Niedziela, 24 Listopad
Imieniny: Elżbiety, Katarzyny, Klemensa -

Reklama


Reklama

Heimat dla wybranych – felieton Jerzego Niemczuka


Mój bliski znajomy R., Niemiec, osiadł na Mazurach na stałe. Zdarza się. Dopóki jesteśmy Europejczykami, możemy mieszkać, gdzie nam się podoba. A jemu się podobało, bo urodził się tu po wojnie i czuje się w części Polakiem, do tego ma polską żonę i mówi po polsku lepiej od większości Polaków. Kupił tu i wyremontował wygodny dom, przeszedł niedawno na emeryturę, więc finansowo jest niezależny.


  • Data:

Wystąpił też o polskie obywatelstwo. Wcześniej był obywatelem naszego kraju i obywatelstwa się nie zrzekł. O tym zdecydowali rodzice, wyjeżdżając w latach siedemdziesiątych. Władze naszego województwa prośbę poparły, ale warszawscy decydenci odrzucili bez zbędnych wyjaśnień, bo trudno za wyjaśnienie uznać, że prawo do obywatelstwa można na różne sposoby interpretować.

 

Oczywiście, istnieje coś takiego jak nasilająca się ksenofobia, ale do tej pory miałem nadzieję, że nie jest ona wykładnią dla urzędniczych decyzji. R. jest rozgoryczony, a mnie, który go dobrze zna, jest przykro w jego imieniu.

 

Znamienne, że to władze naszego województwa do decyzji się przychyliły, bo to przez Niemców Mazury są często odwiedzane. Ja sam mieszkam tu od kilkudziesięciu lat i nie pamiętam żadnego incydentu z niechętnym traktowaniem przyjezdnych sąsiadów z Zachodu, choć przecież takie musiały się zdarzać.


Reklama

 

Cynicznie mówiąc, jeśli Polaków jest coraz mniej, dopłaca się po 500, żeby było ich więcej, to jeszcze jeden chętny do bycia Polakiem by się przydał. Nie wiadomo przecież, czy ci, co się z dotacji urodzą, nie zechcą wyjechać do Niemiec, żeby już wcześniej zarabiać tyle, co rząd im obiecuje w odległej przyszłości.

 

Rząd, co to obiecuje, sam się wybiera do Brukseli w najsilniejszym składzie, szkoda że bez swojego prezesa, ale on po pierwsze nie lubi jeździć, po drugie nie zna języków, nawet po polsku mówi gorzej od R., po trzecie wszystko ma na miejscu i podobno nawet pieniędzy nie używa. Wyjeżdżający do obcości stosunek mają niechętny, obcych języków nie wyłączając, więc jest nadzieja, że nie będą się odzywali. Chcieliby zapewne zmienić integrującą się coraz bardziej Europę w luźny związek państw narodowych, które będą tam walczyły zaciekle o własne interesy. Europa się na to nie nabierze, bo sprawa Birgfelnera pokazała, jak wygląda robienie interesów z PiS. Jadą zatem zarobić i wydać to potem w kraju, co taniej wyjdzie. Nasz mazursko-podlaski kandydat Karski zarobił już milionów 7+ i wyróżnił się wyłącznie jako najbardziej oszczędny europarlamentarzysta.

Reklama

 

R. to polskie obywatelstwo nie jest praktycznie do niczego potrzebne – bo unijne w tej kwestii przepisy dają pełnię praw rezydentom w każdej niemal sprawie - poza tym, żeby mieć formalne prawo do uważania się za Polaka. Przyznanie obywatelstwa w przypadku R. jest aktem czysto symbolicznym. Jednak arbitralna odmowa jest też symbolicznym upokorzeniem.

 

Wypędzeni po Marcu polscy Żydzi instytucjonalnie pozbawieni obywatelstwa do niedawna odzyskiwali je niemal automatycznie. Ale tak działo przed „dobrą zmianą”, kiedy jak widać zmieniło się to na gorsze. Na pociechę wszystko przed nami i jeszcze możemy wybierać.



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama