Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

Jest byczo? - felieton Wiesława Mądrzejowskiego


Nie wiem jak Szanowni Czytelnicy, ale bardzo lubię się chwalić naszym miastem. Szczególnie przed przybyszami z zewnątrz, gdy odwiedzają Szczytno i okolice. Nie ma czym? Jest, jest - spoko! Miałem przyjemność w ten weekend gościć parę osób. Pomimo wrednej pogody nie pozwoliłem zasiedzieć się przy zastawionym stole i ględzić o tym i owym. Szczególnie, że akurat poglądy polityczne mamy skrajnie różne (tak to już w polskich rodzinach teraz bywa) więc, gdyby zbytnio zapędzić się w te okolice mogłoby się zrobić mało przyjemnie.


  • Data:

Za to już w piątek ruszyliśmy najpierw na otwarcie jarmarku, gdzie dokonano stosownych zakupów towarów „gwiazdkowych”. Z uznaniem wysłuchano piosenek wykonywanych przez najmłodszych wykonawców, po czym jeszcze mały spacerek nad jezioro na pięknie oświetlone molo i wizyta na lodowisku, którego goście wyraźnie nam zazdrościli. Oględziny zza płotu postępującej rekonstrukcji zamku, pamiątkowe fotki na tle rozświetlanych kolorami ozdób i niespodziewane wzruszenie przy pomniku Krzysztofa Klenczona, którego muzyka wypełniała nasze młode lata dopełniły miary uznania dla urody Szczytna.

 

 

Po takim wstępie można było przystąpić do, wstyd się przyznać, obfitej konsumpcji. Gospodarzem jestem dość apodyktycznym, więc pomimo pewnych oporów wieczorem jeszcze kolejny spacerek wokół małego jeziora i efektownie oświetlonymi ulicami centrum miasta. Potem wysłuchiwałem już tylko do późnej nocy zachwytów nad urodą pięknego Szczytna.

 

Sobotnim porankiem, chociaż padało i wiało, zawiozłem towarzystwo na lotnisko do Szyman, gdzie zachwytom nad urodą obiektu nie było końca. Zdziwienie budził tylko napis „Olsztyn Mazury”, bo trafiło akurat na biegłych w geografii. Pocieszyłem, że gdy uda się kiedyś przekopać Mierzeję Wiślaną, a zalew do tego czasu jeszcze będzie nadawał się do pływania to port w Elblągu będzie nosić nazwę „Olsztyn – Żuławy”. Zostało to przyjęte ze zrozumieniem dla metropolitalnych zapędów stolicy województwa. O pieszej tym razem wyprawie nową ścieżką rowerową z powrotem przez lasy nie wspomnę. To już tylko ugruntowało zachwyt i zakończyło się mazurskimi wakacyjnymi planami.


Reklama

 

Dlaczego tak się rozpisuję o prywatnej w końcu imprezie? Udało mi się choć w mikroskali pokazać miasto z dobrej strony i wywołać zazdrość i uznanie dla Szczytna? Udało. Otóż cholera jasna mnie trzęsie nad niemocą, a przede wszystkim brakiem zaangażowania nas wszystkich z władzami na czele w staraniach o przebicie się naszego miasta i okolic w oczach władz wojewódzkich i centralnych.

 

Szczytno w wojewódzkich planach uznane zostało oficjalnie i urzędowo za nieperspektywiczne zadupie. Widać pewne dość rozpaczliwe starania starosty, próby dogadania się z innym tak potraktowanymi regionami. Ciche to jest jednak jak pisk pisklaka w gnieździe i tak samo zresztą skuteczne. Mamy swoich reprezentantów we władzach wojewódzkich, w zarządzie województwa, w sejmiku.

 

Nasz wojewódzki radny z partii niemiłosiernie nami rządzącej zapewniał co też ta partia dla nas nie zrobi, gdy tylko wybory wygra. No i co z tego mamy? Obrazili się na nas, bo akurat w Szczytnie nie wygrali, więc za karę mają nas dokładnie w nosie. Może, jak ładnie poprosimy, hołdy stosowne komu trzeba złożymy, to pomyślą. Żeby nie było wątpliwości mamy też w zarządzie województwa panią z innej zupełnie partii.

 

O jej dokonaniach dla naszego regionu słychać tylko w okolicach takich czy innych wyborów. Czy firmowała dotąd swoim nazwiskiem jakiś projekt, który w istotny sposób wpłynąłby na postrzeganie Szczytna poza jego granicami? Nie widzę, nie słyszę! Może jestem już na tyle dorosły, że mi się na wzrok i słuch rzuciło więc gdyby ktoś przypomniał to czekam. Jedyne co pamiętam to kretyński pomysł policyjnego Disneylandu, jaki nam zafundowano w poprzedniej kadencji. Gdyby go dzisiaj realizowano to po rządowych pomysłach z nakładaniem coraz to nowych obciążeń na samorządy dzisiaj miasto efektownie by bankrutowało.

Reklama

 

Dzielne władze warszawskie i olsztyńskie mam dokładnie tam, gdzie one mają nas. Jeżeli sami sobie nie pomożemy, to jesteśmy skazani na cichą wegetację w urokliwie wyludniającym się miasteczku. Rozczulił mnie pan poseł „lewicy” (!?), który bidulek ma kłopot, aby przeżyć w stolicy za głodowe dziewięć tysięcy złotych miesięcznie. Tak samo były już na szczęście pisowski marszałek Senatu dorabiający sobie na „bezpłatnym urlopie” drobne czterysta tysięcy do skromnej marszałkowskiej pensji. O Banasiach, Misiewiczach, Glapińskich z blond aniołkami do spółki i innych nieborakach nie wspomnę.

 

Czy możemy liczyć na coś dobrego z tej strony? „Srebrna”spółka wieżowców w Szczytnie nie postawi, zresztą bidulek prezes słabuje na nóżkę. Pozostaje nam samym zadbać o siebie co też niniejszym czynię i namawiam do tego każdego, kto ma większe ambicje niż ciepłe kapcie przed telewizorem.

Wiesław Mądrzejowski (wiemod@wp.pl)



Komentarze do artykułu

dr

Proponuję, aby następnym razem pokazać gościom np. wieżę ciśnień, dołki nad Małym Domowym- /tzw. stanowiska wędkarskie/, spalony dom na 1-go Maja jako symbol empatii Pana Burmistrza i jego urzędników. Wtedy dopiero goście wpadną w zachwyt. Byczo jest w naszym osranym przez kawki grajdołku.

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama