Pizza w Szczytnie, tir w Anglii, podium w Europie. - Bieganie nauczyło mnie planować życie – mówi w rozmowie, w której opowiada, jak konsekwencją i dobrym planem łączyć trzy etaty: dom, firmę i sport.
Na co dzień prowadzi pizzerię Da Grasso w Szczytnie i jeździ zawodowo w Anglii. W kalendarzu – rodzina, biznes i treningi, które ustawiają mu tydzień od pierwszej rubryki w Excelu. Szymon Chojnacki, łodzianin związany dziś ze Szczytnem i grupą Jurund, przywiózł z Madery dwa medale Mistrzostw Europy Masters (srebro i brąz) oraz życiówkę 34:06 na 10 km.
Przedstaw się proszę naszym czytelnikom. Kim jesteś, skąd pochodzisz i co dziś robisz?
Nazywam się Szymon Chojnacki, mam 43 lata, pochodzę z Łodzi. Tam się urodziłem, tam skończyłem szkołę podstawową, średnią i studia na Uniwersytecie Łódzkim – pedagogika z kulturą fizyczną i zdrowotną. W Łodzi też zaczynałem zawodowo – jako przedstawiciel handlowy. Lubiłem kontakt z ludźmi, rozmowę, ruch. To było coś, co zawsze mnie napędzało.
A Szczytno? Jak człowiek z Łodzi trafia nad jeziora?
Szczytno pojawiło się na mojej mapie trochę przypadkiem, ale dziś wiem, że to był dobry przypadek. W 2017 roku zamarzyłem o własnej pizzerii Da Grasso. To marka z Łodzi – więc było w tym coś osobistego. Przez kilka lat objechałem pół Polski, szukając lokalu: Jelenia Góra, Katowice, Lublin, Warszawa, Giżycko... aż w końcu trafiłem do Szczytna. Tu oferta odkupu istniejącego lokalu była najbardziej realna finansowo. I tak się zaczęło – od marzenia, które urosło w coś prawdziwego.
Da Grasso to dla ciebie tylko biznes czy coś więcej?
To trochę historia o pasji. Jeszcze w 2017 roku zobaczyłem ich reklamę w telewizji – taki kolorowy ludzik idący po kresce, czerwony, zielony, żywy, nowoczesny. I pomyślałem: „to jest coś świeżego”. Zawsze lubiłem pizzę, ale bardziej niż jedzenie w tym wszystkim pociągała mnie idea: własny brand, własna energia, coś swojego. A że wcześniej pracowałem w korporacjach – Unilever, Maspex, Colgate-Palmolive, Energizer Group Polska – ciągle otaczała mnie zmiana, nowość, ruch. Da Grasso idealnie do tego pasowało.
Czyli dziś – Łódź, Szczytno i… jeszcze Anglia?
Tak. Od kilku lat pracuję też w Anglii, w Southampton, niedaleko Bournemouth, jako kierowca zawodowy. Trochę tam mieszkamy, trochę tu. W Łodzi mam rodzinę, w Szczytnie biznes. To logistycznie trudne, ale do zrobienia. Zresztą... ja lubię być w ruchu.
Brzmi jak życie w drodze. Jak ty to ogarniasz?
Planowaniem. To brzmi banalnie, ale naprawdę działa. W niedzielę siadam do Excela i rozpisuję cały tydzień – od poniedziałku do niedzieli. I zaczynam nie od pracy, ale od biegania. To są moje „kamienie milowe”. Potem rodzina, potem biznes. Bo jak człowiek znajdzie pasję, to ona sama organizuje dzień. Wtedy wszystko zaczyna mieć rytm.
I właśnie ta pasja zaprowadziła cię na Maderę. Opowiedz o tym sukcesie.
To były Mistrzostwa Europy Masters, w których reprezentowałem Polskę. Wystartowało kilkadziesiąt krajów i kilka tysięcy zawodników. Nasza kadra liczyła około 180 osób. Zdobyłem dwa medale drużynowe – brązowy w biegu crossowym na 8 kilometrów razem ze Zbigniewem Kalinowskim i Krzysztofem Woźniakowskim, oraz srebrny w biegu ulicznym na 10 kilometrów – tam biegłem z Andrzejem Starzyńskim (zwycięzca indywidualny z czasem 31:15, tempo 3:06/km) i Wojciechem Niziakiem. Dla mnie to ogromny sukces – pierwszy taki w życiu. Bo to już nie tylko bieganie dla siebie. To bieganie w barwach kraju.
To brzmi jak sportowy szczyt. Ale przecież to nie twoje jedyne pasmo aktywności.
To prawda. Ja biegam od 2018 roku – czyli siedem lat intensywnie. Rocznie pokonuję około trzech tysięcy kilometrów, więc razem to już ponad 21 tysięcy. Startuję na różnych dystansach – od 5 km, przez 10, półmaraton, aż po maraton. Najlepszy mój wynik na 10 km to 34 minuty i 6 sekund. Ale dla mnie ważniejsze niż liczby jest to, że bieganie zmieniło mój sposób myślenia. Nauczyło mnie cierpliwości i planowania.
A Szczytno? Czujesz się już trochę „nasz”?
Coraz bardziej. Lubię to miasto, jego rytm, ludzi, jeziora i lasy. Tu znalazłem też świetną sportową ekipę – grupę Jurund Szczytno. To społeczność, która naprawdę inspiruje. Biegamy razem, wspieramy się, a ja widzę, że Szczytno ma w sobie ogromny potencjał sportowy. Myślę też o tym, żeby zostać tu na dłużej, ale to zależy trochę od mojej żony – jeśli znajdzie tu swoje miejsce, pewnie zdecydujemy się osiąść na stałe.
Wspomniałeś o planowaniu. Jak wygląda twój dzień, gdy wszystko się dzieje naraz – praca, bieganie, rodzina?
O ósmej jestem w Urzędzie Pracy, o dziesiątej w księgowości, o jedenastej otwieram lokal, o dwunastej przyjmuję dostawy. Po południu spotkania. A między tym – bieganie. Trening zajmuje mi od 30 minut do dwóch godzin. To niewiele, jeśli dobrze ułożysz dzień. Bo to nie czas jest problemem, tylko brak organizacji.
Zanim pojawiło się bieganie, byłeś piłkarzem.
Tak, przez kilkanaście lat – od 2000 do 2016 roku. Grałem głównie w łódzkich klubach, na pozycjach pomocnika – lewa, środek, prawa strona. To nauczyło mnie wytrzymałości.
Skończyłem też kurs trenerski UEFA C, prowadziłem zajęcia z dziećmi, nawet w Londynie współpracowałem z Akademią Lecha Poznań. Dziś już nie gram, ale piłka nadal jest mi bliska – oglądam, śledzę, żyję tym.
Z twojej historii przebija coś jeszcze – nie tylko sport, ale filozofia życia.
Bo dla mnie bieganie to nie tylko sport. To sposób, by się zatrzymać, paradoksalnie – w ruchu. Pokonując kolejne kilometry, człowiek ma czas, by posłuchać siebie. A kiedy przekraczasz własne granice, widzisz, że możesz więcej – w pracy, w życiu, w relacjach. To jest ta energia, którą chciałbym przekazać innym.
I to pewnie dlatego po powrocie z Madery podzieliłeś się sukcesem ze Szczytnem.
Dokładnie. Bo czuję się z tym miastem związany – emocjonalnie i sportowo.
Chciałem pokazać, że da się – że można prowadzić biznes, mieć rodzinę i wciąż się rozwijać. To kwestia pasji, zaangażowania i planu. Reszta to tylko droga, dystans do pokonania.
Czyli jednak podniosą podatki aby spłacić wszystkie zobowiązania np wieżę ciśnień. Pan burmistrz z radnymi się przeliczył, czy może to było w planach? Jesteśmy jednym z biedniejszych miast w województwie, a inwestycji w tym kierunku brak. Aż strach pomyśleć co będzie dalej.
Zaniepokojona
2025-11-05 15:04:13
Zło dzie je!
Rydż
2025-11-05 14:41:48
Zobaczył światełko w tunelu, pędził żeby zdarzyć zanim zgaśnie.
Opętanie zanim świeczka zgaśnie.
2025-11-05 13:42:39
Energetyka planowych wyłączeń raczej nie robi w nocy. Rzeczywiście, że mogła być awaria, tym bardziej że w ubiegłym tygodniu były wichury.
darekk
2025-11-05 10:11:59
A jak ktoś mieszka na drugim końcu miasta, samochodu nie ma, ale lata swoje ma, to co ma zrobić z tym worem ubrań? Niech mi odpowie jakaś mądrala.
Stara baba.
2025-11-05 07:50:02
Ostróda poradziła sobie z tym o wiele lepiej. Pojemniki, które stały kiedyś na każdym osiedlu z oznaczeniem PCK (połowa pewnie szła później do ciupeksów), przekształcono na pojemniki zakładu komunalnego. Po prostu je przemalowano, odpowiednio oznaczono i tyle w temacie. Każdy w Ostródzie, idąc ze śmieciami, powiedzmy z butelkami czy papierami, ma teraz oddzielny pojemnik na odzież. Po prostu już nie jest oznaczony jako PCK, więc można każde szmaty tam wrzucić i nie musi czekać na zbiórki, czy samemu kombinować transport do kurde zakładu oczyszczania miasta, tym bardziej że każdy i to nie małe pieniądze płaci za śmieci !!! Nie wiem czemu, ale Szczytno zawsze ma jakiś problem i jak inne miasta sobie radzą z tego typu rzeczami, to nasze nie !!! Buractwo tym naszym miastem rządziło i rządzić będzie nadal jak widać
NSZ 1111
2025-11-04 18:01:23
Może to była niespodziewana awaria(czasem jest zwarcie w transformatorze lub na linii przesyłowej) a wyłączenie prądu nastąpiło samoczynnie w skutek zabezpieczenia technicznego.
Spokojnie z tymi bezpodstawnymi złośliwościami do energetyki.
2025-11-04 13:53:57
Co za mrzonki... Uwiarygodnienie fikcji literackiej ma pomóc? Komu? Po co? Żałosne
Robert
2025-11-04 13:34:15
Ciekawe. Jakiś czas temu, na zapytanie skierowane do Ministra Finansów, ile środków w budżecie jest zarezerwowanych na obwodnicę Szczytna, tenże odpisał (pismo do wglądu), że 0. A czy te środki będą w przyszłych budżetach, to zdarzenie raczej przyszłe, niepewne. Może Redakcja podrążyłaby głębiej, jak to faktycznie jest z tym finansowaniem? Zapewnień drogowców nie brałbym za pewnik.
Obserwujący
2025-11-03 14:26:50
Ten problem mnie zadziwia. Obwodnica wokół Szczytna to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuje lokalny handel. Wystarczy spojrzeć na obecne obłożenie sklepów. Po wybudowaniu obwodnicy centrum będzie miastem widmo.
J. Walter
2025-11-03 12:47:19