„Cztery Łapy” to jedyne w powiecie schronisko z prawdziwego zdarzenia i jedno z najlepszych w województwie. Warto więc poznać je nieco bliżej i w tym celu rozmawiamy z kierowniczką Marią Rogalską.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, gdy weszłam, to słoma. Skąd ona jest i po co?
Słoma jest dla psów, do wyłożenia ich posłań. Właśnie została nam przywieziona w darze dla schroniska, dostaliśmy 10 dużych kostek. Przywiozła ją Wytwórnia Podłoża Zastępczego z Kołodziejowego Grądu. Należą się za to wielkie podziękowania Mariuszowi Spychałowi, który co roku przekazuje nam tę słomę w darze. Bardzo się z tego cieszymy, ale jeszcze bardziej psy, które uwielbiają przebywać w takiej pachnącej słomie.
Jaka jest obecnie liczba podopiecznych?
Na ośrodku mamy 142 psy i ponad 80 kotów. To sporo mniej niż w poprzednich latach. Dzięki temu te zwierzęta, które teraz mamy, mają lepsze warunki, na przykład w jednym boksie są obecnie tylko dwa psy, bardzo rzadko trzy. Jest mniej podopiecznych, więc bardziej możemy się na nich skupić, każdy może więcej czasu spędzić na wybiegu. Aktualnie nasze psy wychodzą na wybieg trzy razy dziennie i za każdym razem przebywają tam godzinę.
W jaki sposób dba się w schronisku o zwierzęta?
Psy są wykastrowane, suczki wysterylizowane, z kotami jest podobnie. Zwierzęta, gdy tylko do nas trafiają, mają szczepienia na wirusy, ale i tak odbywają dwutygodniową kwarantannę. W schronisku są oddzielne pomieszczenia na szpital dla psów i kotów gdzie trafiają osobniki chore. Mamy również zawartą umowę z kilkoma weterynarzami, a patronat nad nami pełni profesor Zbigniew Adamiak.
Jak często zwierzęta są oddawane do schroniska?
Coraz rzadziej. Nawet jeśli jakieś zwierzę trafi do nas z łapanki, bo się zgubi czy ucieknie to, zazwyczaj właściciele się po niego zgłaszają. Rośnie ludzka świadomość, poczucie odpowiedzialności, wiedza i zmienia się, chociaż powoli, stosunek do zwierząt. Coraz więcej ludzi rozumie, że są to żywe stworzenia, które podobnie jak my – czują. Zwierzęta, które do nas trafiają, mają za sobą różne przejścia, zwykle mało przyjemne, potrzebują miłości, poczucia bezpieczeństwa. Jeśli więc ktoś je adoptuje, przygarnie, otoczy opieką, to one bardzo szybko przyzwyczajają się do nowego właściciela, są mu oddane, można powiedzieć, że wdzięczne za okazaną dobroć.
W skali miesiąca więcej zwierząt przybywa czy zostaje adoptowanych?
Różnie. Ostatnio jest coraz lepiej, przykładowo jeśli przyjmujemy 20 psów w miesiącu to około 19 idzie do adopcji, a bywa i tak, że nawet więcej. Ludzie zazwyczaj albo adoptują małego pupila, albo już starsze. Najmniej chętnie ludzi adoptują zwierzęta w średnim wieku. Trudno to jednak precyzyjnie określić, bo często bywa i tak, że pies czy kot, na przykład odebrany ze środowiska, gdzie mu się źle działo, w ogóle nie zahacza o schronisko, ale dzięki aktywności naszych wolontariuszy trafia od razu do innego domu.
Skoro jesteśmy przy adopcji... Jak ona przebiega?
Zainteresowanych adopcją pytamy o warunki, w jakich będzie pies przebywał. Na przykład do mieszkania w bloku bardziej nadają się mniejsze psy, a te większe będą lepiej się czuły w domu, gdzie jest podwórko, gdzie będą mogły się wybiegać albo w ogóle będzie przebywał na podwórku, wtedy musi mieć budę i wybieg. W zależności od oczekiwań i tych przyszłych warunków pokazujemy kandydatów do adopcji. Spisujemy dane osoby robimy wizytę przedadopcyjną, aby sprawdzić czy zwierzę faktycznie będzie przebywało w takich warunkach, o jakich zapewniał przyszły właściciel. Jeżeli wszystko jest w porządku, wypełnia się umowę, kwestionariusz i pies zamieszkuje w swoim nowym domu. Ostatnią czynnością ze strony schroniska jest kontrola, po kilku miesiącach, czy zwierzę na się dobrze. Umowa zawiera zapis, że jeśli coś jest nie tak, to zabieramy zwierzaka z powrotem, jeśli zaś właściciel zmieni zdanie, może go oddać do nas, ale musi mieć dokument potwierdzający, że adoptował go od naszej placówki. Jak wspomniałam, nasze zwierzęta są sterylizowane, ale jeśli jakiś pies znajdzie nowego właściciela zanim poddamy go zabiegowi, wtedy właściciel musi się zobowiązać, że tego dopilnuje. To też kontrolujemy. To wszystko może brzmi „groźnie”, ale zapewniam, że proces adopcyjny jest łatwy i przyjemny. A jeśli ktoś wcześniej nie miał w domu zwierzęcia, a chce mieć – bez obaw – pomożemy, powiemy wszystko co trzeba, w każdej sytuacji służymy radą.
Bez czego takie schronisko nie mogłoby istnieć?
Bez ludzi – pracowników i wolontariuszy. To dzięki nim nasze schronisko jest wysoko oceniane. Poświęcają mnóstwo swojego czasu, wkładają ogrom pracy w to, by nasi podopieczni mieli się jak najlepiej. Brakuje słów, by opisać ich zaangażowanie, bardzo im za to dziękuję. Z bieżącymi problemami natomiast radzimy sobie lepiej lub gorzej. Oczywiście, są rzeczy, których nam ciągle brakuje, bo się po prostu zużywają, niszczą: kagańców, smyczy, misek, przydają się też kołdry, koce, stara pościel, ręczniki. Najbardziej jednak jest nam potrzebny żwirek, karma dla szczeniąt i kociąt, bo tego prawie w ogóle nie mamy.
Ilu wolontariuszy obecnie się angażuje?
Zapisanych wolontariuszy jest około 60, aczkolwiek rąk do pracy zawsze brakuje, czynnych jest oczywiście dużo mniej, ale każdy przychodzi w miarę możliwości. Niektórzy wolontariusze przychodzą codziennie, inni co kilka dni. Są też tacy, którzy chęć pomagania mają, ale brakuje im czasu, więc odwiedzają nas rzadziej.
Jak zostać wolontariuszem?
Po prostu wystarczy przyjść do schroniska porozmawiać, wypełnić ankietę, podpisać porozumienie o wolontariacie i tyle. Osoby chętne zapraszamy do nas. Zrezygnować można w każdej chwili.
Wolontariusze mają jakiś zakres zadań, obowiązków?
Zazwyczaj każdego przydzielamy do takiego zajęcia, w którym dana osoba najlepiej się czuje. Niektórzy wychodzą z psami na spacer, doglądają, czeszą, inni karmią, niektórzy sprzątają boksy, a jeszcze inni zajmują się adopcjami.
Jak pandemia wpłynęła na funkcjonowanie schroniska?
Na czas epidemii schronisko było zamknięte dla odwiedzających i osób, które wykonywały u nas prace społeczne orzeczone w wyrokach sądowych. Z powodu ograniczeń nie doszło do skutku kilka akcji, które zwykle na rzecz schroniska były organizowane. Poza tym nie odczuliśmy problemów większych niż przed pandemią. Wiele dla schroniska znaczy współpraca z różnymi instytucjami, w Szczytnie głównie z Miejskim Domem Kultury, który pomaga nam zawsze przy wspomnianych akcjach, ale przede wszystkim z organizacjami, które dbają o zwierzęta. W Szczytnie najbliższą i najbardziej efektywną współpracę mamy z Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami. Utrzymujemy też bliskie kontakty z zagranicznymi ośrodkami i organizacjami, dzięki czemu nasze zwierzęta często trafiają także do zagranicznych adopcji.
Z czego utrzymywane jest schronisko?
Schronisko jest utrzymywane przez Urząd Miejski i ta współpraca bardzo dobrze się nam układa. Czasami zdarzają się prywatni sponsorzy, jest ich jednak niewielu. Wolontariusze organizują różne akcje typu zbiórki na rzecz schroniska, ale mieszkańcy Szczytna nawet sami z siebie czasami przynoszą jakiś żwirek, karmę czy inne potrzebne rzeczy. Myślę, że nasze schronisko ma wielu przyjaciół, dzięki którym możemy naszym podopiecznym zapewniać godne, bezpieczne życie.
Rozmawiała Aleksandra Miszkiewicz
Jednak ten pan ma ewidentnie jakiś problem. Teraz po prezydencie. Polska jest w Europie i jest jej częścią i nikt się nie wypiera, że jesteśmy jej częścią. Walczymy tylko o równouprawnienie. Poza tym jak Leszek Miller mówi o pomocy Ukrainie ale w granicach rozsądku to nikt go nie krytykuje a już na pewno nie ten pań, który z pewnością pobiera bardzo wysoka mundurowa emeryturę. Bardzo dobrze, że ktoś mówi jak jest a nie tylko ślepo ma wydawać kasę na kraj który jest mocno skorumpowany. Cięcia w budżetach. A kto doprowadził do takiej dziury? Jakoś przez 8 lat tego złego pusu nie było takiej dziury teraz nam się wciska że jest nam dobrze, fajnie itp. Dobrze to jest temu Panu, który pusze takie bzdury. Przeciętny polski obywatel nigdy takiej emerytury ba nawet wynagrodzenia nie dostanie jak pan otrzymuje obecnie. Panu jest i było zawsze dobrze za kazdych rzadow, tylko po prostu masz pań zniekształcony onraz przez tvn. Każda telewizja w jakiś sposób kłamie i zniekształca i naciąga fakty. Masz pań swoje lata więc przemysł pań uczciwie co piszesz bo żyjesz pań w pewnej bańce rzeczywistości oderwanej od życia. Masz pań wypchany barek alkoholem jak to zes pan niedawno wspomniał. Może taki barek jak prezes w Alternatywach4. Skojarzenia nasuwają się same o pana mentalności i wiedzy o życiu zwyczajnych ludzi. Mało o normalnym życiu pań wiesz.
Jan
2025-12-10 07:05:36
Pytanie, gdzie są dzieci, gdzie są wnuki? Są tacy, którzy - mieszkając poza Szczytnem - potrafią dzwonić przynajmniej 3 razy dziennie do swych dziadków, rodziców, krewnych. Wiedzą, kiedy jest jedzone śniadanie, wiedzą, kiedy jest przechadzka, wiedzą o której obiad, kolacja... A w razie braku kontaktu dzwonią o pomoc. To takie trudne? To nie kwestia braku czasu, tylko braku więzi i uczuć.
Taki sobie czytelnik
2025-12-10 03:09:26
Panie Mądrzejowski. No tak, obecna władza to nie przerznacza środków na \"swoją telewizję\". Szybko sobie wygooglowałem: W 2025 roku TVP w likwidacji dostała dodatkowo 1,4 mld. Ach ten pana słynny obiektywizm.
Olek
2025-12-09 22:25:02
Kiedyś,to kiedyś,cóż to za bzdurne uzasadnienie.Niektorym radnym nie chce się nawet myśleć logicznie
Plik
2025-12-09 17:48:45
Ciekawe kto i dlaczego boi się powiedzieć prawdę
Ciekawski
2025-12-08 22:14:23
Prawie fascynujące...
Jestę zastępco burmystrza
2025-12-08 20:32:16
U nas na budowie też przyjęli nowego pracownika , ale niestety nie było reportera.
tak
2025-12-08 19:42:37
Występ bardzo fajny ale trochę nie ładnie jak się pomija osoby które faktycznie pracowały i przygotowywały występ,
Olek
2025-12-08 19:00:33
7.12. było lodowisko otwarte, jednak jazda na łyżwach okazała się niemożliwa.Lyzwy rozjeżdżały się po tej sztucznej tafli nie mogąc rozpocząć jazdy.Całkowita klapa, pieniądze do zwrotu.
Warchol
2025-12-08 09:41:11
Znikome te informacje w tym artykule
Adrian
2025-12-07 13:05:25