Niedziela, 24 Listopad
Imieniny: Elżbiety, Katarzyny, Klemensa -

Reklama


Reklama

Mazurskie gadanie - Sportowcy


Nie wygląda na to, aby w końcu nastała „pogoda dla biegaczy”, czyli takich jak niżej podpisany - lubiących potruchtać dla przyjemności w lekko grzejącym słońcu. Pomimo to moda na uprawianie najróżniejszych form ruchu trwa i osiąga czasem imponujące rozmiary.


  • Data:

Jak na przykład w ostatnią sobotę w Warszawie, gdzie na spacer przez śródmieście wybrało się lekko licząc dość sporo ludzi. Świeciło mocno słońce i w zależności, gdzie jaka telewizja postawiła kamery widać było albo wielki tłum uśmiechniętych ludzi idących słoneczną jezdnią (to telewizje niezależne) albo grupki smętków przemykających w cieniu pod murami (to stacje wiadomo jakie). Jednych w słońcu liczyli organizatorzy i wyszło im ze sto tysięcy, tych pod murami liczyła policja i wyszło im około dziesięciu. W sumie razem jakby nie patrzył marsz był imponujący. Nasze miasteczko w tym względzie nie ma się czego wstydzić. Tylko w ostatni weekend pod moimi oknami przebiegli niezwykle liczni uczestnicy Maratonu Juranda, Dyszki Jurandówny oraz innych krótszych biegów. Miałem pewien kłopot jak wytłumaczyć wnuczce czym jest ta „dyszka Jurandówny”, a przysłuchujący się temu mój przyjaciel Zenek rżał drań końskim śmiechem. Dowcip mu się na tej dzikiej północy wyostrzył i wszystko kojarzy z jednym jak nie przymierzając szeregowy Jasio z wiadomo czym. A sprawa wcale taka śmieszna nie jest. Jak się dowiedziałem z kolejnej publikacji p. Arbatowskiego to biegi tegoroczne wiodły m.in. przez miejsca historyczne czyli m.in. przez tzw. Plac Wolności. W lipcu 1915 r. raczył tu przebywać Jego Wysokość cesarz Wilhelm II. Gdy pójdę znów z wnukami na istniejący tam obecnie plac zabaw będę miał argument, aby uszanować od wrzasku to jakże historyczne miejsce. Przy okazji, znalazłem dziś w prasie bardzo poważny artykuł o przedstawicielu współczesnej „arystokracji” (deweloperze z zawodu) z całą powagą tytułowanym księciem. Rozbawiło mnie zdanie, w którym autor informuje, iż rozwiedziony szczęśliwie „książę odbiera telefon od aktualnej narzeczonej hrabianki Heleny, szczęśliwej dziedziczki Szczawnicy”. Mam starego kumpla, który z braku innych tytułów łaskawie akceptuje zwracanie się do siebie per „prezesie”. Tyż piknie, jak mawiają gazdowie. Jak kto lubi… Warto przy okazji może przypomnieć, że Rzeczpospolita Polska, nie jakaś tam Ludowa, ale według numeracji druga, ustanowiła w Konstytucji marcowej z 1921 r. iż: „nie uznaje przywilejów rodowych i stanowych, jak również żadnych herbów, tytułów rodowych i innych z wyjątkiem naukowych, urzędowych i zawodowych”. I jak dotąd nikt tego nie odwołał. Książę jest więc co najwyżej ksywką towarzyską, ale „pan magister” czy „naczelnik” to ho, ho! Powaga!


Reklama

Wracając do sportu, na trasie też nadjeziornej mieliśmy tydzień wcześniej pokaz wytrzymałości i odwagi uczestników „Szczycieńskiej Ekstremalnej Trójki”. Ludzie na pozór normalni, ale zimą moczą się w przeręblach, na wiosnę taplają w błocie, dla rozrywki w piasku, a dla rozgrzewki skaczą przez ogień. Strach, co wymyślą latem. Proponuję w przyszłym roku ustanowić dodatkową konkurencję – wybory miss biegu po jego zakończeniu. Poważnie, błotna maseczka dodaje tylko uroku. Moda na bieganie jest ogromna. Tydzień temu też biegali uczestnicy Biegu Caritas w Jedwabnie, a że w „zdrowym ciele zdrowy duch” było widać na pierwszy rzut oka. Bez względu na wiek. Zauważyli to też miejscy radni kombinujący, jakby się tu wypromować przed wyborami. Na trasach biegowych niestety nie brylują. Startują w konkurencji o wiele im bliższej czyli w kłótniach na przetrzymanie. A kłócą się sportowo czyli gdzie rozbudować stadion. Bo tu parking za mały będzie, a tam drzew za dużo. Zamiast rozejrzeć się dookoła i pomyśleć komu obiekt sportowy najlepiej by służył i do czego, zajmują się drugorzędnymi duperelami. Taka to i konkurencja niestety.

Wiesław Mądrzejowski (wiemod@wp.pl)

 

Reklama



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama