Środa, 30 Kwiecień
Imieniny: Hugona, Piotra, Roberty -

Reklama


Reklama

Wakacyjnie wyłudzacze ruszyli na żer!


Wakacje przyniosła ze sobą tłumy turystów, a wraz z nimi plagę wszelkiej maści „poborców” nieistniejących opłat. Bezczelnych wyłudzaczy żerujących na wczasowiczach odnotowano w całym regionie. Najwięcej było ich jednak na ternie gminy Jedwabno.


  • Data:

Ostatnie upały sprawił, że kto tylko mógł, ruszał gdzieś nad wodę. Przy plażach, na parkingach i poboczach tłoczyły się samochody, a na trawie, piachu i w wodzie – ich właściciele i pasażerowie. - Na drodze między Nartami i Warchałami utworzył się korek, jakiego najstarsi ludzie nie pamiętają, a na terenie rekreacyjnym w Nartach trudno było zobaczyć kawałek pustego miejsca – mówi wójt Jedwabna Sławomir Ambroziak. - Taki najazd letników, z tego co wiem, wykorzystywany był nie tylko legalnie.


Reklama

 

 

- W Nartach, w niedzielę, przy tzw. dzikiej plaży za dawnym ośrodkiem „Kodaka” pojawić się miał „poborca”, który żądał od wypoczywających tam osób uiszczenia opłaty klimatycznej – mówi wójt Ambroziak. - Twierdził ponoć, że reprezentuje gminną administrację. Trudno mi powiedzieć, czy któraś z osób, licznie wypoczywających na plaży, zapłaciła temu człowiekowi. Na pewno nie był to żaden uprawniony urzędnik. W każdym razie sygnał taki przekazaliśmy dzielnicowemu, by to dokładnie sprawdził.

 

„Poborca” przy dzikiej plaży nie był jednak wyjątkiem. Inny „operatywny” mieszkaniec gminy Jedwabno (o czym zapewniają nas „donosiciele”), znalazł podobne źródło dochodu po drugiej stronie jeziora, czyli przy głównej drodze ze Szczytna do Jedwabna. Każdy, kto tę trasę pokonuje wie, że u bram Nart jest duży parking. Na co dzień niemal zawsze jest on pilnowany przez służby: celne, graniczne, drogowe, które tu kontrolują ładowność pojazdów ciężarowych, głównie tirów. Jest tu nawet waga. W ostatnią niedzielę parking, z którego do plaży i jeziora jest może ze 200 metrów, był zapchany samochodami osobowymi.

Reklama

 

Żaden z „tradycyjnych” kontrolerów drogowych akurat się nie pojawił, ale ku zdziwieniu wielu osób – przy wjeździe na plac rozsiadł się... parkingowy. Rozstawił stoliczek i krzesełko, i – jak wynika z relacji Czytelników, którzy to widzieli – pobierał parkingowe opłaty za parkowanie, które w tym miejscu jest bezpłatne, a nawet „kierował ruchem”, wskazując dogodny dojazd do wolnego akurat miejsca. Ile brał – tego nie wiemy, ale nie wątpimy, że płatników nie brakowało.

 

- Pewnie sam bym zapłacił – mówi zaprzyjaźniony z redakcją Czytelnik, który akurat weekend spędzał na innej plaży. - Przez myśl by mi nie przeszło rozważać, czy on tam siedzi legalnie czy nie. Może nawet bym się ucieszył, że samochód będzie przypilnowany. Poza tym to parking przy drodze krajowej, więc może faktycznie właściciel drogi, czyli olsztyńska GDDKiA wdrożyła takie nowatorskie pomysły?

 

Sprawdziliśmy. Nie wdrożyła. Funkcja parkingowego była więc oddolną inicjatywą, podobnie jak „poborcy opłat”. Inicjatywą nawet nieco zabawną przy założeniu, że jakiś wiejski zapewne pijaczek jeden czy drugi naciął panie i panów turystów, gdyby nie to, że wyłudzanie grosza od innych jest karalne.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama