawie pół roku temu ja i mój narzeczony adoptowaliśmy staruszka, który w spędził tam 15 lat,a trafił do schroniska jako dorosły już pies. Wyniki badań ma zaskakujące dobre (jak to powiedział weterynarz \"Rawie jak u szczeniaka\"), więc nie sądzę aby był odżywiany aż tak źle jak czytamy w artykule. Choroby i umieralność wśród kociąt to niestety problem, który dotyczy każdego chyba schroniska w Polsce. Niesty ciężko w nich o prawdziwą kwarantannę i separowanie najmłodszych. W łódzkim schronisku byłam świadkiem sceny w ktorej dziewczyna przywiozła znalezione w piwnicy kocięta (zdecydowanie za wcześnie odebrane od matki) i powiedziano od razu, że one mogą tu liczyć jedynie na uśpienie, bo w schronisku szybko zachorują i nie przeżyją... Ostatecznie dziewczyna dostala kontakt do doświadczonej wolontariuszki i kociaki zyskały opiekę. Tyle może zrobić schronisko. W kwestii wizyt przed- i poadopcyjnych. U mnie była taka kontrola i do tej pory jestem w stałym kontakcie z Sylwią, która przywiozła na pieska. Jechali ponad 500 może 600 km żeby nam go przekazać. My z miejsca odbioru też mieliśmy do domu kawał drogi,ale udało się. Najstarszy pies w schronisku ma teraz swoje łóżeczko i swoją rodzinę. Ok, przyjechał brudny, przyjechał nieco wycofany. Jednak nie bał się ludzi, nie było z nim żadnych problemów wahających interwencji behawiorysty. A mamy w domu taki przypadek. Być może w Szczytnie nie jest idealnie, ale z pewnością nikt nie wywozi stamtąd zwierząt by je skrzywdzić. Wolontariusz starają się znaleźć im lepsze domy niż schronisko. Zwierzakom stamtąd właśnie taka pomoc jest najbardziej potrzebna.
Obserwator
Bardzo uważnie przeczytałam artykuł Pani Doroty Myślak i zastanawiam się jaki miała cel. Czy chodzi Pani o likwidację schroniska czy też ma Pani na uwadze promocje swojej osoby? Myślę, że to drugie. Jestem ciekawa jak długo była Pani wolontariuszem w schronisku i co Pani zrobiła, żeby zmienić tak złą sytuację, jaką Pani opisuje? Jak często zabierała Pani zwierzęta do swojego domu, ratowała im życie, a potem znajdowała domy? Ile na dzień dzisiejszy ma Pani w swoim domu uratowanych zwierząt? Ile pism wystosowała Pani do odpowiednich instytucji, które mogły zmienić tak tragiczną sytuacje? Jak długo Pani z tym walczyła? Myślę, że wcale. Nie kiwnęła Pani nawet palcem w bucie, żeby to zmienić. Nie znam Pani, ale po przeczytaniu tych wszystkich paszkwili, wiem, że nie jest Pani dobrym człowiekiem. Nie ma idealnych schronisk, ale trzonem i sercem wszystkich schronisk i przytulisk, są wolontariusze. To oni poświęcają swój wolny czas, serca, pieniądze i to niemałe, na ratowanie zwierząt, które nie powinny się tam znajdować. To oni walczą z bezdusznymi osobami, to oni zimą wykuwają lód z psich misek, to oni biegają w wolnym czasie z psami na spacery, to przy nich odchodzą najbardziej pokrzywdzone biedy. Ci ludzie zamiast siedzieć w swoich domach ze swoimi najbliższymi, poświęcają swoje życie dla pracy w schronisku. Nikt im za to nie płaci, a teraz Pani wylewa na nich pomyje. To im należy się największy szacunek, a Pani to wszystko zbrukała. Najbardziej zdziwiło mnie to, że wszyscy starali się ukryć przed Panią co tam się dzieje . A kim Pani tam była, że wszyscy ukrywali akurat przed Panią stan faktyczny, wręcz tragedię? Będę bardzo uważnie śledziła Pani poczynania i zobaczę jaki Pani miała prawdziwy cel, pisząc ten list do redacji
Justyna
Schronisko wizytówką miasta? Tak, owszem. Pani Doroto, Nie jestem mieszkanką Szczytna, więc nie bardzo interesują mnie jakieolwiek przepychanki związane ze schroniskiem czy czymkolwiek innym. Szczycieńskie schronisko widziałam po raz pierwszy miesiąc temu, kiedy przyjechałam do Szczytna z zagranicy, w sprawie adopcji psa. To, co zobaczyłam różni się diametralnie od tego, co Pani pisze. Schronisko w Szczytnie jest jednym z dwóch najlepszych schronisk jakie miałam okazję zobaczyć, a widziałam w swoim życiu wiele schronisk- zarówno polskich, jak i zagranicznych. Myli się Pani pisząc, że ‘schronisko ma chronić’. Rolą schroniska jest rozwiązywanie problemu bezdomności psów i kotów. Niestety tylko tyle. W związku z tym, fakt, że Władze Miasta Szczytna decydują się utrzymywać miejskie schronisko, które- wbrew Pani twierdzeniom-zapewia zwierzętom świetną opiekę świadczy bardzo dobrze zarówno o samym mieście, jak i o władzach tego miasta. Nie od dziś wiadomo, że o tym, na ile nasze władze o nas dbaja widać najlepiej na podstawie tego, na ile dbają o naszych braci mniejszych. Nigdy nie pracowałam w tym schronisku, więc do części Pani twierdzeń nie jestem w stanie się odnieść, chciałabym jednak odnieść się przynajmniej do kilku. BOKSY nie są przepełnione, i podobnie jak miski, są myte codziennie. Czy psy są czesane? Rzeczywiście wygląda na to, że nie-proszę sobie wyobrazić ilu pracowników należałoby zatrudnić, aby regularnie wyczesać ok 200 psów. Proszę się też zastanowić, czy jest to najlepsze, co pracownicy mogą zrobić, aby poprawić jakość życia schroniskowych zwierząt. Wydaje mi się, że nie. Myślę również, że to co, co pracownicy robią zamiast czesania ma znacznie większą wartość. Każdy szczycieński schroniskowy pies wychodzi na wybieg 3 razy dziennie (nie wspominała Pani o tym w swoim liście). Nie spotkałam się w swoim życiu z innym schroniskiem, które zapewnia swoim psom tyle możliwości ruchu i tak bardzo urozmaica schroniskową rutynę. JEDZENIE-żałuję, że nie mogę dodać zdjęcia, bo jedzenie w szczycieńskim schonisku zrobiło na mnie tak duże wrażenie, że aż je sfotografowalam podczas swojej wizyty. Podstawą posiłków jest mięso, gotowane z suszonymi warzywami, makaronem i siemieniem lnianym. Każdego ranka, dzień w dzień. Mięso pachnie i wygląda świeżo. Jakość karmy łatwo ocenić po sierści zwierząt, która po wyczesaniu okazuje się błyszczeć. Psy z problemami trzustkowymi itd dostają spacjalne karmy. Psy chude są dodatkowo dokarmiane. ADOPCJE Żadne polskie schronisko nie przeprowadza wizyt przedadopcyjnych dla wszystkich zwierząt, większość nie przeprowadza ich wcale. Jak i w przypadku czesania-trudność wynika z kosztów, podobnie jak wizyty poadopcyjne, które również nie są praktykowane nigdzie indziej. Nieprawdą jest, że wystarczy wskazać psa palcem. Mnie najpierw zapytano, jaki mam tryb życia, aby zasugerować, który pies pasowałby do mnie najlepiej. Pani ‘Gdzie tak naprawdę trafiają?’ w odniesieniu do niemieckich adopcji brzmi jak poważne oskarżenie. Jeśli wie Pani, doķąd trafiają i że nie są to odpowienie domy proszę przedstawić fakty w tej kwestii. W przeciwnym razie Pani słowa to zwyczajne oszczerstwo. Tym gorsze, że zagraniczne adopcje są dla wielu zwierząt jedyną szansą na dom, raczej niż starość i śmierć w schronisku i że wiele schronisk i fundacji w Polsce wuadoptowuje zwierzęta za granicę. WOLONTARIAT Po pierwsze jakoś musi działać, skoro wiadomość o szczycieńskim psie do adopcji dotarła do mnie do Wielkiej Brytanii, a po drugie wolontariat jest sens organizoawać kiedy osiągnie konkretne rozmiary. Trudno winić schronisko za to, że więcej osób nie przychodzi wyprowadzić psów. PRACOWNICY Proszę przejrzeć ogłoszenia o pracę w schronisku z terenu całej Polski i sprawdzić, czy ktokolwiek wymaga ‘przygotowania zawodowego do pracy ze zwierzętami\'. Główne zadania pracowników schroniska to utrzymanie czystości, prace gospodarcze na terenie schroniska, przygotowanie posiłków dla zwierząt, karmienie i pojenie zwierząt, obserwacja zwierząt pod kątem objawów chorobowych, pomoc lekarzowi weterynarii przy podstawowych czynnościach, odławianie zwierząt. Jak Pani sama stwierdziła praca w schronisku nie należy do nałatwiejszych; nie jest też najlepiej płatna.Tu znowu- jak i w przypadku czesania- Pani oczekiwania są nierealistyczne. Na koniec chcialabym dodać komentarz od siebie. Jak wspomniałam przyjechałam do Szczytna zainteresowana adopcją psa, jednego ze starych psów. W schronisku spędziłam dwa dni- dosłownie od rana do wieczora. Informacje udzielone mi przez pracowników na temat psów, których adopcje brałam pod uwagę okazały się zgodne z prawdą. Wyniki badań psów okazały się świetne, co biorąc pod uwagę wiek psów i ilość czasu jaki spędziły w schronisku sugeruje, że poziom zapewionej im opieki jest wysoki. Psy, które widziałam były dobrze zsocjalizowane. Pracownicy znali imiona, historie i charaktery każdego z psów. Nie wiem, co powodowalo Panią, kiedy pisała Pani powyższy list, ale nie myślę, że były to dobre intencje, gdyż informacje w nim zawarte nie są prawdziwe.
Anka
Do Śmieszek. Pani również nie może być dobrym człowiekiem powielajac bzdury. Sprawa była zgłaszana i zamieciona pod dywan. Duuzy ten dywan maja w UM. A na pikiecie P. Myślak nie było.
Śmieszek
Kiedy była Pani pracownikiem schroniska i dlaczego - będąc świadkiem takich przerażających faktów - nie zawiadomiła pani organu odpowiedzialnego za schronisko oraz prokuratury? Wiem, że pani kariera zawodowa ma się dobrze, ma pani prywatną firmę - ale aby jej nie reklamować - nie wymienię nazwy. Mam wrażenie, że ten list służy tylko promocji pani firmy. A nie temu, żeby poprawić funkcjonowanie schroniska w Szczytnie. Gdyby pani na tym zależało - dawno zgłosiłaby pani wszystkie te rzeczy, o których pani pisze w tym liście do prokuratury. Jeśli pani tego nie zrobiła jest pani współodpowiedzialna za te rzekome przestępstwa - to jest tak samo karalne, jak ich dokonywanie. Sądzę, że ma pani w tym prywatny interes - np. przejąć schronisko od miasta, mieć na to dotację i robić biznes. Widziałem panią na pikiecie pod schroniskiem, kiedy był konflikt z burmistrz Górską. Nie jest pani dobrym człowiekiem.