Dr Waldemar Kozłowski: - Bardzo sympatyczny człowiek. Anna Rybińska (radna): - To tak jak ja! Taki krótki dialog pojawił się przy końcu kolejnych warsztatów – konsultacji społecznych dotyczących strategii rozwoju Szczytna na następne blisko dziesięć lat. Wyżej wymienieni mówili o bracie radnej w tej części wirtualnych warsztatów, które przybrały charakter spotkania towarzystwa wzajemnej adoracji. Na szczęście trochę wcześniej pojawiły się i merytoryczne wypowiedzi.
Warsztaty, tym razem przeznaczone dla samorządowców i organizacji pozarządowych, raziły małością... uczestników. Przedstawicieli stowarzyszeń praktycznie nie było, poza tymi nielicznymi przypadkami, kiedy zalogowany radny występował w podwójnej roli. Radnych zresztą też było niewielu, kilkoro zaledwie, stronę urzędową natomiast reprezentowała jedynie Katarzyna Furczak, naczelnik wydziału promocji, duchowo wspierana przez inną pracownicę tego wydziału, a miejskie instytucje – Andrzej Materna, dyrektor Miejskiego Domu Kultury.
Niezbędni odpowiedzialni
Schemat spotkania był praktycznie taki sam, jak ten wcześniejszy, z udziałem lokalnego biznesu (pisaliśmy o tym w poprzednim numerze TS). Autor schematycznej strategii, dr Waldemar Kozłowski z UWM, przedstawił jej zarysy, okoliczności tworzenia oraz idee, które mają doprowadzić nie tylko do powstania ostatecznej wersji owej strategii, ale także – w przyszłości – do jej realizacji. Podkreślał doktor Kozłowski głównie to, że na każdym etapie, tak koncepcji, jak i wykonania niezbędne są: powszechna współpraca (głównie samorządowa), gremialna integracja i aktywność społeczna.
Wskazywał też na dwa ważne elementy, jakie strategia winna zawierać, takie, których dotychczas w podobnych dokumentach nie umieszczano. Mowa o realizatorach i ewaluacji. Zdaniem specjalisty od zarządzania i jakości – przy każdym ujętym w strategii przedsięwzięciu powinno być konkretne wskazanie, kto będzie odpowiedzialny za jego wykonanie (samorząd, firma, organizacja czy może zespół złożony z różnych podmiotów). Strategia – w ocenie dra Kozłowskiego – powinna też zawierać wskaźniki, na bazie których można będzie oceniać, czy dane przedsięwzięcie zostało zrealizowane i w jakim stopniu. Te dwa, dość nowatorskie dla strategii elementy miałyby gwarantować perspektywiczne jej wdrożenie.
- Nie chodzi o to, by był to schowany w szufladzie dokument istniejący tylko po to, by wykazać się jego posiadaniem przy wnioskowaniu o dotacje unijne – tłumaczył. - Ma to być dokument żywy, realny, realizowany, aktywizujący i integrujący całe środowisko, nie tylko miasta, które jednak w tej integracji powinno pełnić wiodącą rolę.
Zdrowotny „replay”
Z obszerną opinią wystąpił Rafał Kiersikowski, reprezentujący „swój” klub radnych Wszystko dla Szczytna i PSL. Praktycznie ponowił propozycję, którą kilka dni wcześniej przedstawił Adam Krzyśków.
- Ostatnio pytałem znajomych z terenów odległych od Mazur, z czym im się kojarzy Szczytno – relacjonował tytułem wstępu. - Dawniej wskazywali WSPol., lotnisko, przyrodę, a obecnie mówią o unowocześnionym szpitalu i covidzie. Coraz bardziej popularny staje się nowy kierunek o nazwie „zdrowe życie”, jest także lansowana specjalizacja w ramach miast Cittaslow - „zdrowe miasto”. Mamy w Szczytnie i powiecie wszelkie walory, by ten kierunek uznać za wiodący, by rozwijać się pod hasłem „Szczytno – miasto zdrowego życia”.
Kiersikowski swoje idee poparł też konkretami. Sugerował odpowiednie wykorzystanie „Leśnej” i otaczającego ją terenu, w tym miejskiego lasu, wskazywał też sposoby turystycznego i prozdrowotnego zagospodarowania miejskich parków.
- Ten przy ul. Pasymskiej mógłby stać się parkiem rodzinnym z wydzielonymi strefami o najróżniejszym charakterze: dla dzieci, młodzieży, relaksu, rozrywki, sportu itp. - mówił. - Mamy Novum, które w ramach promocji i reklamy własnej produkcji, mogłoby w tym parku ustawić 400 czy 500 różnych elementów małej architektury – podpowiadał.
Z kolei park przy ul. Skłodowskiej-Curie miałby być nazwany imieniem Unii Europejskiej i mieć charakter spacerowo-artystyczny. Radny proponował, by został mu (parkowi) przywrócony dawny blask z czasów jego (parku) założyciela, by stanął tam niewielki amfiteatr itp.
Znanego z pomysłowości i organizacji eventów radnego uzupełnił jego klubowy kolega Tomasz Łachacz, zawodowo powiązany ze sferą edukacyjną. I na nią właśnie zwrócił uwagę, proponując „rozrost” miejscowej oferty o kierunki prozdrowotne, może nawet podyplomowe studia pielęgniarskie.
Zachód, Wschód oraz Dni i Noce Szczytna
Za takimi kierunkami działań, za „zdrowym” miastem ma też przemawiać perspektywa licznych przyjazdów sąsiadów zza zachodniej granicy, których przyciągnie zarówno sentyment do dawnej własności, jak i właśnie zdrowotne korzyści, pozyskiwane w atrakcyjny sposób.
Tu włączyła się radna Teresa Moczydłowska (PiS) proponując, by tę przyszłą ofertę turystyczno-zdrowotną kierować nie tylko na Zachód, ale i na Wschód, bo i ten kierunek oznacza pieniądze i rodzinne sentymenty. Jednocześnie z żalem wytknęła władzom miasta likwidację sztandarowej imprezy czyli Dni i Nocy Szczytna. Tu włączył się Andrzej Materna, dyrektor MDK, przypominając radnej, że nikt DiN nie likwidował i likwidować nie zamierza. Brak ich organizacji w ubiegłym roku wynikał wyłącznie z pandemii. Swoją drogą ta jednorazowa, być może, przyczyna odwołania imprezy była eksponowana wystarczająco często (także na sesjach i posiedzeniach komisji), by nawet radna Moczydłowska mogła dostrzec różnicę między likwidacją a wstrzymaniem.
Lokalna „wieża Babel”?
Kolejny mówca, radny Paweł Krassowski, niejako podsumował wystąpienia poprzedników. Stwierdził, że na potrzebę realizacji wielu ze wskazywanych przedsięwzięć sam zwracał już wielokrotnie uwagę.
- Cieszę się, że kolega Rafał przywołał moje pomysły wykorzystania „Leśnej” i przyległego terenu czy też utworzenia Centrum Organizacji Pozarządowych – mówił.
W jego ocenie, wszystkie pomysły i cała strategia może rozbić się o jedno.
- Największy problem jest taki, że nie umiemy ze sobą rozmawiać – uzasadniał. - Mieliśmy już pięknie sformułowaną Strategię Ziemi Szczycieńskiej i nic z tego nie wyszło. Na przykład InnoPolice, które dawało Szczytnu szansę, by się wyróżnić na tle podobnych miasteczek, natychmiast trafiło do kosza, gdy się zmieniły władze – wskazywał Krassowski. - Obawiam się, że i ten dokument ostatecznie trafi do kosza.
Przypomniał Krassowski o „mapie potrzeb”, którą prowadzone przez niego stowarzyszenie Nasza Szczycieńska Ziemia opracowało w ramach jednego z realizowanych projektów w oparciu o zgłoszenia mieszkańców. Miała ona (mapa) być zarzewiem wirtualnego miejsca stałych konsultacji z mieszkańcami miasta, źródłem inspiracji dla samorządu i wiedzy o tym, czego mieszkańcy oczekują. W tym celu oficjalnie i uroczyście, w formie opisowej i „technicznej” została przekazana obecnemu burmistrzowi tuż po jego elekcji. I – w ocenie Krassowskiego – gdzieś zaginęła, zarosła kurzem na dnie urzędniczej szuflady.
Dokument bardzo zaciekawił dra Kozłowskiego, który poprosił więc stronę urzędową o jego udostępnienie, wprawiając naczelnik Furczak w niezłą konsternację, bo najwyraźniej o istnieniu takiego opracowania nie miała pojęcia. Trudno mieć jej to za złe – wszak jest naczelnikiem krócej niż Mańkowski burmistrzem i jego powyborczych deklaracji znać nie musi.
Merytoryka w wydaniu radnych
- Z racji wykonywanej obecnie pracy mam kontakt z wieloma samorządami. Tam ludzie, nawet jeśli mają odmienne poglądy, to w sprawach istotnych dla samorządu rozmawiają, dogadują się. Ja od lat składam wiele wniosków, przedstawiam różne pomysły, ale nikt nie podejmuje dyskusji – mówił Krassowski dodając, że Szczytno nie ma szczęścia ani do polityków, ani do samorządowców.
I to stwierdzenie najwyraźniej rozjuszyło jego koleżanki z Rady Miejskiej.
- Jestem zbulwersowana pana wypowiedzią – stwierdziła Teresa Moczydłowska. - Obraził pan wszystkich, którzy tu są mówiąc, że nie ma polityków, że nie umiemy rozmawiać, wyciągać wniosków. Powtarza pan „ja, ja, moje”, jakby inni nic nie wnosili od siebie. Te ciągłe wycieczki, docinki... Jak tak można?
Radny Krassowski próbował się bronić, przypominając, że pomysł zagospodarowania parków nie jest jego lecz Rafała i że jest to naprawdę dobry pomysł, ale nie na wiele się to zdało, bo do „boju” ruszyła też radna Anna Rybińska, wytykając Krassowskiemu... wytykanie innych i przechwalanie się.
- Niech pan popatrzy na siebie, zmienia pan ugrupowania jak rękawiczki, raz jest z tymi, raz z innymi – szczegółowo i zgryźliwie opisywała polityczną karierę adwersarza przeciwstawiając mu własną stałość w poglądach i niemal trwałą pozycję w opozycji.
Towarzystwo wzajemnej adoracji
Jako że poza umoralnieniem Krassowskiego ze strony obu radnych PiS nie padły żadne propozycje do tworzonej strategii, konsultacje zapewne by się zakończyły, gdyby nie przedłużyła ich w czasie radna Moczydłowska, kierując peany pod adresem naczelnik od promocji, Katarzyny Furczak.
- Ach ta Kasia! - zaczęła z właściwą dozą egzaltacji. - Jaka pracowita! Super naczelnik, odpowiednia osoba na tym stanowisku – podsumowała pomysł pani naczelnik odnoszący się do organizacji (jeśli będzie to możliwe) II Forum Przedsiębiorczości w Szczytnie.
Anna Rybińska, a także Agnieszka Kosakowska, która wbrew swej naturze, w merytorycznej części debaty werbalnie nie uczestniczyła, zaczęły pod niebiosa wychwalać wiedzę i doświadczenie prowadzącego spotkanie dra Waldemara Kozłowskiego, który te pochwały przyjmował z właściwym poziomem skromności. Wzajemne komplementowanie się, na szczęście traktowane żartobliwie, trwało jeszcze czas jakiś, a gdy już drowi Kozłowskiemu udało się przerwać te „słodkości”, zakończył zebranie.
Śmieszek
Pomijam fakt, iż cała ta \"strategia dla Szczytna\" - czy jak jej tam nie nazwiemy - jest ustawką (bo ktoś sobie w cv \"naukowym\" dopisze takie cóś, a ktoś inny, że to cóś zorganizował). Gorsze jest to, że ktokolwiek by nie zorganizował, ktokolwiek by nie \"wyłożył\" możliwej strategii - to i tak to skończy się zwykłą awanturką, jak w maglu, na rynku, bazarze, czy w pralni. Ale czego się spodziewać po... no właśnie po kim. Stagnacja, a raczej regres miasta jest zasługą tych praczek, straganiarzy, maglowników. Oni nic - tylko gardłować umieją - nie rozumiejąc, że już tym jazgotem nie ugrają niczego.