Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

Grzegorz Kaczmarczyk chce być wójtem Rozóg


Wybory samorządowe coraz bliżej. Powoli poznajemy kandydatów na wójtów i burmistrzów w gminach naszego powiatu. Grzegorz Kaczmarczyk rzuca rękawicę Zbigniewowi Kudrzyckiemu. Powalczy z nim o fotel wójta gminy Rozogi. Naszej redakcji uchyla tajemnicy i mówi, z jakim zamiarem idzie do wyborów.



Ma pan dopiero 34 lata, czy to dobry czas na kandydowanie?

 

Myślę, że tak. Patrzę na naszą gminę z perspektywy osoby w wieku, w którym co do miejsca, w którym się mieszka, ma się pewne oczekiwania.

 

Jakie?

 

Chciałbym mieszkać w silnej gminie, która osobom w moim wieku ma wiele do zaoferowania. Dzisiaj niestety nasze Rozogi pozostawiają wiele do życzenia. Ubywa nas. Młodzi ludzie zdecydowanie wybierają miejscowości, w których mają większe szanse na pracę, dostęp do żłobka, przedszkola i edukacji na wysokim poziomie dla swoich dzieci.

 

Czyli jest wiele rzeczy, które chciałby pan w gminie zmienić?

 

Zmiana to nie jest dobre określenie. Chciałbym sprawić, że gmina będzie się rozwijać i dawać nowe możliwości. Ja nie chcę być wójtem dla samego stanowiska. Mieszkam tu od urodzenia, mam dwójkę dzieci i chcę, żeby mogły i chciały tu zostać. Wierzę, że Rozogi mogą się rozwijać. Nie jest to plan na 5 czy 10 lat, ale na dłuższą perspektywę. Jednak trzeba zacząć. Podjąć trudne decyzje. Dzisiaj w naszej gminie pomysłu na rozwój brakuje.

 

Słowo rozwój jest dość szerokie...

 

Podobnie jak potrzeby naszej gminy. Musimy działać na wielu płaszczyznach. Decyzję o starcie w wyborach podjąłem po długich przemyśleniach i rozmowach z mieszkańcami. Nie były to łatwe dyskusje. Raczej takie, które powodują, że robi się przykro.

 

Co ma pan na myśli?

 

To, że widzę w mieszkańcach rezygnację. Z góry zakładają, że nasza gmina nie jest atrakcyjna i nie ma wiele do zaoferowania. Tracą nadzieję. A ja się z tym nie zgadzam, podobnie jak ludzie, którzy mnie wspierają. Oczywiste jest, że nie staniemy się potęgą gospodarczą, ale stać nas na to, żeby być miejscem dobrym do rozwoju działalności gospodarczej, inwestowania i codziennego życia. Mamy zasoby, z których możemy czerpać.

 

Rozumiem, że ma pan pomysł i plan.

 

Jakiś czas temu dla gminy została opracowana strategia rozwoju. To dokument, w którym jasno zapisane zostało, że jesteśmy gminą turystyczno-rolniczą. Podobnie w strategii naszego województwa. Biorąc pod uwagę wyjątkowość naszej gminy, jej przyrodę i zasoby, jesteśmy w stanie wiele zrobić, by rozwijać tę gałąź. Jednak, aby powstawały pensjonaty i agroturystyka, na poziomie samorządu musimy inwestować w rozwiązania, które sprawią, że będziemy bardziej atrakcyjni na turystów. Musimy tworzyć nasze produkty, odmienne i unikatowe na skalę regionu.


Reklama

 

Pana zdaniem turystyka nie wyklucza pozyskania nowych inwestorów?

 

Absolutnie nie. Wszystko jest kwestią dobrego planowania. Rozogi to rozległe tereny. Jest u nas miejsce i na firmy o profilu produkcyjnym, i na turystykę. Ale to już teraz musi zacząć się dziać. Nie możemy czekać, że może ktoś pojawi się i zechce u nas otworzyć swoją firmę. My musimy tworzyć miejsca, które będą czekać na inwestorów. Mając je, sami możemy ich szukać. Dzisiaj w Rozogach mamy potencjalną strefę ekonomiczną, ale jest ona własnością osób prywatnych, które mają prawo decydowania o tym czy ziemię sprzedadzą. Jeżeli samorząd będzie posiadał taki obszar, wtedy od razu może zaproponować grunty, na których może powstać nowe przedsiębiorstwo.

 

Takie przedsiębiorstwa są remedium na problemy Rozóg?

 

Na wszystkie nie. Jednak dają kilka ważnych elementów. Po pierwsze miejsca pracy, które mogą zająć mieszkańcy, po drugie podatki, które wpłyną na rozwój gminy. Jeżeli ludzie będą mieli pracę na miejscu nie będą musieli wyjeżdżać. Razem z nimi zostaną tu ich dzieci, a później może wnuki. Wszystkich nie zatrzymamy, ale damy im wybór i nowe szanse. To może pobudzić naszą gminę.

