„Mamo ja chcę siku. - Trzymaj synku, bo tu nie ma kibelka”. Taką ostatnio podsłuchałem rozmowę w jednym ze szczycieńskich marketów. Szkoda zrobiło mi się tego małego bąbla, bo chłopiec chodził po markecie z zaciśniętymi udami. Podziwiałem jego dzielność w walce z napierającą potrzebą, a zarazem zbierała mnie złość na to, że w sklepie znajdują się setki półek, a brak jest kibelka dla klientów.
Ta sytuacja z małym chłopcem, uświadomiła mi jak nieprzyjazne są nasze markety. Bywam w nich, ale nigdy nie zastanawiałem się nad tym problemem. Owszem, czasami zdarzały się naciski na pęcherz, ale do domu było niedaleko, więc jakoś sobie radziłem. A co w przypadku palącego problemu? Co mają zrobić turyści robiący zakupy w naszych marketach?
Zastanawiam się, jak to jest możliwe, że w momencie projektowania takiego marketu, nie projektuje się WC dla klientów? Czyżby nie było takiego obowiązku? A choćby i nie było, to warto zadbać o swojego klienta w myśl zasady, czym dłuższy pobyt klienta w sklepie, tym więcej pieniędzy zostawionych w kasie. Wertuję w swej pamięci i szukam marketów w Szczytnie, w których są oznakowane WC dla klientów. Wertuję i wertuje i jest – jeden.
Znalazłem jeden market z widocznym oznakowaniem i WC przewidzianym dla klientów. Jeden market na jedenaście działających na terenie Szczytna. Jak to mówią młodzi „szału nie ma”. Specjalnie nie wymieniam nazwy tego marketu, aby nie być posądzonym o reklamę, ale wszyscy mieszkańcy pewnie wiedzą, o który market chodzi. A co z pozostałymi? Czy tak ciężko wygospodarować jedno małe pomieszczenie, dobrze je oznakować i udostępnić klientom? A może takie kibelki znajdują się w tych marketach, tylko nie są udostępniane klientom?
Z odsieczą na moje pytania ruszyła moja rodzina. Żona wymieniła mi dwa markety, w których są nieoznakowane WC. Wystarczy zapytać w kasie i pani kasjerka wskaże to tajemnicze pomieszczenie i da klucz do otwarcia „sezamu”. To już nie jest źle. Procent marketów z kibelkiem rośnie. Ale znowu zacząłem się zastanawiać, dlaczego utajniono kibelki w tych dwóch marketach?
Dlaczego nie są oznakowane w taki sposób, aby nie trzeba było zawracać gitary pani kasjerce? Znowu stado pytań bez odpowiedzi. Już czuję jak w internecie spadną na mnie gromy, że zajmuję się „gównianym problemem”. Może i jest on „gówniany”, ale patrząc na tego małego chłopca i jego męczarnie uznałem, że warto swoje trzy grosze wtrącić w tym temacie. Czy to coś zmieni? Tego nie wiem, ale na pewno wskaże problem.
Wszystkie markety zachęcają nas do kupowania, ale mało który chce, abyśmy coś u nich zostawiali, oprócz oczywiście pieniędzy. Może warto powalczyć z tym problemem i opracować program zachęcający markety do bycia bardziej przyjaznym dla klientów? Temat do przemyślenia dla urzędników z ratusza. Narzekamy na psie odchody zostawiane na trawnikach. A co w takim razie zrobić ma człowiek przyparty do muru? Pozwolisz drogi czytelniku, że to pytanie pozostawię jednak bez odpowiedzi.
Jest takie powiedzenie, „że szewc w dziurawych butach chodzi”. W markecie kupisz papier toaletowy, a na miejscu z niego nie możesz skorzystać. Choć jedno i drugie nijak się do siebie mają, to jedno i drugie nadaje się tylko do d...
WCpiker
Nasz kraj taki piękny. Kibelki w marketach są (nie tylko we dwóch), z tego co mi się wydaje to nie ma w Lidku i Bryko Marsze. A jak chcesz otworzyć knajpkę, czy salon fryzjerski to musisz mieć 15 umywalek, 9 zlewozmywaków i innych pierdół, a nikogo nie interesuje że twój lokal ma np 30m kw. Markety zajmują wielkie powierzchnie i faktycznie porządne, czyste toalety powinny być.