Marysia Konwerska ma 19 lat. Za chwilę wyruszy za ocean, by spełniać swoje największe marzenie: zawodowo grać w siatkówkę. Od sierpnia występować będzie na parkiecie amerykańskiej ligi uniwersyteckiej. New Mexico Military Institute w stanie Nowy Meksyk zaoferował jej stypendium.
Droga Marysi Konwerskiej do kariery sportowej nie była ani prosta, ani oczywista. Za to sprawdziła charakter młodej szczytnianki. Dzięki determinacji i uporowi dzisiaj robi pierwszy poważny krok w sportową przyszłość.
- Na to, że gram w siatkówkę złożyło się sporo przypadków. Do siódmej klasy podstawówki w zasadzie nie wiedziałam, że może to być moją pasją – wspomina.
Mariusz Myślak, trener uczniowskiego klubu Olimpijczyk Szczytno wypatrzył Marysię w szkole.
- Akurat tworzyliśmy drużynę, Marysia miała predyspozycje fizyczne do trenowania siatkówki – mówi trener. - Zaproponowałem jej dołączenie do zespołu.
Dziewczyna podjęła wyzwanie. Postanowiła spróbować swoich sił w tej dyscyplinie.
- Okazało się, że niewiele umiem, ale siatkówka mnie wciągnęła całkowicie – opowiada. - Ósmą klasę kończyłam już w szkole sportowej.
Trener Myślak mówi o Marysi krótko.
- Bardzo ambitna, zdeterminowana i skoncentrowana na celu. Trenowała bardzo ciężko, zostawała po zajęciach, widać było, że zależy jej na sukcesie.
Olsztyński rozwój talentu
Po podstawówce, Marysia poszła za ciosem. Napisała do trenera Uczniowskiego Klubu Sportowego Chemik Olsztyn Macieja Dobrowolskiego. Ten zaprosił ją na testy sprawnościowe. Przeszła je i mogła dołączyć do drużyny. Zdecydowała się na naukę w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Olsztynie.
- Na pierwszym treningu zobaczyłam, jaki poziom gry prezentują moje nowe koleżanki. Myślałam, że sporo umiem, ale gdy je zobaczyłam, zdałam sobie sprawę z tego, że muszę się jeszcze sporo nauczyć i ile czeka mnie pracy – wspomina. - Zadziałało to na mnie motywująca. Aby dorównać koleżankom, musiałam dużo pracować.
Wysiłek nie poszedł na marne. Marysia została czołową zawodniczką Chemika. Ze swoją drużyną sięgała po najwyższe tytuły na arenie krajowej w kategorii juniorek. Zasiliła również olsztyńską drużynę kobiecej II ligi. Aż w końcu wypatrzył ją łowca talentów.
Oferta nie do odrzucenia
Profesjonalnie wyszukujący siatkarskie talenty dla amerykańskich uczelni zobaczył Marysię podczas półfinału mistrzostw Polski juniorek.
- Jak zaczynałam naukę w Olsztynie, to bardzo mi imponowało, że dziewczyny lecą na studia do Stanów Zjednoczonych. Też o tym zamarzyłam, później mi przeszło aż do czasu propozycji otrzymanej w Wieliczce – opowiada Marysia. - Myślałam o tym dobry miesiąc. W końcu podjęłam decyzję, że kiedy, jak nie teraz.
Marysia przyznaje, że ostateczną decyzję pomógł podjąć jej brat Maks.
- Cały czas mam w głowie jego słowa, że jeżeli chociaż raz o tym pomyślałam, to powinna to zrobić, bo w głębi o tym marzę. Trzymam się tego – podkreśla.
Dotarcie do punktu, w którym dzisiaj jest okupione było wyrzeczeniami i ciężką pracą. W Chemiku trenowała 8 razy w tygodniu. Od poniedziałku do piątku odbywały się treningi poranne, do tego trzy treningi popołudniowe. Na boisku spędziła wiele godzin szlifując technikę.
- Do tego dochodzi jeszcze siłownia i dbanie o ogólny rozwój organizmu – podkreśla. - Myślę, że każdy, kto chce zawodowo związać się ze sportem, powinien mieć świadomość, że nie jest to łatwa droga. Ale warto.
Marysia doskonale pamięta swój pierwszy mecz i emocje jakie jej towarzyszyły. - Chciałam pokazać, że coś umiem i nie zawieść mojej drużyny. Bo w siatkówce odnosi się sukces, gdy gra się zespołowo – podkreśla.
Duma rodziny
Rodzice i brat są dla dziewczyny wielkim wsparciem, chociaż nie ukrywają, że boją się rozłąki.
- Pociesza nas to, że dzisiaj możemy być w stałym kontakcie dzięki internetowym komunikatorom – mówi Anna Konwerska, mama Marysi. - Jesteśmy z niej bardzo dumni. Ten sukces zawdzięcza swojej pracowitości. Trzymamy kciuki i wierzymy, że spełni swoje marzenia.
Dziewczyna od dziecka miała w sobie ogromna determinację. Zawsze kończyła to co zaczęła. W sporcie silny charakter pomaga osiągnąć sukces. Chociaż łatwo się nie poddaje, to - jak sama przyznaje - miewa momenty zastanowienia nad tym, czy idzie w dobrą stronę.
- Nie znoszę zaczynać czegoś i nie kończyć. Nawet jak przychodziło mi na myśl, że może coś odpuszczę, to… odpuszczałam myśl. Nie z moim charakterem – uśmiecha się siatkarka. - Rodzice zawsze dawali mi wybór, nigdy nie zmuszali do robienia rzeczy na siłę. Zawsze czułam ich wsparcie.
W kształtowaniu charakteru nie bez znaczenia była szkoła muzyczna, do której Marysia chodziła sześć lat. Jest skrzypaczką, śpiewa. Muzyka jest ważna w jej życiu. I to w nią zdarza się jej uciekać.
- Nie wyobrażam sobie, że miałabym nie grać, śpiewać czy tańczyć – podkreśla.
Dziewczyna jest nie tylko twardą sportsmenką, ale ma też drugą, delikatniejszą twarz.
- Od zawsze była bardzo wrażliwa. Ma dobre serce, jest uczuciowa – mówi jej mama. - Do tego duże pokłady empatii i poczucie humoru. Czasami nas nim zaskakuje. Do tego jest niezwykle otwarta na świat, nie boi się wyzwań. Za to ją podziwiam.
- Rodzice jeździli na każdy mój mecz. Zawsze wspierali – podkreśla Marysia i przyznaje, że boi się rozłąki z bliskimi.
Chociaż ostatnie cztery lata dały jej próbkę samodzielności, to odległość pomiędzy Szczytnem a Olsztynem nie ma porównania pomiędzy tysiącami kilometrów dzielącymi nasze miasto i stan Nowy Meksyk.
- Rozstanie nie będzie łatwe. Myślę, że i ja, i mąż najbardziej obawiamy się pożegnania na lotnisku – dodaje pani Ania. - Marysia już trochę przyzwyczaiła nas do tego, że w domu jest na chwilę, na weekend, ale jednak świadomość odległości powoduje strach. Nie chcemy jednak, by była rozdarta pomiędzy marzeniami, a lękiem o nas. Teraz zaczyna się jej dorosłość.
Szansa na „amerykański sen”
Uczelnia zaoferowała Marysi dwuletnie stypendium z możliwością przedłużenia na kolejne lata. Do Stanów wyrusza z końcem lipca. Jak przyznaje jest podekscytowana i towarzyszy jej lekka doza niepewności.
- Zastanawiam się, jak będzie z lotem, bo czekają mnie przesiadki na dużych lotniskach. Do tego też obawiam się trochę, że mogą pojawić się problemy z komunikacją. W końcu angielski, którego uczymy się w szkole nie do końca jest spójny z tym, jak mówią Amerykanie – przyznaje. - Mimo to cieszę się, że poznam inny świat.
Gdyby Marysia jednak nie zdecydowała się na wylot za ocean, w Polsce nie zostałaby z niczym. W swoje szeregi zaprosił ja pierwszoligowy zespół Nike Węgrów.
Jaki kierunek studiów wybierze ostatecznie szczytnianka? Jeszcze nie wiadomo. Pierwszy rok w Stanach będzie czasem ogólnego przygotowania do dalszej nauki.
- Myślę o biznesie i administracji, ale moją całkiem sporą pasją jest moda, więc nie wykluczam, że może coś w tym kierunku – dodaje.
Wielkie gratulacje dla Państwa! Być razem ponad 50lat to wspaniały wzór do naśladowania! Wydaje mi się, że słowa krytyki, które uwidoczniły się w komentarzach zostały stworzone przez pracowników ratusza, którzy czują się winni i stosują taktykę obrony przez atak i tu należałoby zacytować klasyka \"Nie idźcie tą drogą!\"
Gość
2025-07-10 00:27:32
Urząd dał ciała i tyle, zwłaszcza, że Połukord jest znanym - w stanie spoczynku - wieloletnim pracownikiem i szefem Rejonu Dróg w Szczytnie. Nie wiem w jakich mediach społecznościowych funkcjonuje p. Połukord, ale może jak nie ma go w tik toku - to go po prostu nie ma. Taka ta sztuczna inteligencja (dawniej tzw. pracująca) w urzędzie. A co do w miłości i małżeństwie nie czeka się na medale, to skoro \"Senior\" i \"Seniora\" niech odstąpią na łamach lokalnej prasy z odmową przyjęcia medalu z 50 - lecie pożycia, a przede wszystkim niech nie składają o ten medal wniosku. Namawiajcie także swe dzieci, czy też wnuki, o odstąpienie od pobierania 800 plus, bo dzieci się ma z miłości - a nie dla pieniędzy.
Zdumiony
2025-07-09 13:26:14
Proszę o ocenę wiarygodności: udział w badaniu, to 2/3 mieszkańcy samych Dźwierzut, a tylko 1/3 to mieszkańcy z terenu gminy. We wsiach poza Dźwierzutami mieszka 3/4 ludności gminy.
mieszkanka
2025-07-09 11:14:53
Cieszę się, że jeszcze są w Polsce ludzie, którzy myślą jak Pan, którzy nie dają sobie mydlić oczu i dyktować, co jest dobre, a co złe, tylko sami potrafią ocenić, że coś jest uczciwe lub nie, bez względu na to, czy dotyczy to kogoś, kogo się popiera czy nie. Obawiam się jednak, że takich ludzie nie jest już wielu i jest to zła wiadomość dla nas wszystkich, bez względu na to, w co wierzymy i na kogo głosujemy.
Kowal
2025-07-08 22:54:44
Te żarciki niech zatrzyma dla własnej żony. Ciekawe, czy taki mądry jest w domu.
Julita
2025-07-08 20:27:35
Mam Stare auto audi 80 b 4
Marcin Wilczewski
2025-07-08 19:58:37
Czy dla medali składa się przysięgę małżeńską? Liczy się szczera miłość, która nie szuka poklasku i jakiś odznaczeń. Najważniejsze szczera miłość.
Seniora
2025-07-08 18:35:26
pewnie mamusia malowała się i nie dostrzegła mrugajacego czerwonego światła
konrado
2025-07-08 09:00:57
Za czasów burmistrzów Bielinowicza, ś.p. Kijewskiego i Żuchowskiego - to ludzie dostawali telefony, lub korespondencję \" w związku z tym, iż z dokumentów wynika...\", czyli informację o trybie organizacji uroczystości i zgłaszania chęci w niej udziału. Ale wtedy to urzędnicy wiedzieli do czego służą. Było się świadkiem takich jubileuszów. Nigdy nie było takiej poruty. Ale w biurze obsługi interesanta niejedno pismo ginie. Bez obrazy - trafi się jakiś stażysta bez opieki - i problem gotowy. Ale już o takie sprawy trzeba się w sposób szczególny troszczyć. I rzeczywiście - co to jest - masz 50-lecie małżeństwa i z tego honorowe odznaczenie, urzędową fetę, ale odkładają ci to wszystko na następny rok, a wiadomo, czy dożyjesz? Ty, albo twoja połowa? Zawsze jest aktualne: myślałem, że sięgnąłem dna, a tam usłyszałem pukanie z dołu. Może jednak Pan Połukord z Małżonką - postacie w Szczytnie powszechnie znane - zasłużą na odpowiednie potraktowanie przez p. burmistrza. Ale na końcu się wyzłośliwię - tak to jest z inoziemcami. Pływają po cudzych wodach i błądzą.
Śmieszek
2025-07-07 17:44:24
Daleko do Szczytna ale pomysł przedni. Zamiast tracić pieniądze na rozrywki iść do lasu po spokój.
Kuba
2025-07-07 15:41:44