Wtorek, 7 Maj
Imieniny: Augusta, Gizeli, Ludomiry -

Reklama


Reklama

Lekkomyślność zabija – felieton pastora Andrzeja Seweryna


Nie ma to, jak porozmawiać ze swoim dzieckiem i to mądrze z jego strony. Dzieci bowiem mają swoją mądrość, której nie zawsze słuchamy, ale kiedy twoje własne dziecko, a dokładnie syn pierworodny, ma już 40 lat, to można z nim pogadać poważnie, a to co mówi może być bardzo mądre i godne uwagi. Taką właśnie rozmowę odbyłem z moim synem kilka dni temu, a dotyczyła ona ostatnich, tragicznych niestety zdarzeń, które miały miejsce w Polsce niemal pod koniec tych wakacji.


  • Data:

Pierwsza z tych tragedii wydarzyła się na Giewoncie. W wyniku gwałtownej burzy z silnymi wyładowaniami atmosferycznymi śmierć poniosło aż pięć osób, a ponad 140 było rannych. Mój syn, który bardzo lubi wypuszczać się w Tatry, czasem z kolegami, a czasem ze swoją żoną, zaczął mi opowiadać na podstawie własnych obserwacji, jak nieodpowiedzialnie całe masy ludzi udają się w góry na wycieczki.

 

 

Od nieodpowiedniego obuwia i odzieży poczynając, a na zachowaniu w czasie zmieniającej się pogody kończąc – ludzie zbyt często zachowują się wręcz lekkomyślnie, żeby nie powiedzieć - bezmyślnie oraz bez jakiejkolwiek wyobraźni. Narażają siebie samych, a nierzadko idą zupełnie nieprzygotowani razem z małymi dziećmi, o zgrozo!

 

Scyzoryk otwiera się w kieszeni – jak mawia mój syn, kiedy widzi się całe tabuny bezmyślnych ludzi, którzy uważają się za mądrzejszych od innych, wiedzą swoje i brną na szczyty, gdzie gwałtownie zmieniająca się pogoda może zaskoczyć nawet wytrawnych znawców gór, a lekkomyślność potrafi zabić i to bez litości.

 

Mój syn na szczęście nauczył się od bardziej doświadczonego przyjaciela, że trzeba bardzo poważnie śledzić informacje o pogodzie, używać odpowiedniej odzieży, butów i kasku na głowie i nie ma od tego żadnych wyjątków. A kiedy tylko się zachmurzy i zagrzmi, trzeba natychmiast schodzić w dół i nie ryzykować własnym zdrowiem lub życiem.

 

Zdarzyło mu się nieraz pośpiesznie schodzić w dół w takich momentach, podczas gdy w tym samym czasie całe grupy innych ludzi, często z małymi dziećmi, wspinały się nadal na upatrzony szczyt.

 

Oni myślą naiwnie, że chyba są nieśmiertelni, ale niestety, z naturą nie ma żartów, a góry to żywioł, do którego należy odnosić się z pokorą. Mój syn ją ma, bo go tego nauczono, a on słuchał uważnie i brał sobie do serca wszelkie rady i uwagi kolegi bardziej doświadczonego od niego. Lekkomyślność innych wyprowadza go jednak z równowagi, bo zwyczajny zdrowy rozsądek i szacunek do gór mogłyby uratować niejednego człowieka od kalectwa lub śmierci.


Reklama

 

Drugą pasją mojego syna jest kolarstwo. Ma profesjonalny rower, profesjonalny kask i inne elementy stroju i wyposażenia kolarza, w tym odpowiednie oznakowanie i oświetlenie wehikułu, na którym jeździ prawie profesjonalnie, bo potrafi przejechać 100-150 kilometrów w ciągu jednego dnia bez większych problemów. Jest też zawodowym kierowcą.

 

Kiedy więc zaczął mi opowiadać, jak ludzie jeżdżą po Warszawie na rowerach czy hulajnogach i jak często dochodzi do kolizji rowerzystów z autami, znowu odkryłem, jak straszna potrafi być ludzka lekkomyślność i bezmyślność. Ludzie na rowerach rozmawiają przez telefony komórkowe, piszą SMS-y, przeglądają wiadomości w Internecie. Zupełnie rozkojarzeni nie rozglądają się i nie patrzą przed siebie ani wokół siebie, przejeżdżając bardzo szybko przez przejścia dla pieszych czy ścieżki rowerowe.

 

I cóż z tego, że mają zielone światło, skoro wpadają na jezdnię tak gwałtownie, że nie sposób uniknąć kolizji. Za nic mają zasadę ograniczonego zaufania, ani też przewidywania zachowań innych użytkowników drogi. Narażają na kalectwo lub śmierć zarówno samych siebie jak też innych. O szkodach komunikacyjnych nie wspominając.

 

I jeszcze jedna kwestia: bardzo wielu ludzi jeździ na rowerach bez kasków na głowach. To jest nagminny błąd i kolejny przejaw lekkomyślności, bo przecież upadek z roweru może być tragiczny w skutkach szczególnie wtedy, kiedy głowa nie jest osłonięta, a jest narażona na śmiertelne urazy. Tymczasem wielu rodziców jeździ ze swoimi pociechami na rowerach i co prawda dzieci mają często kaski na głowach, ale już ich ojcowie szczególnie – niby po co?

 

Czasem mój syn zatrzymuje takich lekkomyślnych rodziców i próbuje uświadomić niebezpieczeństwo, powiadając: czy chciałby pan osierocić swoje dziecko? Zwykle dorośli robią wielkie oczy, przyznają synowi rację, ale czy wyciągną właściwe wnioski i nie będą więcej lekkomyślni?

Reklama

 

Ostatnio 18-letni chłopiec z naszych okolic stracił życie ulegając śmiertelnemu wypadkowi. Znowu tragedia i nieszczęście, tak jak śmierć Piotra Woźniaka-Staraka na jeziorze Kisajno koło Giżycka.

 

Współczuję mocno rodzinom tych ludzi oraz rodzinom tych, którzy zginęli pod Giewontem lub gdy sami zostali ranni w czasie górskiej burzy. Nie mam oczywiście ani wiedzy, ani kompetencji, by komentować lub osądzać kogokolwiek z tych ofiar. Tym zajmuje się wymiar sprawiedliwości oraz liczni biegli i specjaliści. Jednak w kontekście tych tragicznych zdarzeń nachodzi mnie uporczywa myśl: na ile te tragedie wynikały z faktu, że ktoś był o niewłaściwej porze i w niewłaściwym miejscu, a na ile przyczyną tych nieszczęść była lekkomyślność, która potrafi zabić albo zranić mocno.

 

Wszyscy chyba pragniemy żyć i być szczęśliwi oraz bezpieczni. Apeluję więc o zdrowy rozsądek i rozwagę w górach, na drogach czy na wodzie. Jeśli choć jedną osobę ten tekst zachęci do zerwania z lekkomyślnością, uznam, że warto było ten felieton napisać i opublikować! Życie ma się tylko jedno…

pastor Andrzej Seweryn

(andrzej.seweryn@gmail.com)

 



Komentarze do artykułu

Śmieszek

To wszystko prawda. Mój Ojciec mawiał, że - na drodze, jezdni, chodniku, wszędzie - zachowuj się tak, jakbyś miał do czynienia - niestety - z idiotami. Myśl za nich, aby oni - tobie i sobie - nie zrobili krzywdy. Przepraszam za mocne określenie, ale inaczej nie da się tego nazwać.

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama