Teoretycznie wszystko jest proste. Istnieje harmonogram dyżurów szczycieńskich aptek i wiadomo, która kiedy jest otwarta przez całą dobę. Pozostałe mają jedynie codziennie na swoich zamkniętych drzwiach zamieszczać informację o tej dyżurującej. Tak jest w teorii. Praktyka bywa jednak odmienna, o czym boleśnie przekonała się pani Lidia i jej chory tata.
Lidia, szczytnianka obecnie mieszkająca w Warszawie, w weekend odwiedziła rodziców. Wizytę zakłóciła jednak choroba ojca.
- W nocy z soboty na niedzielę (3 marca – przyp. H.B.) około godziny 2. pojechałam z tatą do szpitala, do lekarza, bo tam świadczona jest nocna i świąteczna pomoc – opowiada pani Lidia. - Tata miał 40 stopni gorączki, więc oczywiste było, że przepisane leki trzeba było wykupić jak najszybciej. Od pani pielęgniarki w szpitalu dowiedziałam się, że najszybciej to będzie o 6 rano, bo wtedy dyżur w godz. 6-24 będzie miała apteka przy ul. Lipperta.
Fałszywy trop
Niestety, była zamknięta jeszcze i o 7.30, ale na drzwiach była przynajmniej informacja, że dyżur pełni apteka przy ul. Piłsudskiego, chociaż nieprawdziwie wskazano, iż ten dyżur trwa do godz. 24. Gdy pani Lidia dotarła na ul. Piłsudskiego i znalazła aptekę, było już kilka minut po godzinie 8 i tę aptekę zamykano.
- Miła pani farmaceutka zgodziła się, by jeszcze sprzedać mi leki. Okazało się jednak, że ich... zabrakło, bo zostały w nocy wykupione! Wtedy dowiedziałam się, że jednak mogłam wykupić tacie lekarstwa już w nocy, gdybym wiedziała gdzie i że w ogóle jest taka możliwość.
Kolejną blisko godzinę dawna szczytnianka spędziła krążąc po mieście od apteki do apteki. Były zamknięte, ale informowały o tym (chociaż też nie wszystkie), że dyżur w niedzielę, 3 marca, pełni ta przy Lipperta. - Tam jednak nikt nie reagował na dzwonek, ani na telefon. A nie byłam sama, bo potrzebujących było kilka innych osób – mówi rozgoryczona Lidia. - Ostatecznie kupiłam te konieczne leki dopiero po godzinie 9., w aptece Gemini, która niezależnie od harmonogramu dyżurów, w niedziele jest otwierana. Gdy już wracałam do domu rodziców zauważyłam, że apteka, która powinna być dostępna, wciąż była zamknięta.
Formalna praca aptek
Czas pełnienia „służby” przez miejscowe apteki już w ubiegłym roku był przedmiotem kilku sporów. Przypomnijmy, że czas ich pracy ustala Rada Powiatu w drodze uchwały. Na wniosek miejscowych aptekarzy, na początku ubr., zlikwidowano nocne dyżury. Argumentem było to, że klientów po lekarstwa jest jak... na lekarstwo, więc aptekarze do interesu dopłacają. Uchwałę jednak unieważnił wojewoda i – bodaj od czerwca – przywrócono owe nocne dyżury.
- W tym roku jest tak samo. Harmonogram całodobowych dyżurów został uchwalony przez Radę Powiatu i, oczywiście, wszystkich obowiązuje – mówi sekretarz powiatu Stefan Januszczyk.
Rzeczywista praca aptek
Okazało się jednak, co odczuła pani Lidia i kilka innych osób, że nie wszystkich obowiązuje. Jeśli nasza czytelniczka nie konfabuluje (a po co miałaby?), to owego harmonogramu nie przestrzega przynajmniej jedna ze szczycieńskich aptek, a i pozostałe niektóre nie do końca wypełniają postanowienia uchwały (chociażby tych o obowiązku rzetelnego informowania). Zgodnie z przyjętym harmonogramem 3 marca dyżur winna była pełnić apteka przy ul. Lipperta. A dokładniej: od godziny 8. w niedzielę do 8. w poniedziałek. Można się o tym przekonać z tegoż harmonogramu, dostępnego na stronie internetowej starostwa (http://m.szczycienski.wm.pl/2019/02/harmonogram-dyzurow-aptek-w-roku-2019-21518.pdf). Przy okazji informujemy, że w następną noc z soboty na niedzielę po leki należy udać się do apteki Osiedlowej, a z niedzieli na poniedziałek – do apteki Zdrowie w Elmedzie.
Kompatybilność służb medycznych
W tym całym incydencie jawi się jeszcze inny problem. Jeśli bowiem prawdą jest, że to szpitalna pielęgniarka skierowała panią Lidię i jej chorego ojca do apteki przy ul. Lipperta, podając niewłaściwe godziny jej otwarcia, zamiast do dyżurującej (i faktycznie w nocy otwartej) apteki przy ul. Piłsudskiego, to coś jest nie tak. I nad tą kwestią tak starostwo, jak i dyrekcja szpitala powinni się chyba z pokorą pochylić. A trzeba tak niewiele. Wystarczy ów nieszczęsny harmonogram wydrukować i powiesić gdzieś przy pielęgniarskim biurku. I sprawić, by o nim pamiętano, rozmawiając z pacjentami.
Śmieszek
Nie chce mi się dochodzić, kto uchwalił ten harmonogram, w każdym razie ktoś, kto nie przestrzega uchwał powinien zostać ukarany. Jeżeli zaś z różnych przyczyn harmonogram się zmienia (tzw. losowych) to - kurczę - są telefony, maile i różne inne środki nowoczesnej komunikacji! No ale cóż - taka gmina, takie miasto, taki powiat