Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

O zmianie – felieton Jerzego Niemczuka


Od sześciu już lat udostępniam te moje dziennikowe zapiski, nieco je modyfikując, żeby przypominały felietony. Początek był misyjny. Przed kolejnymi trudnymi wyborami, chciałem choć parę osób przekonać, że frekwencja jest ważna, że każdy głos się liczy, bo im ich jest więcej, tym większa jest szansa, że się dokona akt zbiorowej mądrości.



O tym, że rezygnacja z udziału w wyborach powszechnych jest odrzuceniem demokracji. O niej się powiada, że mimo wad nic lepszego dla ludzkości nie wymyślono. O tym mogliśmy się przekonać, kiedy od ośmiu lat na naszych oczach sadowił się jawny autorytaryzm. Władza w coraz większym stopniu stawała się absolutna ze wszystkim tego wadami; bezkarnością, arogancją, nepotyzmem i brutalnością. Wydawało się, że na długie jeszcze lata dołączymy do międzynarodówki populistycznych reżimów. Kolejna kadencja tej władzy z nieskrywanymi ambicjami podporządkowania sądów i likwidacji niezależnych mediów nieuchronnie przeobraziłaby ją w opresyjną dyktaturę, z której wychodzenie oznacza śmierć na ulicach.

 

I stało się. Nastąpiło wreszcie to, co jedni nazywają sromotnym zwycięstwem, a inni nieuchronnym sukcesem.

 

Swojej w tym roli nie przeceniam, ale mam satysfakcję, że próbowałem się do to tego przyczynić. Moje teksty w „Tygodniku Szczytno” dla redakcji stanowiły spore ryzyko, niezależność mediów była do tej pory tłamszona i gdyby suweren prawdziwy, czyli naród nie przemówił w wyborach mocnym głosem - mimo milionów, a może nawet miliardów rozdanych podporządkowanym pismom, wydanych na bilbordy, kłamliwe spoty i polityczne wsparcie z ambon – to redakcja - także z mojego powodu - zostałaby spacyfikowana.


Reklama

 

Także z tego powodu, że służby mogły mnie uznać za radykała, a nawet prowodyra, bo zorganizowałem kilka kameralnych protestów w Szczytnie.

 

Kilka lat temu na demonstracji w sprawie sędziego Juszczyszyna, po wystąpieniu sędziów w jego obronie, pojawiłem się z wiadrem na odpadki i wydrukowanym wizerunkiem sędziego Nawackiego drącego rezolucję. Rozdawałem demonstrantom Nawackiego, żeby go sobie przedarli, jeśli im przyjdzie ochota, ale nie zaśmiecali otoczenia sądu, tylko go umieścili we właściwym miejscu, we wiaderku. Mój happening miał szanse na powodzenie, ale na prośbę samych sędziów został przerwany, bo władza mogła to uznać za prowokację.

 

Wraz z moją młodą znajomą ubrałem w koszulki z napisem „Konstytucja” szczycieńskie pomniki Sienkiewicza, Klenczona oraz liczne pofajdoki pod okiem kamer, a za protest w Warszawie przeciwko kolejnej miesięcznicy groził mi wyrok za zakłócanie uroczystości religijnej, bo znalazłem się w gronie czterdziestu osób, którym taki zarzut początkowo postawiono. Na szczęście dla nas kardynał Nycz uznał, że marsz z kościoła Traktem Królewskim to nie procesja i z penalizowania zrezygnowano.

Reklama

 

Wydawało się, że kolejne marsze skierowane przeciwko ekscesom rządzącej partii nie robią wrażenia, przez lata dominowały na nich „siwe łby” mojej generacji, która na własnej skórze doświadczyła totalitaryzmu i nie chciała tego dla swoich dzieci i wnuków. Aż przyszedł i przeszedł sierpień i październik, kiedy w półmilionowym a potem milionowym tłumie zauważalnie pojawili się młodzi. To oni w wyborach gremialnie tym razem zdecydowali o zmianie.

 

Nie byłoby jej, gdybyśmy na ulicach tego nie wydeptali. Nie byłoby jej, gdyby nie wola przetrwania niezależnych sądów i mediów, które wyręczały w dochodzeniu prawdy podporządkowaną prokuraturę oraz zawłaszczoną publiczną telewizję i radio. Piętnasty października był pokazem siły sponiewieranej demokracji. Po raz drugi za mojego życia stało się to bezkrwawo. Jesteśmy szczęściarzami. Teraz czekają nas trudne miesiące i lata.

Warto je przetrwać, żeby Polska mogła zająć należne miejsce w świecie.

Jerzy Niemczuk



Komentarze do artykułu

jarek

Brawo !

Szczęściarze

Nie byłoby końca niszczenia państwa polskiego gdyby i nie tacy ludzie jak pan. Dziękujemy

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama