Tuż za ogrodzeniem szkoły chrześcijańskiej w wiosce o nazwie Kwademu niedaleko Mombasy w Kenii słychać dziś od rana ryk silników samochodów rajdowych, które ścigają się na bitej drodze lokalnej, wznosząc tumany kurzu i piasku. Do tej pory takie obrazki oglądałem w telewizji w relacjach sportowych dotyczących na przykład Rajdu Dakar. Dziś oglądam te zawody na żywo razem z mieszkańcami tej wioski oraz dziećmi, które bardzo entuzjastycznie kibicowały kierowcom rajdowym i my zresztą też.
Mam tu na myśli 9-osobową grupę wolontariuszy, do której się zaliczam wraz z moją żoną. Przyjechaliśmy tu przed dwoma tygodniami, by poprowadzić coś w rodzaju półkolonii dla dzieci z tej szkoły, którą prowadzi Mirka (Polka) oraz jej mąż Henry (Kenijczyk). Byliśmy tu rok temu pierwszy raz, gdy służyliśmy dzieciom z tej biednej wioski. Było ich wtedy około 90, zaś tym razem było ich ponad 130.
To były dwa ekscytujące tygodnie pracy z tymi dzieciakami. Codziennie, od poniedziałku do piątku, uczyliśmy ich chrześcijańskich piosenek dla dzieci, wersetów biblijnych, przygotowywaliśmy z nimi scenki biblijne dotyczące lekcji, które mieliśmy z nimi w 5 grupach wiekowych.
Zajęcia z dziećmi, które mogły wykonywać także różne prace plastyczne i dekoracje do wersetów biblijnych, a także przeróżne zabawy – wszystko to odbywało się od 9.00 do 15.00 i wymagało od nas dużo pracy, zaangażowania oraz serca i po prostu miłości do tych dzieci, które zresztą są niezwykłe. Są one bowiem o wiele bardziej zdyscyplinowane od naszych polskich, bardziej opiekuńcze względem swojego młodszego rodzeństwa, a nade wszystko bardzo wdzięczne za każdy drobiazg, cukierek, balonik czy zabawkę, które mogły od nas otrzymać. Wszystko to przywieźliśmy dla nich z Polski – dzięki hojności wielu ofiarodawców i darczyńców.
Kiedy śpiewaliśmy z dziećmi piosenki, a ja akompaniowałem im na gitarze, wiele z nich podchodziło do mnie, by dotknąć strun, bo one nigdy nie widziały takiego instrumentu. Trzech chłopców przyszło pewnego dnia na kolejne zajęcia z wykonanymi przez siebie własnymi „gitarami”. Na zakrzywione patyki naciągnęli kilka niedmuchanych baloników, które oczywiście nie wydawały żadnych dźwięków, ale służyły im jako struny, w które uderzali rytmicznie naśladując moje ruchy. Zaprosiłem ich do wspólnego grania, więc czuli się bardzo dumni. Utworzyliśmy w ten sposób niepowtarzalny Kwademu Boys Band.
Jedna z dziewczynek przychodziła na nasze zajęcia, niosąc na plecach zawiniętego w chustę małego braciszka, którym opiekowała się zresztą bardzo troskliwie, jak mama. Inne dziewczynki pomagały jej czasami w ubieraniu go czy trosce o niego. Inny chłopiec miał albo dostał od kogoś jedno ciasteczko, a kiedy obstąpiły go inne, tak jak on głodne dzieci, podzielił się z nimi, dając im po małym kawałeczku. Takie obrazki chwytały za serce, ponieważ bardzo często dzieci przychodziły głodne, bez żadnego śniadania. Byliśmy jednak szczęśliwi widząc, jak zjadały codziennie przygotowany dla nich obiad – nierzadko jedyny prawdziwy posiłek w ciągu dnia. Gdyby tak nasze, polskie dzieci mogły to zobaczyć – być może grymasiłyby mniej i może bardziej by doceniały to, co mają na co dzień i do tego w nadmiarze.
W czasie tych dwóch tygodni wszystkie dzieci czuły się bezpiecznie i dzięki Bogu nie zdarzył się żaden wypadek, jak to czasem bywa na dziecięcych obozach lub koloniach. Tylko jedna dziewczynka skaleczyła się w stopę ubrudzoną w piasku na dziedzińcu szkoły. Przemyliśmy jej ranę i obandażowaliśmy, po czym zapytaliśmy ją o buty. Niestety, nie miała butów i mimo kenijskiej zimy, która jest aktualnie po drugiej stronie równika, nie tylko ona przychodziła bez butów, choć większość miała jakieś obuwie, często mocno wysłużone klapki. Jedna z naszych koleżanek założyła więc tej dziewczynce na zabandażowaną stopę dwie skarpetki i tak dziewczynka poszła do domu. Dobrze, że przyszła na zajęcia następnego dnia.