 

Liczy pan na dużego przedsiębiorcę?

 

Niekoniecznie. Mogą to być dwa mniejsze zakłady. Przedsiębiorca nie musi mieszkać w Rozogach, by otworzyć tu firmę. Mogą u nas powstać zamiejscowe oddziały już funkcjonujących zakładów. Pewnie, że możemy marzyć o drugiej Ikei i nie jest powiedziane, że to się nam nie przytrafi, ale pamiętajmy, że jeden zadowolony przedsiębiorca jest najlepszą reklamą dla innych. Dlatego chciałbym, żeby nasza gmina była przyjazna biznesowi.

 

Nie boi się pan strefy ekonomicznej przy lotnisku?

 

Wbrew pozorom widzę w tym szansę. Od Szyman dzieli nas zaledwie 25 kilometrów. Możemy okazać się dobrym partnerem dla przedsiębiorców, którzy tam zlokalizują swoje siedziby.

 

Rozwój gospodarczy to jedno. Co z codziennością?

 

Mój syn chodzi do przedszkola. Córka ma dopiero dwa lata, więc to przed nami. Musimy postawić na edukację. Stworzyć jak najlepsze warunki do rozwoju dzieciom. Budować wartość edukacji. Wiem, że oceny nie są najważniejsze, ale uczniowie powinni mieć szanse i zaplecze do tego by osiągać jak najlepsze wyniki. Rozwijać się w różnych kierunkach. Oczywiście nie każdy musi być lekarzem lub prawnikiem. Ale może. I my powinniśmy się o to postarać. by dostali na to szanse.

Reklama

 

Widzę, że martwi pana poziom edukacji w gminie?

 

Tak. Mamy zaplecze, ale trochę ta kwestia kuleje. Brakuje zajęć sportowych. Oczywiście, możemy powiedzieć, że dzieci nie są zainteresowane, ale wydaje mi się, że nie do końca jest to prawdą. Dzieciaki idą tam, gdzie czują się dobrze. Gdzie się je docenia i poświęca uwagę. To widać po naszym ośrodku kultury. To powinniśmy przenosić na inne płaszczyzny.

 

Jakie?

 

Inwestować w inicjatywy oddolne. Wspierać organizacje pozarządowe i dawać im szanse na realizacje swoich pomysłów. Dzisiaj w naszej gminie rola sołtysa została zmarginalizowana, a przecież to jedna z najważniejszych funkcji z perspektywy małych miejscowości. Chciałbym stworzyć przestrzeń, platformę do porozumienia na różnych szczeblach. Gmina składa się bowiem ze wszystkich miejscowości. Bez nich nie ma mowy o sukcesie samorządu.

 

Jednak w Rozogach sporo się dzieje. Realizowane są inwestycje, również ze środków zewnętrznych.

 

Tak i ja to doceniam. Jednak wiem, że wiele gmina przespała. Mieliśmy okazję sięgnąć po jeszcze większe pieniądze. Jako odbiorca usług samorządu widzę wiele niezaspokojonych potrzeb, na które odpowiedź bywa niezwykle prosta, ale wymaga determinacji w działaniu.

 

Stawia pan sobie spore wyzwania?

 

Największym wyzwaniem dla mnie jest przywrócenie mieszkańcom wiary w to, że może być u nas lepiej. Nie jesteśmy spisani na powolne umieranie. I czekanie, aż ktoś łaskawie wyciągnie nas z dołka. Możemy brać sprawy w swoje ręce. Współpracować pomimo różnic poglądów. Być na siebie otwarci, rozmawiać. Liczę się z tym, że do podjęcia są również trudne decyzje, które w perspektywie przyniosą pozytywne zmiany.

 

Może pan być wójtem tylko dwie kadencje. Czy starczy czasu na pana plany?

 

Myślę, że nie. Jednak trzeba zacząć działać. Nie tracić czasu. Wierzę, że zmiany są dobre, a dobre rzeczy chętniej się kontynuuje. Dzisiaj jestem radnym. Często składam różne propozycje i czasami mam wrażenie, że nikt się nad nimi nie pochyla. Dzisiaj wiem, że chcąc zrobić coś dobrego dla mojej gminy muszę powalczyć o stanowisko wójta. Jeżeli mieszkańcy mi zaufają zrobię wszystko, żeby ich nie zawieść.

 



Komentarze do artykułu

Beata

Przejeżdżając przez Gminę Rozogi, wielu turystów porzuca swoje psy, a także jest problem z wyłapywaniem wolno żyjących kotów do kastracji i sterylizacji, brakuje ogłoszeń o zwierzętach, które trafiają do ZGK w Rozogach i można podać jeszcze wiele innych argumentów w tym temacie. Czy zakłada Pan jakiś plan/ program dotyczący problemu bezdomności zwierząt w naszej gminie?

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama