Niepewna przyszłość rozoskiego GOK-u i decyzji odnośnie jego przyszłego funkcjonowania sprowokowały Marię Strunk do zakończenia współpracy „depozytowej”. Odebrała wszystkie pamiątki po swojej mamie – Walerii Żarnoch, znanej przed laty pieśniarce ludowej z Dąbrów.
- Poprzednia dyrektor, Karolina Lewandowska-Zając, urządziła w GOK naprawdę piękną izbę pamięci, w której eksponaty, pamiątki po mojej mamie, znalazły godne miejsce – mówi pani Maria. - Obecnie tak się porobiło w naszej gminie, że niczego nie można być pewnym, wolałam więc, by te pamiątki do mnie wróciły.
Nieoficjalne doniesienia mówiły o tym, że pani Maria zamierza przekazać je do muzeum w Ostrołęce.
- To nieprawda. Zachowam je u siebie. Od powrotu z Niemiec, w 2014 roku, mieszkam w Rozogach, mam tu swój spory dom i postanowiłam, że jeden z pokoi poświęcę mamie, przygotuję taką, powiedzmy, prywatną izbę pamięci. Oczywiście, jeśli ktoś będzie miał ochotę obejrzeć te pamiątki, poznać historię mojej mamy i jej twórczość, to chętnie tego kogoś zaproszę.
Maria Strunk, podobnie jak jej mama Waleria, zajmuje się kurpiowskim folklorem. Była członkiem jednego z rozoskich zespołów śpiewaczych.
- Doszło jednak do pewnych konfliktów w gronie aktywnych działaczek, więc dla świętego spokoju odeszłam. Obecnie prowadzę swój zespół w Myszyńcu – wyjaśnia.
Gromadzenie regionalnych, lokalnych pamiątek w Rozogach rozpoczął nieżyjący już nauczyciel Henryk Dąbrowski. Własnym sumptem i na terenie własnej posesji uruchomił przed laty izbę pamięci. Po jego śmierci jakiś czas trwały „przepychanki”: co zrobić ze zbiorami, bo ani samorząd, ani GOK pod ówczesnymi rządami większego entuzjazmu nie wykazywał. Ostatecznie jednak w GOK powstała izba muzealna i to jej właśnie swoje zasoby udostępniła Maria Strunk. Obecnie zmieniła zdanie, a jej główną motywacją było odejście z GOK dotychczasowej dyrektor i niezbyt wielkie zaufanie do placówki pod nowym kierownictwem.
Personalno-władcze zamieszanie w Rozogach i – delikatnie mówiąc – osobliwy sposób sprawowania rządów oraz równie osobliwe decyzje, być może dają się we znaki także w inny sposób. Ostatnie wydarzenie kulturalne, kilkudniowa (2-4 sierpnia) biesiada po kurpsiosku czyli „Kufel miodu”, z ciekawym programem, różnymi atrakcjami, wieloma zajęciami – warsztatami, głównie dla dzieci i konkursem kulinarnym, zachęciła do udziału zaledwie kilkadziesiąt osób, a więc dużo, dużo mniej niż inne rozoskie imprezy, które odbywały się w ostatnich latach.
Podczas wyborów byli przedstawiciele gminy w tym sam Wojciechowski i jakoś wtedy wszystko im odpowiadało a co się później zmieniło...
Marcin
2024-09-12 11:46:47
Dobrze, że Pani wice nie miała żadnego odczytu, bo znowu by przeczytała jakieś wystąpienie, które pisała naście lat temu dla ŚP Wójta Wierzuka tak jak zrobiła to na rozpoczęciu roku szkolnego.
Mieszkaniec
2024-09-12 09:47:03
Do Jana: wójt Wojciechowski to o przyzwoitości wie tyle co u ludzi zobaczy.
Mieszkanka gminy
2024-09-12 09:24:34
Przejście dla pieszych przy Pl.Jurana często pokonują rowerzyści i jeszcze mają pretensję że im się zwraca uwagę bo to przejście dla pieszych nie ścieżka rowerowa ,Tam jednego dnia postawić policjanta to mandaty się posypią dla rowerzystów
Zdzysk
2024-09-12 08:47:19
Krzysztof Klenczon na zawsze. Jedyny, Wyprzedził epokę muzyczną.
jaN
2024-09-11 23:53:12
To musiały być jakieś barany, żeby tak robić.
Grażyna
2024-09-11 22:57:52
Gdzie jest w końcu prawda. W wypowiedzi pana wójta Wojciechowskiego dla Tygodnika odpowiedział że protesty są zasadne. A zatem zwykła przyzwoitość nakazuje powtórzyć wybory sołtysa. Ale jak tu wytłumaczyć ludziom że do pierwszych wyborów dopusciło sie ludzi z poza Korpel.
Jan
2024-09-11 21:05:02
Przecież to uczeń pana Donalda
Mieszkaniec N.G
2024-09-11 13:01:07
No właśnie po to , fajna sprawa.
Ona
2024-09-11 10:02:43
Żenada Stefcio, żenada.
Tomasz
2024-09-11 09:22:34