Uczennica grozi swojej koleżance z klasy pozbawieniem życia i zdrowia – sprawą już zajmuje się sąd. A szkoła i kurator proponują rodzicom zastraszanej i hejtowanej dziewczynce... zabranie córki ze szkoły. - Byłam w szoku, gdy to usłyszałam – mówi Joanna Papajewska. - Ta bezradność i strach o córkę sprawiły, że proszę waszą redakcję o pomoc, bo naprawdę w końcu może dojść do tragedii. Boję się o zdrowie mojej córki, a na realną pomoc ze strony szkoły, czy kuratora chyba nie mam co liczyć.
Tyle mówi się o walce z hejtem. W szkołach odbywają się różnego rodzaju spotkania, programy i warsztaty. Pięknie wygląda to w teorii. W praktyce już tak różowo nie jest. Doskonałym przykładem jest sprawa z Zespołu Szkół nr 2 w Szczytnie, o której poinformowała nas Joanna Papajewska, mam 15-letniej Leny, która stała się ofiarą szkolnej hejterki.
- Publiczne wyzwiska, grożenie śmiercią, rozsyłanie obrażających wiadomości w mediach społecznościowych (tik toku, facebook, snapchat), a gdy ktoś tej dziewczynce zabrał telefon to... rozrzucała w szkole papierowe karteczki, w których bezczelnie obrażała Lenę – wylicza pani Joanna. - Wiadomości trafiały do innych uczniów. Ta dziewczynka obrażała i hejtowała też innych uczniów. Mam wrażenie, że sprawa została zamieciona pod dywan. Im ciszej, tym lepiej. Dla szkoły, dla wszystkich, ale to ja muszę sama zadbać o zdrowie swojej córki, szukać dla niej pomocy u specjalistów. Coś tu chyba jest nie tak.
Zemsta za zwrócenie uwagi?
Rodzice Leny mówią, że zawsze mieli zaufanie do Zespołu Szkół nr 2 w Szczytnie.
- To dobra szkoła, ja kończyłam ogrodnictwo, mąż stolarkę, starsza córka szkołę kucharską, a Lena chce być cukiernikiem – mówi pani Joanna. - Nigdy wcześniej nie zdarzały się tam takie rzeczy. Mieliśmy zaufanie do tej placówki. Ale solidnie je nadwyrężono.
Zdaniem rodziców Leny zanęcanie się i hejt rozpoczęły się tam już we wrześniu.
- I z tego, co wiem ta dziewczynka obrażała, wyzywała różne osoby, wulgarnie odnosiła się nawet do nauczycieli, była nieznośna – mówi. - Moja córka z inną swoją koleżanką postawiły się jej kiedyś na lekcji. Zwróciły jej uwagę, aby była ciszej, bo one chciałyby się uczyć. I tak się zaczęło. Najpierw pisała do córki na Facebooku, gdy ta ją zablokowała, rozsyłała szkalujące informacje po sieci, po całej szkole, do innych uczniów, znajomych, a nawet do naszej rodziny, zaczęła też robić córce zdjęcia i również je wszędzie rozsyłać...
Szkoła nie zdała egzaminu...
Pani Joanna sprawę zgłosiła szkole, która rozpoczęła własne postępowanie, ale poinformowała też policję.
- Gdy byliśmy u szkolnego pedagoga, usłyszałam jedynie, że sprawa jest pod kontrolą – opowiada pani Joanna. - Że próbują ten problem rozwiązać. Ale gdy pojawiły się groźby karalne sama też powiadomiłam policję. Sąd rodziny wszczął postępowanie. Mimo tych działań agresja ze strony tej dziewczynki nie ustawała. Moja córka była coraz bardziej nękana. A ja czułam się bezradna, bo to trwa bardzo długo, stąd wizyta w państwa redakcji. Gdy dopytywałam w szkole, czy coś się dzieje w tej sprawie, mówili, że tak, ale hejt nie ustawał. Co więcej, nawet niektórzy nauczyciele w rozmowach ze mną, czy córką, która miała zgłaszać każde złe zachowanie uczennicy z klasy w stosunku do niej, bagatelizowali ten problem. Dochodziło do sytuacji, że Lenka była wyzywana przez tę uczennice na korytarzu, a żaden z nauczycieli nie reagował... - dodaje z rozczarowaniem pani Joanna. - Miałam nadzieję, że w szkole moje dziecko jest bezpieczne. Myliłam się.
...ale robi, co może
Szkoła i policja przyznają, że sprawę znają.
- Gdy dowiedzieliśmy się o tej sytuacji, podjęliśmy szereg działań, które miały ją uzdrowić, a także wesprzeć i uczniów, i nauczycieli – mówi Alina Niezgoda, dyrektorka Zespołu Szkół nr 2 w Szczytnie. - Odbyły się spotkania z rodzicami, uczennicami. To pierwsza klasa, uczniowie różnie reagują na zmiany, każdy zasługuje na szansę. To też bardzo złożony problem, między innymi ze względu na stan zdrowia jednej z dziewczynek, ale o szczegółach nie będę mówić. Wydalenie uczennicy ze szkoły prawnie jest niemożliwe, bo obejmuje ją obowiązek nauki do 18 roku życia. Sprawa ma już jednak swój finał, bo od stycznia tej dziewczynki nie będzie w naszej szkole – dodaje dyrektor Niezgoda. - Ale o szczegółach też nie mogę mówić.
- Wydaje mi się, że ocena naszych działań przez panią Jadwigę jest trochę nieuczciwa – dodaje Joanna Mańkowska, wicedyrektor szkoły. - Naprawdę zrobiliśmy wszystko w tej sprawie. Niestety, są pewne formalne i terminowe rzeczy, których nie można przyśpieszyć.
Ewa
Niestety, coraz gorzej jest w tych szkołach