Minister Klimatu i Środowiska sprawy nie znał, ale dzięki podległym mu służbom poznał i już wie, że w Narajtach zakopanych jest na prywatnej działce około 10 tys. metrów sześciennych niebezpiecznych odpadów medycznych. Dowiedział się też, że burmistrz Pasymia może i mógłby dostać z NFOŚiGW parę groszy na posprzątanie. Takie, w skrócie, są konkluzje z odpowiedzi, jaką otrzymała poseł Urszula Pasławska, składając interpelację w sprawie nielegalnego wysypiska odpadów medycznych, które było ogólnopolską sensacją blisko... dwadzieścia lat temu. - Odświeżanie starych kotletów – skomentował ten powrót do historii burmistrz Cezary Łachmański.
Przypomnijmy. Odpadowa afera wybuchła w 2003 roku, kiedy to ujawniono, że do Narajt zwożone są z całego kraju odpady medyczne i składowane na prywatnej działce. „Autorem” tego karygodnego czynu był Istvan K. Obywatel Węgier był właścicielem firmy, które te odpady odbierała ze szpitali w całym kraju. Zamiast je jednak utylizować zgodnie z wymogami prawa i ochrony środowiska, składował je w Narajtach. Zalegały na niemal całej, 3,5-hektarowej działce, wypełniały po dach starą stodołę. Widok tego składowiska, tuż po jego ujawnieniu, był zaiste koszmarny.
Według ówczesnych ustaleń śledczych część z tych odpadów została spalona, część już zakopano. Nikt do końca nie wyliczył dokładnie, ile tego było, ale oceniano, że do Narajt trafiło dobrze ponad 60 ton tych odpadów. Te z wierzchu zostały usunięte, ale już podczas śledztwa przyjmowano, że około 10 tysięcy metrów sześciennych szpitalnych śmieci pozostało pod ziemią.
Temida działała wybiórczo
Śledztwo było długie. Sąd zajął się sprawą dopiero w 2006 roku. Oskarżeniem, z różnymi zarzutami, objęto kilka osób, w tym Istvana K. oraz Sławomira R., ówczesnego szefa Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska, która to inspekcja, poza prokuraturą, odgrywała główną rolę w całym postępowaniu „czyszczącym”. Istvan K. został skazany i odsiedział, czterem innym osobom przyznano i natomiast w procesie apelacyjnym sąd uniewinnił Sławomira R., mimo że kupił on tę zaśmieconą nieruchomość już na początku całej afery, świadom tego zaśmiecenia, bo uprzątnięcie prywatnej (już swojej działki) nakazał służbom komunalnym. Szybko przestał więc być inspektorem i była to jedyna dolegliwość.
Winnych... brak
Sądy, z różnym natężeniem, zajmowały się sprawą aż do 20122 roku, kiedy to zapadły ostateczne wyroki. Próby zmuszenia kolejnych właścicieli nieruchomości, w tym byłego inspektora od ochrony środowiska trwały aż do... 2012 roku. Wtedy to ówczesny burmistrz Pasymia umorzył postępowanie w sprawie usunięcia odpadów, między innymi dlatego, że Sąd Okręgowy w Olsztynie uznał, iż nowy właściciel – wspomniany były inspektor od środowiska – nie ponosi winy za składowanie odpadów.
Wciąż więc leżą sobie one pod ziemią i powoli się rozkładają. Biorąc pod uwagę powszechnie przyjmowany czas rozkładu plastiku, za jakieś 100 czy może 300 lat w Narajtach będzie już czysto i bezpiecznie.
Niepokój nowych posesjonatów
Czas zrobił swoje. To, co leżało na wierzchu, już w oczy nie kłuło, kto miał posiedzieć to posiedział, a później zniknął (bo ślad po Istvanie K. zaginął)i o sprawie zapomniano. Aż do października ubiegłego roku, kiedy to poseł Urszula Pasławska złożyła interpelację, skierowaną do ministra klimatu i środowiska. Pytała o to, czy podległe ministrowi służby o sprawie wiedzą, a głównie o tym, że na działce w Narajtach, pod niewielką warstwą gleby wciąż zalegają tony odpadów, jakie działania zostały podjęte, by posprzątać i czy pasymski samorząd może liczyć na jakąś kasę w działaniach likwidacyjnych.
Jak się dowiadujemy, interpelację sprowokowali nowi „mieszkańcy” Narajt, osoby spoza powiatu i gminy, które nabyły nieruchomości znajdujące się w pobliżu. A jak kupili, to się zaniepokoili tym, że zużyte przed ponad 18 laty strzykawki, igły bandaże i inne odpady, leżące na głębokości (wg odpowiedzi ministra) od 0,3 do 2 m mogą zagrażać ich zdrowiu i życiu.
Szansa na porządek?
W związku z interpelacją i koniecznością udzielenia odpowiedzi, minister spytał o sprawę podległe mu służby, w tym olsztyński WIOŚ. Ten trochę wiedział sam, o resztę dopytał burmistrza Pasymia i odpowiedzi udzielił. Poza stwierdzeniem oczywistych i znanych od lat faktów, zawiera ona dwa ciekawe stwierdzenia. Jedno mówi o tym, że w Planie Gospodarki Odpadami dla Województwa Warmińsko-Mazurskiego na lata 2016-2020 (przyjętym przez sejmik), a dokładnie w harmonogramie jego realizacji figuruje działanie pod nazwą: likwidacja nielegalnego miejsca składowania odpadów medycznych w miejscowości Narajty. Główny Inspektor Sanitarny, a właściwie olsztyński WIOŚ ma w tym roku przeprowadzić więc kontrolę tego miejsca.
Minister informuje także, że gmina może starać się o dofinansowanie usuwania tych odpadów, bo NFOŚiGW realizuje odpowiednie programy. Ale rodzi się tu pytanie: czemu gmina, skoro zgodnie z własnym planem działań, to marszałek zadeklarował, że posprząta.
Śmieci w Narajtach nie przeszkadzają... Narajtom
Jolanta Augustowska, sołtys Narajt twierdzi, że zalegające w glebie odpady mieszkańcom wsi w niczym nie wadzą.
- Na działce, pod którą te śmieci mają jeszcze leżeć, od lat nic się nie dzieje. Dom w ruinie, szopa czy tam stodoła też się zapada, działka przez całe lata zarośnięta i nikt tu nie przyjeżdża – mówi Tygodnikowi. - Natomiast jeśli chodzi o mieszkańców, to nikt o tych odpadach nawet nie wspomina, nie ma jakichkolwiek uwag, pytań, jakiegokolwiek zainteresowania czy obaw.
Fot. Zdjęcie archiwalne
wolf
do Ryśka z klanu. Nie PO - PSL, tylko ówczesny AWS, a wojewodą był obecny poseł PiS. Wiem to doskonale, bo ja tę aferę ujawniłem.
Rysiek z klanu
PO-PSL to ta koalicja wtedy rządziła i to za ich rządów taki \"burdel\" zrobiono w tej wiosce !
Bezczelność posła(nki).
A co robiła pani poseł Urszula Pasławska przez tyle lat jak jej partia rządziła Polską , obudziła się teraz żeby siać zadymę partii rządzącej obecnie.
Szkoda gadać.
Pierw mieszkańcom te odpady szpitalne przeszkadzały , teraz już nie !