Kiedy otworzyliśmy uroczyście powiększony plac zabaw (teraz oprócz zjeżdżalni dzieci mają także huśtawki, ściankę wspinaczkową, a w przygotowaniu są również bramki dla boiska piłki nożnej), wiele z tych dzieci po raz pierwszy usiadło na huśtawce czy wspinało się po ściance na rozpostartych linkach. Radość i szczęście tych dzieci było widoczne na ich uśmiechniętych twarzyczkach, a my dzieliliśmy z nimi oraz z ich rodzicami radość i wielkie zadowolenie. Nasz przyjaciel Marek – członek ekipy - może mieć wielką satysfakcję jako budowniczy tego placu zabaw. Myśmy jedynie pomagali mu w zbudowaniu tych atrakcji, które pozostaną jako trwały ślad naszej obecności tutaj.
My, dorośli pojechaliśmy tam z potrzeby serca i ze szczerymi motywacjami, by nie tylko bawić się z dziećmi i zorganizować im dwa tygodnie z trwających miesiąc sierpień ferii zimowych, ale także po to, by okazać im miłość Jezusa, który kocha wszystkie dzieci oraz wszystkich dorosłych też. Opowiadaliśmy im o miłości Bożej i trosce naszego Ojca w niebie o tych najmniejszych i najbiedniejszych też. W ten sposób staraliśmy się spłacić swoisty dług wdzięczności Bogu, ponieważ nie tak dawno temu grupy misjonarzy ze Stanów Zjednoczonych oraz innych krajów zachodnich przyjeżdżały do nas i poświęcały czas naszym polskim dzieciom. Dziś my, Polacy, możemy pojechać do krajów o wiele biedniejszych niż nasz i przynieść radość oraz miłość Bożą tym, którzy tego najbardziej potrzebują. Albo wesprzeć finansowo tych, którzy są gotowi pojechać do takich miejsc i służyć dzieciom z miłością, poświęceniem i oddaniem.
Pastor Andrzej Seweryn
(andrzej,seweryn@gmail.com)
Szanowna Redakcjo! Mieszkańcy Gminy Dźwierzuty, wspierający uczciwość aktualnego wójta, pana Dariusza Tymińskiego, pragną poznać imiona i nazwiska osób i merytoryczną podstawę ich rzekomego niezadowolenia. Powyższy artykuł wykazał jedynie daleko idące szykany, a to już podlega pod paragraf. Pan Tymiński piastuje stanowisko wójta, więc jest osobą publiczną. Zostało naruszone jego dobro osobowe uczciwego człowieka. Czekamy na dalszy ciąg dywagacji.
Wiesława Kowalewska
2024-11-23 13:26:27
Jak wielu ojców ma ten sukces????
Tytus
2024-11-23 09:07:21
Czyżby Wójt zaczął zrywać się z paska?
Mieszkaniec
2024-11-22 20:35:39
Przecież to proste zatrzymać się rozejrzeć i przejechać nie zatrzymasz się to cię zdmuchnie z torów a jak są światła to jest super i pewno jest znak stop który większość olewa
Wąski
2024-11-22 19:52:26
I to się liczy, przynajmniej część młodych zostanie
Gość
2024-11-22 14:48:55
Poza tym dobre drogi dają impuls do rozwoju miast.
Gabi
2024-11-22 14:45:17
Art. 261 Dz. U Prawo wodne obowiązujące w Polsce. Wszystkie grunty wodne morza, rzek, jezior stanowią własność Skarbu Państwa, a w tym pas służebności publicznej obowiązuje od lat x do dzisiaj. Posunięcie bardzo sprytne, lecz niezbyt kulturalne i inteligentne. Zapewne amator dzikiego połowu ryb... nie na wędkę.
Wiesława Kowalewska
2024-11-21 11:35:56
Wydaję mi się, że,,ślizganie,, będzie frajdą dla dzieciaków w tak nie zapomnianej do końca ich życia atmosferze świąt.Oczywiście miasto musi odpowiednio lodowisko udekorować.
Warchol
2024-11-20 13:46:48
Ciekawe , co powiecie , gdy za kilka lat subwencje ekologiczne traktowane obecnie jako \"marchewka\" zostaną obcięte ,lub wycofane z uwagi na biedę budżetową.?
Andrzej
2024-11-20 10:35:58
Mam pewną wątpliwość. Otóż jak dotrzymują słowa politycy wszystkich opcji już wiemy. Czy ktoś bierze pod uwagę fakt ,że przy obecnej mizerii Budżetu, a przyszłość może być jeszcze czarniejsza , subwencja ekologiczna zostanie okrojona lub zlikwidowana.? A Park zostanie ,ze wszystkimi tego konsekwencjami. Następni politycy powiedzą: Sorry- to nie ja obiecywałem. Sam jestem leśnikiem i leży mi na sercu ochrona przyrody, ale jestem przeciwny , aby ludzie z Warszawy z 7-go piętra w bloku \"urządzali\" życie tubylcom -czasem wbrew ich woli. Podejście obecnego kierownictwa Ministerstwa Klimatu nie wskazuje na analizę przyszłych skutków swoich planów. Przepraszam za porównanie ,ale najbardziej mi się to kojarzy z \"Rewolucją kulturalną \"w Chinach. Co z tego wyszło ,ludzie interesujący się historią i polityką wiedzą. Pozdrawiam.
Andrzej
2024-11-20 10:26:15