Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

A JEDNAK WIZYTÓWKA… (list do redakcji)


W ostatnim numerze 37(586) Tygodnika Szczytno opublikowany został list do Redakcji byłej pracownicy Schroniska dla bezdomnych zwierząt „Cztery Łapy” w Szczytnie Pani Doroty Myślak. Autorka listu nawiązała do artykułu opublikowanego Kurku Mazurskim, w którym przedstawiono sylwetkę odchodzącej na emeryturę Krystyny Lis – wieloletniej pracownicy UM pełniącej funkcję zastępcy Naczelnika Wydziału Gospodarki Miejskiej, która jednocześnie przed laty włożyła wiele czasu i serca tworząc schronisko dla bezdomnych zwierząt w Szczytnie. Mimo iż bohaterka artykułu jest przez wielu doceniana i podziwiana za swą miłość i oddanie dla zwierząt, Pani Dorota w liście do TSz uważa te „zachwyty” za przesadzone. Jednocześnie stawia poważne zarzuty dotyczące funkcjonowania schroniska, opieki nad zwierzętami, ukazując niemalże schronisko jako „obóz śmierci”dla bezdomnych zwierząt.


  • Data:

Oskarżenia te godzą nie tylko w osobę bohaterki artykułu, ale w dobre imię kierownictwa, pracowników, a nawet pośrednio wolontariuszy, którzy od lat starają się, by schronisko właśnie chroniło skrzywdzone, porzucone przez ludzi czworonogi. Nie sposób zatem nie odnieść się do postawionych zarzutów.

 

DOŚWIADCZENIE CENNIEJSZE NIŻ CERTYFIKATY

 

Opinia dotycząca kwalifikacji, przygotowania zawodowego, braku jakichkolwiek szkoleń a nawet podstawowej wiedzy jest daleko krzywdząca wobec pracowników schroniska z wieloletnim stażem. Zdobyte doświadczenie podczas codziennej pracy ze zwierzętami, współpraca z lekarzami i studentami weterynarii odbywającymi staż kliniczny w naszym schronisku, empatia, zaangażowanie, sumienność pozwala we właściwy sposób sprawować opiekę nad zwierzętami przebywającymi w schronisku.

 

TROSKA O PODOPIECZNYCH SCHRONISKA

 

Pani Dorota zarzuca brak czystości i pielęgnacji zwierząt w schronisku. Przypomnijmy: na stanie jest ok. 200 psów i niemalże 100 kotów. Jako osoba pracująca ze zwierzętami i, jak twierdzi, znająca „inne” schroniska, te gorsze, i te lepsze, powinna orientować się na ile możliwe jest utrzymanie czystości w boksach. Wpływa na to wiele czynników: warunki pogodowe, pora roku, liczba pracowników, finanse na zakup środków czystości. W naszym schronisku zarówno boksy, jak i kocie klatki czyszczone są codziennie w godzinach porannych, a następnie na bieżąco w miarę potrzeb. Dodatkowo psy wypuszczane są na wybiegi. Nieprawdą jest, że w budach nie ma słomy. Dzięki sponsorom gromadzone są zapasy słomy na zimę i jest ona regularnie zmieniana w budach. Również dzięki sponsorom i wolontariuszom psy są wożone do groomerów, kąpane, strzyżone.

Osoba z minimalną wiedzą na temat funkcjonowania schroniska ma świadomość, że jest ono miejscem, do którego trafiają zwierzęta chore, po wypadkach drogowych, zarobaczone, zapchlone, osłabione a zatem narażone lub narażające inne czworonogi na infekcje, często śmiertelne wirusy. Dlatego fakt, że zwierzęta chorują, a zdarza się, że kończy się to śmiercią, zasmuca, ale nie powinien dziwić. Najważniejsze jest podjęcie leczenia, udzielenie pomocy choremu zwierzęciu.

 

Nie można zgodzić się z zarzutem, że posiłki dla zwierząt przygotowywane są ze spleśniałych czy zepsutych produktów. Jedzenie dla psów to codziennie gotowany makaron na mięsie indyczym dostarczanym z ubojni w Olsztynie, do tego susz warzywny. Dla kotów wybierane jest najchudsze mięso mieszane z gotowanym ryżem. Z racji kilkuzłotowej dziennej stawki na czworonoga schronisko nie stać na serwowanie wołowiny czy suchej karmy z najwyższej półki, dlatego zawsze z radością i wdzięcznością przyjmujemy karmy od sponsorów (niemiecka fundacja-karma specjalistyczna dla zwierząt z chorobami nerek i przewodu pokarmowego, firma MARS etc.) oraz ze zbiórek organizowanych przez szkoły i w marketach, a także od prywatnych osób.


Reklama

W schronisku nie ma zwierząt zagłodzonych, nieleczonych, skołtunionych!

 

LICZNE I PRZEMYŚLANE ADOPCJE

 

Pani Myślak twierdzi, że nie są przeprowadzane wizyty ani przed-, ani poadopcyjne. Rzeczywiście zdarza się, że przed adopcją nie zawsze jest możliwość sprawdzenia warunków, w których będzie przebywał pies/kot. Wynika to z braków kadrowych. Pierwszą weryfikacją potencjalnego adoptującego jest rozmowa, ankieta. W niedługim czasie po adopcji przeprowadzane są wizyty. W adopcjach do dalszych miejsc w weryfikacji kandydatów pomagają zaprzyjaźnione organizacje pro zwierzęce działające na danym obszarze.

 

Autorka listu bardzo enigmatycznie pisze o adopcjach, szczególnie tych zagranicznych. Schronisko od kilku lat współpracuje z niemiecką fundacją, która nie tylko wspiera finansowo w sterylizacjach, szczepieniach, leczeniu podopiecznych schroniska, gromadzeniu zapasów słomy na zimę, ale również pomaga w znalezieniu domów, szczególnie dla starszych psów. Są to osoby prywatne, sprawdzone, z którymi mamy stały kontakt, otrzymujemy od nich informacje o zaadoptowanych psach, zdjęcia, filmy. Zatem nieprawdą jest, że psy są „wywożone” i nie wiadomo co się z nimi dzieje. W ostatnim czasie, dzięki zaangażowaniu jednej z wolontariuszek, wiele powodów do radości dają liczne i przemyślane adopcje zwierząt w kraju i za granicą. Przyszli adopcyjni właściciele przemierzają setki kilometrów z Austrii, Holandii, Niemiec, Wielkiej Brytanii oraz różnych zakątków Polski, by właśnie z naszego schroniska móc zaadoptować niejednokrotnie stare psy, przebywające w schronisku 10, 11, 12, 13, 14, 15 lat! – a jednak pozostające w dobrej kondycji psychofizycznej. Są mile zaskoczeni widząc psy i koty przebywające w czystych zadbanych boksach, wypuszczane na wybiegi, socjalizowane.

 

Podtrzymujemy zatem, że schronisko jest wizytówką miasta, o czym świadczą liczne pozytywne opinie i komentarze zamieszczane w Internecie wraz ze zdjęciami adoptowanych pupili.

 

JAK MOGŁA SIEDZIEĆ CICHO?

 

Pani Dorota krotko pracowała w schronisku (na ½ etatu od sierpnia do grudnia 2017 r. w charakterze pracownika administracji), ale był to wystarczający okres by reagować, gdy, w jej opinii, zwierzętom działa się krzywda. Zatem zadziwia fakt, że mając możliwość zgłoszenia w okresie zatrudnienia rzekomych nieprawidłowości podczas przeprowadzanych kontroli przez służby Inspekcji Weterynaryjnej (dwie kontrole) oraz NIK, nie zrobiła tego.

Reklama

 

Parafrazując słowa autorki: Jak mogła siedzieć cicho w obliczu takich zaniedbań i braku kompetencji? Jak mogła godzić się na coś takiego i udawać, że nic się złego nie dzieje?

 

Dopiero po ukazaniu się artykułu w Kurku Mazurskim niespełna dwa lata po wygaśnięciu umowy, przedstawiła schronisko w tak złym świetle.

 

Nasuwa się pytanie – co kierowało autorką listu? Dobro zwierząt? Zemsta? Frustracja byłej pracownicy? Czy też chęć zrobienia ponownej „kariery” w schronisku?

 

Przykre, że jako „miłośniczka zwierząt” zatroskana ich losem, od czasu zakończenia pracy w schronisku nie odwiedziła ani razu swoich byłych podopiecznych, w przeciwieństwie do wolontariuszy, którzy mimo konfliktu sprzed kilku lat nadal są w schronisku i na każdym kroku wspierają jego działania.

 

Kierownik schroniska Maria Rogalska

wraz z pracownikami

oraz wolontariusze:

Sylwia Chojnacka-Warczak

Iwona Dobryłko

Kamila Rutkowska



Komentarze do artykułu

Krajan

No i właśnie o to chodziło! Sprowokować aurę podejrzeń, rozpylić smrodek. Może coś jest na rzeczy? Teraz radni, mieszkańcy, służby będą tam cięgiem sprawdzać co i jak. Co kto z tego ma, a czy ma to - co? A co z tej przez siebie rozpętanej aferki ma - lub będzie miała - niejaka Dorota Myślak?

ika

Pani Dobryłko ma na imię Irena. Ale poza tym artykul - list, dajacy do myslenia nad tym jak to tam rzeczywiscie jest na tej Lomzynskiej...

Asia

Jestem całym secem z Wami dziewczyny,robicie kawał dobrej roboty i macie ogromne serce dla zwierząt.

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama