Piątek, 19 Kwiecień
Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa -

Reklama


Reklama

O patriotyzmie językowym – felieton Jerzego Niemczuka


Patriotyzm praktykuje się powszechnie jako używanie Polski przez Polaków, dumnie i bezrefleksyjnie. I tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem… Odmienia się ją przez wszystkie przypadki, ale z tą odmianą jest już problem. Z tym krzyżem, z katolicką identyfikacją polskości też mamy problem, bo trzeba by polskości odmówić zarówno Rejowi jak i Piłsudskiemu. Genetycznie pochodzimy z Afryki, tylko długa historia w odmiennym klimacie nas wybieliła, z czym trudno się pogodzić „prawdziwym patriotom”.


  • Data:

Ustalenia genetyki zderzają się z wizją kreacjonistów. Bo kto widział w raju czarnoskórych Adama i Ewę? Wszystko to jest o wiele bardziej złożone, niż się to wyznawcom narodowej czystości wydaje.

 

Posłużę się własnym przypadkiem, lokalnym, rzec można. Urodziłem się w Lublinie, ale zanim stanąłem na nogi, zamieszkałem w Warszawie na lat trzydzieści. Ortodoksyjni warszawiacy moją warszawskość mogą kwestionować jako nierodowitą. A od prawie pół wieku mieszkam na Mazurach i sam się już identyfikuję jako tutejszy. Córka jest rodowitą Mazurką, choć mieszka w Wawrze.

 

Moje nazwisko może wskazywać na niemieckie pochodzenie, ale równie dobrze mogło mieć charakter przezwiskowy, od jakiegoś niemowy. Tego się nie dowiem - w przeciwieństwie do mnie moi przodkowie śladów pisanych nie pozostawili. Końcówka nazwiska to formant ruski. I to się zgadza, przodkowie ze strony ojca byli najprawdopodobniej unitami, którzy uciekli na ziemie polskie przed religijnymi prześladowaniami.


Reklama

 

Jednak ważniejszą identyfikacją polskości jest według mnie wspólny język. I z polskim Polacy też mają problem. Trudne przypadki. Wyjątki. Problemy poprawności z jednej strony Polaków ekscytują, z drugiej są lekceważone.

 

Ten deficyt cynicznie wykorzystuję, kiedy do mnie dzwonią z callcentrów. Na pytanie, czy mogą mówić z „Jerzym Niemczuk”, żądam, żeby mnie deklinowali i od razu się wyłączają albo proponują, że zadzwonią, jak skończę. Ale nie dzwonią. I spokój.

 

Nagminne błędy popełniają nie tylko politycy, ale i dziennikarze oraz prezenterzy, którzy powinni być żywymi nośnikami poprawności językowej. Nawet mój ulubiony felietonista, na którego tekstach się wychowałem, użył „w cudzysłowiu”. Nazwiska nie wymienię, bo zbyt je cenię, a poza tym w kolejnej audycji już był poprawny.

 

Rejestr tych nagminnych błędów nie jest wielki, mnie się większość udało zmieścić w jednym, zaimprowizowanym zdaniu.

Reklama

„Załanczam”:

 

W dniu dzisiejszym roku dwutysięcznego dwudziestego na chwilę obecną i we wcześniejszym okresie czasu musimy wziąść pod uwagę, że dzisiej mamy przekonywujący dowód i to nie w cudzysłowiu, że nawet swetr kupywać i bilet na mecza można niepoprawnie i jest to fakt autentyczny, że polszczyzna cofa się do tyłu i spada w dół, a nawet do akwenu wodnego jak kartka papieru, w każdym bądź razie trwa to nadal, że idziemy po najmniejszej linii oporu.

 

Z drugiej strony, jak słucham Anne Applebaum dzielnie mówiącą po polsku rzeczy ważne i mądre, to wszystkie sensy do mnie docierają, choć końcówki są przez nią stosowane dość dowolnie. I myślę sobie, że jeśli polskiego pozbawić tych wszystkich zawiłości deklinacyjnych i fleksyjnych byłoby krócej i wygodniej.



Komentarze do artykułu

Gość

Tak, nagminnie nie odmienia się nazwisk mężczyzn.

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama