- Pochodzę z rodziny, która postawiła wszystko na jedną kartę. Zapisywaliśmy ją walką o utrzymanie polskości na Mazurach. Szczytno natomiast uważam za swoje ukochane dziecko – w ten sposób rozpoczął rozmowę Walter Późny.
Przyszedł na świat 22 lutego 1911 r. w Dębowcu Wielkim w powiecie nidzickim. W rodzinnym domu Późnych pielęgnowało się sprawy związane z polskością rodziny i ruchem ludowym na Mazurach. Dziadek Waltera Późnego był uczestnikiem Powstania Styczniowego, natomiast jego ojciec był prześladowany przez władze niemieckie za silne i aktywne wspieranie Mazurskiej Partii Ludowej oraz członkostwo w Związku Polaków w Niemczech. Jak wspominał Walter, sprawa polska nie była obojętna także jego matce, która przez „zieloną granicę" przemycała aż z Warszawy polskie pisma dla Mazurów.
Edukacja w Polsce
Na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku ówczesne władze polskie i Związek Polaków przystąpili do organizowania polskich szkół na terenach niemieckich. Brakowało wykwalifikowanej kadry nauczycielskiej., jak również i redaktorów dla ukazującej się w Niemczech prasy polskiej. Walter i jego młodszy o dwa lata brat Fryderyk swą edukację w tym kierunku rozpoczęli w Działdowie pod okiem wspaniałego pedagoga Józefa Biedrawy.
Po ukończeniu szkoły starszy z nich wyjechał podnosić swoje kwalifikacje w Warszawie, natomiast Walter został stypendystą światowego Związku Polaków. Wyższą Szkołę Dziennikarstwa w Warszawie ukończył przed wojną z wynikiem bardzo dobrym. W stolicy nawiązał bardzo szerokie znajomości m.in. z pewnym kapitanem WP, który służbę pełnił przy boku Prezydenta RP Ignacego Mościckiego.
Po ukończeniu studiów w 1938 roku praktykę dziennikarską rozpoczął w „Gazecie Olsztyńskiej” zastępując redaktora Wacława Jankowskiego. W tym samym roku zaproponowano mu objęcie polskiego pisma „Mazur” ukazującego się wówczas w Szczytnie, lecz nadmiar obowiązków nie pozwolił na przyjęcie tego stanowiska.
Druga polska szkoła na Mazurach
O ojcu Waltera, Bogumile, wspomina w swoje książce ”Na tropach Smętka” Melchior Wańkowicz, który opisał drugą, po Piasutnie, polską szkołę. W Dębowcu Wielkim utworzył ją właśnie Bogumił Późny.
Ówczesna prasa niemiecka rozpoczęła nagonkę na nauczyciela z Dębowca, zaś projekt ten nazwała „założeniem polskiej szkoły w czysto niemieckiej wsi”. Były to informacje kłamliwe, ponieważ według przeprowadzonego w 1910 roku spisu ludności wynikało, iż Dębowiec Wielki zamieszkiwało 221 osób mówiących po polsku, a tylko 11 używało języka niemieckiego.
Za tworzenie polskiej szkoły na Mazurach, mający 74 lat ojciec Waltera Późnego został dotkliwie pobity przez sołtysa wsi Olszewskiego oraz jego dwóch synów SA-manów. Zdarzenie to nabrało takiego rozgłosu, że skargę na takie działania ze strony Niemców złożono w Lidze Narodów.
Działań utrudniających szkole funkcjonowanie podejmowano więcej. Zagorzały nazista i nauczyciel języka niemieckiego w szkole w Dębowcu Wielkim spotkał się z miejscowym gospodarzem o nazwisku Bróż, który wynajął lokal na polską szkołę i dał mu jasno do zrozumienia, że jeśli nie chce podzielić losu Bogumiła Późnego, musi zerwać umowę na wynajem ze Związkiem Polaków reprezentowanym przez ojca Waltera. Za takie działanie, zaproponowano mu nawet dość znaczną sumę pieniędzy. Mazurski gospodarz w obawie o życie własne, jak i swojej rodziny, umowę z polską organizacją zerwał, lecz pieniędzy nie przyjął. Za odstąpienie od popierania szkoły polskiej w Dębowcu także Bogumiłowi Późnemu zaproponowano łapówkę, której oczywiście nie przyjął.
Współpraca z polskim wywiadem
W tym samym czasie, gdy Walter zdobywał arkana sztuki dziennikarskiej, władze polskie po ukończeniu nauki zaproponowały mu pracę redaktora polskich gazet wydawanych w Prusach Wschodnich.
W połowie 1938 roku Walter Późny ożenił się z Adelą Jadwigą z domu Budzyńską. W tym samym roku podjął współpracę z Oddziałem II Informacyjnym Polskiego Sztabu Głównego, którego zadaniem było prowadzenie wywiadu na terenie Niemiec. Do pracy wywiadowczej Walter wciągnął również i swojego brata Fryderyka.
Wybuch wojny
W 1939 roku wybucha II wojna światowa. Na początku września Światowy Związek Polaków z Zagranicy, zwany Światpol organizuje tzw. Brygadę Gdańską, czyli jednostkę Wojska Polskiego, która była stworzona dla Polaków z zagranicy i składała się z samych ochotników. W jej szeregach znaleźli się także Walter Późny z bratem. Pierwszą potyczkę staczają na Wołyniu broniąc przed Niemcami Włodzimierza, a następnie przedzierając się wraz z bratem Fryderykiem w kierunku północnym, napotykają na swej drodze niewielką miejscowość Kostpol, gdzie zdobywają cywilne ubrania.
Działo się to w drugiej połowie września na terenach zajętych już przez Armię Czerwoną. W jakiś sposób Walterowi i Fryderykowi udało się dostać do pociągu, jadącego na północ. Po niespełna stu kilometrów, skład został zatrzymany przez sowieckie wojska. Wypędzono wszystkich podróżnych z wagonów i ustawiono w dwóch szeregach na przedpolach jakiejś niewielkiej miejscowości.
– W pewnym momencie podszedł do mnie niemłody, ubrany w łachmany sowiecki żołnierz i trzymając jedną dłoń na kaburze pistoletu, zaczął mi się podejrzliwie przyglądać. Po tej dość „wnikliwej” obserwacji złapał mnie gwałtownie za kołnierz koszuli i rozkazał pokazać dłonie, które były brudne jak zołza – wspominał Walter Późny. - Kiem ty rabotajesz? - krzyknął do niego. Walter Późny nie znając aż tak dobrze języka rosyjskiego, myślał, że chodzi mu o koszulę, za którą go złapał. – Jestem krawiec! Krawiec z Warszawy! - wykrzyknął zdezorientowany. Ooo! To dobrze. Ty będziesz nam mundury szył - skwitował z zadowoleniem żołnierz i poszedł zameldować przełożonemu, że znalazł kogoś, kto im się przyda. – Padł na mnie blady strach. Wielki Boże, przecież ja z krawiectwem nie miałem nigdy do czynienia. Jeśli się wyda, to będzie ze mną koniec...
- Sowieci zorganizowali dla nas prowizoryczny obóz internowania. Była to ogromna polana, rozświetlona gdzieniegdzie ogniskami, gdzie patrole tworzyli podeszli wiekiem żołnierze. Wśród zatrzymanych na samym początku zawiązała się grupa, która miała zamiar uciec. – Staraliśmy się wszelkimi sposobami zdobyć zaufanie pilnujących nas żołnierzy. Ci, którzy znali chociaż trochę język rosyjski, podchodzili do nich, częstowali papierosami i czym się dało oraz ucinali krótką pogawędkę – wspominał pan Walter. - Wieczorem, drugiego dnia od zatrzymania, korzystając z nieuwagi żołnierzy, wyczołgaliśmy się po cichu w kierunku lasu i umówiliśmy, że spotkamy się mniej więcej 500 kilometrów dalej wzdłuż linii kolejowej.
W ten sposób niektórzy z uciekinierów, a wśród nich i Walter Późny, dotarli aż do Wilna. - W Wilnie przyjęto nas bardzo serdecznie. Byłem gościem starościny wileńskiej - opowiadał z dumą. – Na miejscu część z nas, która posiadała paszporty, zdecydowała się uciec do Szwecji. Ja zaś nie mając wyboru, ponieważ w Warszawie była moja żona i córka, postanowiłem wrócić do stolicy.
Powrót do stolicy
Po powrocie do Warszawy Walter Późny, nawiązał współpracę z polską konspiracją. Na jej polecenie w swoim domu z narażeniem życia własnego i rodziny prowadził nasłuch radiowy, przerzucał pisma Delegatury Rządu Londyńskiego na kraj, a w jego mieszkaniu odbywały się także spotkania ludzi chcących wstąpić bądź też będących już w konspiracji. W tym samym czasie podjął pracę w organizowanym przez Niemców w stolicy Ministerstwie Opieki Społecznej.
ROBERT ARBATOWSKI
Czyli jednak podniosą podatki aby spłacić wszystkie zobowiązania np wieżę ciśnień. Pan burmistrz z radnymi się przeliczył, czy może to było w planach? Jesteśmy jednym z biedniejszych miast w województwie, a inwestycji w tym kierunku brak. Aż strach pomyśleć co będzie dalej.
Zaniepokojona
2025-11-05 15:04:13
Zło dzie je!
Rydż
2025-11-05 14:41:48
Zobaczył światełko w tunelu, pędził żeby zdarzyć zanim zgaśnie.
Opętanie zanim świeczka zgaśnie.
2025-11-05 13:42:39
Energetyka planowych wyłączeń raczej nie robi w nocy. Rzeczywiście, że mogła być awaria, tym bardziej że w ubiegłym tygodniu były wichury.
darekk
2025-11-05 10:11:59
A jak ktoś mieszka na drugim końcu miasta, samochodu nie ma, ale lata swoje ma, to co ma zrobić z tym worem ubrań? Niech mi odpowie jakaś mądrala.
Stara baba.
2025-11-05 07:50:02
Ostróda poradziła sobie z tym o wiele lepiej. Pojemniki, które stały kiedyś na każdym osiedlu z oznaczeniem PCK (połowa pewnie szła później do ciupeksów), przekształcono na pojemniki zakładu komunalnego. Po prostu je przemalowano, odpowiednio oznaczono i tyle w temacie. Każdy w Ostródzie, idąc ze śmieciami, powiedzmy z butelkami czy papierami, ma teraz oddzielny pojemnik na odzież. Po prostu już nie jest oznaczony jako PCK, więc można każde szmaty tam wrzucić i nie musi czekać na zbiórki, czy samemu kombinować transport do kurde zakładu oczyszczania miasta, tym bardziej że każdy i to nie małe pieniądze płaci za śmieci !!! Nie wiem czemu, ale Szczytno zawsze ma jakiś problem i jak inne miasta sobie radzą z tego typu rzeczami, to nasze nie !!! Buractwo tym naszym miastem rządziło i rządzić będzie nadal jak widać
NSZ 1111
2025-11-04 18:01:23
Może to była niespodziewana awaria(czasem jest zwarcie w transformatorze lub na linii przesyłowej) a wyłączenie prądu nastąpiło samoczynnie w skutek zabezpieczenia technicznego.
Spokojnie z tymi bezpodstawnymi złośliwościami do energetyki.
2025-11-04 13:53:57
Co za mrzonki... Uwiarygodnienie fikcji literackiej ma pomóc? Komu? Po co? Żałosne
Robert
2025-11-04 13:34:15
Ciekawe. Jakiś czas temu, na zapytanie skierowane do Ministra Finansów, ile środków w budżecie jest zarezerwowanych na obwodnicę Szczytna, tenże odpisał (pismo do wglądu), że 0. A czy te środki będą w przyszłych budżetach, to zdarzenie raczej przyszłe, niepewne. Może Redakcja podrążyłaby głębiej, jak to faktycznie jest z tym finansowaniem? Zapewnień drogowców nie brałbym za pewnik.
Obserwujący
2025-11-03 14:26:50
Ten problem mnie zadziwia. Obwodnica wokół Szczytna to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuje lokalny handel. Wystarczy spojrzeć na obecne obłożenie sklepów. Po wybudowaniu obwodnicy centrum będzie miastem widmo.
J. Walter
2025-11-03 12:47:19