Potężna ciężarówka dosłownie zmiotła ze skrzyżowania opla zafirę. Osobówka obróciła się o 360 stopni, skosiła słup i zatrzymała na przeciwległym pasie ruchu. Kierowca Jerzy Jesionowski cudem uniknął śmierci. Jego problemy zaczęły się jednak później, jak sam twierdzi przez opieszałość policji.
Mimo że nie jestem sprawcą, zastałem kompletnie bez niczego – żali się. - Straciłem samochód, niemal życie, nie mogę liczyć na wypłatę odszkodowania z polisy, a na dodatek musiałem udowadniać zarządcy drogi, że to nie moja wina, że samochodem zniszczyłem znak i słup. Jak w jakiejś kiepskiej, abstrakcyjnej komedii – irytuje się mężczyzna.
Ta dramatyczna historia rozpoczęła się 14 sierpnia około godziny 5.30. Pan Jerzy jechał swoim oplem zafirą do pracy. Wyjeżdżał z ulicy Polskiej przez główne skrzyżowanie ze światłami w kierunku ulicy Odrodzenia. Miał pierwszeństwo.
- Gdy zjeżdżałem ze skrzyżowania od strony ulicy 1 Maja wbiła się we mnie rozpędzona ciężarówka, cysterna. W ogóle nie powinna jechać tą ulicą, bo jest tam ograniczenie ruchu – mówi. - Potem pamiętam już tylko tyle, że moja auto znajdowało się na drugim pasie jezdni.
Ciężarówka nie zatrzymała się. Pojechała dalej. Świadkami było kilka osób, ale nikt nie zapamiętał numeru rejestracyjnego. Do samochodu pana Jerzego podbiegło kilka osób. Wyciągnęli go z auta. Za kilka minut pojawili się też policjanci i... problemy.
Całe zdarzenie zarejestrował kamerą z wideorejestratora kierowca jadący z ulicy Odrodzenia.
- Na początku cieszyłem się, że uszedłem z tego wypadku z życiem, bo na filmie wyglądało to naprawdę dramatycznie – wspomina pan Jerzy. - Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to jednak dopiero początek moich kłopotów.
Pan Jerzy był przekonany, że skoro nie jest sprawcą wypadku, to bez problemu otrzyma wypłatę odszkodowania za zniszczony samochód.
- Tak się jednak nie stało, bo policja tak nieudolnie szukała sprawcy, kierowcy ciężarówki, że go nie znalazła, a ubezpieczyciel odpisał mi, że skoro nie ma sprawcy, to odszkodowanie mi się nie należy – żali się. - Zostałem z niczym. Nie mam samochodu, nie mam pieniędzy, aby go naprawić, czy kupić inny. Mam problem z dojechaniem do pracy, czy zawiezieniem syna do szkoły.
Za całe zamieszanie pan Jerzy obwinia policję. - Gdy zjawili się na miejscu, naprawdę bardzo szybko, to nawet nie ruszyli za ciężarówką w pościg – mówi. - Byli przecież na miejscu około 5 minut po całym zajściu. Bez problemu mogli dogonić ciężarówkę, która według świadków pojechała w stronę Wielbarka, przez przejazd kolejowy. Ciężarówka musiała być poważnie uszkodzona. Zamiast ścigać przestępcę, bo kierowca nie mógł wiedzieć, że nic mi się nie stało, mógł mnie przecież zabić, to policjanci zajęli się jakąś papierologią. Kazali zadzwonić po lawetę. Za którą pewnie też przyjdzie mi zapłacić.
Wypadek, mimo że groźny, w policyjnych statystykach zakwalifikowany został, jako kolizja.
- I może dlatego policjanci odwalili taką fuszerkę – żali się Jerzy Jesionowski. - W mojej ocenie nie zrobili nic, aby ustalić sprawcę. Z mojej wiedzy wynika, że nie zabezpieczyli żadnego monitoringu, a całą sprawą zajęli się tak późno, że monitoring na przejdźcie już został skasowany. A na pewno z niego można byłoby odczytać numery rejestracyjne ciężarówki. Gdy dzwoniłem na policję i dopytywałem o sprawę wciąż mnie zbywano i kazano czekać. Potem pan policjant prowadzący mówił, że idzie na urlop, i pewnie poszedł, a sprawa leżała. Dopiero 22 października otrzymałem pismo, że sprawcy nie ustalono. Próbowałem się dowiedzieć, co policjanci zrobili w mojej sprawie, ale wciąż mnie zbywano. Brak sprawcy to dla mnie kolejne problemy, bo ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania.
Jerzy Jesionowski nie kryje rozgoryczenia. Próbowaliśmy ustalić w szczycieńskiej jednostce policji, jakie czynności funkcjonariusze wykonali, aby ustalić kierowcę ciężarówki. Pytania zadaliśmy oficerowi prasowemu Annie Walerzak. Niestety, do tej pory odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
- Ciekaw jestem, czy gdybym zginął, to postępowanie też tak by wyglądało – mówi pan Jerzy. - Dla mnie to skandal. Ciężko pracuję i liczy się dla mnie każdy grosz. A tymczasem przez nieudolność policji zostałem z problemami. Mam wrażenie, że rzeczywiście nasi stróże prawa doskonale spisują się jedynie w wypisywaniu mandatów. Gdybym nie miał świadków, że to ciężarówka wjechała we mnie, to pewnie jeszcze i mi by go wypisali. W takich sytuacjach człowiek czuje się tak bezradny, że naprawdę aż trudno tu o słowa. Nie mam pojęcia gdzie teraz szukać pomocy...
Podobne
miałam na tym samym skrzyżowaniu sytuacje podobna, policja umorzyła postępowanie z braku wykrycia sprawcy to i fundusz nie wypłacił pieniędzy ponieważ nie ma sprawcy ustalonego ani auta wiec nie maja z kogo ściągnąć. sprawa trwała rok i nie otrzymałam pieniędzy
Kierowca
A co na to fundusz gwarancyjny? Po to on chyba jest?
Anna
#TematdlaUwagi
Ja
Napisać skargę na policjantów do Wojewódzkiej
Anna
Temat dla Uwagi
Marek
Kiedyś w Olsztynie na rondzie Bema o mały włos jakiś gówniak (ok 20 lat) potrącił by pieszą na pasach. Policji podałem godzinę zajścia,nr rejestracyjne,i co? I nic po trzech tygodniach jak zapis z monitoringu się nadpisał dostałem pisemko że dochodzenie jest zamknięte z powodu nie wykrycia sprawcy.
Podobne
Miałam bardzo podobna sprawę z nasza policja jak pan , kierowca uciekł, policja nie ustaliła sprawcy a ja nie dostałam odszkodowania.