Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

Koszmar rodziny z powodu aktu zgonu (sygnał Czytelnika)


Z domniemania wszyscy w Polsce są ubezpieczeni i zapisani do jakiegoś POZ. A co, jeśli tak nie jest? A co, jeśli osoba, która ubezpieczenia nie ma i w żadnym z POZ w powiecie nie figuruje, niespodziewanie umrze? Wtedy rodzina przeżywa prawdziwy horror. We wtorek, 3 października, tak było w Rudce.



Przed godziną 6. rano mieszkaniec tej miejscowości stwierdził, że jego partnerka, z którą mieszkał od sześciu lat, nie oddycha, nie daje znaku życia. Zadzwonił po pogotowie.

 

- Mnie zawiadomił chwilę później – opowiada pani Basia, siostra mężczyzny. - Tym z pogotowia powiedział, że „stwierdził zgon”, więc odmówili przyjazdu. A może była jeszcze do uratowania? Przecież brat nie jest specjalistą, a poza tym chyba nie było trudno, nawet tylko przez telefon rozpoznać, że nie jest do końca trzeźwy.

 

Akt pierwszy koszmaru

 

Faktem jest, że oboje, zarówno zmarła kobieta, jak i jej partner, mieli nadmierne upodobanie do alkoholu, który najprawdopodobniej przyczynił się też do śmierci. Poznali się zresztą na „odwyku”, który jednak okazał się zupełnie nieskuteczny. Nie zmienia to jednak faktu, że śmierć ta dla bliższej i dalszej rodziny narobiła kłopotów, których nie sposób sobie wyobrazić, a których z pewnością być nie powinno.

 

Po nieskutecznym wezwaniu pogotowia w Rudce pojawiła się policja, najprawdopodobniej zawiadomiona właśnie przez pogotowie.

 

- Najpierw była jedna ekipa, później druga, miał się także pojawić prokurator, ale ostatecznie go nie było. Długo przebywali z bratem w pokoju, w którym leżała zmarła – opowiada pani Barbara. - Później mnie i naszej drugiej siostrze dali do podpisania jakiś dokument o tym, że bierzemy na siebie odpowiedzialność za zwłoki i załatwianie kwestii formalnych. Powiedzieli też, że musi przyjechać lekarz, by wypisać kartę zgonu. W międzyczasie dojechała już córka tej pani i jej były mąż aż z Ostródy i oni wzięli na siebie odpowiedzialność za ciało.

 

Akt drugi koszmaru – lekarze

 

Do tego, by jakikolwiek zakład pogrzebowy zajął się ciałem zmarłej osoby i jego pochówkiem, wypisana przez lekarza karta zgonu jest niezbędna. I tu bliscy zmarłej natknęli się na przeszkodę dla nich nie do pokonania. Kobieta nie była ubezpieczona, nie była też pacjentką żadnego z POZ w naszym powiecie.

 

- Dzwoniliśmy chyba wszędzie. Rodzina tej pani i my, krewni ze strony brata... Każdy z telefonem przy uchu. Policja, szpital, ośrodki zdrowia, GOPS, starostwo powiatowe... - opowiada pani Basia. - Dotarliśmy nawet do POZ w Ostródzie, bo tam zmarła wcześniej mieszkała. Faktycznie, figurowała tam jako pacjentka, ale powiedziano nam, że przecież lekarz nie będzie jechał z Ostródy do Rudki, by wypisać jeden dokument.


Reklama

 

Żadna z miejscowych instytucji nie chciała bądź nie umiała dopomóc w rozwiązaniu problemu. Czas mijał, zmarła kobieta wciąż leżała na domowych narach, a rodzina była coraz bardziej zdesperowana.

 

- Tylko GOPS próbował jakoś pomóc, ale nic to nie dawało. Każda instytucja, zakład czy urząd po prostu odsyłała nas do kogoś innego, kto też nie wiedział, co zrobić. Rodzina tej pani deklarowała, że zapłaci lekarzowi, jeśli przyjedzie, jak za prywatną wizytę. W ośrodkach zdrowia jednak za każdym razem nam odpowiadano, że zmarła nie była ich pacjentką i nie miała ubezpieczenia, więc nic nie mogą zrobić.

 

Skuteczna gmina

 

Ostatecznie, dopiero około godziny 17. w Rudce pojawił się lekarz, który dopełnił niezbędnych formalności. To efekt interwencji, jaką podjęły władze gminy Szczytno, które ze wszystkich osób i instytucji zaangażowanych w tę kuriozalną sprawę, formalnie najmniej były zobligowane do pomocy.

 

- Po prostu trzeba było ten problem rozwiązać i pomóc tym ludziom – mówi wicewójt Ewa Zawrotna. - Na naszą prośbę do Rudki pojechał lekarz, który opiekuje się mieszkańcami naszej gminy, a my zadeklarowaliśmy, że pokryjemy koszty tej wizyty.

 

Późnym popołudniem, po jakichś 12 godzinach „walki” z systemem, rodzina mogła podjąć dalsze działania. Zgodnie z wolą dorosłych córek zmarłej i byłego męża, po ciało przyjechał karawan z Ostródy, bo tam zostanie ona pochowana.

 

Akt trzeci – system z poprzedniej epoki

 

Zgodnie z obowiązującym wciąż prawem, wskazanie lekarza, który dopełni medycznych obowiązków w takiej sytuacji spoczywa na staroście. Lekarz pełni niejako funkcję koronera (urzędnika znanego w innych, cywilizowanych systemach prawnych), choć w przepisach nie używa się tej nazwy. Może dlatego, że obowiązek wskazania właściwego lekarza określony jest w ustawie, pochodzącej z... końca lat 50. ubiegłego wieku. Minęło więc ponad 60 lat, zmieniły się nie tylko realia, ale i ustrój. Co prawda, w ostatnich latach wiele się mówi o utworzeniu funkcji koronera według współczesnych zasad, ale tylko się mówi.

 

Reklama

- Przepisy z połowy ubiegłego wieku nijak się mają do obecnej rzeczywistości – tłumaczy starosta Jarosław Matłach. - A nie ma żadnych aktualnych rozporządzeń czy choćby wytycznych, jak samorząd powiatowy ma wypełnić ten „obowiązek”, który przed dziesięcioleciami był nałożony na zupełnie inne powiaty, o zupełnie innych kompetencjach. Według dzisiejszych zasad należałoby najpierw mieć przepisami wskazane źródło finansowania, określoną jego wysokość, następnie ogłosić konkurs, w wyniku którego jakiś lekarz za określone wynagrodzenie wystawiałby akt zgonu w takich sytuacjach, jaka miała miejsce w Rudce. A trzeba pamiętać, że są to sytuacje niezwykle rzadkie. W naszym powiecie zdarzyła się bodaj po raz pierwszy.

 

 

Akt czwarty i ostatni – lekarze powtórnie

 

Podobnie jak rodzina zmarłej, my też we wtorek dzwoniliśmy do wielu osób i instytucji. W placówkach służby zdrowia tłumaczenia były niemal jednobrzmiące: „nie nasz pacjent, nie ma ubezpieczenia”.

 

- Trudno winić lekarzy, jeśli ludzie sami nie dbają o swoje sprawy – wyjaśniał nam jeden ze szczycieńskich medyków. - Żaden POZ nie może odmówić zarejestrowania osoby jako swojego pacjenta bez względu na to, czy jest on ubezpieczony czy też nie. W przypadku osób mało zasobnych, kwestię ubezpieczenia pomoże rozwiązać ośrodek pomocy społecznej. Gdyby ta zmarła osoba o to zadbała, nie byłoby żadnego problemu.

 

Osobliwością można by nazwać fakt, że w większości przypadków przedstawiciele świata medycyny byli przede wszystkim zaciekawieni, czy i jak problem mieszkańców Rudki zostanie rozwiązany. Żaden, przynajmniej w rozmowie z „TS”, nie zadeklarował, że w tym rozwiązaniu pomoże. Dobrze przynajmniej, że na wysokości zadania stanął samorząd gminny, który nie musiał, ale chciał pomóc i pomógł. Tak zwyczajnie, po ludzku...

 



Komentarze do artykułu

empatia

Bo są ludzie i taborety.

74893

Taki system, że rodzina mogła powiedzieć, że nie ma pojęcia kim jest ta pani.

Dave

to nie lekarze, a przedsiębiorcy...tu liczy się tylko pieniądz, a nie pomoc potrzebującemu. Jak widać tacy lekarze pomogliby jedynie ubezpieczonemu, a jak nie masz kasy na ubezpieczenie to zdychaj... niech medycy nie zapominają, że to społeczeństwo w głównej mierze sponsoruje ich naukę

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama