Czwartek, 12 Czerwiec
Imieniny: Barnaby, Benedykta, Flory -

Reklama


Reklama

Rolnicy kontra wilki: albo one, albo my


Żarty z rolników w sprawie wilków się kończą - mówi pan Paweł  gospodarz z gminy Dźwierzuty. Imię i dane adresowe zmieniamy, by chronić jego tożsamość. - Państwo zostawiło nas z nimi bez żadnej pomocy. Ja odpędzam wilki od mojego bydła każdej nocy od początku zeszłej zimy. A teraz te s... (bluzg) przychodzą nawet w biały dzień. I wie pan? Tylko tyle mogę zrobić, a według przepisów nawet to jest łamaniem prawa, bo wymaga urzędniczych zgód. Ich zdaniem mam sobie  patrzeć, jak wilki duszą moje cielaki, jak to zrobiły niedawno u sąsiada? Trzy tygodnie temu udusiły mu już drugiego. W biały dzień. Wilk musi poczuć swoją krew - inaczej będę je miał niedługo na podwórku. 



Pan Paweł jest młodym rolnikiem. Ma gospodarstwo w gminie Dźwierzuty, hoduje kilkadziesiąt sztuk bydła, ma też kilka koni. Jego gospodarstwo przypomina dziś chroniony monitoringiem zakład przemysłowy lub magazyn z cennym towarem: wszędzie kamery reagujące na ruch, fotopułapki. Używa też drona.

 

- Kamery, jak wykryją ruch budzą mnie. Mam ustawiony alarm w telefonie zsynchronizowany z nimi. Jest alarm, zrywam się i biegnę odstraszać wilki. Zwykle pod stado podchodzą dwa, cztery. Przynajmniej tyle się pokazuje. Z ujęć z drona wiem jednak, że jest ich więcej. Trzymają się dalej i czekają - opowiada gospodarz. - To trwa tak 2-3 godziny. Zwykle od 23 do 2 rano. Jak odpędzam? Krzyczę, ale i odpalam petardy. Czasami pomaga mi teść. Szczęście, że gospodarka jest na uboczu i nie mam zbyt blisko innych zabudowań. Ale przecież niedługo zacznie się lato, przyjadą turyści. I co? Mam hałasować co noc? Przecież to nierealne.  


Mówię, że wilk jest pod ścisłą ochroną i takie odstraszanie jest zabronione. Wymaga też zgodny Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. - Wiem, ale mam być biurokratą? Pisać pisma i prosić o zgodę za każdym razem, gdy wilki przyjdą? Musiałbym robić to codziennie, to chore - stwierdza. - Wilków jest już za dużo i potrzebny jest pilny odstrzał, jakaś kontrola tego, co się dzieje z tą populacją. Tego nie  było w zeszłych latach. Zdarzały się incydenty, ale nigdy tak wielu z nas nie obserwowało tylu wilków, jak w tym roku. Gospodarze tacy jak ja - nękani co dzień przez watahy - nie będziemy bierni. Weźmiemy sprawy w swoje ręce, jeśli nic się nie zmieni. Bo odszkodowania są śmieszne i trudno je dostać. 

 

Jego słowa potwierdza Witold Kobyliński z Łupowa. To jemu w sobotę trzy tygodnie temu wilki zagryzły cielaka. - To już drugi - mówi pan Witold. - Nie zjadły go, bo udało nam się je odstraszyć, ale niestety cielak nie przeżył. Odszkodowanie? Przyjechał urzędnik, zrobił protokół. Stwierdził, że to były wilki. I co? Dostanę z tysiąc złotych, a cielak warty pięć - stwierdza. - Nie jest do śmiechu. 
Dodaje, że rozumie postawę mieszkającego kilka kilometrów dalej Pawła.

 

- To dobry gospodarz i młody chłopak. Po prostu robi, co musi, by nie stracić dobytku. To normalne. Przepisy chroniące wilka, nie dają nam żadnego prawa obrony i narażają na surowe kary. Są już niedostosowane do rzeczywistości. Druga sprawa, że ekolodzy i urzędnicy chroniący wilki,  tak naprawdę sami nie wiedzą ile ich jest. A jest ich za dużo, bo my rolnicy mamy już je na co dzień i to jest fakt - mówi pan Witold.


Reklama

 


Zaznacza, że sami ekolodzy i urzędnicy robią za mało i po prostu nie kontrolują w żaden sposób populacji wilka, a ścisła ochrona zaczyna osiągać punkt krytyczny. - Wilki robią się coraz zuchwalsze - kontynuuje Kobyliński. Dołącza też jego żona Beata: - Sąsiad ma bardzo duże gospodarstwo i mnóstwo bydła. Też ma wszędzie poustawiane fotopułapki i kamery. Pokazywał nam nagranie, jak na łące ocieliła się mu krowa, a obok czaił się wilk. Siedział i czekał. Gdy cielak się urodził wilk zwyczajnie odciągnął tego malucha za ogrodzenie i zadusił. Wykorzystał wymęczenie krowy, która była po prostu bezsilna. Chwilę potem wrócił po łożysko. Takich historii jest więcej - mówi Beata Kobylińska i wskazując pobliskie zadrzewienia dodaje. - Widzi pan ten lasek po drugiej stronie drogi? Tam siedzą. Wyją po nocach. Łażą w biały dzień i nic sobie z nikogo nie robią.


Zgłębiając temat rozmawiałem z wójtem Dźwierzut Dariuszem Tymińskim. - Docierają do nas sygnały, że wilki mamy już wszędzie. To Łupowo i Rumy, ale też mamy informacje o wilkach w Sąpłatach, Dąbrowie, Linowie, Trelkowie, Targowie. Faktycznie, coś z tym musimy zacząć robić, bo niepokój społeczny jest już bardzo wysoki - mówi Tymiński. - Z jednej strony na konferencji o wilkach w lutym RDOŚ informował, że na 10 zgłoszeń o pojawiających się wilkach tylko 2 faktycznie były prawdziwe. Pozostałe dotyczyły dzikich psów lub mieszańców psów z wilkami. Ale nawet jeśli założymy, że przeważają mieszańce, to czemu się tego nie likwiduje? Dla rolnika nie ma znaczenia, co mu zagryzie zwierzę. A zgodnie z prawem, jak szkodę wyrządzi wilk, to odszkodowanie rolnik dostanie, a jak mieszaniec, to rekompensaty nie ma. Wiem, że zdarza się odmowa wypłaty odszkodowania uzasadniona badaniami genetycznymi pobranych próbek. Dochodzi do absurdów. 


Zaznacza, że spotka się z rolnikami, z którymi rozmawialiśmy zbierając materiał do tego artykułu.

- Może będziemy mogli pomóc w formalnościach i takim zabezpieczeniu, by bez wątpliwości mogli dostać odszkodowania. By nikt im nie zarzucił, że niczego nie zrobili, by zabezpieczyć stada przed wilkami. Będzie reakcja z naszej strony. Myślę na gorąco - mówi Tymiński. - Skonsultuję też temat z kołami myśliwskimi, by mieć pełny obraz sytuacji.

 


Mówiąc o zabezpieczeniach przed wilkami wójt ma na myśli chociażby wymagane przez RDOŚ stosowanie fladr - sznurów z czerwonymi paskami materiału, którymi rolnicy powinni otaczać stada, gdyż RDOŚ uznaje, że są one skuteczne. Urzędnicy zapewniali, że gospodarze mogą występować o dofinansowania do takich zakupów. - Kolejny absurd - stwierdza pan Paweł. - Na metrze bieżącym muszą być trzy takie szmatki - a jedna kosztuje 5 złotych… Metr będzie więc mnie kosztował 15… To ile ja będę musiał wydać pieniędzy? Poza tym nie wierzę, że to będzie skuteczne, widząc, co wilki potrafią. To bajki dla dzieci.

Reklama


Zapytaliśmy w RDOŚ w Olsztynie, jakie są pieniądze dla rolników chcących zabezpieczyć stada przed wilkami. Chodzi o pieniądze na zakup fladr, czy psów stróżujących. - W tym momencie nie mamy żadnych środków na te zadania - mówi Justyna Januszewicz, rzecznik RDOŚ w Olsztynie. - Piszemy nowe programy. Gdy dostaniemy finansowanie, uruchomimy nabór wniosków.


Dźwierzuty to teren, którym zajmuje się ze strony Lasów Państwowych Nadleśnictwo Korpele. Jeden z udostępnionych nam przez pana Pawła filmików pokazaliśmy rzecznikowi nadleśnictwa.

 

- To najprawdopodobniej są wilki. Na moje oko. Ale też duże emocje u tego pana, to zrozumiałe - stwierdza Krzysztof Baszak, rzecznik nadleśnictwa Korpele. - Niestety, nikt takich problemów z wilkami jak dotąd nam nie zgłaszał. Z szacunków, które posiadamy na terenie dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie jest od 150 do 200 osobników. Ale wilk jest bardzo trudny w monitorowaniu, prowadzi skryty tryb życia, więc może być znacznie niedoszacowany. Jest pod ścisłą ochroną, a rolnik dbający o zwierzęta hodowlane powinien zgłosić zamiar odstraszania do RDOŚ. Stosować wymagane zabezpieczenia, bo inaczej będzie ciężko o cokolwiek. Ze swojej strony możemy pomagać w załatwianiu formalności - deklaruje. 


Zaznacza, też, że choć  obowiązują rolników zasady o wolnym wypasie, to na noc rolnicy powinni spędzać zwierzęta do zamkniętych pomieszczeń. 


Kolejna urzędnicza bzdura - mówi pan Paweł. - Jak krowa ma cielaka i świeżą trawę na łące to nie ma siły, by ją zagonić i trzymać w zamknięciu. Prędzej ogrodzenie rozwali. Urzędnicy i ekolodzy mówią jedno, a rzeczywistość to zupełnie co innego. Tak jest z wilkami.

Rafał Płoski



Komentarze do artykułu

Tytus

Ja to myślę, że ten lesniczy, o którym w Tygodniku są często artykuły, powinien pojechać w okolice Dzwierzut i z tymi wilkami tak po prostu pogadać, że tak nie wolno

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama