Przyjechał do Szczytna tylko na studia. Został, bo znalazł tu więcej, niż się spodziewał – pracę, pasję i miłość. Dziś Rafał Bałdyga ma doktorat, prowadzi drużynę piłkarską, działa w harcerstwie i mówi jasno: „Szczytno to mój dom z wyboru”. Jego historia pokazuje, że czasem najlepsze życiowe decyzje rodzą się z przypadku. O tym jest ta rozmowa: o mieście, które potrafi przyjąć, i o człowieku, który potrafi zobaczyć szansę tam, gdzie wielu widzi tylko tranzyt.
Rafał Bałdyga dziś to...
Zameldowany mieszkaniec Szczytna z wyboru, świeży mąż. 32-latek… za dwa tygodnie.
Pamiętasz pierwszy kadr ze Szczytna?
2012 rok. Dziewiętnastolatek z Tomaszowa Mazowieckiego wysiada na dworcu, jedzie do WSPol. By studiować bezpieczeństwo wewnętrzne. Miała być „chwila” – dyplom i powrót w rodzinne strony. A Szczytno od pierwszego dnia spodobało mi się bardziej, niż plan przewidywał: okolice, woda, rytm mniejszego miasta. I ludzie, którzy pozwolili działać, choć nie byłem „stąd”.
Kiedy „chwila” pękła i zrobiło się „na dłużej”?
Na trzecim roku. Zafascynowałem się nauką, zacząłem myśleć o doktoracie, ale przede wszystkim wyszedłem poza środowisko studenckie. Pojawiły się pierwsze inicjatywy sportowe, realny kontakt z miastem. Pomyślałem: „Szkoda będzie wyjeżdżać po magisterce”. A zaraz potem przyszła praca.
Praca, czyli…
Ośrodek Kulka. Zaczynałem od zadań tymczasowych, animacji dla dzieci, instruktora. Potem specjalista, dziś kierownik. Przeszedłem wszystkie szczeble. To uczy pokory i odpowiedzialności.
Powody, dla których zostałeś w Szczytnie w trzech punktach
Społeczność, która przyjęła. Praca, która rozwija. I miłość. Moja żona pochodzi z gminy Szczytno. Mieszkamy tu razem.
Rodzice z Tomaszowa Mazowieckiego nie kręcili głową: „Synu, po co cie to małe miasteczko?”
Na początku liczyli, że wrócę. Kiedy zobaczyli, że tu mam bezpieczeństwo, możliwości, dobrych ludzi obok – odetchnęli. Zostały w Tomaszowie moje dwie siostry, więc nie są sami. Teraz chętnie przyjeżdżają do nas.
W papierach: doktor nauk społecznych. W życiu: praktyk. Nie kusiła Cię uczelnia na pełen etat?
Obroniłem doktorat w 2021 roku. Publikuję, trzymam kontakt z nauką (bezpieczeństwo, migracje, wojskowość), ale mój dzień powszedni jest „tu i teraz”. Lubię, kiedy pomysł od razu spotyka się z praktyką.
„Wyjść do ludzi” – u Ciebie to nie slogan. Co konkretnie robisz po pracy?
Sport i wychowanie. Od studenckiej drużyny piłkarskiej doszedłem do SKS Gwardia Szczytno, gdzie jestem prezesem. Równolegle harcerstwo: pracuję w komendzie hufca i prowadzę drużynę dla dzieci 10–13 lat. To dwie szkoły charakteru – dla młodych i dla dorosłych.
Przetarłeś też buty w kampanii samorządowej. Po co?
Chciałem sprawdzić, czy mój sposób myślenia o mieście jest ludziom potrzebny. Jak na debiut – dobry wynik. Na co dzień działam społecznie i charytatywnie. Jeśli kiedyś przełoży się to na realny mandat – nie uciekam. Lubię wyzwania.
Czym jest dziś dla Ciebie Szczytno?
Domem z wyboru. Serio: czuję się szczytnianinem.
Co Cię w tym mieście najbardziej cieszy?
To, że ma „puste miejsca”, w których da się robić rzeczy sensowne. Nisz jest więcej, niż się wydaje. Cieszy mnie też, że da się łączyć ludzi ponad podziałami. Nieraz byłem łącznikiem w projektach osób, które na co dzień ze sobą nie rozmawiają. Wspólny cel potrafi rozbroić stare historie.
A co uwiera?
Trochę to samo (śmiech). „Puste miejsca”, czyli niewykorzystany potencjał. Szczytno jest znane w Polsce – „Krzyżacy”, Akademia Policji – a w statystykach turystycznych wciąż bywa „miastem na jeden dzień”. Miejsca noclegowe są wykorzystywane raptem w ok. 30% w sezonie. Brakuje silnego produktu, który zatrzyma ludzi na dłużej. I szkoda, że niekiedy wstydzimy się tego, z czego powinniśmy być dumni – Akademii Policji. To atut, nie problem. Warto go opowiedzieć na nowo.
Meldunek – pamiętasz ten moment formalnego „jestem stąd”?
2017. Wtedy też odbywałem staż w WSPol, w Zakładzie Wyszkolenia Specjalnego. Później własne mieszkanie i poczucie, że to nie jest przystanek. To kierunek.
Czego byś życzył Szczytnu – jako mieszkaniec, trener i harcerz?
Odwagi i konsekwencji. Odwagi, żeby postawić na rzeczy, które budują markę miasta, i konsekwencji, żeby dowozić je do końca. A młodym – by umieli szukać tu swoich nisz. One są. Trzeba je tylko zobaczyć.
Jesteś świeżo po ślubie, masz większe mieszkanie, mocno wbite kołki w ziemię. Zostajesz?
Nigdy nie powiem „na zawsze” – życie uczy pokory. Ale każdy nasz krok jest w stronę „tu”. Chcemy z żoną związać się ze Szczytnem na długo.
Mieszkaniec znad jeziora
Mam prośbę żeby podczas rejsów smoczą łodzią na Kulce zrezygnować z n...lania w bęben. Wyjątkowo jest to drażniące, nie wspominając o tym że uczy się dzieci braku szacunku do przyrody, otoczenia i innych ludzi.