Sobota, 20 Kwiecień
Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha -

Reklama


Reklama

„Po odmrożeniu” fryzjerzy przeżywają oblężenie


Odkąd rząd oficjalnie poinformował, że fryzjerzy mogą wrócić do pracy dziennie odbieram 50 telefonów i wciąż dzwonią – mówi Arkadiusz Samsel ze Szczytna, fryzjer z niemal 30-letnim stażem. - Nie ma czasu chwycić za nożyczki – śmieje się.


  • Data:

Rok 2020 to czas wielkich, znaczących „otwarć”, których jeszcze niedawno nikt by się nie spodziewał. Przeżyliśmy już m. in. otwarcie lasów, hoteli, częściowo nawet przedszkoli i żłobków. Również ten dzień (18 maja) zapisze się w dziejach naszego kraju, bo oto doświadczyliśmy otwarcia salonów kosmetycznych i fryzjerskich oraz lokali gastronomicznych. Można legalnie skorzystać z tych usług. Oczywiście przy zachowaniu nowego reżimu sanitarnego.

 

 

Fryzjerowi też włosy rosły

 

W poniedziałek swój zakład fryzjerski otworzył Arkadiusz Samsel, który w zawodzie jest od 1992 roku.

 

- Od pierwszego sierpnia, kiedy trafiłem na praktykę do Zygfryda Leski – wspomina. - Byłem jego ostatnim uczniem. Zakład przy ulicy Polskiej mam od 20 lat. Jestem tu niemal każdego dnia. I przyznam, że nie przypominam sobie takiego czasu, kiedy to państwo zmusiło nas do zamknięcia, czy zawieszenia działalności.

 


Reklama

Na pytanie, jak klienci zareagowali na zamknięcie zakładu pan Arkadiusz odpowiada:

 

- Spokojnie, bo nie mieli wyjścia – śmieje się. - Ale telefony dzwoniły jeszcze przez kilka dni. Potem trochę rzadziej, a po kilku tygodniach znowu dzwoniły. Najczęściej słyszałem ni to pytanie, ni prośbę: „A może tak jakoś ukradkiem by mnie pan ostrzygł?”. Odmawiałem. Mówiłem, że fryzjerowi też włosy rosną i ich obcinaniem zajmuje się jego żona. Mojej to dodatkowe zajęcie poszło naprawdę bardzo gładko. Co widać zresztą na mojej fryzurze – dodaje.

 

Doszła maseczka

 

Zakład pana Arkadiusza zamknięty był niemal dwa miesiące, a on sam pozostawał bez dochodu i pracy. -

 

Tyle co otrzymałem z tej rządowej tarczy, ale zdecydowanie bardziej wolałbym pracować i uczciwie te pieniądze zarobić – mówi. - Bo z tego co wiem, to nie wszyscy tę pomoc jeszcze otrzymali.

Reklama

 

Gdy rząd ogłosił, że od poniedziałku, 18 maja, fryzjerzy, właściciele salonów kosmetycznych i restauratorzy mogą wrócić do normalnej pracy, pan Arkadiusz znów nie mógł opędzić się od... telefonów.

 

- Jak ta informacja się upubliczniła odbierałem normalnie po 50 telefonów dziennie – opowiada. - Do tej pory dzwonią. Nie ma czasu chwycić za nożyczki – śmieje się. - Czy coś się zmieniło po tej przerwie? Hmm, właściwie nic, bo u mnie w zakładzie ten rygor sanitarny był przestrzegany zawsze. Doszła jedynie maseczka ochronna u klienta i u mnie. Dystans? Jest, ale nie ten rządowy dwumetrowy, bo aż tak długich rąk nie mam – dodaje pan Arkadiusz z uśmiechem. - Godzin otwarcia zakładu nie zmieniłem, mimo że chętnych klientów jest więcej. Myślę, że za parę dni wszystko w zakładzie wróci do normy. Mam nadzieję, że w kraju też znormalnieje, oby jak najszybciej.



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama