Janusz Skweres to prawdziwy człowiek biznesu z sercem na dłoni. Swój sklep w Szymanach prowadzi już od 27 lat. Znają go wszyscy w okolicy. Jego sklep słynie z rodzinnej atmosfery, dbałości o klienta oraz tego, że zawsze sprosta oczekiwaniom konsumenta. Motto, które przewodzi działalności pana Janusza brzmi: “Rzeczy niemożliwe załatwiamy od ręki, na cuda trzeba poczekać do jutra”. Udało mi się z nim porozmawiać nie tylko o tym jak rozwijał swoją działalność na przestrzeni lat, ale także jak sobie radzi w trudnych czasach związanych z pandemią.
Skąd pomysł na prowadzenie sklepu i jak wyglądały początki?
Końcówka lat 80 i początek lat 90 to wielki boom na prywatę. Upadł system komunistyczny i każdy chciał spróbować swoich sił, w tym i my. Na początku prowadziliśmy w Szymanach kawiarnię. Nie potrwało to jednak długo, gdyż nie miała ona szans konkurować ze sklepami, które oferowały dużo niższe ceny. Tak nasz interes przerodził się w sklep. Wynajęliśmy inny budynek od gminy i tam rozpoczęliśmy sprzedaż. Mówię my, ponieważ moja żona do tej pory bardzo mnie we wszystkim wspiera.
Jak pana sklep stał się najbardziej konkurencyjny w okolicy, a z czasem jedyny?
Nasz sukces zawdzięczamy paru czynnikom. Po pierwsze staramy się traktować naszych klientów jak najlepiej. Każdy może powiedzieć, że panuje u nas rodzinna atmosfera. Towary wybieramy tak, aby jak najbardziej wpasować się w oczekiwania konsumenta. Zawsze byliśmy chętni do udzielania pomocy. Udzielaliśmy pożyczek, choć przez to często sami mieliśmy ciężko. To wszystko teraz procentuje, ludzie o nas pamiętają i to doceniają. Po drugie stawiamy na polskie produkty, uważamy, że są najlepsze. Ich jakość mówi sama za siebie.
Jak to wygląda od strony biznesowej?
Wszystko jest na właściwej drodze. Zarobek zależy od tego, jaki mamy okres. Najwięcej zarabiamy latem, w sezonie grillowym. Należy też podkreślić zalety programu 500+. Od kiedy został wprowadzony, tu, w małej wsi, klienci przestali kupować najtańsze, słabej jakości towary, a przerzucili się na te droższe. Co też jest dla nas korzystne. Trudno nam pokonać konkurencję dużych marketów, ale tu pomogły niedziele niehandlowe, w które ja jako właściciel mogę sprzedawać, a markety są zamknięte. To wszystko pozwala zatrudniać mi troje pracowników i spać spokojnie.
Jakie są pańskie plany na przyszłość?
Jestem zadowolony z tego, co jest, co mam teraz. Osiągnęliśmy szczyt rozwoju. Myślę czasem, aby sklep komuś przekazać, ale na razie chcę jak najdłużej i jak najbardziej cieszyć się z jego prowadzenia, daje mi to dużo satysfakcji. Kontakt z klientem to coś wyjątkowego, z wieloma z nich jesteśmy zaprzyjaźnieni, nawet jeśli są z Warszawy i goszczą u nas tylko raz w roku w drodze na wakacje. Zawsze o nas pamiętają i wracają.
Tekst i foto: Damian Skalski
Foto 1: Janusz Skweres i jego pracownicy
Tomaszek
Właściciel Janusz to prawdziwy wódz i mózg biznesu. Żona Hania nie tylko go wspiera ale ciągnie ten nie lekki wóz z nim jak równa z równym. Wspaniali ludzie robią nawet pyszne kanapki dla miejscowych zglodnialych służb. Pozdrawiam Was serdecznie.