Wraz z tworzącą się w Szczytnie po wojnie polską administracją, dynamicznie rozwijał się również i Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, który podlegał bezpośrednio pod Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Okręgu Mazurskim z siedzibą w Olsztynie. Jego początkową formą działalności na terenie Szczytna i powiatu było przede wszystkim zwalczanie pospolitego bandytyzmu oraz walka z podziemiem politycznym. Gdy po jakimś czasie się z tym uporano, postanowiono zainteresowanie służb przerzucić na pozostałą już nieliczną ludność niemiecką oraz tzw. „autochtonów”, którzy nie chcieli się dobrowolnie poddać weryfikacji. W rok po zakończeniu wojny do kręgu „ofiar” UB dołączyło również i duchowieństwo.
Zmiany w UB
15 lipca 1946 roku z dotychczasowego Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego powstał nowy - Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Olsztynie. Jednocześnie powołano nowe wydziały, w tym najważniejszy Wydział I, który miał przeciwdziałać wywiadom: niemieckiemu wraz z identyfikacją osób związanych z aparatem nazistowskim, angielskiemu, amerykańskiemu oraz francuskiemu. Ponadto jednym z jego priorytetów był nadzór i kontrola poszczególnych środowisk: działaczy sanacyjnych, endeckich, andersowców, „dwójkarzy” (do których należał m.in. Walter Późny) oraz oczywiście, osób związanych z Armią Krajową oraz polskim państwem podziemnym.
Wydział I WUBP otrzymał nowe zadania w momencie przybycia na teren województwa olsztyńskiego misji charytatywnych działających z ramienia państw zachodnich, organizacji społecznych i kościelnych. Wszystkie zagraniczne organizacje niosące pomoc humanitarną miały być pod ścisłą kontrolą.
Szwedzi w Szczytnie
Krótko po zakończeniu wojny do Okręgu Mazurskiego pomoc zaczęła napływać dostarczać UNRRA (United Nations Relief and Rehabilitation Administration). Rok później UNRRA zakończyła swoją działalność i w jej miejsce pojawiło się kilka innych zagranicznych stowarzyszeń społecznych i wyznaniowych. Od połowy 1946 r. na terenie województwa olsztyńskiego działały m.in. Angielsko-Amerykańska Misja Kwakrów, Misja Duńskiego Czerwonego Krzyża, w niedługim czasie dołączyły do nich również organizacje związane z Kościołami metodystycznym i baptystycznym oraz Pomoc Braci Kościelnych z Ameryki.
W połowie października 1946 r. Walter Późny otrzymał z Olsztyna informację, że jeszcze w tym samym roku powiat szczycieński otrzyma zagraniczną pomoc humanitarną. Z końcem listopada w jego gabinecie pojawili się przedstawiciele misji szwedzkiej przedkładając odpowiednie dokumenty wydane m.in. przez Urząd Wojewódzki w Olsztynie oraz Kuratorium Oświaty, które określały w jakim zakresie i formie starosta szczycieński ma wspomóc szwedzkich wolontariuszy. Pomoc ze strony olsztyńskiego Kuratorium była w głównej mierze ukierunkowana do dzieci: sieroty i półsieroty.
Spotkanie miało bardzo oficjalny charakter. Uczestniczyli w nim także ówczesny wicewojewoda olsztyński Bohdan Wilamowski oraz przewodniczący Powiatowej Rady Narodowej w Szczytnie - Jan Lippert. Po uroczystym obiedzie Walter Późny zaproponował przybyłym gościom wyjazd rekonesansowy po powiecie, aby przedstawić biedę, w jakiej żyją mieszkańcy oraz zapoznać z ich rzeczywistymi potrzebami.
- Najbardziej biedne i spustoszone były południowe gminy powiatu szczycieńskiego – wspominał Walter Późny. Wiadomo przez kogo były okradzione, ale w oficjalnych dokumentach nie do końca podawano kto to uczynił.
O skali ówczesnych zniszczeń powiatu szczycieńskiego świadczą m.in. oficjalne statystyki opracowane na podstawie sprawozdań starosty Późnego. Tereny wiejskie były zniszczone w około 50%, natomiast miejskie w 25%.
Ewangelicka pomoc
Tydzień po przybyciu do Szczytna szwedzkiej misji humanitarnej, do miasta przyjechali przedstawiciele misji kościelnej, którym przewodził senior Diecezji Mazurskiej Edmund Friszke. I tym razem spotkanie również odbyło się w gabinecie Waltera Późnego. – Wspólnie z księdzem Friszke ustaliliśmy, że starostwo dołączy się do pomocy humanitarnej dla naszych mieszkańców i podzieliliśmy między sobą zadania – opowiadał o spotkaniu Walter Późny.
W drodze porozumienia ustalono, że ewangelicka misja kościelna będzie pomagać ewangelikom z terenu powiatu szczycieńskiego, natomiast państwowa – reprezentowana przez starostwo, pomocy udzieli wszystkim, bez względu na reprezentowane wyznanie. Do działań wspomagających szwedzką misję i starostwo dołączył również i szczycieński szpital, który był reprezentowany przez ówczesnego dyrektora, doktora Władysława Domysławskiego.
Pół litra zupy dziennie
W połowie stycznia 1947 roku do Szczytna dotarła pozostała część szwedzkiej misji wraz z ciężarówkami obładowanymi pomocą. Wszystkich ulokowano w drewnianym baraku znajdującym się nieopodal szpitala. W charakterze kucharek i pomocy zatrudniono kilka osób, pochodzących z miejscowej ludności mazurskiej. Jednak w takich działaniach niezbędny był tłumacz, znający język polski i niemiecki oraz angielski. Swoją pomoc zadeklarował Emil Leyk, który odpowiadał za kontakty z władzami polskimi.
W dość krótkim czasie uruchomiono kilka kuchni polowych. Według sprawozdania Powiatowego Komitetu Opieki Społecznej w Szczytnie z początku lutego 1947 roku, grupa podopiecznych liczyła 370 osób, z których dzieci w wieku od 6 do 14 lat stanowiły 40%. Zgodnie z dokumentami, pochodzącymi z opisywanego okresu, liczba ta z dnia na dzień stale się zwiększała. „Przychodzą obdarci, bez ubrań i butów, dużo chorych i starców. Dzieci przeważnie półsieroty, które należałoby wziąć do sierocińca pod dobrą opiekę” - pisał Walter Późny.
W połowie lutego 1947 roku dzięki wspólnym działaniom Szwedów i pracowników szpitala oraz starostwa, zorganizowano 10 punktów wydających gorącą strawę. Dzienna porcja wynosiła pół litra zupy. Do pracy przy każdej z kuchni było zatrudnionych kilka osób, które pracowały dosłownie na „pełnych obrotach”. Każda z kuchni wydawała dziennie około 650 porcji zupy o wartości odżywczej 373 kalorii. Zupę otrzymywały dzieci do 15 roku życia.
Pomoc w powiecie
- Misja szwedzka działająca na terenie powiatu szczycieńskiego miała olbrzymie znaczenie. Jej wsparcie znacznie ulżyło doli wielu mieszkańców, którzy wskutek działań wojennych stracili wszystko i niejednokrotnie znajdowali się w skrajnej nędzy – wspominał Walter Późny. - Oprócz rozdawania odzieży i dożywiania nieśli także pomoc sanitarną, przez co przyczynili się do polepszenia stanu zdrowotnego na terenie powiatu.
Również na wsiach przygotowywano ciepłą i pożywną zupę dla najmłodszych mieszkańców miejscowości. W głównej mierze ze względu na brak lokali, wykorzystywano do tego celu szkoły lub prywatne domy osób, które wskazała lokalna społeczność.
Według sprawozdań w ciągu zaledwie kilku miesięcy rozdzielono m. in. pięć tysięcy puszek z czekoladą, cukierkami, marmoladą i rodzynkami. Do ośrodków zdrowia, które powstały dzięki Janowi Gauze, Szwedzi dowozili niezbędne lekarstwa i środki opatrunkowe. Samochody z napisem „Szwecja – Sweden” wjeżdżały do najbiedniejszych wsi powiatu szczycieńskiego i rozdzielały m.in. odzież wśród najbardziej potrzebujących.
Koniec szwedzkiej misji
Zgodnie z zachowaną dokumentacją, w powiecie szczycieńskim w sumie opieką objęto około 1200 dzieci w wieku do 14 lat. Zostało wydanych 350 płaszczy męskich, 300 garniturów, 400 par spodni, 700 marynarek, 850 płaszczy damskich, 400 sukienek, 400 bluzek, 220 płaszczy dziecinnych, 700 sukienek dla dziewcząt, 200 płaszczy dla chłopców, 350 wyprawek dla niemowląt, 650 swetrów wełnianych, trzy tysiące par pończoch, tyleż samo nowych par obuwia dla dorosłych i kolejne trzy tysiące dla dzieci.
Pod koniec października 1947 roku Szwedzi zaczęli ograniczać swoją działalność w naszym powiecie, pozostawiając jedynie dojeżdżający do mieszkańców ambulans, leczący „pamiątki” po Sowietach, czyli choroby weneryczne.
Walter Późny na wieść o zakończeniu przez Szwedów niesienia pomocy humanitarnej dla mieszkańców miasta i powiatu, zorganizował trzyosobową delegację. W towarzystwie kierownika Banku Ludowego w Szczytnie - Jana Bociana oraz pastora ewangelickiego - Jerzego Sachsa udał się do Warszawy, by wyjaśnić zaistniałą sytuację. Zależało mu głównie na uzyskaniu od Szwedów samochodu, który można było przydzielić szczycieńskiemu szpitalowi. W stolicy dowiedział się jednak zupełnie przypadkowo o napiętych stosunkach panujących pomiędzy polskimi duchownymi ewangelickimi a katolicką misją kościelną.
Udało mu się pozyskać niezbędny dla szpitala samochód oraz pomoc dla istniejącego wówczas w Kulce (obecnie ośrodek wypoczynkowy) domu dziecka dla sierot wojennych.
Szwedzi swą pomoc zakończyli w listopadzie 1947 roku. Dla szpitala przekazali i pozostawili większość niezbędnych rzeczy i na tym jednak pomoc się z ich strony nie zakończyła, chociaż jeszcze rok później Szwedzi przysyłali do Szczytna m.in. żywność, odzież, obuwie i środki czystości.
Opis do fot. Takimi samochodami Szwedzi w 1946 roku nieśli pomoc dla mieszkańców Szczytna i powiatu.
Bardzo dobrze a lewactwo wyję!
Marek
2025-09-16 20:48:19
Ja to czekam na obiecany przez burmistrza park linowy
Bartek
2025-09-16 20:05:08
No i super, tylko wspierać
Gość
2025-09-16 18:09:46
Ci powiedzmy znani się lansują i to jest obopólna korzyść. Wszystkie te panie startowały w wyborach samorządowych, ale się nie powiodło. Więc pewnie w ten sposób próbują się pokazać szerszemu gronu wyborców.
Mieszkanka
2025-09-16 14:00:37
A potem Jurand trafił w dyby, przy których się dał sfotografować. Szkoda, że nie wtedy, kiedy w te dyby dał się zakuć. Bo te dyby to jak strzelba w spektaklu teatralnym, ze ona musi wybuchnąć. No to co z tymi dybami?
Śmieszek
2025-09-16 13:59:29
Chyba musze sie wziac za swoje piersi....
Ewelina
2025-09-16 11:23:59
głosuję na projekt obywatelski - fontanna multimedialna.
Anna.Sz
2025-09-16 10:59:32
A ten killerpiesek to taki słodziak, że bez smyczy po lesie lata zapewne...
Kamil
2025-09-16 05:00:43
Wszystko ok tylko znowu trzeba się wspierać osobami powiedzmy znanymi. To jak w poprzednim konkursie wygrał projekt radnego. Swoją drogą to czekam aż ten park po prostu z czasem zarosnie bo taki lis go chyba raczej czeka. Myślę że zwykli obywatele, którzy nie są jakoś tam powiedzmy medialni po prostu mimo iż mają fajne pomysły, dlatego nie zgłaszają pomysłów. Po prostu zniechęcili sie
Romek
2025-09-16 04:47:23
Kiedyś mieszkańcy bali się pary wodnej i zrezygnowali z kolei.
Gabi
2025-09-15 16:51:39