Muzeum Mazurskie w Szczytnie jest znane z kolekcji kolorowych mazurskich kafli. Teraz z pięknych płytek ceramicznych znane są również Orzyny, a to za sprawą „Kafloteki” Łukasza Klimka.
- Trzynaście lat mieszkaliśmy w Dublinie, jednak w pewnym momencie postanowiliśmy wrócić – opowiada Łukasz Klimek. - Zacząłem szukać pracy. Ponieważ w tym czasie robiłem też doktorat z socjologii, swoje kroki skierowałem na jedną z lokalnych uczelni wyższych.
Uczelnia zaproponowała Łukaszowi najniższą krajową, co zniechęciło skutecznie aplikanta.
10 kg gliny od żony
- Pomyślałem wtedy, że albo założę własną działalność, albo pójdę do pracy w dyskoncie spożywczym, bo tam wynagrodzenie było wyższe, niż to proponowane przez uczelnię. Zacząłem się zastanawiać, jaką działalność mógłbym podjąć, więc można powiedzieć, że „Kafloteka” powstała z niemocy – śmieje się Łukasz Klimek i dodaje, że zawsze interesowały go sztuki plastyczne.

- Rysowałem, malowałem, ale też bliska była mi ceramika. Pewnego dnia dostałem w prezencie od żony 10 kilogramów gliny, wręczyła mi też książkę o tworzeniu własnych płytek pt. „Handmade tile”. Wtedy jeszcze nie potraktowałem tego poważnie.
Jednak z czasem swoje hobby artystyczne Łukasz przekuł w działalność gospodarczą.
- Najpierw szukałem w Internecie pracowni ceramicznych w okolicach, chciałem zrobić kurs tworzenia płytek ceramicznych. Znalazłem pracownię w Gdańsku, która takie warsztaty organizowała i zapisałem się. Niestety, właścicielka warsztatu poinformowała mnie, że kurs się nie odbędzie, bo nie ma na niego w tej chwili czasu. Miała sporo pracy. Wyszedłem z propozycją, że pomogę jej, a przy okazji będę zdobywał praktykę i wiedzę w tym zakresie. Przystała na to i tak wprosiłem się na regularne praktyki w pracowni ceramicznej w Gdańsku.
Małe dzieła sztuki
Niedługo po pandemii, nauczycielka Łukasza - właścicielka „Kafloteki” (tak nazywała się gdańska pracownia, w której pobierał nauki) - Olga Inglot, zaproponowała uczniowi odkupienie tego biznesu. Łukasz nie zastanawiał się długo. Działalność zmieniła więc właściciela i miejsce. Ruszyła w Orzynach i pięknie wpisała się w krajobraz gospodarczy, ale i kulturalny powiatu szczycieńskiego.
"Jesteśmy małą manufakturą zajmującą się ręczną produkcją płytek ceramicznych. Powrót do tradycji rzemiosła jest dla nas sposobem sprzeciwu wobec masowej produkcji oraz odpowiedzią na potrzebę piękna w tworzonej przez nas przestrzeni życia codziennego." - czytamy na stronie internetowej firmy Łukasza. I faktycznie - płytki tworzone w „Kaflotece” to małe dzieła sztuki. Przede wszystkim jest w nich odwaga nietypowego łączenia kolorów i kształtów.

Co zachwyca?
Na przykład kafelki stylizowane na lata 60. gdy królowały jaskrawe barwy, takie jak: pomarańczowy, żółty i brązowy. Urody nie można odmówić też takim połączeniom kolorystycznym, w których użyto burgundu, różu i fioletu. Łukasz nie boi się tak trudnych połączeń barw jak: zieleń, brąz i... róż.
- Trzeba być odważnym, żeby zdecydować się na takie połączenia kolorów, ale nasi klienci tacy właśnie są – mówi właściciel „Kafloteki”. - Mają świadomość, że płytki zmienia się raz, dwa razy w życiu, więc powinny być świetnej jakości, a przede wszystkim odpowiadać ich potrzebom i gustom, dlatego oprócz gotowych propozycji, robimy kafelki pod konkretną osobę czy przestrzeń, współpracujemy z architektami i projektantami wnętrz, omawiamy każdy szczegół.
Płytki z Orzyn nawet na Mariackiej
Wykonywane ręcznie płytki ceramiczne wróciły do łask. Pojawiają się nie tylko na ścianie między meblami kuchennymi, czy w łazienkach. Kładziemy je na blatach, obudowujemy nimi kuchenne wyspy i stoliki kawowe. Ich styl, uroda ma pasować do wnętrza, odzwierciedlać gust mieszkańców i jednocześnie tworzyć atmosferę, upiększać, cieszyć oczy.
„Kafloteka” pod egidą Łukasza Klimka ma niecałe pięć lat, a już jej dzieła zdobią mieszkania i budynki w całym kraju. Ręcznie robione płytki ceramiczne z niewielkich Orzyn można zobaczyć w mieszkaniach w Krakowie, Warszawie, czy Poznaniu, na klatkach schodowych starych secesyjnych kamienic w Bytomiu czy Gdańsku oraz w kawiarniach i restauracjach we Wrzeszczu. Nawet na gdańskiej, zabytkowej ulicy Mariackiej.

Interesującą pracą Łukasza była reprodukcja płytek według projektu Williama Morrisa, jednego z najwybitniejszych projektantów i artystów w historii wzornictwa.
- Był on jednym z czołowych przedstawicieli poprzedzającego secesję ruchu Arts and Crafts w XIX wieku. Postulował włączenie sztuki do życia codziennego. Reprodukcje jego płytek trafiły na klatkę schodową kamienicy w Gdańsku Oliwie - wyjaśnia Łukasz. Płytki, o których wspomina, przedstawiają ręcznie malowany galeon z XVII wieku.
Heksagony i wachlarze
Jakie jeszcze płytki ceramiczne powstają w Orzynach? Na przykład zielone z odbiciem paproci w szkliwie, czy klasyczne - czarne matowe heksagony, idealne do wnętrz industrialnych, tak modnych w ostatnich latach. Łukasz uważa, że ten rodzaj płytek sprawdzi się też w minimalistycznych łazienkach, kreatywnych biurach, a nawet przytulnych salonach.
„Kafloteka” proponuje też płytki nazywane wachlarzami lub rybią łuską: „Doskonałe do kuchni, łazienki, pod prysznic oraz na ściany wewnętrzne lub zewnętrzne” - czytamy na stronie firmy.
Osobom, które odczuwają nostalgię za minionymi latami, spodobałyby się zapewne stylizowane na lata 30. lub 40. płytki ceramiczne i kafle piecowe w kolorze miodu i różnych odcieniach brązu, bo takie pamiętamy w domach naszych babć i dziadków, a może nawet w rodzinnych mieszkaniach.
- Ta moda oraz wszystko co vintage, powraca do naszych współczesnych wnętrz. Odkrywamy na nowo piękno dawnych kafli, ich ponadczasowy design i warto dodać, że to kawałek polskiej historii - podkreśla Łukasz.
„Kafloteka” to nie tylko produkcja
- Organizujemy także specjalistyczne warsztaty z tworzenia kafelków, ale również zwykłe warsztaty ceramiczne dla dorosłych i dla dzieci. Można na nich zrobić własny kubek, talerz, czy dekoracje świąteczne.
Łukasz Klimek jeździ również z warsztatami na zaproszenia do szkół. Regularnie bywa w szkołach w naszym powiecie i poza nim. W Szczytnie organizuje warsztaty, które odbywają się cyklicznie raz w tygodniu.
- Taka sesja warsztatowa trwa dwie godziny – mówi Łukasz. – Na pierwszym spotkaniu zwykle coś lepimy, na drugim szkliwimy wcześniej wypalone biskwity. Potem, raz jeszcze wypalone prace wracają do właściciela.
W planach „Kafloteka” ma także tworzenie płytek mazurskich. Warsztaty już niebawem. Śledźcie ogłoszenia.
Niedługo wystawa w Dublinie
Płytki to nie wszystko, co Łukasz tworzy. Ceramika wciągnęła go tak skutecznie, że niedługo, bo w połowie listopada, pod marką Klimek Ceramics, będzie prezentował swoje prace artystyczne na targach sztuki w Dublinie.
- Fascynują mnie mozaiki ścienne oraz duże formy ceramiczne. Lepię olbrzymie misy i dzbany. Surowe, w kolorach ziemi – wyjawia. – Często wypalam je w japońskiej technice raku. To moja oddzielna pasja, która sprawia mi wiele przyjemności i satysfakcji. Chciałbym ją także rozwijać.
Tak więc zapewne niedługo będzie można oglądać prace artystyczne Łukasza Klimka również w Polsce. A co do płytek ceramicznych, to warto, zwiedzając kraj, podpytać skąd pochodzą odrestaurowane fragmenty, a nuż znajdziecie kafle z Orzyn.

Pierwsze kafle pojawiły się w Europie prawdopodobnie w XI wieku w Europie. W Polsce stały się dość powszechne w XIV wieku. W Szczytnie w Muzeum Mazurskim można podziwiać kolekcję mazurskich ludowych kafli malowanych. Pochodzą z warsztatów od końca XVIII do połowie XIX wieku.
Fot. Jolanta Rejs
Wieża ratuszowa dobrze \"brała\" jako obiekt atrakcji turystycznej jak była pod opieką muzeum w Szczytnie. Bo się zajmowali nią ludzie, którzy się na tym znali. Ale jak to amatorzy - wywalają otwarte drzwi..
Taki sobie czytelnik
2025-12-18 15:58:52
nawet okna mają zabytkowe
że tak powiem
2025-12-17 23:18:26
A co z rewitalizacja Parku Andersa???
Ja
2025-12-17 22:12:37
Nie jestem fanem nowego włodarze z Myszynca ale skoro już radni wydali na to zgodę niech robią. Pewnie będzie ładniej niż jest. Kwestia na jak długo nie zrobimy przez to innych inwestycjo bo to nam turystów na pewno nie przyniesie. Takie wieże są w innych miejscach i tłumów tam nie ma. Nikt z Wloszczowej nie przyjedzie gapic się na Szczytno z lotu ptaka. Poza tym mamy wieże w ratuszu ktora jakoś slabo funkcjonuje a ma te same walory. Noji kwestia odrapanej obok szkoły...
Jan
2025-12-17 05:02:18
Jak zwykle to jest potrzebne tylko nie przy moim domy. To niech Ci wlasciciele domów dojeżdżają autobusami elektrycznymi do pracy i nie smrodzą miasta, w którym mieszkam. Swego czasu powstawał pewien zakład pogrzebowy na Niepodległości. Ileż to było hałasu o to. I co? Wszyscy żyją? Da się żyć? W Rudce też były protesty ze market powstaje, market powstał, pięknie się prezentuje i służy ludziom bo mają blisko.
Kamil
2025-12-17 04:56:25
A co będzie z orlikiem, czy też zniknie bez wieści jak plac zabaw z plaży? Korzysta z niego dużo osób. Wydano dużo pieniędzy na jego wybudowanie. Kto się z tego rozliczy?
Zaniepokojona
2025-12-16 11:58:26
Jestem pod wrażeniem naszego ,, zamku\'\' - coś pięknego.
Już
2025-12-16 11:37:29
Czy przekształcanie okolic wieży w \"uporządkowaną przestrzeń publiczną\" bedzie polegać na zaoraniu ponad stuletniej szkoły i zamiana w nowy deptak?
Taka ciągle tutejsza
2025-12-15 19:25:16
Wyśmienite spotkanie Gratuluję p Ambroziakowi pomysłu sposobu prowadzenia spotkania. Wójt byl dobrze przygotowany Duża dawka wiedzy Piękny koncert
Joanna
2025-12-15 18:56:49
Karolina Piechowicz (mam nadzieję, że nie pomyliłem nazwiska), była topową pływaczką wśród juniorów i jakoś słuch po niej zaginą po tym jak wyjechała do Ameryki. Ktoś coś wie, co znią? Teraz ma pewnie ok. 22 lata.
Olek
2025-12-15 07:10:40