Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

Uciekli przed wojną w Ukrainie do Szczytna


Śmierć, ranni, wybuchy, rosyjscy żołnierze, syreny alarmowe... taki obraz będę miała do końca życia przed oczyma - mówi Olga Bober, Ukrainka, która z 7-letnim synem i mężem uciekła do Szczytna przed wojną w Ukrainie. Mieli to szczęście, że pan Rafał jest Polakiem. To były mieszkaniec Szczytna, który wiele lat temu zakochał się w pani Oldze i zamieszkał na Ukrainie. Mimo że wciąż miał polski paszport wcale tak łatwo z Ukrainy nie było wyjechać.


  • Data:

Rafał Bober na Ukrainę wyjechał w 2007 roku.

 

- Firma, w której pracowałem, produkująca deski podłogowe, otwierała tam swój oddział – wspomina. - Bardzo podobał mi się ten kraj, a jeszcze bardziej nasza księgowa Olga – mówi z nutką radości w głosie pan Rafał. - Zaprzyjaźniliśmy się, pokochaliśmy, wzięliśmy ślub, potem przyszedł na świat nasz syn i tam zostałem. I nadal bardzo chcę wrócić.

 

Para zamieszkała w Winnicy, sporym, bo 380-tysięcznym mieście w środkowej części Ukrainy.

 

- Nasz dramat zaczął się dokładnie 24 lutego – opowiada pani Olga. - To wówczas rozbrzmiały pierwsze syreny alarmowe i poszły komunikaty, aby chować się w schronach. Początkowo niewiele osób w to wierzyło. Ale gdy zbombardowany został magazyn broni w Kalinówce, oddalonej od naszego miasta o zaledwie 20 km, zaczęło robić się bardzo groźnie. Pierwsze rosyjskie rakiety zostały strącone przez naszych żołnierzy, ale ich odłamki spadły na cywilne budynki. Zostało rannych mnóstwo ludzi, w tym nasi znajomi.

 

Zbombardowane zostało też obrzeże Winnicy. Od tego momentu schrony zaczęły się zapełniać.


Reklama

 

- Ludzie byli w domach, a na dźwięk syren uciekali do piwnicy starej, nieczynnej fabryki papieru – mówi pan Rafał. - Głównie osoby starsze, kobiety, dzieci, bo mężczyźni szli do armii, walczyć o ojczyznę. - Widać było przerażenie, strach. Coś niewyobrażalnego. Każdy miał świadomość, że w każdej chwili może zginąć, że jakaś bomba może trafić w budynek, w którym akurat się było. Na dodatek wciąż docierały do nas informacje, że zrzucani są rosyjscy spadochroniarze, że może pojawić się tu jakiś oddział, który zacznie strzelać, mordować...

 

Rodzina pana Rafała wahała się do ostatniej chwili z podjęciem decyzji o wyjeździe do Polski.

 

- Szalę przechyliły odłamki, które spadły w pobliżu naszego mieszkania – mówi pani Olga. - Byliśmy na wyjazd przygotowani już 16 lutego, bo mój mąż jest bardzo przewidujący i powiedział, abyśmy się spakowali na wszelki wypadek. Walizki stały i czekały.

 

Z Winnicy do Szczytna to około 1100 km. Ta droga rodzinie Bór zajęła trzy dni. - Prowadził nas Bóg, bo inaczej jechalibyśmy co najmniej tydzień – mówi pani Olga. - Sam odcinek z Winnicy do Lwowa zajął nam 12 godzin. Korki, kontrole. Brak paliwa. Napięta atmosfera. Gdy do granicy mieliśmy zaledwie 30 km, staliśmy pół doby, aby przejechać kilka metrów. Gdy sytuacja się powtórzyła, skorzystaliśmy z polskiego paszportu męża. Ale to niewiele dało, bo potworzyły się lokalne grupy, kobiety z małymi dziećmi, które szły w stronę granicy i nikogo nie przepuszczano. W sumie się nie dziwię. Każdy był poddenerwowany, przerażony tym, co się dzieje. Gdy dotarliśmy do strefy, gdzie byli strażnicy graniczni, udało nam się na paszporcie męża szybciej przekroczyć granicę.

Reklama

 

Jak mówią, sama granica, zarówno po stronie ukraińskiej, jak i polskiej, jest dobrze przygotowana na przyjęcie uchodźców. Jest żywność, gorące napoje, ogrzewane namioty.

 

- Gdy patrzę na to wszystko, to mam oczy pełne łez – mówi pan Rafał. - Zostawiliśmy na Ukrainie całe swoje życie. Z drugiej strony jestem bardzo dumny z mojego rodzinnego Szczytna, jego mieszkańców, tego co robią, dla Ukrainy, jej mieszkańców. Dziękujemy!



Komentarze do artykułu

Jamka lech

panie Bober z rodziną witamy w ojczyżnie. Będzie dobrze.

Jamka Lech

Szanowna Witka-- droga Pani, PO-prawne myślenie. Niech obok mnie ktoś umiera, ginie z głodu ale ja mu nie pomogę. Za to jestem wielka PO-lka Platformiaki, putinowska zaraza nic się nie zmienia

Kowal

Panie Krzysztofie, Panie Arielu, pozwólmy ludziom samym decydować, czy chcą umierać czy nie. Jeżeli Panowie czujecie potrzebę, możecie przecież pojechać na Ukrainę i bronić naszych sąsiadów, kto wie, czy w ten sposób nie pomożecie bronić też swojej ojczyzny. Niech to jednak będzie samodzielna decyzja każdego z nas. Nie oceniajmy innych, bo sami tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono.

Witka

PiS i jego chorzy włodarze wiedzą jak głosy sobie kupić na kolejne wybory, peselek dla Ukraińca i głosik jest. Żadne inne państwo tego na kark sobie nie bierze bo niechca wojny a te nasze firmie dziadostwo ściąga do kraju i jeszcze nasz rząd 500+, 300+, 1200 za opiekę miesięcznie l, darmowa komunikacja, praca a Polacy za wszystko 3 razy tyle płacić. ***** *** Chory kraj wstyd mi że jestem Polakiem.

Krzysztof

Rafał powinien jechać i bronić ojczyzny swojej partnerki.

X-men

Potomku Bandery, ten pan jest Polakiem. Trzeba czytać, a nie trollować na sam widok zdjęcia i tytułu.

Ariel

Bezmyślni ludzie ściągają uchodźców na naszą polską ziemię. Stare powiedzenie ukraińskie , że każdy Polak zajmuje mkw dla Ukraińca...

Potomek Bandery

Co to za człowiek który w młodym wieku ucieka zamiast bronić swojej ojczyzny?. Co innego kobieta z dzieckiem o ile nie jest lekarzem czy pielęgniarka która może tam pomagać. Może ja mam się zaciągnąć i bronić sąsiada ?

Szczytno

Cieszę się, że były mieszkaniec Szczytna, wraz z rodziną czuje się teraz bezpiecznie. Gdy to wszystko się uspokoi sami wybierzecie gdzie mieszkać. Panie Rafale, zawsze jest Pan mile widziany w Szczytnie tak na stałe jak i w przypadku zagrożenia wraz ze swoją rodziną, którą Pan założył na Ukrainie. Niech Pan się zawsze czuje szczytnianinem, gdziekolwiek Pan nie mieszka. Szczytno zawsze jest otwarte :)

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama