Środa, 14 Maj
Imieniny: Agnieszki, Magdaleny, Serwacego -

Reklama


Reklama

Chciał rzucić grę na gitarze, dziś jego grą zachwyca się cała Polska


Jeszcze rok temu niemal nie rzucił gry na gitarze. Dziś, swoimi umiejętnościami zachwyca całą Polskę. Jakub Kusior, bo o nim mowa, to niezwykle zdolny, a przy tym skromny 17-latek. Swoją grą na gitarze urzekł samego Adama Sztabę i Elę Zapendowską - jurorów polsatowskiego konkursu "Must Be The Music". Znalazł się w półfinale tego progra...


  • Data:

Jeszcze rok temu niemal nie rzucił gry na gitarze. Dziś, swoimi umiejętnościami zachwyca całą Polskę. Jakub Kusior, bo o nim mowa, to niezwykle zdolny, a przy tym skromny 17-latek. Swoją grą na gitarze urzekł samego Adama Sztabę i Elę Zapendowską - jurorów polsatowskiego konkursu "Must Be The Music". Znalazł się w półfinale tego programu. Walczy o dziką kartę. Głosowanie wciąż trwa na facebooku.

Przystojny, utalentowany, skromny. Idealny kandydat na przyszłą gwiazdę – to opinie o Jakubie jurorów polsatowskiego show: Adama Sztaby, Eli Zapendowskiej, Kory i Łoza.

Spodziewałeś się takiego sukcesu?

Nie. Jest to dla mnie naprawdę duże zaskoczenie. Ale to miłe uczucie. Tym bardziej, że jeszcze rok temu poważnie zastanawiałem się nad rzuceniem gry na gitarze.

Poważnie? A skąd ta decyzja?

Tak naprawdę o grze na gitarze marzyłem od dziecka. Gdy miałem osiem lat poszedłem nawet do szkoły muzycznej. Gdy zdawałem egzamin powiedziałem, że chce grać na gitarze. Wówczas usłyszałem, że jestem za mały, bo na gitarę przyjmują większe dzieci. Dostałem klarnet. I tak grałem na nim przez sześć lat. Po skończeniu szkoły muzycznej po raz kolejny przystąpiłem do egzaminu, aby dostać się na wymarzoną gitarę. Gdy go zdawałem tym razem usłyszałem, że jestem za duży, bo przyjmują mniejsze dzieci. Nie pozostało mi nic tylko podziękować. Ale byłem uparty i zacząłem uczyć się sam.

Sam?

No nie do końca. Pierwsze chwyty pokazywał mi tata. Po jakimś czasie zacząłem samodzielnie uczyć się z pomocą internetu. Tak było przez rok. Grałem to co wszyscy. Kawałki Nirvany, Metallicy. Po roku chciałem jednak to rzucić. Nudziło mnie to. Na szczęście w tym czasie zorganizowano w Szczytnie festiwal gitarowy. Jego organizatorem był Piotr Krępeć. Tam po raz pierwszy usłyszałem o stylu fingerstyle. Było wow.

Czyli na I Szczycieńskim Festiwalu Gitarowym odnalazłeś swoją drogę muzyczną?

Hmm. Nie do końca. Nie byłem na tym festiwalu, bo miałem ważny wyjazd. Mailem skontaktowałem się z Piotrem Krępciem, który organizował ten festiwal. Zaczął mnie uczyć. Ta nasza przygoda trwała pół roku. Potem Piotr musiał wyjechać i znowu zostałem sam. Ale fingerstyle tak mnie wciągnął, że dalej samodzielnie zacząłem pogłębiać tajniki tego stylu. Rok temu dostałem od taty profesjonalną gitarę i to było już spełnienie moich marzeń.


Reklama

Skąd zatem przyszedł pomysł na występ w programie "Must Be The Music"?

Widziałem poprzednie edycje tego programu i według mnie jest to najbardziej wartościowy muzyczny program w naszych telewizjach. Często występują tam instrumentaliści, zespoły. Stawia się tam na własne kompozycje. Dlatego wybrałem właśnie ten program. Poza tym namawiali mnie na to też moi znajomi. W końcu dałem się przekonać. Chciałem zobaczyć jak to wygląda. Wiedziałem, że ten program otwiera też wiele drzwi. Łatwiej po tym programie się rozwijać.

Jak wyglądają kulisy takiego show?

Najpierw jest tak zwany precasting. Ja byłem na ostatnim, który odbył się Katowicach. Było tam ze mną kilka tysięcy innych osób. Pamiętam kolejki, hałas, ale dość miło to wspominam. Dostaje się numerek. Wchodzi na scenę. I przez pięć minut pokazuje co potrafi. Jury ocenia. Potem czeka się na telefon, czy przeszło się dalej. Ja czekałem kilka dni, ale były też osoby, które czekały na decyzję kilka miesięcy.

Co zaprezentowałeś na tym precastingu?

Swój utwór „Back to light” oraz cover Dire Straits - „Sultans Of Swing”. Przyznam, że po występie myślałem, że nie dostanę się do programu. Miałem takie odczucia.

Gdy zadzwonili z programu, co czułeś?

Była duża radość. To ogromne wyróżnienie, bo w tych eliminacjach, z tego co wiem, wzięło udział ponad 14 tysięcy osób. Każdy kolejny etap był dla mnie radością i pewnego rodzaju sukcesem.

Jak dalej wyglądała ta droga?

Zostałem zaproszony do castingu w Warszawie. Tam były już nagrania, które można było potem obejrzeć w telewizji. Pełna komisja w postaci: Kory, Łoza, Adama Sztaby i Eli Zapendowskiej. Duża scena, światła, sceneria. Wyglądało to pięknie. Czułem radość, że mogę tam zagrać. Mimo tego miejsca nie czułem tremy. Zaprezentowałem swój utwór „Step by step”.

Po twoim występie Ela Zapędowska i Adam Sztaba nie szczędzili ci pochwał. Jak się z tym czułeś?

Po występie była najpierw ogromna niepewność. Napięcie. Gdy pojawiło się cztery razy „tak” poczułem radość. A gdy usłyszałem od pana Adama, że jestem świetnym muzykiem, to nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Jury tego programu to dla mnie autorytety w dziedzinie muzyki. Sami wiele osiągnęli. Mają wiedzę. Miło słuchać pochwał od takich osób.

Reklama

Ten występ dał tobie awans do półfinału programu. Tam z kolei były występy na żywo. Czy to coś zmienia?

Nie. Wchodząc na scenę nie myśli się o takich rzeczach. Po prostu chce się zagrać jak najlepiej. I tak zrobiłem. Znowu było cztery razy „tak”. W tej części programu o przejściu do finału decydują już telewidzowie głosując sms-owo. Z tego co wiem zająłem w tym głosowaniu drugie miejsce, niestety niepremiowane awansem do finału. Zabrakło naprawdę niewiele. Ale wciąż walczę o dziką kartę. Głosowanie trwa na facebooku. Głosować można do czwartku do godziny 12.

Czy rzeczywiście takie programy promują ludzi?

Oj tak. Sam tego doświadczyłem. Wystarczyły dwa programy, a stałem się rozpoznawalny. Miałem kilka sytuacji, m.in. w Brodnicy i Olsztynie, gdzie ludzie podchodzili gratulowali mi. Chcieli porozmawiać. To naprawdę miłe uczucie.

Jakie masz plany na przyszłość?

Dalej chce robić muzykę. Komponować, nagrywać płyty, grać koncerty. Ćwiczyć, uczyć się nowych rzeczy. Na pewno nie zatrzymam się na tym etapie, na którym znajduję się obecnie. Na razie chcę działać solowo, ale w przyszłości kto wie.

Rozmawiał Tomasz Mikita

 

Jakub Kusior,

urodzony 1 lutego 1996 roku w Szczytnie. Uczeń drugiej klasy Liceum Ogólnokształcącego o profilu mat-fiz-inf w Zespole Szkół nr 3 w Szczytnie im. Jana III Sobieskiego. Swoją przygodę z gitarą akustyczną rozpoczął w 2010 roku. Inspiracją dla niego była twórczość, pochodzącego ze Szczytna - Piotra Krępecia. Dotychczasowe osiągnięcia Kuby to drugie miejsce w konkursie Fingerstyle Feeling II w Kaliszu oraz support na Szczycieńskim Festiwalu Gitarowym artystów Andrea Valeri oraz Caspera Esmanna.

W 2013 roku Kusior wydał swoją debiutancką płytę "Step by Step". Na krążku znajdziemy 10 autorskich kompozycji Jakuba. Oprócz indywidualnej działalności artystycznej Kuba gra również w rodzinnym zespole "Kusior Band". Idolem młodego muzyka jest Tommy Emmanuel, którego autograf zdobi pasek od gitary Kuby.

 

 

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama