Myślę, że teraz Bóg jest bardziej zaangażowany w nasze życie, niż zwykle – mówi ksiądz Andrzej Preuss, proboszcz parafii Wniebowzięcia Najświetniejszej Maryi Panny w Szczytnie. - Papież Franciszek powiedział genialnie: „Chcieliśmy być zdrowi w chorym świecie”. To nie Bóg stworzył wirusa. To nie On rozniósł go po świecie. To my go przenieśliśmy. Ale mam przekonanie na 110 procent, że tych, którzy mu zaufali, nie opuści. Pewnie, że potrzeba nam roztropności, poważnego traktowania przepisów, ale pierwsza rzecz, to zaufanie do Pana Boga. On naprawdę wie co robi, stworzył świat, zna się na tym...
Pamięta ksiądz czasy, w których zamykano kościoły?
Za krótko żyję. Nie pamiętam. Nie przeżyłem ani wojny, ani epidemii hiszpanki... niewiele wiem.
Ale nawet wówczas raczej kościołów nie zamykano, były otwarte dla wiernych, którzy często właśnie tam szukali schronienia przed zarazami, kataklizmami, czy innymi zagrożeniami.
Dawniej światem bardziej rządził Bóg, dziś to media dyktują nam to, co mamy robić.
Zabrzmiało to jak wyrzut, czy ksiądz otworzyłby kościoły w aktualnej sytuacji?
Nie zamyka się przychodni, gdy są chorzy i potrzebujący. Nie utrudnia się chorym dostępu do lekarza. Po pierwsze nie mam pełnej wiedzy na temat sytuacji, którą wywołał koronawirus. Myślę, że tak samo jak z 95 procent naszego społeczeństwa. Część ludzi owszem, mądrzy się, bo przeczytało kilka artykułów więcej. Dziś mówią tak, a po przeczytaniu kolejnych, mówią już inaczej. Nie jestem fachowcem w dziedzinie wirusologii, stanu pandemii i naprawdę nie potrafię powiedzieć co jest dobre, a co nie, z działań, ograniczeń, które zostały wprowadzone. Naprawdę nie wiem.
Kościoły powinny być dostępne dla wiernych?
Czegoś takiego, aby kościoły były zamykane jeszcze nie przeżyliśmy. Ja takich czasów nie pamiętam. Nie kłócę się jednak też z przepisami, czy w kościele może być 5, 7, czy 12 osób, nie buntuje się przeciwko temu, bo być może jest to bardzo potrzebne. Zakładam, że ci, którzy o tym decydują, robią to z troski o zdrowie moich parafian i moje. Staram się bardzo przestrzegać tych przepisów. Takie jest moje założenie.
Ale słyszę też walkę, że w autobusach..., że w sklepach... są mniejsze przestrzenie i większe skupiska ludzi, większe zagrożenie, a jednak tam nie wprowadzono tak wielkich ograniczeń. To są jednak szczegóły, które ocenić można różnie, bo zależne są od założeń jakie sobie przyjmiemy. Jeśli założymy, że chodzi o to, aby wirus rozprzestrzeniał się jak najwolniej, a myślę że o taką filozofię tu chodzi, to chyba te ograniczenia są dobre. Ale nie jestem specjalistą z tej dziedziny, więc to są tylko moje przypuszczenia.
Jak przeżyć te najważniejsze dla chrześcijanina święta? Mamy naprawdę dziwny czas. Nie można iść do kościoła, poświecić palmy, święconki, nie można pojechać do rodziny...
Musimy znaleźć taką wersję przeżycia zmartwychwstania Chrystusa, aby był to dobry czas, aby zaowocował większym rozpoznaniem Pana Boga. Te ograniczenia nie są problemem. Owszem są osoby, które tak chętnie krytykują przepis mówiący o tym, że do kościoła może wejść jedynie 5 osób, podnoszą bunt, krzyczą „jak tak może być”. To teraz ja pytam kochane, czcigodne osoby o to, dlaczego nie jadą na przykład na Syberię do naszych braci i tam nie walczą o dostęp do kościołów, tam mają jeszcze trudniejszy dostęp. Jeśli jest w nas taka troska o dostęp do kościoła to czemu nie patrzymy dalej. Czemu nie walczymy o to w innych miejscach?
Czemu?
Bo może jest tak, że jesteśmy strasznie rozpuszczeni. W Europie, na co drugim skrzyżowaniu jest kościół, czy kapliczka. Mamy możliwość spowiadania się niemal o każdej porze, wybieramy sobie księży. Ten mi pasuje, bo ładnie wygląda, ten mi nie pasuje, bo ma brzydki głos, wolę tego, bo ładnie się uśmiecha, tego nie chcę, bo powiedział na kazaniu coś, z czym się nie zgadzam i doniosłem na niego do kurii. Mamy księdza na wyciągnięcie ręki. A może jest tak, że ten czas, który nam teraz dano jest po to, aby usłyszeć Pana Jezusa, który mówi „szukajcie sensu, a nie formy”. Może za bardzo do tej pory skupialiśmy się na formie, a nie na spotkaniu z Panem Jezusem. Być może tak jest. Dlatego ja nie do końca buntuję się przeciwko tym wszystkim ograniczeniom.
W dużych miastach pojawiło się nawet takie zjawisko które określa się „churchingiem”.
Czym?
„Churchingiem”. Jeździ się po mieście i wybiera kościół lub księdza, który jest ładniejszy, mówi inaczej, jest bardziej uległy... Nie szukamy Pana Jezusa, tylko kapłana. Może Pan Jezus mówi w tej chwili, że tak nie chce. Jeśli zaczniecie mnie szukać, to pootwieram wam kościoły. Nie wiem czy tak jest, ale takie mam przeczucie. Szukamy fajnych kazań, ciekawej liturgii – taki koncert życzeń przyparafialny. Szukamy księdza, kościoła. A Pan Jezus mówi zacznijcie szukać mnie, to pootwieram wam kościoły, bo to mój dom. Nie przychodźcie do moich młotków i śrubokrętów, przychodźcie do mnie. W tym porównaniu ksiądz i kościół to młotek i śrubokręt.
Ta zmiana jest możliwa?
Pewnie że tak. Podam prosty przykład z ostatniej niedzieli, jak ludzie potrafią szukać Pana Jezusa i dla których forma nie ma znaczenia, bo liczy się sens, istota wiary, czyli spotkanie z Panem Jezusem, Bogiem. Wiemy, że w kościele nie może być więcej niż 5 osób, tak? Tak. Wiele osób naprawdę boi się koronawirusa i uważam, że mają pełne prawo do tego lęku. W związku z tym dałem się namówić dwóm draniom na emisję mszy świętej o godz. 13. I co się stało w tę niedzielę? Odprawiam tę mszę świętą, w kościele pięć osób i asysta, czyli wszystko w zgodzie z prawem. Msza skończyła się i do kościoła wchodzi pani i mówi do mnie: „księże mamy takie przepisy, rozumiem...” mówi łagodnie „..stałam przed kościołem, uczestniczyłam w mszy, chcę przyjąć komunię świętą...”. Udzieliłem jej. Wyszła z kościoła. Za chwilę weszła jednak kolejna pani i mówi: „księże obejrzałam całą transmisje mszy świętą na profilu parafii i mam jeszcze jedno pragnienie, aby ksiądz udzielił mi komunii świętej”. Gdyby nie koronawirus to wyściskałbym i wycałował te panie. Bo o to w tym wszystkim właśnie idzie. O pragnienie spotkania się z Panem Jezusem. Nie pyskowały, nie dyskutowały z przepisami, obostrzeniami, ale znalazły drogę, inną formę. Jestem przekonany, że są to babeczki, które naprawdę szukają Pana Jezusa. Da się? Da. To nawet nie kwestia chęci, a prawidłowego pragnienia.
Ale to oznacza, że tradycyjne palmy, święconki nie mają znaczenia?
Te wszystkie tradycje, jak palmy, święconki, itp. są bardzo piękne. Nie podważamy ich wartości. Ale jeśli święconka, palma, poświecenie, błogosławieństwo nie prowadzą do spotkania z Panem Jezusem to są bez sensu. Ale jeśli w te święta bez palemki, święconki jesteśmy w stanie spotkać Pana Jezusa to luks, super, zmartwychwstał. Żyje. Jeśli wprowadzimy prawidłową logikę, to wszystko staje się jasne. Za bardzo przyzwyczailiśmy się do formy. Oczywiście nie wszyscy, bo naprawdę jest bardzo dużo wybudzonych, mądrych serc. Każdego dnia uczę się od nich wiary.
Ale czuję, że w większości pogubiliśmy się, szukamy form, to ona staje się najistotniejsza, a nie Pan Jezus. Nie wiem, czy tak jest, ale tak czuję.
Z tego co wiem nabożeństwa triduum paschalnego, czyli wielki czwartek, wielki piątek i wielka sobota mają odbyć się bez wiernych.
W okresie triduum kościół będzie otwarty w godzinach od 8 do 21. Poza czasem liturgii oczywiście. Będzie można przyjść pod kratę i adorować Pana Jezusa. Trzeba oczywiście przy tym zachować roztropność. Przyjść pomodlić się, dać szansę innym. Jeśli widzę, że teraz modlą się dwie panie, to poczekać. Z kolei w niedzielę i świąteczny poniedziałek msze odbywają się zgodnie z harmonogramem niedzielnym. W niedzielę bez mszy rezurekcyjnej, czyli od godziny 8:30, bo nie ma procesji. Dla wiernych oprócz kościoła przygotowaliśmy też trzy inne salki, w których będą odbywały się msze. W każdej z nich może wziąć udział po 5 wiernych, czyli łącznie 20 osób na każdej godzinie mszy.
Dlaczego liturgia triduum odbywać będzie się bez wiernych?
Takie są zalecenia episkopatu. Muszę na to patrzeć z punktu widzenia organizatora takiego nabożeństwa. Mogłoby w nim uczestniczyć jedynie 5 osób. Jak je wybrać. Nie chciałbym nikogo skrzywdzić, rozczarować, czy wyróżniać. Co miałbym powiedzieć tej szóstej osobie, która przyjdzie? Taka liturgia może być odprawiana tylko w jednym kościele parafialnym. Nie możemy w tym przypadku przygotować dodatkowych sal i przeprowadzić jej jeszcze w innych godzinach. Pewnie, że chciałbym, aby na tym nabożeństwie było nas jak najwięcej, ale to nie jest tak, że robię co chcę. Robię, co mogę.
Jak będzie wyglądało sobotnie święcenie pokarmów w dobie pandemii?
Nasi biskupi wymyślili to tak, że święconkę będzie błogosławił ojciec rodziny. Być może dzięki temu urośnie kościół domowy. Być może to przywróci strategiczną rolę ojca, który opiekuje się, błogosławi rodzinę. Gdyby to poszło w tym kierunku byłoby to cudo.
A co z osobami samotnymi?
One też mogą same pobłogosławić tradycyjne święconki. W kościele rozdaliśmy setki karteczek z treścią modlitwy błogosławieństwa. Jeśli ktoś jej potrzebuję, zapraszam na plebanię, do kościoła.
Każde święta kościelne to święta rodzinne. Ale czas pandemii i to znacząco ograniczył. Wiele rodzin będzie z dala od siebie, bo nie można podróżować.
Chcę patrzeć na to wszystko z punktu widzenia Pana Jezusa. Ksiądz Piotr Pawlukiewicz, mój mistrz, wierzę, że jest teraz w niebie i modli się za nas, kiedyś przytoczył takie opowiadanie. Co by było, gdyby do naszej przeciętnej rodziny katolickiej sprowadził się na parę dni święty Franciszek z Asyżu. Prawdopodobnie po paru dniach zapytałby: „przepraszam, jakiego wy jesteście wyznania”. Zapewne usłyszałby, no my jesteśmy rzymskokatoliccy. „Ale naprawdę bez żartów, powiedzcie mi, jakiego jesteście wyznania, bo to bardzo ciekawe wyznanie”. No my jesteśmy rzymskokatoliccy. „A te rozmowy o sąsiadach, a te przekleństwa pod adresem..., a ta zawiść, a to, że już od lat nie rozmawiacie ze sobą, a to że nie wiecie, gdzie są wasze dzieci...?”.
Jeśli na Wielkanoc jechaliśmy do naszej rodziny, aby cieszyć się ze zmartwychwstania Pana Jezusa i dzielić się święconką, bo Bóg wszystko tworzy na nowo, to szkoda, że te święta będą miały taką ubogą formę lituriczną. Ale jeśli jedziemy do rodziny, aby się spotkać, pogadać, poświętować, pojeść, dziobnąć drineczka, polać się wodą, to może Pan Jezus mówi właśnie „ee, nie! zamykam wam kościółki”. Nie pozwala też jeździć do rodziny. A może to jest właśnie tak. Może. Nie wiem. Pytam. To są moje pytania,
To jak ten czas wykorzystać. Jak spotkać się z Panem Jezusem?
W piątek wystrugać z dziećmi krzyż i wieczorem zrobić sobie piękną, rodzinną adorację. W sobotę przygotować z dziećmi koszyk, pomalować jaka, upiec chleb, pobłogosławić, a potem razem z rodziną zapalić świecę, paschał i czekać na zmartwychwstanie. A w czwartek, jakby tato umył nogi żonie i dzieciom. Ale byłby numer. Pewnie żona zemdlałaby z wrażenia, a dzieciaki turlały po podłodze ze śmiechu, ale jaki byłby przepiękny symbol ostatniej wieczerzy. Dałoby się? Dało.
Mówimy o wiernych, a co ten czas oznacza dla samego kościoła, księży?
Myślę, że dla kościoła oznacza to samo, co dla innych. Pan Jezus puka do Preussa i mówi: zacznij mnie szukać. Andrzeju obudź się, masz szanse spotkać się ze mną. Zostaw te fatałaszki, te dekoracyjki. Zostaw to. Tak sobie myślę, że o to może chodzić. I proszę mi wierzyć, przez te ostatnie trzy tygodnie ograniczeń do 5 osób w kościele, tyle cudów, co ja zobaczyłem w tej parafii, to do tej pory nie wychodzę z szoku. I naprawdę mówię to śmiertelnie poważnie. Przykłady? Jest msza święta, w salce ja i pięć osób. Świadectwo ludzi: pan mówi do mnie, że ma sześćdziesiąt kilka lat i nigdy w życiu wcześniej nie uczestniczył w tak wyjątkowej mszy, w sensie wzruszenia, podał swoje intencje, w których się modliliśmy, rozmawiał z nami w trakcie kazania.
Drugi przykład, niedziela palmowa. Wchodzę do salki, wiem, że będzie czytanie opisu męki Pana Jezusa z podziałem na role. Nie znam tego pana, pytam się go, czy zgodzi się ze mną przeczytać. Czytamy wspólnie. Jego małżonka przeczytała inny fragment. Po mszy świętej podziękowałem temu panu za pomoc. A on odpowiada, że był tak poruszony tą mszą, tym, co się wydarzyło, że do tej pory jest w szoku. W naszą rozmowę wtrąca się jego żona i mówi, jak bardzo jest dumna ze swojego małżonka. Czy to nie są cuda? To tylko dwa przykłady z naprawdę bardzo wielu.
Czyli ten czas jest potrzebny?
Niech mi ktoś powie, że to niczemu nie służy, ten czas pandemii. Tylko znowu, jesteśmy tak przywiązani do formy, że bardzo chcielibyśmy, aby było jak zawsze, ale zawsze było kulawo, to Pan Jezus mówi „będzie inaczej”. Ale powtarzam. Nie wiem, to są jedyne moje przepuszczenia.
A może jest tak, że wielu z nas księży, ze mną na czele, liturgię odprawia bardziej dla ludzi niż Pana Jezusa. Teraz będziemy mieli okazję, aby odprawić ją wyłącznie dla Pana Jezusa. Może to czas takich małych cudów, które nam wszystkim pomogą odnaleźć wspólnotę.
Jaki to jest czas?
Jak z Panem Bogiem, to każdy i zawsze bardzo dobry czas.
Wiele osób patrząc na to co się dzieje, pewnie pyta, gdzie jest Bóg, dlaczego na to pozwala?
Myślę, że teraz Bóg jest bardziej zaangażowany w nasze życie, niż zwykle. Papież Franciszek powiedział genialnie: „chcieliśmy być zdrowi w chorym świecie”. To nie Bóg stworzył wirusa. To nie On rozniósł go po świecie. To my go przenieśliśmy. Ale mam przekonanie na 110 procent, że tych, którzy mu zaufali, nie opuści. Pewnie, że potrzeba nam roztropności, poważnego traktowania przepisów, ale pierwsza rzecz, to zaufanie do Pana Boga. On naprawdę wie, co robi, stworzył świat, zna się na tym...
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO STOŁU PRZED UROCZYSTYM POSIŁKIEM W NIEDZIELĘ ZMARTWYCHWSTANIA PAŃSKIEGO
(„Obrzędy błogosławieństw dostosowane do zwyczajów diecezji polskich”,
t. 2, Katowice 2001, nr. 1347-1350)
Ojciec rodziny lub przewodniczący zapala świecę umieszczoną na stole i mówi:
Chrystus zmartwychwstał. Alleluja.
Wszyscy odpowiadają:
Prawdziwie zmartwychwstał. Alleluja.
Następnie ktoś z uczestników odczytuje tekst Pisma Świętego.
1 Tes 5, 16-18: Zawsze się radujcie.
Bracia i siostry, posłuchajcie słów świętego Pawła Apostoła do Tesaloniczan.
Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was.
Albo:
Mt 6, 31 ab.32b-33: Nie troszczcie się zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść?
Bracia i siostry, posłuchajmy słów Ewangelii według świętego Mateusza.
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie troszczcie się zbytnio i nie mówicie: co będziemy jeść? co będziemy pić? Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane”.
Po odczytaniu tekstu przewodniczący mówi:
Módlmy się.
Z radością wysławiamy Ciebie, Panie Jezu Chryste, który po swoim zmartwychwstaniu ukazałeś się uczniom przy łamaniu chleba. Bądź z nami, kiedy z wdzięcznością spożywać będziemy te dary, i jak dzisiaj w braciach przyjmujemy Ciebie w gościnę, przyjmij nas jako biesiadników w Twoim królestwie. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków.
Wszyscy: Amen.
Po posiłku ojciec rodziny lub przewodniczący mówi:
Uczniowie poznali Pana. Alleluja
Wszyscy: Przy łamaniu chleba. Alleluja.
Módlmy się:
Boże, źródło życia, napełnij nasze serca paschalną radością i podobnie jak dałeś nam pokarm pochodzący z ziemi, spraw, aby zawsze trwało w nas nowe życie, które wysłużył nam Chrystus przez swoją śmierć i zmartwychwstanie i w swoim miłosierdziu nam go udzielił. Który żyje i króluje na wieki wieków.
Wszyscy: Amen.
Urszula
Jestem wdzięczna za właściwą organizacje i przebieg Triduum Paschalnego. Dobrze że były transmisje Mszy Świętej i Liturgię Wielkiego Piątku. Mieliśmy wydrukowane niezbędne treści błogosławieństwa polarów i dostępnych transmisji Mszy Świętych na żywo. Bóg zapłać za wszelkie dobro.
Można, można.
Mamy tyle kapliczek przydrożnych więc można było poświęcić palmy i święconki tam. Wierni zostawiają je tam jedna osoba pilnuje tego,przyjeżdża ksiądz i poświęca to.