Piątek, 26 Wrzesień
Imieniny: Aureli, Kamila, Kleofasa -

Reklama


Reklama

„To nie był plan, to był przypadek” – historia Rafała Bałdygi, który znalazł w Szczytnie dom i miłość


Przyjechał do Szczytna tylko na studia. Został, bo znalazł tu więcej, niż się spodziewał – pracę, pasję i miłość. Dziś Rafał Bałdyga ma doktorat, prowadzi drużynę piłkarską, działa w harcerstwie i mówi jasno: „Szczytno to mój dom z wyboru”. Jego historia pokazuje, że czasem najlepsze życiowe decyzje rodzą się z przypadku. O tym jest ta rozmowa: o mieście, które potrafi przyjąć, i o człowieku, który potrafi zobaczyć szansę tam, gdzie wielu widzi tylko tranzyt.



Rafał Bałdyga dziś to...

Zameldowany mieszkaniec Szczytna z wyboru, świeży mąż. 32-latek… za dwa tygodnie.

 

Pamiętasz pierwszy kadr ze Szczytna?

2012 rok. Dziewiętnastolatek z Tomaszowa Mazowieckiego wysiada na dworcu, jedzie do WSPol. By studiować bezpieczeństwo wewnętrzne. Miała być „chwila” – dyplom i powrót w rodzinne strony. A Szczytno od pierwszego dnia spodobało mi się bardziej, niż plan przewidywał: okolice, woda, rytm mniejszego miasta. I ludzie, którzy pozwolili działać, choć nie byłem „stąd”.

 

Kiedy „chwila” pękła i zrobiło się „na dłużej”?

Na trzecim roku. Zafascynowałem się nauką, zacząłem myśleć o doktoracie, ale przede wszystkim wyszedłem poza środowisko studenckie. Pojawiły się pierwsze inicjatywy sportowe, realny kontakt z miastem. Pomyślałem: „Szkoda będzie wyjeżdżać po magisterce”. A zaraz potem przyszła praca.

 

Praca, czyli…

Ośrodek Kulka. Zaczynałem od zadań tymczasowych, animacji dla dzieci, instruktora. Potem specjalista, dziś kierownik. Przeszedłem wszystkie szczeble. To uczy pokory i odpowiedzialności.

 

Powody, dla których zostałeś w Szczytnie w trzech punktach

Społeczność, która przyjęła. Praca, która rozwija. I miłość. Moja żona pochodzi z gminy Szczytno. Mieszkamy tu razem.

 

Rodzice z Tomaszowa Mazowieckiego nie kręcili głową: „Synu, po co cie to małe miasteczko?”


Reklama

Na początku liczyli, że wrócę. Kiedy zobaczyli, że tu mam bezpieczeństwo, możliwości, dobrych ludzi obok – odetchnęli. Zostały w Tomaszowie moje dwie siostry, więc nie są sami. Teraz chętnie przyjeżdżają do nas.

 

W papierach: doktor nauk społecznych. W życiu: praktyk. Nie kusiła Cię uczelnia na pełen etat?

Obroniłem doktorat w 2021 roku. Publikuję, trzymam kontakt z nauką (bezpieczeństwo, migracje, wojskowość), ale mój dzień powszedni jest „tu i teraz”. Lubię, kiedy pomysł od razu spotyka się z praktyką.

 

„Wyjść do ludzi” – u Ciebie to nie slogan. Co konkretnie robisz po pracy?

Sport i wychowanie. Od studenckiej drużyny piłkarskiej doszedłem do SKS Gwardia Szczytno, gdzie jestem prezesem. Równolegle harcerstwo: pracuję w komendzie hufca i prowadzę drużynę dla dzieci 10–13 lat. To dwie szkoły charakteru – dla młodych i dla dorosłych.

 

Przetarłeś też buty w kampanii samorządowej. Po co?

Chciałem sprawdzić, czy mój sposób myślenia o mieście jest ludziom potrzebny. Jak na debiut – dobry wynik. Na co dzień działam społecznie i charytatywnie. Jeśli kiedyś przełoży się to na realny mandat – nie uciekam. Lubię wyzwania.

 

Czym jest dziś dla Ciebie Szczytno?

Domem z wyboru. Serio: czuję się szczytnianinem.

 

Co Cię w tym mieście najbardziej cieszy?

To, że ma „puste miejsca”, w których da się robić rzeczy sensowne. Nisz jest więcej, niż się wydaje. Cieszy mnie też, że da się łączyć ludzi ponad podziałami. Nieraz byłem łącznikiem w projektach osób, które na co dzień ze sobą nie rozmawiają. Wspólny cel potrafi rozbroić stare historie.

Reklama

 

A co uwiera?

Trochę to samo (śmiech). „Puste miejsca”, czyli niewykorzystany potencjał. Szczytno jest znane w Polsce – „Krzyżacy”, Akademia Policji – a w statystykach turystycznych wciąż bywa „miastem na jeden dzień”. Miejsca noclegowe są wykorzystywane raptem w ok. 30% w sezonie. Brakuje silnego produktu, który zatrzyma ludzi na dłużej. I szkoda, że niekiedy wstydzimy się tego, z czego powinniśmy być dumni – Akademii Policji. To atut, nie problem. Warto go opowiedzieć na nowo.

 

Meldunek – pamiętasz ten moment formalnego „jestem stąd”?

2017. Wtedy też odbywałem staż w WSPol, w Zakładzie Wyszkolenia Specjalnego. Później własne mieszkanie i poczucie, że to nie jest przystanek. To kierunek.

 

Czego byś życzył Szczytnu – jako mieszkaniec, trener i harcerz?

Odwagi i konsekwencji. Odwagi, żeby postawić na rzeczy, które budują markę miasta, i konsekwencji, żeby dowozić je do końca. A młodym – by umieli szukać tu swoich nisz. One są. Trzeba je tylko zobaczyć.

 

Jesteś świeżo po ślubie, masz większe mieszkanie, mocno wbite kołki w ziemię. Zostajesz?

Nigdy nie powiem „na zawsze” – życie uczy pokory. Ale każdy nasz krok jest w stronę „tu”. Chcemy z żoną związać się ze Szczytnem na długo.

 



Komentarze do artykułu

Mieszkaniec znad jeziora

Mam prośbę żeby podczas rejsów smoczą łodzią na Kulce zrezygnować z n...lania w bęben. Wyjątkowo jest to drażniące, nie wspominając o tym że uczy się dzieci braku szacunku do przyrody, otoczenia i innych ludzi.

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama