W odróżnieniu od Pasymia, sztandarowa letnia impreza stowarzyszenia Przyjazne Spychowo nie zmieniła swojego charakteru. Niemniej tragiczne losy rycerza Juranda i jego nadobnej córki Danuśki niezmiennie cieszą się ogromnym zainteresowaniem.
Inscenizacja o nazwie „Powrót Juranda do Spychowa” przyciągnęła więc niebagatelną rzeszę widzów, a i uczestników żałobnego orszaku, w epokowych strojach – nie brakowało. Niewątpliwie także dlatego, że po ponad roku „kulturalnej posuchy”, łaknienie uczestnictwa w tego rodzaju wydarzeniach jest w ludziach ogromne. Co prawda, aby tradycji stało się zadość, także i w ubiegłym roku Jurand do Spychowa wracał, ale niejako ukradkiem. Tegoroczne więc wydarzenie zadośćuczyniło wcześniejszym ograniczeniom.
I podobnie jak w przypadku Dni Pasymia – szczegółowa relacja mija się z celem. Obraz jest znacznie bardziej wymowny niż słowa. Oddajmy więc głos fotografom.
grażyna
Jurand miał odciętą prawą dłoń.