Magdalena Sadowska z Kucborka poinformowała naszą redakcję, że na pobliskim polu od kilku dni leży martwa krowa. - To nie pierwszy przypadek – przekonuje i na dowód wysłała nam zdjęcia. - Ten rolnik tak słabo chyba dba o swoje stado, że nie ma nawet pojęcia, że zwierzę mu padło. Dzwoniłam na numer 112, ale nikt nie chciał przyjąć zgłoszenia. Tyle się mówi o różnych chorobach, zarazach, a tu taka bezczynność.
Pani Magdalena i jej mąż na martwą krowę natknęli się podczas wędrówki po lesie.
- Szliśmy akurat tuż przy tym polu, w jego rogu leżało wychudzone i martwe zwierzę – wspomina. - Od razu zadzwoniłam pod numer 112, ale tam tylko nakrzyczano na mnie, że blokuję linię, że oni nie są od tego. Powiedziano, że mam znaleźć sobie numer i zadzwonić też do sanepidu. Tak też zrobiłam, pani z sanepidu powiedziała, abym zadzwoniła do straży miejskiej. Tylko że u nas na wsi straży miejskiej nie ma. Mamy upały, krowa szybko się rozkłada, kto wie, jaką chorobę może roznieść. Dlatego zadzwoniłam do waszej redakcji z nadzieją, że tematem się zajmiecie.
Na pytanie dlaczego nie powiadomiła o sytuacji rolnika, właściciela stada, pani Magdalena odpowiada krótko:
- Nie mamy zbyt dobrych relacji, ale chyba musi jakoś poić, karmić swoje krowy, to chyba wie, co dzieje się na jego polu – twierdzi. - Problem, że to nie pierwszy już taki przypadek – dodaje. - I naprawdę boimy się o zdrowie.
Skontaktowaliśmy się Jerzym Piekarzem, powiatowym lekarzem weterynarii. Zapytaliśmy go, jakie są procedury w przypadku śmierci zwierzęcia w stadzie.
- Ustawa o ochronie zwierząt nakazuje rolnikowi w przypadku padnięcia zwierzęcia bezwzględnie powiadomić o tym powiatowego lekarza weterynarii, wyrejestrować takie zwierzę w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz za pośrednictwem profesjonalnego zakładu zutylizować padłe sztuki – mówi Jerzy Piekarz. - Na razie z tamtego terenu żadnego takiego zgłoszenia nie mieliśmy. Ale jeśli jest to bydło mięsne, to rzeczywiście, jeśli rolnik nieco słabiej interesuje się stadem, może jeszcze nie wiedzieć, że stało się coś niedobrego. Co oczywiście nie tłumaczy go i nie zwalnia z obowiązku zgłoszenia takiego incydentu. Jeśli jest więcej takich przypadków, to stado musi zostać też przebadane pod kątem występowania groźnych chorób, na przykład pod kątem BSE.
Powiatowy Lekarz Weterynarii dodaje, że w tej chwili jego placówka ma już 3500 zgłoszeń na temat martwych zwierząt w rolnictwie. - Przy zgłoszeniu rolnik musi podać między innymi dane dotyczące siedziby stada, numer kolczyka, datę padnięcia, adres oraz wskazać zakład utylizacyjny, który się zajmie padłą sztuką – wylicza Jerzy Piekacz. - Zawsze nasz pracownik jedzie też na miejsce, aby osobiście dopilnować tej sprawy. Na pewno zajmiemy się zgłoszeniem, które otrzymaliśmy od państwa i wyjaśnimy sprawę.
Próbowaliśmy skontaktować się z rolnikiem, do którego - zdaniem pani Magdaleny - należy stado i padła krowa. Niestety, jego telefon milczał.
HANS
Głosujcie dalej na tych ZSL-owskich , zasiedziałych kacyków , którzy kurczowo trzymaja sie swoich stołków i którzy na kluczowe stanowiska powybierali półgłówków niedokształconych ,którzy pomimo upływu 20 lat dalej nie maja pojęcia o pracy ,a kobiecina nie musi wiedzieć czyja to krowa , zgłasza i chamy są od tego ,żeby reagować, a nie odbijac piłeczkę , bo się nie chce pracować .
Chorych trzeba leczyć .
Co za pokręcona kobieta , wszystkich dookoła poinformowała a tego co trzeba to nie ( gospodarza). Nawet jeżeli z kimś nie rozmawiam to przez kogoś można go poinformować o danej sytuacji.