Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

Niezależność samorządowa (rozmowa „Tygodnika Szczytno”)


Paweł Krassowski jest radnym miejskim już trzecią kadencję. Różnie się kształtowała jego aktywność, która w ostatnich miesiącach znacznie wzrosła. Można by ten wzrost określić nawet mianem napływu odwagi. Nie należy do żadnego klubu, z partia polityczną, co prawda, ostatnio się związał, ale z taką, która w Radzie Miejskiej, jak dotąd, swojej obecności nie notowała. Niepowiązany wydaje się więc być, przynajmniej takie wrażenie rodzą relacje z sesji, z żadną siłą, poza własną. Czy to w ogóle realnie możliwe? O tym między innymi rozmawiamy.


  • Data:

Gdy po raz pierwszy zostałeś radnym miejskim, pracowałeś...

 

W Starostwie Powiatowym. Pracowałem tam od 2003 roku. Pierwszy raz radnym zostałem w 2006 roku, a po przerwie jednej kadencji, ponownie uzyskałem mandat w 2014 roku i funkcję radnego piastuję do dziś.

 

Byłeś więc powiązany z samorządem także zawodowo, nawet jeśli powiązanie społeczne i to zawodowe nie były bezpośrednie. Czy jednak było ono odczuwalne?

 

Oczywiście, że tak. Przez siedemnaście lat pracy odczuwałem szereg nacisków, mniej czy bardziej oczywistych. Pamiętam rozmowę, podczas której jeden z naczelników w starostwie, obecny radny miejski, wskazując innego, też obecnego radnego, sugestywnie się do mnie zwrócił słowami: „Ten to ma przynajmniej odwagę – sam się zwolnił z pracy, a z tobą są ciągle problemy”.

 

I tej odwagi nabyłeś. Rozstałeś się z samorządem, przynajmniej zawodowo...

 

To nie do końca tak, bo ja nadal pracuję na rzecz samorządów. Tyle że pensji mi nie płaci starosta czy burmistrz z ratusza, w którym bywam na sesjach Rady Miejskiej. Zniknęło więc jedynie bezpośrednie powiązanie, które – nawet jeśli próbowałem tego unikać, jak to tylko możliwe – w mniejszym czy większym stopniu miało wpływ na moją działalność jako radnego. Zawsze starałem się mówić, co myślę, ale teraz nikt już nie może mnie za to „rozliczać” w zaciszu ratuszowych gabinetów.

 

A tak bywało?

 

Dam przykład. Kiedy stałem się zbyt „samorządny i samodzielny”, od mojego bezpośredniego przełożonego w starostwie usłyszałem, że „mam być uległy”.

 

Czyli nie powinno się łączyć funkcji radnego w jakimś samorządzie z pracą, która w taki czy inny sposób jest z tym samorządem związana?

 

Bezwzględnie nie. I tu nie chodzi nawet tylko o to, że taki radny swoimi działaniami w radzie realizuje wypowiedziane czy też tylko domniemane polecenia lub oczekiwania przełożonych. Tu działa też wewnętrzna blokada, wynikająca z naturalnego poczucia lojalności wobec zakładu pracy, z którym człowiek jest związany. I rodzi się często wewnętrzny bunt. Chciałoby się oddzielić te dwie sfery i logiczne się wydaje, że powinny one być oddzielane, ale w rzeczywistości jest to właściwie nierealne.

 

Od czerwca ubiegłego roku zawodowo nie podlegasz już lokalnym samorządowcom. Czy to wpłynęło na to, w jaki sposób sprawujesz mandat radnego?


Reklama

 

Oczywiście. Obecnie, niestety, mam dużo mniej czasu niż wcześniej, bo nowa praca wymaga ode mnie większego zaangażowania, mobilności, a obecnie już dość bliskiej współpracy z ponad pięćdziesięcioma samorządami w kilku województwach. Na tym polega budowanie społecznych inicjatyw mieszkaniowych pod auspicjami Krajowego Zasobu Nieruchomości, a tym właśnie się obecnie zajmuję. Zresztą Szczytno też w jednej z tych inicjatyw zaistniało.

 

Nie do końca o to pytam, więc może inaczej. Ostatnie sesje Rady Miejskiej miewają dość gwałtowny przebieg. Radni wyraźnie są podzieleni, ale ty akurat występujesz niejako z boku, poza tą polaryzacją. Nie jest tajemnicą, że jedna ze stron tego „konfliktu”, grupa radnych, jest nie tylko politycznie, ale i zawodowo powiązana ze starostwem powiatowym, w którym ty już nie pracujesz. A gdybyś jednak nadal pracował, byłbyś podczas takich sesji równie krytycznie usposobiony do kolegów radnych i dawał temu oficjalny wyraz?

 

Najprawdopodobniej nie, bo konflikt, jaki w radzie trwa, ma charakter personalny. Natomiast wcześniej, gdy jakieś sprawy dotyczyły bezpośrednio samorządu, w którym byłem zatrudniony, czy też obu samorządów, to włączał się ten wewnętrzny hamulec, o którym wspomniałem wyżej. Wtedy, jeśli miałem do wyboru wyrazić swoją krytykę, niezadowolenie czy odmienną opinię, lub milczeć – czasem wybierałem to drugie. Dziś takiego hamulca już nie mam.

 

Ostatnio nawet stwierdziłeś, że się wstydzisz za swoich kolegów radnych...

 

Bo konflikt sprawia, że poziom dyskusji podczas obrad sięga bruku. Ale problem, o którym chcemy mówić, jest głębszy. Chodzi o system powiązań, których nie da się uniknąć, jeśli radni są jednocześnie w jakimkolwiek stopniu uzależnieni od samorządu. Oczywiście najczęściej zatrudnieniem, ale nie zawsze tylko własnym. Bo to mąż, syn, ojciec... Różnie te systemy się kształtują. Byłoby idealnie, gdyby brali to pod uwagę nie tylko ci, którzy w wyborach startują czy startować będą, ale głównie wyborcy.

 

A dokładniej?

 

Dajmy na to nauczyciele. Radny nauczyciel ma akceptować jakieś zamierzenia własnego dyrektora. Rodzi się tu więc pytanie: kto kim rządzi bądź rządzić może. W niewielkich samorządach jednak taka pełna niezależność jest praktycznie nierealna. I może nawet wcale nie jest aż tak konieczna. Samorząd powinien składać się z przedstawicieli różnych zawodów i środowisk, w miarę świadomych, i wykształconych. Ale wyborcy, moim zdaniem, powinni bardzo pilnie śledzić ich poczynania. Bo jak spełnia swoje obietnice radny, który nie zabiera głosu, nie składa wniosków, interpelacji, nie wykazuje żadnej aktywności? A tacy też są.

Reklama

 

Ciebie, za tę aktywność, radni ganią. Narażasz się nieustannie na ich reprymendy, czasem nawet obraźliwe komentarze, zakazy zabierania głosu. Jak choćby ostatnio, kiedy jedna z radnych stwierdziła, iż sobie nie życzy, byś się za nią wstydził... Czy sama się więc wstydzi – to ja już tego nie wiem, a ty?

 

Akurat w tym przypadku, nie chodziło mi konkretnie o tę radną, bo od lat słynie z kontrowersyjnych wypowiedzi. Ale czasem to i dobrze, bo zdarza się, że wywołuje dyskusję na tematy, o których większość radnych wolałaby nie rozmawiać. Mówiłem, że wstydzę się za radnych – ogólnie, bo dziś gros radnych rozmawia ze sobą o sobie. Zapomnieli o wyborcach, o sprawach miasta. Weźmy np. ostatnio opublikowane oświadczenie z propozycjami jakichś nowych filarów programowych.

 

To się pytam: a gdzie się podział poprzedni program, z którym ci radni szli do wyborów? Ten program, w oparciu, o który zaufali im wyborcy, wierząc w jego realizację. A tamten program i jego poparcie przez wyborców to nic innego jak umowa społeczna, która powinna być dotrzymana. Skąd więc nagle taka wolta? Inny program, inne oczekiwania od drugiej strony konfliktu, podczas gdy wspomniany program, ten wyborczy, mieli spójny i zgodnie deklarowali jego wykonanie. Czy to nie dowodzi, że ten obecny rozłam w Radzie Miejskiej ma wyłącznie personalne podłoże? Że to walka o to: kto rządzi, kto decyduje, kto się komu podda? A przecież Rada Miejska ma swoje kompetencje, zadania i obowiązki. Z pewnością nie należy do nich taka bezpardonowa, żałosna walka o synekury i wpływy, jak to ma miejsce obecnie. Czy mówiłbym o tym tak głośno i otwarcie, gdybym jeszcze pracował w Starostwie Powiatowym? Ja akurat tak. I dlatego byłem niewygodny w samorządowych szeregach. Obecnie patrzę na to z boku, mam też dodatkowo skalę porównawczą, współpracując z wieloma różnymi, innymi samorządami. Zapewne nigdzie nie jest idealnie, ale jakoś w innych miejscach mimo różnych poglądów, opinii, radni nie zapominają o tym, do czego zostali powołani, a interes samorządu i mieszkańców nie jest sloganem.



Komentarze do artykułu

Śmieszek

Ciekawe, że mój komentarz dwukrotnie przez TS został wykasowany. Ale to nic. Ważne, aby oblicze przyszłego gospodarza powiatu (?), miasta (?) było uśmiechnięte i dające nadzieję. Człowiek, który całe lata siedział w starostwie, a teraz dostał posadę w państwowej instytucji - i teraz dopiero poczuł się niezależny?! Wstyd!!!!

Kamil

A jak się układa współpraca z Kiersikowskim w pracy? Czy to prawda, że starosta je mu z ręki?

Mieszkaniec

Moment. Jak dobrze pamiętam, ten Radny był w PiS, później w ugrupowaniu Razem z Górską, potem Kukiz, teraz Porozumienie. Jaka niezależności samorządowa? Raczej brak umiejętności współpracy z innymi ludźmi

WSK

Panie radny Krassowski, z Pana wypowiedzi jasno wynika, że urzędnicy nie powinni być radnymi, i tym razem ma Pan absolutną rację.

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama