Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

Niewygodny starosta - historia Szczytna i okolic


Chociaż działania operacyjne szczycieńskiej bezpieki, o których pisałem wcześniej, nie przyniosły spektakularnego sukcesu, nadal inwigilowano na terenie Szczytna i powiatu wszystkie osoby, które nie miały polskiego obywatelstwa, w tym także szwedzkie i duńskie misje humanitarne. Dość dużym echem odbiło się zatrzymanie w maju 1947 roku ambulansu wiozącego ciężko chorą mieszkankę naszego powiatu do szpitala w Szczytnie.


  • Data:

Niebezpieczni” Szwedzi

 

21 maja 1947 r. pomiędzy Pasymiem a Szczytnem grupa niezidentyfikowanych wojskowych i cywilów, posługujących się językiem niemieckim, zatrzymała samochód Szwedzkiej Pomocy dla Europy - odwożący chorą z Olsztyna do szpitala w Szczytnie. Dwaj Szwedzi Gun Äberg i Bot Pira zostali nieformalnie przesłuchani. Zatrzymanym ubliżano, sugerowano także działalność szpiegowską.

 

 

Któryś z cywilów miał oznajmić – relacjonował jeden ze Szwedów – że:

 

„dobrze wie, co my robimy w Polsce i że wie wszystko o nas, że „my” jesteśmy inteligentniejsi i twardsi niż gestapo”. Niech się wam nie zdaje, że możecie nas oszukać” powiedział do zatrzymanych Szwedów jeden z funkcjonariuszy szczycieńskiej bezpieki.

 

Na stwierdzenie Guna Äberga, że misja współpracuje z władzami, w tym ze starostą szczycieńskim, Szwed usłyszał odpowiedź w języku niemieckim: „dla nas starosta jest niczym (für uns ein Starost ist nichts)”. Autor sprawozdania stwierdził, że „cywilny mężczyzna, który nas przesłuchiwał, tłumaczył pewne części rozmowy oficerom ubranym w polskie mundury - na język nie polski, ale o brzmieniu słowiańskim”. Chodziło zapewne o język rosyjski.

 

 

Pół roku później, w listopadzie 1947 r. misja szwedzka zaczęła już ograniczać swoją działalność na terenie powiatu szczycieńskiego utrzymując jedynie punkt pomocy w Kulce oraz ambulans z pięcioosobową obsadą. W tym samym czasie Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Szczytnie przygotował pierwsze podsumowanie swojej wiedzy na temat pracy szwedzkiej misji. Wśród osób, które utrzymywały z nią ścisły kontakt i przez to znalazły się w najwęższym gronie podejrzanych, wymieniono Waltera Późnego i ewangelickiego księdza Jerzego Sachsa.

 

Niewygodny starosta

 

W dokumentach szczycieńskiej bezpieki, Waltera Późnego przedstawiono jako zwolennika PSL, agenta przedwojennego polskiego wywiadu, tzw. „dwójki”, natomiast jeśli chodzi o Jerzego Sachsa, nadmieniono o zwolnieniu go w czasie trwania wojny w niejasnych okolicznościach z niemieckiego więzienia. W Urzędzie Bezpieczeństwa znajdowały się zapiski, że pastor Sachs „jest do obecnego ustroju źle ustosunkowany”.

 

 

Dość szybko w sieć agenturalną zwerbowano zatrudnioną u Sachsa Mazurkę, która wcześniej pracowała dla misji szwedzkiej. Dodatkowymi poważnymi zarzutami, które miały rzekomo Sachsa obciążyć, były m.in. informacje na temat utrzymywania kontaktów ze szwedzką misją zarówno kościelną, jak i świecką. Walterowi Późnemu zarzucano dodatkowo współpracę z duńską misją kwakrów, która stacjonowała w Nawiadach.

 

 

Pomimo starań szczycieńskiej bezpieki, nie udało się znaleźć wystarczająco obciążających dowodów, ale i tak opisane wcześniej działania, które nawet w najmniejszej formie nie były szpiegowskie – według agentów UB stwarzały wrażenie bardzo niejasnych powiązań z przedstawicielami państw kapitalistycznych.

 

 

Śledczego bezpieki, jeśli chodzi o Waltera Późnego - najbardziej interesował problem pracy dla „dwujki” (oryginalna pisownia z zachowanych dokumentów) oraz okoliczności nie tyle jego aresztowania w czasie wojny, co zwolnienia przyszłego szczycieńskiego starosty z więzienia na Pawiaku. Dało to bezpiece podejrzenie o współpracę Późnego z policją niemiecką i gestapo.


Reklama

 

Zeznania brata

 

Dodatkowym dowodem obciążającym starostę szczycieńskiego było zeznanie jego brata Fryderyka, który podczas przesłuchania przez UB opowiedział o swojej działalności w Związku Polaków w Niemczech oraz o współpracy z polskim wywiadem. Przesłuchujący go oficer postanowił to wykorzystać jako okazję do sprawdzenia przedwojennego życiorysu jego brata Waltera.

 

Podczas kolejnego przesłuchania zadał mu pytanie: „Co wiecie o współpracy Waszego brata z gestapo?”. Ze strony Fryderyka padła dość dziwna odpowiedź: „to podejrzanym, iż mój brat podpisując zobowiązanie z gestapo, musiał z pewnością z nimi współpracować, a to uczynił dlatego, że kochał żonę i nie chciał się z nią rozłączyć”.

 

 

Nie udało się do tej pory ustalić, czy była to sprytna manipulacja bezpieki jeśli chodzi o protokół z przesłuchania, ale jedno jest pewne – stwierdzenie brata Waltera stało się w niedalekiej przyszłości jednym z najważniejszych stwierdzeń obciążających starostę szczycieńskiego.

Wersję zeznań Fryderyka Późnego Urząd Bezpieczeństwa przyjął jako niepodważalną, która utrzymywała się właściwie przez cały okres prowadzonego przeciwko niemu śledztwa.

 

Odważne wystąpienie

 

Walter Późny bardzo szybko stał się podwójnie podejrzany: jako potencjalny współpracownik gestapo oraz przedwojennego polskiego wywiadu. Staroście szczycieńskiemu zarzucano, że jako członek SL stara się wbić klin pomiędzy PPR i SL oraz że jest sympatykiem PSL, o czym świadczył podobno fakt, że utrzymywał stosunki koleżeńskie wyłącznie z PSL-owcami.

 

W dokumentacji, która była skrzętnie prowadzona przeciwko Walterowi Późnemu można przeczytać, że „… jako ewangelik faworyzuje Autochtonów ewangelików i stara się wywołać antagonizm między osiedleńcami a autochtonami, jak również pomiędzy autochtonami katolikami a ewangelikami…”

 

 

 

Jedna ze sporządzonych notatek szczycieńskiej bezpieki dosłownie „pogrąża” Późnego. Chodzi o jego wypowiedź podczas pierwszego zebrania Powiatowej Rady Narodowej w Szczytnie w dniu 8 marca 1945 roku. Podczas spotkania, Starosta szczycieński wstał i bezceremonialnie powiedział do zebranych w sali szczycieńskiego starostwa: „Osiedleńcy, którzy przybyli na teren powiatu Szczytno znajdowali się w stanie opłakanym, nie przywożąc prawie nic z sobą, również wycofująca się Armia Czerwona nic nie zostawiła”.

 

 

W czasie swojego wystąpienia dość ostro krytykował świadczenia rzeczowe, twierdząc, że „…są zbyt wygórowane i rolnik za swoje kontyngenty nic konkretnego nie dostaje, gdyż materiały, które dostaje po cenach kontyngentowych są najgorszego gatunku”.

 

 

Swoje wystąpienie zakończył słowami: „Nie tylko trzeba wymagać, ale trzeba również pomagać”. Według notatek UB, jego przemówienie było jawnym oszczerstwem przeciwko obecnemu Rządowi Polskiemu i Armii Czerwonej.

 

Reklama

Wszechobecni agenci

 

Od 1948 roku bezpieka otoczyła Waltera Późnego ścisłą obserwacją. Do śledzenia jego osoby pozyskano agentów. O tej inwigilacji starosta dowiedział się przez przypadek. Jego sekretarka w starostwie pewnego dnia weszła do gabinetu i rozpłakała się, twierdząc, że wie jakim jest człowiekiem i musi mu powiedzieć o tym, że szczycieńska bezpieka nakazała jej podpisanie dokumentu, w którym zobowiązała się do śledzenia starosty i informowania UB, gdzie w danym dniu przebywał i z kim się spotykał.

 

 

Również lojalnie zachował się jego kierowca, który pewnego dnia przyszedł do Waltera Późnego i poprosił, aby zwolnił go z posady, gdyż jest ciągle męczony przez Urząd Bezpieczeństwa, aby sporządzać szczegółowe meldunki, gdzie jego szef wyjeżdżał oraz jakie sprawy załatwiał. Gdy Późny spełnił jego prośbę i zatrudnił kolejnego kierowcę, tenże również po kilku miesiącach przyszedł do starosty i poprosił o umożliwienie zamiany mu mieszkania służbowego, ponieważ w tym samym domu mieszka funkcjonariusz UB, który stale napastuje go o sporządzanie meldunków z dnia pracy starosty.

 

Aresztowanie

 

28 lutego 1949 roku Walter Późny przestał piastować urząd szczycieńskiego starosty. 19 grudnia 1950 roku został przez UB aresztowany. - Pewnego pięknego, bezchmurnego wieczoru - w dniach poprzedzających Boże Narodzenie - żona wysłała mnie do sąsiadki Leydingowej po blachy do pieczenia ciasta – wspominał szczycieński starosta - Mieszkaliśmy wówczas w Szczytnie przy ulicy Kajki 21. Mróz i śnieg, na którym łatwo zauważyć postacie kręcące się wokół mojego domu i sąsiada wzbudziły moje podejrzenia.

 

 

Szybko wbiegł na swoją posesję, zatrzaskując za sobą drewnianą furtkę. Funkcjonariusze UB niewiele czekając, przeskoczyli przez niewysokie ogrodzenie i ruszyli biegiem za Późnym. Na szczęście zdążył dosłownie przed ich nosem wbiec do domu i zamknąć oraz zaryglować drzwi.

 

Po chwili usłyszał uderzenia kolbami od karabinów w drzwi i głośne wołanie: - Otwieraj sk…synie! Bo cię ubijemy! Co chcecie - zapytał zza drzwi. Otwieraj bandyto! - usłyszał w odpowiedzi. Otworzył.

 

 

Do domu wdarł się oficer z rewolwerem w ręku, a tuż za nim trzech żołnierzy z pepeszami krzycząc od progu: - Ręce do góry! W domu Waltera Późnego oprócz dwójki jego dzieci, była jeszcze dwójka jego siostry. Wszystkie spały. Nie bacząc na to, żołnierze zbudzili Bogu ducha winne dzieci i zaczęli przetrząsać ich łóżeczka, przy okazji rozpruwając materace i pościel. Nie znajdując tam nic, zabrali się do szczegółowej rewizji mieszkania. - W bibliotece każda książka, dosłownie każda, została przewertowana kartka po kartce. Ze zdjęć rodzinnych, pism i dokumentów wszystko zabrano. Nawet te nieliczne zdjęcia z czasów mojego urzędowania w Szczytnie – opowiadał Walter Późny.

 

 

Opis do zdjęcia:

1947 rok. Wręczenie osadnikom aktów nadania ziemi. W pierwszym rzędzie w płaszczu i kapeluszu starosta szczycieński Walter Późny.



Komentarze do artykułu

Lech Jan Jamka-były Szczytnianin

Znam historię Waltera Póżnego. Bardzo dobrze o nim mówił moj ojciec Roman Jamka( nauczyciel). To był starosta, ktory nie bał się ubeków i ówczesnych bonzów partyjnych {Parol Józef} Ja sam, odznaczony i uznany opozycjonista podziwiam do dziś tego człowieka.

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama